2008-02-02

W.Sadurskiego liberalne dylematy aborcyjne

Pan Wojciech Sadurski Profesor Sadurski, podjął temat aborcji. Ugłaskania zła. Zaczął niewypałem “Czyżby cały świat (powtarzam: liberalno-demokratyczny) oszalał? W tym także Polska, pozwalająca w pewnych (choć niezwykle ograniczonych) przypadkach, na aborcję, a zatem w przekonaniu przeciwników prawa do aborcji - zabójstwo?”
Niewypał to, bo o wzorze kraju liberalno-demokratycznym o nazwie Kuba, nie wspomniał profesor. Podejrzewam nawet, że Castro współautorem Europejskiej Karty Praw Podstwowych musi być, liberał z niego że hej!

Dalej pisze Profesor o tym, że aborcja to zło. Mowi to twardo i stanowczo, allleeee, alllee, czasem lepiej wybrać mniejsze zło - czyli nie zmuszać matki do urodzenia dziecka. “Mniejszym złem” można sobie stryczek na wlasnej szyi powiesić niechcący, bo czyż wiadomo, czy życie nasze : moje, tego pana, tej pani będzie dla kogoś mniejszej wartości od życia innego pana pani?

Dalej, czytamy : ”Nie jest ona [aborcja - przyp.mój] po prostu jeszcze jedną formą kontroli urodzin ani zabiegiem chirurgicznym, takim jak usunięcie ślepej kiszki. Zdecydowanie się na aborcję jest zawsze wyborem dramatycznym, a dramatyzm wynika z kosztów moralnych. “ - słusznie, nie jest.

A co powie profesor kobiecie, dla której aborcja jest zabiegiem takim jak usunięcie ślepej kiszki? Może jej dokonać? czy należy zmusić do donoszenia ciąży? ma prawo decydować o swojej macicy? Czy pan profesor jest pewien, ze nie usłyszy od zwolenniczek pro-choice - odp......się od mojego brzucha?

didaskalia: uczestniczyłam kiedyś w dyskusji, u brata profesora w duchu - Passenta. Autor tenże i ileś z dyskutantek też w ten deseń “straszna rzecz, straszne przeżycie, dramatyczny wbór”, aż przyszła jedna i druga pani, i tupuneły na autora i wszytkich roczulających się; twierdziły, że aborcja to nic takiego, że zabieg to fraszka igraszka, że to żadne dziecko, tylko zlepek komórek itd. i żeby nie robić z tego wielkiego halo [tragedi, trudnego wyboru]

Dalej Profesor próbuje zadać Salomonowe24 pytania - czy w przyadku zagrożenia życia matki, dokonać wyboru na korzyść matki czy dziecka? Stara się profesor wymusić deklarację - wystopniowania, wywartosciowania życia. W konkuluzji, “zarzuca” niekosekwencję przeciwnikom aborcji, czyli brak zrównania aborcji w każdym przypadku, z morderstwem; po świecie kobiet, które dokonały aborcji, w tym, albo w innym kraju, nie ściga się, jak to bywa zwykle w przypadku morderstwa narodzonego na narodzonym.

W tym ostatnim akapicie zmierza pan profesor do ślepego zaułka.
Dziecko w łonie matki jest integralną istotą, z wlasnym rozwijającym się ciałem, rozumem, uczuciami, lecz w wyjątkowy sposób związane z ciałem matki. Co zje matka czkawaką odbije się dziecku.
Chodzi o to profesorze, że nie karze się aborcji jak morderstwa [mówię o matce], bo krzywda na dziecku jest też krzywdą na wlasnym ciele matki, krzwda na ciele matki jest krzywdą na dziecku.
Aborcja jest morderstwem na dziecku i samookaleczeniem na ciele matki.

Przez to związanie pępowiną dziecka z matką, można a nawet należy nazywać aborcję morderstwem, można rownież nie karać matki więzieniem, bo za samookaleczenie do więzienia się nie idzie.

Basia

Egzamin z somatoanalizy

Moi Drodzy! Dzisiaj czeka Was ważny test, w którym możecie wykazać się wrodzonymi zdolnościami psychologicznymi i predyspozycjami do stawiania diagnozy na podstawie obrazu ciała diagnozowanego. Ba! Może i zdolnościami detektywistycznymi!

