2007-10-26

Prawo wyborcze emigrantów - Słuchajcie no, Warzecha...

W kwestii waszego http://lukaszwarzecha.salon24.pl/42751,index.html - "Odebrać głos emigrantom?" to ja mam dla was lekarstwo proste jak czopki rozmiaru XXL, które ciupasem rozwiąże ten wyraźnie zapiekły w was problem posiadania przez polskich emigrantów zbyt wielu praw, w tym wyborczego czynnego.

Po prostu radykalnie uprośćcie dotychczasową stalinowsko-bizantyjską procedurę korzystania przez obywatela z jego prawa obywatelskiego z art 34 ust.2 Konstytucji RP, czyli zrzeczenia się obywatelstwa polskiego na własny wniosek. W ten sposób każdy emigrant się sam określi - kto nie będzie chciał mieć nic wspólnego z polskim porwaniem w Tiutiurlistanie oraz waszą, Warzecha, szkołą publicystyki politycznej, ten najpierw się naturalizuje tam gdzie mieszka, potem kulturalnie podziękuje za obywatelstwo polskie, a potem będzie się w Polsce pojawiał tylko jako cudzoziemski turysta, żeby u was wydawać na wakacjach pieniądze.

Technicznie można to urządzić w pięć minut, delegując część uprawnienia prezydenta z art. 137 Konstytucji na wszystkich konsulów i wicekonsulów, czego ustawa zasadnicza nie zakazuje. Następnie trzeba już tylko konsekwentnie postępować z obywatelem polskim mającym dość obywatelstwa polskiego tak, jak postępują Stany Zjednoczone z obywatelem amerykańskim ktory ma dość obywatelstwa amerykańskiego.

Jak nie wiecie jak oni to robią, to niech minister Sikorski przeczyta na głos w telewizji instrukcję wydrukowaną w paszportach amerykańskich obu swoich synów, gdzie w jednym zwięzłym zdaniu jest powiedziane krótko i węzłowato, co w takim celu musi zrobić obywatel USA.

Obywatel USA w celu zaprzestania bycia obywatelem USA musi mianowicie stawić się przed konsulem USA w dowolnym kraju poza USA, wysłuchać pouczenia, że pozbycie się obywatelstwa amerykańskiego nie ma żadnego wpływu na jakiekolwiek jego zaległe zobowiązania wobec osób fizycznych i prawnych w USA, oraz wobec amerykańskiego fiskusa, potem podpisać dwa papiery, oddać konsulowi paszport, uścisnąć mu dłoń i wyjść na ulicę, już bez obywatelstwa amerykańskiego.

I już macie, Warzecha, święty spokój z ewentualnością dalszego nieodpowiedzialnego korzystania przez niewyrobionych emigrantów z czynnego prawa wyborczego.

O ile absolutnie nie możecie, Warzecha, strawić, żeby przy decyzji, czy zatrzymać obywatelstwo polskie, czy się go pozbyć, ostatnie słowo miał ten, kto powinien, czyli sam indywidualny bezpośrednio zainteresowany obywatel, a nie państwo, to zróbcie tak, jak było w superprostej i superjasnej ustawie II RP z 1920 roku o obywatelstwie polskim.

Wedle tej ustawy, kto się naturalizował w innym państwie i otrzymał jego obywatelstwo, ten AUTOMATYCZNIE tracił polskie. Bez suplikacji do tronu miłościwego Prezydenta, bez furmanki papierów, toru biurokratycznych przeszkód oraz tysięcy dolarow okupu sprytnie pobieranego jako opłaty administracyjne. Ten model można znaleźć i dzisiaj, w prawodawstwie między innymi austriackim.

W ten sposób my na emigracji nie będziemy dostawać zgagi z irytacji , że nominalnie jesteśmy waszymi, Warzecha, współobywatelami, a wy w kraju nie bedziecie mieli problemu wycia ze zgrozy, że się wam taki de facto Hiszpan albo inny polskojęzyczny Irlandczyk wpieprza bez pojęcia w subtelną politykę Polanezji i zakłóca delikatny kurdebalans. Same plusy jednym słowem.


To jak, Warzecha, machniom?


Ja was znam, Warzecha - wy tak pomimo pokusy nie zrobicie. A nie zrobicie, bo boicie się, że do tych zrzeczeniowych spotkań z konsulami RP ustawiłyby się poza Polska kolejki niewiele krótsze, niż te, które stanęły niedawno do wyborów.

Wam chodzi, Warzecha, po prostu o to, żeby polska klasa polityczna i urzędnicza rządziła jako suweren absolutny. Chodzi wam o to, żeby państwo mogło zupełnie dowolnie decydować - na podstawie kształtu chmur na niebie, fazy księżyca albo oględzin treści wydłubanej z nosa urzędnika, z których praw konstytucyjnych obywatel powinien korzystać, a z których nie powinien korzystać.

Są precedensy realizacji takiego modelu. Rząd radziecki na przykład nie życzył sobie, by jego obywatele korzystali z tej części konstytucji z ZSRR z 1936 roku, w której zniesiono karę śmierci, więc po prostu to konkretne postanowienie swojej Konstytucji olewał. Wam też chodzi o to, żeby państwo mogło olewać, co zechce, i żeby nie mogło być przymuszone do przestrzegania własnego prawa. Wtedy z góry wiadomo, że jak coś idzie źle, to winny ten niedostatecznie wyrobiony obywatel, bo państwo jest organicznie niezdolne do bycia winnym - 'the King cannot do wrong'.


Jednym słowem wam chodzi zasadniczo o to, żeby obywatele waszego, Warzecha, państwa, mieli tyle wyrobienia, by postępować tylko tak, żeby państwu było z tym postępowaniem wygodnie.



Stary Wiarus
DISCLAIMER: Any and all of my statements appearing in this blog do not necessarily represent an agreed position of all parts of my mind

0 comments: