2009-08-26

Dlaczego Polska nie jest pępkiem swiata?

Zastanawia sie FYM na lamach sb2024.
Przepoczwarzenie się komunizmu zwane pierestrojką możliwe było pod paroma podstawowymi warunkami: 1) że zrzucony zostanie nieznośny gorset ideologiczny sowieckiego systemu, 2) że zachowane zostaną wpływy Bezpieki i wojskówki, 3) (najważniejsze) że „wolny świat” w żaden sposób nie będzie ingerował w ten proces ani, tym bardziej, usiłował doprowadzić do jakiegoś generalnego rozliczenia ludzi, którzy stworzyli wielopaństwowy obóz koncentracyjny. Sowieciarze mogli tłumaczyć to w ten sposób, że skoro sami dokonują „demontażu systemu”, to nikt nie ma prawa ich traktować tak, jak potraktowano narodowych socjalistów po ich rozgromieniu pod koniec II wojny światowej. Sowieciarze więc zachowali się jak seryjny morderca, który w pewnym momencie odkłada broń i ogłasza w ten sposób policji, że jest niewinny (gwoli ścisłości, odkłada broń, ale się jej całkiem nie pozbywa). „Wolny świat” zachował się zaś jak policja, która widząc poddającego się zbrodniarza, puszcza go wolno, udzielając najwyżej krótkiego pouczenia.

Jest kilka istotnych roznic. Niemcy w 1945 podpisali akt kapitulacji, a niemieckich zbrodniarzy wojennych alianci doprowadzali z wiezien na sale rozpraw. W 1989 komunisci nie podpisywali nikomu zadnej kapitulacji, a Gorbaczow, Jaruzelski i Kiszczak nie byli aresztowani. Na domiar zlego Michnik z Kiszczakiem zrobili spoleczenstwu wode z mozgu. „Wolny świat” zachowal sie zaś jak amerykanska policja ktorej scigany zbrodniarz uciekl do Meksyku. Policja widzi gnoja zaraz za przejsciem granicznym, gnoj przestal uciekac i jawnie sie z gliniarzy natrzasa. Fachowo nazywa sie to obca jurysdykcja.

FYM oburza sie, iż nie zezwolono na osądzenie komunizmu i skazanie osób winnych praktyk ludobójczych (od eksterminacji po psychiatrię represyjną) w analogiczny sposób, jak dokonała się likwidacja narodowego socjalizmu.
Jest to wyjatkowo czcza gadanina poniewaz bez zwycieskiej wojny z komunizmem nadal nie da sie sprawiedliwie osadzic nawet jaruzelskich i kiszczakow nie wspominajac tu o bezpieczniakach sowieckich.

Dalej pretensje FYMa przenosza sie na „wolny świat” [,ze] nie wystąpił (nie tylko wobec Polski) z żadną poważną ofertą ekonomiczną, militarną i instytucjonalno-prawną zaraz po „obaleniu komunizmu”
Powazne oferty wymagaja powaznego sprawdzenia kontrahentow. Otoz kontrahenci byli albo wyjatkowo slabi w sprawowaniu polityki wewnetrznej (Olszewski i bracia Kaczynscy), albo wyjatkowo niepowazni (wszyscy inni premierzy i prezydenci). Polska nie potrafila wykorzystac swojego czlonkostwa w UE, a do sztabu NATO wyslala agentow sowieckich w polskich mundurach, dwie powazne oferty zostaly zaprzepaszczone od wewnatrz kraju i chyba na zawsze.

Faktem jest, ze najwieksze dyplomatyczne sukcesy odniesiono w walce z komunizmem na drodze militarnej.
Wysilkiem Amerykanow, a takze Kanadyjczykow obroniono Pd Koree, Franco obronil Hiszpanie, a Pinochet Chile, McCarthy przeprowadzil czystke antykomunistyczna w USA (musial sie posluzyc metodami pozaprawnymi). Potega militarna USA od wielu lat odstraszala Sowietow przed rozprzestrzenianiem rewolucji. I tu sie koncza sukcesy dyplomatyczne wolnego swiata w dialogu z dyplomacja sowiecka.