Podaję Wam dwa zdjęcia- ministra Ćwiąkalskiego i ministra Ziobry. Powiedzcie mi, która z tych twarzy budzi w Was ciepłe uczucia, sympatię, zaufanie? Która z przedstawionych postaci wydaje się wg Was uczciwa, szczera, otwarta i autentyczna? Co mówią oczy obu ministrów o ich duszy (przyp, znane powiedzenie: "oczy są zwierciadłem duszy")? Jaką mają duszę?

Gdybyście usłyszeli wiadomość w radiu/telewizji, że po mieście wieczorami krąży niezwykle niebezpieczny i agresywny osobnik, to który z panów: Ćwiąkalski, czy Ziobro skojarzyłby się Wam z tą negatywną postacią? Napiszcie, na podstawie jakich cech twarzy, zakwalifikowalibyście go do poszukiwanej postaci?

2008-02-01

Ćwiąkalski ewidentnie szuka haków na ministra Ziobrę. Ziobro świetnie się broni.

(kt) Śledząc kolejne doniesienia dotyczące rzekomych przestępstw byłego Ministra Sprawiedliwości - Zbigniewa Ziobry - nie można odnieść wrażenia, że sławny obrońca przestępców III RP - obecny minister Ćwiakalski - dalej występuje w ich obronie, szukając ile się da i jak się da haków na byłego Ministra Sprawiedliwości, znanego przecież z bezwzględnej postawy wobec tychże przestępców. Błyskawicznie nasuwa się refleksja, że mamy tutaj do czynienia z następującą metodologią postępowania - najlepiej zniszczyć wroga, zagrażającego interesom różnych mafijek, wymierzając w samego "śledczego". Najlepiej dać do zrozumienia: "Takiś uczciwy? Takiś prawy i moralny? No popatrz, a my tu mamy na ciebie kwity!". Skąd my to znamy? Przecież to typowe lewackie odwracanie "kota ogonem".

Nikt nie chce wierzyć w kolejne oskarżenia ministra Ćwiąkalskiego, bo zaraz po jego irracjonalnych zarzutach, prawda wypływa na wierzch. Okazuje się, że Ćwiąkalski albo kłamie, albo wykazuje się niezwykłym dyletantyzmem i grzeszy naiwnością blondynki (choć on sam ma trzy włosy na krzyż).

Najpierw zarzucał Ziobrze, że przyniósł nie ten dyktafon, potem, że uszkodził służbowy laptop, a teraz, że niszczy dokumenty. Każde kolejne wydarzenie zaprzecza zarzutom obecnego ministra. Natomiast Zbigniew Ziobro świetnie się broni. Broni się świetnie, bo mówi prawdę i jest bardzo przekonywujący.

Okazuje się, że były minister przyznaje się do uszkodzenia komputera, ale nie celowego. Sprzęt uległ uszkodzeniu na przełomie 2006 i 2007 roku podczas przenosin w budynku resortu. Zeznania Ziobry potwierdzają dotychczasowe oględziny i wczorajsze wydarzenia. Rzeczywiście "Pękła tylna obudowa, ale laptop działał." Zresztą wszystkie te wydarzenia są do udowodnienia, gdyż sam minister Ziobro zgłosił ten fakt do dyrektora generalnego i poprosił jednocześnie o nowy sprzęt. O wydarzeniu tym (zgłoszenie przez ministra uszkodzenia laptopa) wiadomo także z okresu, kiedy odchodził z resortu i musiał zdać komputer. Minister Ziobro sam chciał pokryć koszty uszkodzenia. Wtedy, jak okazuje się z jego relacji: "Urzędnicy (...) sugerowali, że dyrektor uznaniowo może orzec, iż uszkodzenie było nieumyślne i nie trzeba za to płacić z prywatnej kieszeni."

Druga sprawa - powody usunięcia przez odchodzącego ministra danych z komputera.

Z. Ziobro bardzo przekonywująco wyjaśnia. Wydaje się być rzeczą oczywistą, że zdanie do magazynu komputera z nieskasowanymi informacjami, objętymi tajemnicą państwową ,byłoby zbyt ryzykownym i niezgodnym z prawem. Wiadomo to, w czyje ręce trafiłby później ten sam komputer?

