2009-07-04

Psychopaci są wśród nas czyli jak chronić wolność

„Psychopaci są wśród nas”, to książka kanadyjskiego psychologa prof. Roberta Hare’a, z którą powinien zapoznać się każdy wyborca, zanim zadecyduje na jaką partię, czy polityka zagłosuje.

Współczesny polityczny psychopata potrafi zaskakiwać - uwodzić, zniewalać i działać znienacka. Jedną z najmniej spodziewanych jego cech jest ujmująca powierzchowność. Miły, czarujący, sympatyczny, z nieustannym, słonecznym uśmiechem na twarzy. Zwykle nie zobaczysz u niego smutnej, poważnej, czy zagniewanej miny. Zna się doskonale na psychologii pozytywnej i otacza się wianuszkiem speców od PR - u. Ubiera się nienagannie i odwołuje się do skojarzeń pozytywnych. Daje nadzieję na raj i stan wiecznego haju. Wokół niego jest tęczowo - wesoło i kolorowo. Spontaniczny i wyluzowany, zakumpluje się i z Tobą. Jest niczym Super Brat, z którym możesz i napić się piwka, zapalić trawkę, pograć w piłkę, czy posłuchać nagrań ukochanego Jacksona. Otaczają go sami swojscy i dobrzy ludzie, którzy potrafią robić to co przeciętny niezadowolony wyborca - czasem zakląć, obrazić znienawidzonego polityka, rzucić mięsem armatnim a i dostarczyć darmowych scenek pornograficznych. Na zawołanie „widza” wyciągną wibratora, pomachają nim z ekranów, a i napiją się za jego zdrowie z małej piersióweczki.

Wielki Brat Polityczny ma również cechy dobrego hipnotyzera, przez co nie musi, nieustannie zaglądać do naszych domów, zakładać w nich kamer, czy również podsłuchów. Dzięki ujmującej i urokliwej powierzchowności, oszałamia i zniewala nasze umysły - potrafi sprawić, że to my go nieustannie obserwujemy, stawiając go na scenie poppolityki. Choć ma przemożną wolę władzy i dominacji, to nie on narzuca nam swoją władzę, lecz to my go wybieramy na swego pana.

Biada temu, kto zdradzi go, czy nie spełni jego marzeń, czy życzeń.Potrafi zmienić się nie do poznania!Zrzuca swą maskę i odsłania oblicze - oblicze potwora niczem z trillera. Jest wówczas mściwy i pamiętliwy. Wyzwie, ubliży, nazwie Hitlerem.Przyjemność czerpie z poniżania innych, sprytnie skrywając własny w tym udział.

Psychopata polityczny, to człowiek systematyczny. Dążąc do władzy, obmyśla strategie idługofalowe plany, wprowadza w błąd i manipuluje, nie mając przy tym żadnych skrupułów.Oto najczęściej spotykane u niego cechy:

  • jest wygadany i powierzchownie czarujący;
  • ma wyolbrzymione poczucie własnej wartości;
  • jest patologicznym kłamcą;
  • bardzo umiejętnie manipuluje ludźmi;
  • jest pozbawiony skrupułów;
  • daje wyraz płytkiej uczuciowości;
  • jest bezduszny i pozbawiony empatii;
  • odmawia przyjęcia odpowiedzialności za własne postępowanie.

Podejmując zatem w przyszłości politycznych wyborów, miejmy na uwadze i tę oto wskazówkę:

W czasach, gdy liczy się prosty i łatwy przekaz, gdy ważniejsza jest zabawa, niż historyczne i kulturowe „archaizmy”, gdy „polskość to nienormalność”, a publiczna debata przypomina prewerbalną fazę mowy dziecka kilkuletniego - pamiętajmy o czyhających niebezpieczeństwach. O niebezpieczeństwie nie tylko utraty naszej kultury, ale i utraty tożsamości i niezależności. Pamiętajmy: psychopaci są wśród nas…

2009-07-03

Make me one with everything w sieczce postintelektualnej

Redaktor Klopotowski nie zawiodl i tym razem. Wlasciwie nic ujac ze wczesniejszych stwierdzen, ale zawsze mozna nieco dodac.