Ziorbo tłumaczy: "W tym laptopie robiłem notatki w sprawach objętych tajemnicą. Zgodnie z prawem, kiedy przestałem być ministrem, nie mogłem dopuścić do sytuacji, że takie zapisy dostaną się w niepowołane ręce. Zdany komputer trafia bowiem na tzw. skład resortu i może zostać przydzielony innej osobie, np. przysłowiowej pani Ani z działu finansowego. A ona może go zabrać do domu, bo chce popracować po godzinach. Ktoś sprzęt jej ukradnie i tajne informacje wyciekną. Gdybym nie zarządził czyszczenia dysku, to ja złamałbym prawo, i to wtedy mnie czekałyby prawdziwe zarzuty".

Zarzuty Ćwiąkalskiego, że Ziobro celowo uderzał młotkiem w laptopa są po prostu śmieszne, a fakt ten raczej przemawia za tym, iż to sam min. Ćwiąkalski dopuszczał się takich czynów, a może sam tak doradzał jako obrońca swoich klientów.

No comants. Wg mnie Ćwiąkalski, to "druga Pitera", albo facet, który wciąz pracuje na rzecz swej dawnej klienteli. Albo? Albo paranoik, bo przypisuje Ziobrze niestworzone rzeczy?

P.S.
Ciekawa jestem, co na to Jacek Santorski, który w zeszłym roku w "Dzienniku"twierdził, że min. Ziobro wykazuje reakcje paranoidalne. I kto tu te cechy w końcu wykazuje? Czemu Santorski nie zabiera głosu w sprawie obecnego Ministra Sprawiedliwości?

Wywiady 5/10 – Celnicy

Pytanie: Panie Premierze, kiedy przestaną strajkować celnicy?

Odpowiedź: O to musi się Pan Redaktor spytać celników.

P: Ale przecież Służba Celna podlega pod Pana?

O: Panie Redaktorze, oczywiście taka podległość istnieje, ale przecież to nie ja kazałem im strajkować, żeby teraz mnie pytać kiedy przestaną?

P: Panie Premierze, ja nie wiem kto kazał im strajkować, ale Pan Premier chyba jest władny coś w tej materii zrobić. Przecież Pan z nimi nawet rozmawiał.

O: Oczywiście, że rozmawiałem, ale nie ze wszystkimi. Tylko z paroma, bo reszta - jak Pan Redaktor wie - strajkuje i ani myśli przyjść do roboty.

P: My wiemy, że oni strajkują. Żadna to nowina, ale co ci celnicy Panu Premierowi powiedzieli?

O: Ci co nie strajkują to oczywiście chcą pracować. A ci co strajkują to nie bardzo wiem co chcą, bo jak już powiedziałem, nie przyszli na rozmowy.

P: Jak to nie przyszli?

O: No przecież mówię, że strajkują. To i na spotkanie też nie przyszli, i rząd nijak miał się czegoś dowiedzieć o ich żądaniach.

P: Ale przecież strajkujący mają swoich reprezentantów.

O: Oczywiście, że mają. Ale, Panie Redaktorze, są jeszcze związki, które nie strajkują. I ich jest więcej niż tych strajkujących. To byłoby niesprawiedliwe gdyby mniejszość decydowała o większości. Mój rząd nie może dopuszczać się czynów podminowujących zasady sprawiedliwości społecznej. Mój rząd ma na uwadze dobro wszystkich obywateli. By wszystkim żyło się lepiej!

P: Ale Panie Premierze, żądania strajkujących odnoszą się do wszystkich celników.

O: A skąd Pan Redaktor to wie? Rozmawiał Pan z tymi co nie strajkują?

P: No. No, nie.

O: No, widzi Pan. Najpierw trzeba informacje sprawdzić. Nie powinien Pan rzucać słów na wiatr. Potem się Pan dziwi, że ludzie nie wierzą dziennikarzom. I jeszcze krzyczy Pan głośno gdy mówimy o prywatyzacji mediów publicznych.

P: To rząd ma jakieś plany prywatyzacj radia i telewizji?

O: Prywatyzacji? A kto to powiedział?!!

P: No, Pan Premier.

O: Panie Redaktorze, ja powiedziałem, że my tylko rozmawiamy na ten temat. Chyba do tego mamy jeszcze prawo? Czy może Pan uważa, że rząd nie powinien dyskutowac spraw mediów publicznych?

P: Oczywiście, że rząd ma prawo, i nawet obowiązek, rozmawiać o takich rzeczach. Ale Pan Premier zapewne oczekuje, że te rozmowy zaowocują jakimiś ustawami?

O: Panie Redaktorze, czy mój rząd ustanowił kiedyś jakąkolwiek ustawę?

P: No. No, nie...

O: No widzi Pan. Znowu Pan coś zakłada, bezpodstawnie oskarża o jakieś ustawy. A przecież ostrzegałem Pana. A Pan nic, tylko dalej rozpowszechnia pomówienia.

P: Ja jestem daleki od pomówień, ale czy to znaczy, że Pan Premier nie planuje ustaw?

O: Pan, Panie Redaktorze popada z jednej skrajności w drugą. Jak będzie trzeba to nawet ustawę ustanowimi. To jest co prawda czynność bardzo pracochłonna, ale ja tego nie wykluczam. A propos pracy, czy Pan Redaktor wie, że ja pracuję 20 godzin na dobę?

P: Nie może być?!!!

O: A tak właśnie jest!

P: Ale wygląda Pan Premier tak świeżo?!

O: Najwyraźniej premierostwo mi służy, a ciężka praca uduchawia i uszlachetnia.

P: To bardzo dobrze, bo już się obawiałem, że....

O: Nie ma się Pan czego obawiać Panie Redaktorze. Niech Pan tylko skromnie, bez nadgorliwości i nadmiernej dociekliwości wykonuje swoje obowiązki, a wszystko będzie w porządku.

P: Oczywiście, Panie Premierze, będę się starał. Dziękuję bardzo za rozmowę. Do widzenia.


Boże chroń mężczyzn przed Moniką Olejnik czyli rzecz o kobietach kastrujących

(kt) Monika Olejnik, to KOBIETA KASTRUJĄCA. Oto przykłady na zachowania takich osobników płci żeńskiej:

'(...) Wyśmiewaj go albo przypomnij o obowiązkach, kiedy przyjdzie mu ochota pobiegać. (...)Cokolwiek osiąga, robi dla Ciebie, dla rodziny - mów mu, że to nie to, co trzeba, nie tak, jak trzeba i nie wtedy, kiedy trzeba. Zorientuj się, gdzie lokuje swoją męskość (zarobki, osiągnięcia w pracy, rodzicielstwo, aktywność społeczna, seksualność, hobby) i KRYTYKUJ go w tej dziedzinie przy osobach trzecich. (...) Próbuj go doprowadzić do stanu, w którym cokolwiekzrobi, będzie źle: np. jest w domu - przeszkadza, nie umie zaopiekować się dziećmi, nie zarabia, drażni CIę; nie ma go - jest winny, bo opuszcza dzieci, a Ty wykończysz się przez to, że masz wszystko na swojej głowie. Gdy przyjdzie mu do głowy, żeby zmierzyć sobie ciśnienie lub zrobić sobie jakieś badania, powiedz że jest hipochondrykiem. Albo prowadzaj go bez przerwy do lekarzy (...) Cokolwiek wymyśli- mów mu, że to się nie uda, albo że on się do tego nie nadaje (...). Pamiętaj, ze masz do dyspozycji:"zrzędzenie", "wiercenie dziury w brzuchu", "sceny przy świadkach", "ciche dni", wykazywanie, że nic nie potrafi i odziedziczył to po swojej rodzinie'

Ten tekst pochodzi z książki J. Santorskiego - "Jak żyć żeby nie zwariować", a teraz porównajcie podane w nim przykłady z najnowszym tekstem Moniki Olejnik, skierowanym do Jarosława Kaczyńskiego:

"Panie Prezesie! Przeczytałam właśnie, że zamierza Pan odzyskać dla PiS poparcie inteligencji. Czy PiS kiedyś je stracił? A co za tym idzie: czy kiedyś je miał? Być może. Jeżeli więc rzeczywiście chce Pan dziś dotrzeć do inteligentów, to mam dla Pana kilka propozycji, które mogą ułatwić to karkołomne zadanie.
Na początek polecam opuszczenie szklanego pałacu, w jakim zamknął się Pan ze swoimi najbliższymi współpracownikami. Aby dotrzeć do inteligentów, trzeba chcieć do nich mówić. Czy Pan próbował? (...) Często arbitralnie podejmujecie decyzje, dla których mediów będziecie się wypowiadać, a dla których nie. Niedobrze jest, kiedy lider opozycji wybiera sobie tylko te media, w których może wygodnie rozsiąść się w kapciach na fotelu i snuć wynurzenia (...) Ja na Pana miejscu wolałabym usłyszeć krytyczne uwagi intelektualisty polskiego Kościoła abp. Życińskiego niż przymilanie się dyrektora Radia Maryja. To prawda, w niektórych mediach trzeba czasem odpowiadać na trudne pytania. To może nie być przyjemne, ale każdy polityk powinien się tego nauczyć. Tak samo, jak trzeba się nauczyć poczucia humoru i nie rwać włosów z głowy, oglądając "Szkło kontaktowe", tylko z dystansem posłuchać, co mówią wykształciuchy.