Wreszcie Pan Redaktor zajal sie doswiadczeniem religijnym i widzi to nastepujaco: "Doświadczenie religijne jest źródłem życia. Jest też zasadniczo takie samo w każdej kulturze, która nadaje mu jedynie formę właściwą dla danego miejsca i czasu." A zatem doswiadczenie buddysty, ktory osiaga przebudzenie jest zasadniczo takie samo jak doswiadczenie katoliczki przyjmujacej na Wielkanoc komunie, jedynie forma rozni te doswiadczenia.
Zniweczylo to moje przekonanie wyniesione z poprzednich odcinkow, ze doswiadczenia te moga byc rozne ze wzgledu na rozna ilosc wycofanych ekranow. Panta rei, nie wiadomo czego sie trzymac, i jak ja z tym wytrzymam? 

Skoro juz jestesmy przy ekranach to warto zapytac Pana Redaktora jak to jest, ze polska religijnosc ludowa pozostaje niezmieniona od stu lat mimo tak poteznych odkryc naukowo-technicznych jak kombajn bizon, maluch i powszechna obfitosc sznurka do snopowiazalki? Czemuz ten szalony postep nie wycofal ekranow? 
Jedno z dwojga, albo Jung sie myli, albo Pan Redaktor źle przeczytal Junga.

Nie bardzo rozumiem dlaczego kardynał Ratzinger mialby przekonywac miliard buddystów i miliard taoistów, ze że poza Jezusem nie ma zbawienia. Przeciez ani buddysci, ani taoisci nie wierza ani w zbawienie, ani w zycie pozagrobowe, a zatem stwierdzenie kardynala musi byc dla nich neutralne swiatopogladowo: jezeli ktos jest wyznawca Chrystusa, to dla niego nie ma zbawienia poza Jezusem. Zwlaszcza buddysci znani sa z tolerancji i nietoczenia wojen religijnych. 
Ech te ekrany, Redaktorze Klopotowski.

Nie rozumiem rowniez skad Pan Redaktor wzial po miliardzie buddystow i taoistow. Dominujaca religia w Indiach jest hinduizm. Liczbe byddystow w swiecie ocenia sie ponizej 400 mln (http://www.vaughns-1-pagers.com/religion/religion-followers.htm). W kwestii wyznawcow taoizmu sa tacy, ktorzy twierdza, ze kazdy nowonarodzony Chinczyk jes taoista, statystyk nie ma, z moich rozmow z Chinczykami w Kanadzie wynika, ze olbrzymia ich wiekszosc wychowanych w komunizmie deklaruje sie jako niewierzacy, sa nawet tacy ktorzy nie spotkali sie z koncepcja, z pojeciem boga w trakcie nauki historii, nie sa tez taoistami. Cytowana tabela wspomina o 400 mln chinskich uniwersistow(?). Ani Indie, ani Chiny nie sa krajami jednej religii jak Polska. A Pan Redaktor nie wiedziec czemu dokonuje projekcji z polskiego ekranu.

Tak jak Jung doswiadczal wlasnej jazni, ktora dla nie byla dla niego li tylko konstrukcja teoretyczna, tak niektorzy buddysci doswiadczaja przebudzenia. Niestety Redaktorowi Klopotowskiemu nic podobnego nigdy w zyciu sie nie przytrafilo i to wlasnie sprawia, ze jego pisanina w tym temacie nigdy nie przekroczy poziomu new age i tasm z muzyka relaksacyjna.Tym dwom sprawom Pan Redaktor sluzy, wszystkim innym bez watpienia szkodzi.

2009-07-02

Sidorowicz i ja o homoseksualistach

Władysław Sidorowicz - profesor psychiatrii z Wrocławia - we wczorajszym i dzisiejszym wpisie blogowym poruszył temat homoseksualizmu. Właściwie oba jego teksty należy uznać za komentarze polemiczne z artykułem Roberta Biedronia: " Ekstaza homofobów".

Profesor wspomina m.in.:

"Zabieram głos w tej sprawie, bo przez wiele lat praktyki lekarskiej mialem kontakt z homoseksualistami. Problem braku pociągu do płci przeciwnej to nie był jedyny ich problem. Równie ważny, a może i trudniejszy w próbach pomocy, był problem wysuniecia się seksualności przed inne potrzeby w hierarchii ważności. Przez pryzmat swej seksualności filtrowali rzeczywistość i to rodziło cierpienie. Tak też postrzega rzeczywistość p. Biedroń, który wprowadza dziwny opis seksistowskiego podziałuy społecznego.