Bardzo bym chciała, by nie obrażał się Pan tak łatwo na rzeczywistość, więcej rozmawiał, a mniej się dąsał. Powinien Pan też unikać stwierdzeń, które niczego nie wnoszą do meritum, a jedynie stanowią ocenę jednego czy drugiego człowieka(...). Działacze PiS często przedkładają emocje i epitety nad racjonalne argumenty – a to akurat tylko oddala Was od inteligencji, która powinna używać jedynie takich stwierdzeń, jakie może rzeczowo uzasadnić.
Kiedy opuścicie już swój szklany pałac, przyjdzie czas na czyny. Myślę, że PiS powinno na dobry początek uderzyć się w pierś i przyznać do błędów. W czasach waszych dwuletnich rządów zdążyliście bowiem dramatycznie podzielić społeczeństwo, obrazić i skłócić bardzo wielu ludzi, i to tych właśnie, do których dziś chcielibyście powrócić. Obrażaliście profesorów szkół wyższych, sędziów Trybunału Konstytucyjnego, dawnych szefów dyplomacji, dziennikarzy i lekarzy. Czemu nagle chcecie ich pozyskać? I przede wszystkim: co macie im do zaoferowania?

Aby dotrzeć do inteligencji, powinien Pan także pożegnać się z zakrawającym na ksenofobię spojrzeniem na politykę zagraniczną. Dziś zarzucacie premierowi Tuskowi, że jedzie do Moskwy spotkać się z Władimirem Putinem. Może warto poczekać na efekty tej wizyty, a nie krytykować ją zawczasu? Za waszych rządów do takiego spotkania nie doszło mimo podejmowanych prób. Czyżby więc kierowała wami zazdrość? Dziś też PiS podżega kolejne grupy społeczne do strajków, cynicznie powołując się na przedwyborcze obietnice PO. To prawda, Platforma wpadła we własne sidła. Wykorzystywanie tego argumentu jest jednak za mało finezyjne jak na Pana intelektualne możliwości.
Zastanawiam się, kto w Pana partii mógłby mnie przekonać, że otwieracie się na inteligentów. Szanuję Pana i uważam za wybitnego polityka, ale Pan nie daje mi szansy ze sobą porozmawiać, a co za tym idzie, odpowiedzieć na moje pytania i przekonać do swoich racji. Intelektualistą w PiS jest też Ludwik Dorn, ale gdzieś zniknął. Czy kontestuje własną partię? Czy pisze kolejny list do wykształciucha? Poznikali na dobre także inni, którzy mówili kulturalnym językiem: Kazimierz Ujazdowski czy Paweł Zalewski. Czy więc dziś miłość do PiS musi oznaczać miłość do Antoniego Macierewicza? Czy to ostatni szermierz inteligencji, który Panu pozostał? ".

Całość znajdziecie tutaj.

2008-01-30

Ankieta w Irlandii na temat Polaków


Irish government asked a question to its citizens:

- Is the Polish immigration a serious problem?
35% respondents said: 'yes, it is a serious problem!'

65% respondents said: 'absolutnie kurwa żaden!'

2008-01-29

Wróżba

(hs)

- Celnicy, górnicy, służba zdrowia...Mam dość! Ja już nie chcę być premierem...

- Już wiem! To wszystko przez tę Cygankę, którą kiedyś spotkałem. To ona wywróżyła mi, że zajdę wysoko...


- A odcep sie synku! O cyscenie kominów mi wtedy chodziło...


-----------------------------------------------------------------------------------
Zdjęcia: PAP/Bartłomiej Zborowski/Internet

2008-01-28

Wyborcy jak cepry

(kt)

Czytając dziś rano notkę Łukasza Warzechy przypomniała mi się taka historyjka.