Zabieram głos w tej sprawie, bo trzeba głośno mówić, że przywileje przypisane małżeństwom nie są nagrodą za ich pożycie seksualne, ale za rolę reprodukcyjną i opieke nad dziećmi."

http://sidorowicz.blog.onet.pl/O-homoseksualizmie,2,ID382853728,n

W dzisiejszym komentarzu dodaje:

"Seksistowski" podział społeczny Roberta Biedronia i agresywny charakter manifestacji homoseksualnych, zwłaszcza obrażających uczucia religijne innych ludzi, uzasadniają tezę, że homoseksualna orientacja seksualna jest znacznie ważniejsza dla doświadczających, niż heteroseksualna. Stąd podtrzymują swój pogląd.

Zmiana obyczajów i uzewnętrznianie seksualnych zachowań, odwoływanie się do nich w nachalnej reklamie, także bilbordowej, sprzyja antypedagogicznej celebracji fizyczności. Obniża się wiek inicjacji seksualnej. Pożycie seksualne przestaje być dopełnieniem relacji osobowych, miłości. Przy różnicach popedowych wielu nadpobudliwych poddanych jest trudnej presji, prowadzącej do cierpienia. Seks staje się rozrywką, poszukiwanie nowych wrażeń prowadzi do ryzykownych zachowań.

W tym kontekście postrzegam potrzebę tolerewania pewnych hetero i homoseksualnych zachowań publicznych. Ze swoje praktyki lekarskiej mogę powiedzieć, że ta zmiana obyczajowa nie zwiększa szczęśliwości. Duże badania przeprowadzone w Ameryce wykazały, że największą satysfakcję w pożyciu seksualnym mają tradycyjne, katolickie (!) małżeństwa.

W rozmowach z homoseksualistami często spotykałem się z informacjami wskazujacymi na wyuczony charakter zachowań. Nadal nie ma żadnych dowodów na biologiczne uwarunkowania homoseksualizmu. Pamiętam ze swej praktyki, że wykreślenie homoseksualizmu z Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób, gdzie orientacja ta była kwalifikowana do sfery zaburzeń popędowych, nie nastąpiło na skutek przeprowadzoanych badań, a nacisku oraganizacji homoseksualnuch. Rewolucja obyczajowa lat 60 70 sprzyjała takim gestom."

http://sidorowicz.blog.onet.pl/Jeszcze-o-homoseksualizmie,2,ID382928309,n

Z większością tego, co napisał profesor, jak najbardziej się zgadam.

Warto także zwrócić uwagę na genezę zaburzenia.Z praktyki wielu terapeutów wynika b. wyraźnie, że homoseksualizm rozwija się najczęściej u mężczyzn, wychowujących się bez ojca, bądź posiadających b. zakłócone relacje z ojcem. Identyfikują się głównie z matkami.Ponadto homoseksualiści często padają ofiarą pedofilów w wieku kilkunastu lat. Szukając w życiu idealnego ojca, łatwo wpadają w sidła innych poważnie zaburzonych starszych mężczyzn. I w takich sytuacjach często dochodzi do wyuczenia się postaw homoseksualnych.

Oczywiście, że nie ma żadnych dowodów na biologiczne uwarunkowania homoseksualizmu. Wyłącznie genetycznej determinacji przeczą prawie 100 letnie obserwacje i badania klinicystów - psychiatrów i psychoterapeutów. O psychologicznym podłożu homoseksualizmu wspominał już min. Freud i takie stanowisko w dalszym ciągu utrzymuje się u większości współczesnych klinicystów.

A fakt wykreślenia homoseksualizmu z Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób? Warto rzetelnie zmierzyć tożsamość i poziom cech zależności lekarzy, którzy dokonali tego skreślenia.

Z obserwacji, zwłaszcza zachowań grupy skupionej wokół Biedronia, wynika, że poziom rozszczepienia i stłumionej wrogości u tych ludzi jest tak duży, że idzie to nie tylko w zachowania na płaszczyźnie psychologicznej, ale także w ciało.

Nawiązując do koncepcji Freuda, ci ludzie zdominowani są przez "id". Ci ludzie żyją wg zasady przyjemności, a nie jak zdrowi psychicznie ludzie -zasady rzeczywistości. Widoczna gołym okiem jest przewaga u tych ludzi destrukcyjnego, bo niekontrolowanego popędu seksualnego oraz przewaga popędu śmierci.

Oczywiście, że mogą pojawiać się u tych ludzi jakieś mikrouszkodzenia mózgu i zmiany strukturalne w obrębie systemu hormonalnego, ale tylko dlatego, że rozregulowanie funkcjonalne, najczęściej prowadzi do zmian strukturalnych.

Z tego wynika, że czym wcześniej rozpocznie się działania terapeutyczne, tym mniejsze ryzyko powstania organicznych zmian oraz utrwalenia odruchów homoseksualnych.

Skąd tyle chamstwa w PO? Skąd tyle chamstwa w mediach?

Niniejszy wpis chciałabym potraktować jako uzupełnienie dzisiejszego komentarza Marka Migalskiego pt. "W poszukiwaniu chamów".

Autor zwraca uwagę na szokujące, brutalne, wręcz przemocowe zachowania polityków PO wobec swoich dawnych braci solidarnościowych, a obecnie, należących do obozu opozycjnego, czyli partii PiS-u. Szczególnie wysoki poziom zachowań przemocowych wśród tych pierwszych, uwidocznił się w działaniach komisji ds. tzw. nacisków pod przewodnictwem S. Karpiniuka. Moim zdaniem, zachowania jego i innych jego współpracowników, to już nie tylko spontaniczne i sporadyczne chamstwo, ale działania podpadające pod kategorię mobbingu, przypominające zjawisko fali w szkole. Szczególnie ostatnio poddawana jest niemu posłanka Marzena Wróbel. Jednak należy tu wspomnieć, że do fali przyłączają się nie tylko politycy, ale również dziennikarze, szukający ofiar także wśród innych kobiet, o czym wspomnę później.

M. Migalski przytacza następujące przykłady przemocowych zachowań: polityków PO "Dlatego zapewne od pewnego czasu kulturalni i dobrze wychowani posłowie PO w komisji ds. tzw. nacisków upodobali sobie obrażanie swej koleżanki z PiS, Marzeny Wróbel. Przed kilkoma tygodniami przewodniczący komisji, Sebastian Karpiniuk, porównał ją do pociągu pancernego. Jego maniery twórczo rozwinął partyjny kolega, Robert Węgrzyn, który najpierw zalecał pani Marzenie potańczenie sobie na rurce, a wczoraj sugerował jej zażycie środków uspokajających."

Dalej autor przytacza przykłady podobnych postaw ze strony dziennikarzy: w tym przypadku już nie tyko wobec posłanki Wróbel, ale także Beaty Kempy, czy dziennikarki - Joanny Lichockiej: "Ale mogą to czynić bezkarnie, bo także część świata dziennikarskiego jest wobec pani Marzeny i innych kobiet wulgarna i chamska. We wczorajszej relacji z posiedzeń komisji, autorstwa redaktor Kolędy-Zaleskiej, obrazkowi idącej korytarzem posłanki Wróbel towarzyszył dwuznaczny komentarz, że „nadała ona nowy kształt komisji”. Niby nic, takie tam tylko skojarzenie, ale śmichu i chichu co niemiara. Tomasz Wołek, w Tok Fm nazywał posłankę Beatę Kempę „bitą chamicą”, a jego koledzy – Tomasz Lis, Jacek Żakowski i Wiesław Władyka – naigrywali się z głosu dziennikarki Rzeczpospolitej, Joanny Lichockiej. Że śmiać się z urody pani prezydentowej jest w dobrym tonie, to już chyba pisać nie trzeba – każdy kulturalny człek to wszak wie."

Bez dwóch zdań mamy tu do czynienia z przemocą psychiczną ze strony polityków PO i identyfikujących się z nimi dziennikarzy. Chamstwo i brak ogłady, to zbyt ogólnikowe określenia, które niewiele wnoszą o człowieku , przyjmującym na codzień takie postawy. O wiele b-j precyzyjnym określeniem na takie zjawiska społeczne są pojęcia kliniczne. Chamstwo to nic innego, jak agresja, przemoc, łamanie granic psychicznych i fizycznych u drugiego człowieka. Chamstwo, to nic innego jak objaw różnego typu zaburzeń osobowości.

Pod koniec swoich rozważań, Migalski zwraca uwagę na istotny z klinicznego punktu widzenia fakt z życia: "Przypomnijmy, że media donosiły, iż w obecnym rządzie na bardzo wysokich stanowiskach, a nawet na najwyższych, są damscy bokserzy, faceci, którzy sprawdzali swoją męskość w naparzaniu własnych żon."