Parę dni temu na szczycie Gubałówki przewodnik opowiadał anegdotkę o Janie Krzeptowskim, znanym również jak Sabała. Znanym XIX-wiecznym poecie, pieśniarzu i przewodniku tatrzanskim. Otóż Krzeptowski jako już starszy pan, oprowadzał wycieczki w towarzystwie swojego kilkuletniego wnuka. Pewniego dnia na Gubałówce właśnie pokazywał grupie turystów panoramę Tatr: "A tu państwo widzicie Giewont, Kasprowy, Czerwone Wierchy, a w głębi najwyższy szczyt w Polsce czyli Rysy..." Gdy wycieczka odeszła dalej, rezolutny wnuczek pyta szeptem: "Dziadku, jakie Rysy, przecież stąd Rysów nie widać?!" Na co stary góral ze stoickim spokojem odpowiedział: "Naucz się raz na zawsze synku, turysta płaci, więc turysta Rysy zobaczyć musi!"

Stary góral nie znał zapewnie słowa demokracja, ale trudno nie dostrzec analogii pomiędzy turystą a wyborcą. Wyborca zagłosował, płaci podatki, więc wyborca widzieć musi tylko dobre rzezczy. A media, stosując lekcję starego Sabały, stają na wysokości zadania. Dziennikarze dwoją się i troją aby pokazać jaką mamy świetną, kompetetną i nieśmieszną władzę. Koniec zagrożenia demokracji, dziś już można o rządzie pisac tylko dobrze, a niewygodne sprawy bagatelizować.

23-kilometrowa kolejka TIR-ów przed przejściem w Medyce? Gdyby kamera jechała i filmowała całą kolejkę z prędkością 50 km/h, przekaz musiałby trwać około pół godziny. Ale nie jedzie i nie filmuje. No bo po co denerwować widza? Albo nie daj Boże go znudzić. Nie lepiej odwrócić jego uwagę na konflikt związany w przepływem informacji prezydent - rząd? Niby pierdoła, ale skutecznie odwraca uwagę opinii publicznej. Tak samo jak pierdołą jest, że wojskowy samolot robi w tanim państwie Donalda Tuska za powietrzną taksówkę dla wysokich oficerów w armii. Kiedy policyjny polonez za rządów PiS odwoził urzędnika z Ministerstwa SWIA do Siedlec albo patrol dworcowy przyniósł pani wiceminister WieśMc`a to były dopiero afery i nadużywanie władzy.

Ale już kiedy poseł Nitras bez upoważnienia skasował marszałkowskie auto w drodze ze Szczecina do Gdańska na imprezę partyjną PO albo za rzadów ministra Klicha rozbija się powietrzna taksówka warta 25 milionów dolarów, to mamy do czynienia z normalnym funkcjonowaniem administracji. Przecież jakoś muszą się przemieszczać, nieprawdaż? Ale dzienikarza zachwycają się tym jak to premier lata rejsowym samolotem.

Dziennikarze biadolą nad przesadnym ogłaszaniem żałoby narodowej, Monika Olejnik we wczorajszym Śniadaniu w Zetce histerycznie wrzeszczała na Kamińskiego i Gosiewskiego. Tymczasem dziś przeczytałam w prasie, że pasażerowie feralnego lotu CASA dostaną pośmiertne awanse. Wszyscy. Przepraszam, za co te awanse? Za bohaterswo, wyjątkową służbę ojczyźnie czy narażanie życia w obronie kraju? Ale tutaj już nasze media wykazują się zrozumieniem. To minister Klich z PO a nie prezydent Kaczyński z PiS wystąpił o awanse. Znaczy słusznie, szlachetnie, cudownie ... Wszystkie ofiary były żołnierzami, z wyjątkiem jednego sierżanta, wysokimi oficerami. Do tego mamy tu do czynienia z wypadkiem w pracy. System emerytalny i rentowy w armii zabezpiecza ich rodziny w stopniu nieporównywalnym do sytuacji kiedy ginie pracownik cywilny. Stracie bliskiej osoby nie da się zadośćuczynić, ale bliscy tragicznie zmarłych finansowo są zabezpieczeni. Bez polityczno-medialnej szopki.

I co z tego panocku, że Rysów nie widać?

2008-01-27

Viva la Contrrevolućion!

Nie minęły nawet 3 miesiące a rząd PO-PSL traci pierwotną werwę, pod naporem wielkich oczekiwań społeczeństwa, które sam rozbudził. Dziś, politycy PiSu ruszyli z ofensywą ustawodawczą, która ma szansę ponownie spolaryzować polską scenę polityczną i ukazać kto z kim tak naprawdę walczy(...)
Czytaj dalej