Te ostatnie doniesienia coraz więcej wyjaśniają zachowania werbalne polityków PO. Skąd to się bierze? Dla mnie wyjaśnienie jest bardzo proste. Częściowo wspominałam o tym w jednym z wcześniejszych komentarzy. Pozwolę sobie powtórzyć, a i dopowiedzieć pare nowych refleksji:

"Z kolei lewicowcy i liberałowie też wychowali się w rodzinach, w których ojcowie często byli przemocowi (p. przykład Tuska,ale znam przykłady z własnych szkoleń terapeutycznych, w których brały udział osoby o poglądach lewicowych i liberalnych)i mieli wyjątkowo patologicznych ojców; tak patologicznych, że nie tylko autokratycznych, ale i dokonujących nadużyć seksualnych na swoich dzieciach.W przeciwieństwie jednak do pierwszej grupy, fasadowo chcą uchodzić za niezależnych, niezależnych od swoich ojców, od powszechnie przyjętych norm, czy wartości, a w rzeczywistości są głęboko zależni od swojej przeszłości. Stąd próba stłumienia własnych wspomnień i wrogości np. w nadmiernym uciekaniu się do przyjemności zmysłowych,alkoholu, czy narkotyków. Tacy ludzie mają trudności z wyczuciem granic,są b.odcięci od własnych uczuć i emocji, czy ciała i żeby cokolwiek poczuć, musi być wokół nich dużo silnej i różnorodnej stymulacji, np. musi być b. kolorowo, czy hałaśliwie i odurzająco. Stąd wolą duże miasta, głośną i narkotyzującą muzykę (p. rock, jazz), szybkie samochody, czy mocno stymulujące kolory. Modlitwa, kontemplacja, wyciszenie w kościele są im najczęściej obce. Nie odczuwają NUDY tylko wówczas, gdy wokół nich dużo silnych bodźców! A odczuwanie nudy, jest niczym innym, niż wyrazem wewnętrznej pustki i tłumienia własnej agresji."

http://venissa.salon24.pl/112725,krzysztof-klopotowski-o-nudzie

Należy tutaj dodać także, że tacy ludzie są także uzależnieni od własnej agresji i od wszczynania kłótni. Do prowokowania awantur mają skłonności najczęściej osobowości zaburzone, zależne.Nawyk ten wynosi się z rodzin pierwotnych, w których jedyną formą komunikacji między członkami rodzin; były kłótnie, awantury i przemoc. Osoby takie,w innych warunkach społecznych, stosują te same formy porozumiewania się, jak ich rodzice. Osoby te uzależnione są od silnej stymulacji emocjonalnej (nie tylko narkotyków, głośnej muzyki, intensywnych kolorów itp). Tego dostarcza agresywne zachowanie i próba wciągania w swoje gry innych osób . Stąd prowokowanie do równie silnie zabarwionych emocjonalnie zachowań ze strony oponentów. Ludzie z PO bez kłótni nie mogą żyć, bo to ich stymuluje i sprawia, że cokolwiek czują. Podobne zjawiska zachodzą także na oddziałach leczenia nerwic i zaburzeń osobowości. Tam też co chwila dochodzi do ostrych konfliktów między pacjentami. Czym większe zaburzenie, tym ostrzejsza i brutalna wymiana zdań.

Oczywiście doskonale wiemy, że PO w przeważającej mierze skupia ludzi, pochodzących z biedoty (chłopskiej, robotniczej, marginesu społecznego),wykształconej za komuny, którzy po czasach transformacji ustrojowej, całą swoją aktywność skupili na kompensowaniu braków materialnych z dzieciństwa.Niestety, braków wychowawczych nie uzupełnili. I są tacy,jacy są...

Wyjątki, a jakże są. Do nich należy polski psychiatra i zarazem senator PO z Wrocławia, który tak podsumował m. in. Monikę Olejnik - gwiazdę" dziennikarskiej elyty yntelektualnej:

Wczoraj obejrzałem sporą część "Kropki nad I " z Nelly Rokitą w roli głównej.

(...)


Przyznaję, że nie dotrwałem do końca "Kropki nad I", na swoje usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że zdarza mi się to coraz częściej. Pani Redaktor ma specyficzny sposób przepytywania polityków, w którym nazbyt wyraźne są Jej sympatie i antypatie. P. Nelly Rokita nie zalicza się do pierwszej grupy. Dzisiejsze polowanie na Nelly Rokitę za sprawę " In vitro" odbywa się na podstawie bardzo luźnej interpretacji tego, co powiedziała
."

http://sidorowicz.blog.onet.pl/Bronie-Nelly-Rokity,2,ID382088641,n

No, jak już sam psychiatra, i to na dodatek profesor, widzi u MO przejawy projekcji nieempatycznej, to już musi być bardzo źle...

Z kim? Niech czytelnicy dopowiedzą sami...

Sygnał od Ojca założyciela

Salon III RP otrzymał dziś wyraźny sygnał o konieczności przekierowania inwestycji medialnej z wiodącego dziś ugrupowania na rodzącą się obecnie opcję polityczną. Andrzej Olechowski, TW ,,Must'', opuścił dziś szeregi Platformy Obywatelskiej. Polityk nie kryje sympatii wobec Stronnictwa Demokratycznego Pawła Piskorskiego.

Casus Olechowskiego opisał świetnie Aleksander Ścios w tekście pt ,,>>Ojcowska<< kombinacja.'' Okazuje się, że były współpracownik bezpieki był inicjatorem wszelkich ruchów partiotwórczych, których ostateczną (póki co) wersją jest dzisiejsza Platforma Obywatelska. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że w tych działaniach Olechowskiego bardzo często wspierał jego były oficer prowadzący, dziś oficjalnie przebywający w stanie spoczynku Gromisław Czempiński.

Czyżby obecnie nadszedł czas na kolejny etap w tworzeniu partii doskonałej, na którą za kilka lat będą masowo głosować Polacy? Wiele wskazuje na to, że tak, ponieważ sam Andrzej Olechowski od dawna puszcza oczko w stronę środowiska SD a ostatnie informacje medialne zdają się potwierdzać, że Stronnictwo będzie kolejnym ugrupowaniem, w którego promocję zaangażuje się ten polityk. Jak wiadomo, ma on wielką siłę przebicia a jego najnowsza kreacja medialna jako zatroskanego ojca opatrznościowego RP z pewnością trafi do wyobraźni obywateli ze słabą pamięcią polityczną.

Tusk ma powody do obaw. Olechowski nie bez powodu został wykreowany na męża stanu a jego zachowanie (patrz znów tekst Ściosa) zazwyczaj prognozuje najbliższe zmiany na scenie politycznej. Całkiem prawdopodobne jest, że PO przestało być czarnym koniem politycznego wyścigu. Naturalne parcie społeczne spowodowane kryzysem oraz niezadowolenie ze złych decyzji i niefortunnych posunięć rządu w nieodległej przyszłości musi dać ujście w dużym spadku poparcia. Czas stworzyć sztuczną alternatywę, która zapewni ciągłość władzy ludziom dzierżącym ją na zmianę od lat (nie licząc dwóch małych, dwuletnich przerw).

Olechowski niczym szalony marynarz zatapia kolejną szalupę, bym czem prędzej przenieść się na następną, do czasu gdy i ona zacznie nabierać wody. A potencjalna wyporność szalupy o nazwie Stronnictwo Demokratyczne jest wbrew pozorom duża. Ewentualny start wspomnianego polityka w wyborach prezydenckich może mocno zagrozić pozycji marzącego o prezydenturze Donalda Tuska. Nasze media zdolne z dnia na dzień zamieniać miłość w nienawiść podporządkują się gdy tylko zajdzie potrzeba wypromowania Olechowskiego, a razem z nim SD.

Z resztą w ich interesie będzie promocja ugrupowania które jest prężne i może walczyć o wladzę zamiast opcji skompromitowanej latami kryzysu i złych rządów. Dobry wynik prezydencki Olechowskiego da przyspieszenie polityczne Stronnictwu, które z czasem może zająć miejsce Platformy Obywatelskiej, którą wobec takiego rozwoju wypadków czeka los Unii Wolności (również promowanej przez TW ,,Must'' w latach 90-tych).

Andrzej Olechowski zrobił Platformie psikusa i niewykluczone, że ów manewr mogą niebawem powtórzyć pozostali mocodawcy tego środowiska. Bycie w PO przestaje się opłacać - widzą to nawet jej ojcowie-założyciele. Na szczęście dla nich medialna manipulacja i kilka odpowiednich zabiegów może sprawić, że pozostaną nadal wielką siłą na scenie politycznej, dzięki iluzorycznej alternatywie będącej w rzeczywistości jedynie starą jak III RP kontynuacją.

2009-06-30

Make me one with everything w oparach liberalizmu

Blog redaktora Klopotowskiego z dnia na dzien staje sie coraz bardziej fascynujacy. Nie zdziwilo specjalnie stwierdzenie autora: "Jestem nikim, jeśli chodzi o myślenie w sprawach ostatecznych." Powszechnie wiadomo bowiem, ze te warstwy religijnego doswiadczenia niechetnie ulegaja werbalizacji. Mowiac o religijnym doswiadczeniu mam tu na mysli buddyjskie oswiecenie, satori, albo jungowskie odkrywanie jazni a nie pedalskie pielgrzymki wzdluz 5th Avenue. Konkretne, namacalne doswiadczenie, a nie jakies intelektualne wygibasy, Redaktorze.

W oslupienie wprowadza jednak klopotowska interpretacja jungowskiego wycofywania projekcji religijnych za pomoca kolejnych odkryc naukowych "Postęp nauk fizycznych usuwa kolejno ze świata te "ekrany" dla Boga. Piorun jest skutkiem wyładowania elektrycznego, a nie gniewu bożego." Postep naukowy dokona zatem wycofania owych projekcji "aż do ich całkowitego wygaszenia w buddyźmie". Niech mi ktos w takim razie powie coz takiego fascynujacego widza liberalowie nowojorsko-warszawscy w buddyjskim oswieceniu pojmowanym jako stan mozgu przypominajacy prace komputerowego procesora na biegu jalowym? Moze to, ze nie trzeba bedzie ani kiwnac palcem, ani ruszyc tylka zza biurka by sie w tym zanurzyc? Zwycięstwo Galelijczyka nie jest wcale tymczasowe - jak chcialby Klopotowski, to raczej krolestwo Galilejczyka nie ma punktow wspolnych ze swiatem pana redaktora.
Na cale szczescie sa rozne nagrody pocieszenia dla liberalow nowojorsko-warszawskich niemogacych przecisnac sie przez ucho igielne. Zawsze moga pozrec okraszonego badziewiem hotdoga z ulicznego wozka gapiac sie na pedalska schwanzparade w Piatej Alei. A jezeli poczuja wtedy wlasna jednosc z kosmosem to ich prywatna sprawa i nie moje zmartwienie.

Redaktor Klopotowski ostatnim razem byl blisko, ale skrewil: "Poczuwszy klimat rozpasanego ludu świata szybko z tamtąd się zabrałem." Nastepnym razem zamiast uciekac trzeba zamowic hotdoga with everything i ucho igielne stanie otworem, odwagi Redaktorze.

PS
stąd i stamtąd, drogi redaktorze.

2009-06-29

Liberalna gnoza to najgorsza groza

Redaktor Klopotowski popelnia w swoim blogu coraz dziwniejsze teksty. Dzis na przyklad twierdzi, ze Postać Jezusa może być użyta zarówno przez prawicę jak lewicę. Mamy tu propozycje wymieszania polityki z religia, pomysl zaiste dosc niezwykly w ustach nowojorskiego liberala.
Politycy typu R. Czarneckiego czy M. Jurka to zupelnie nie moja bajka, w Polsce religia i polityka wymieszane sa od dawna ze szkoda dla obu i nalezaloby pomyslec raczej o ich powolnym oddzieleniu, niz o nowym liberalnym wymieszaniu.

W tym samym tekscie czytamy rowniez: U Tomasza Jezus mówi; "Jeśli wydobędziesz na wierzch to, co jest w tobie, co wydobędziesz zbawi cię. Jeśli nie wydobędziesz, co jest w tobie, to czego nie wydobędziesz zniszczy cię." Jezus mówi więc jak Freud - uświadom sobie swe własne kompleksy i popędy.
Zatem, zdaniem redaktora Klopotowskiego, czlowiek nie moze wydobyc na wierzch z siebie nic lepszego niz freudowskie kompleksy i popędy. Widac jasno, ze pan redaktor otarl sie w zyciu tak o cesarskie jak i o freudowskie, ale nigdy o boskie.

Pozostaje nam uzbroic sie w cierpliwosc i trwac w nadziei, ze redaktor Klopotowski jak juz odkryje co boskie to zechce sie tymi nowymi doswiadczeniemi podzielic ... z redaktorem Leskim. Tez liberalem. Tyle ze warszawskim.