Generalnie z artykulu FYMa wyziera tesknota za swiatowym zandarmem, ktory przyjdzie i zrobi porzadek. Problem jest jednak w tym, ze ten swiatowy zandarm to konkretni ludzie, sprzedawca samochodow z Toronto, programista z Baltimore i hodowca bydla z Teksasu. Najpierw placą podatki na utrzymanie zawodowej armii, a nastepnie sami dostaja karty powolania.

Powiedzmy sobie szczerze, protestowalbym glosno gdyby moj syn mial zostac wcielony do armii i byc wyslany do Europy by walczyc o wolnosc dla FYMa i jego rodziny. Dzisiejsi ludzie nad Wisla to spoleczenstwo zbyt slabe i zbyt znieprawione by utrzymac wolnosc otrzymaną w podarunku. A Europa to dziwny kontynent, nie sa w stanie wytrzymac bez zawieruchy dluzej niz kilkadziesiat lat.

Polska nie bedzie pepkiem swiata i nie wyzwoli jej amerykanski zandarm.
Nie masz FYMie latwych wyborow, jezeli pisanie i dyplomacja nie przyniosa wyzwolenia bedziesz musial ruszyc zadek i sam wziąc w rączki jakąs giwere.

2009-08-25

Diabelski dylemat

Premier Donald Tusk przedstawił dziś wybór dramatyczny stojącyprzed Polską. Cytuję– ,,bronić polskiej pamięci i równocześnie ulepszać relacje z Rosją - to diabelski dylemat''. Tusk odnosi się w ten sposób do kłamstw historycznych dotyczących Polski promowanych w ramach wielkiej propagandowej ofensywy Federacji Rosyjskiej.

Jak wiadomo dylemat, to sytuacja w której stawieni jesteśmy przed wyborem, w którym przedstawiają się nam rozwiązania z których trudno wybrać to właściwe. Dlatego też, wyciskając z PR-owskiego smalcu, którym jak zwykle oblepiona jest wypowiedź Premiera, resztki treści należałoby pominąć nieuzasadnione ,,i'' w jego wypowiedzi, przekształcając odpowiednio zdanie. Otóż, Donald Tusk, premier Rzeczpospolitej odpowiedzialny za stosunki międzynarodowe oraz wizerunek Polski za granicą stawia nasze państwo przed wyborem - Publikacja (rosyjskich historyków - przyp. autor) pokazuje jak trudne stoi przed nami wyzwanie – bronić polskiej pamięci CZY ulepszać relacje z Rosją - to diabelski dylemat. To naprawdę powiedział Tusk.

Możemy być pewni, jak rozwiąże ów diabelski dylemat nasz mąż stanu. Nie zrobi zupełnie nic, dla dobra słupków poparcia. Donald Tusk nie obroni polskiej pamięci ANI nie ulepszy relacji z Rosją. Za to pierwszego września pouśmiecha się do zdjęć z Władimirem Putinem, który jest jedną z twarzy kampanii oszczerstw na temat Polski. W kwestii owych kłamstw, jak sam mówi, rząd podjął działania na niższym szczeblu. - Jest szansa by w tej samej telewizji pojawiali się polscy historycy reprezentujący nasz punkt widzenia -

Czyli wygląda na to, że Tusk wyśle swoich urzędników, by ci na klęczkach przypełzli do rosyjskiej telewizji publicznej, aby ta łaskawie uwzględniła polskie opinie na temat kłamstw Rosjan. Podejrzewa się, że nowy Feliks Dzierżyński polskiej polityki Zbigniew Ziobro jest homoseksualistą - czy te nieśmiałe i całkowicie pozbawione impetu działania nie dają powodów by o to samo nie podejrzewać całej administracji Premiera?

Dla kontrastu chciałbym przedstawić reakcję rządu innego kraju na temat informacji odnośnie ich obywateli. Otóż około tydzień temu szwedzka gazeta o ponętnej nazwie ,,Aftenbladet'' poinformowała, że żołnierze izraelscy handlują organami zabitych w walce Palestyńczyków. Nie trzeba było długo czekać na reakcję - premier Izraela Benjamin Netanyahu stwierdził, że relacje ,,Aftenbladet'' są ,,skandaliczne'' i, co oczywiste, ,,antysemickie''.

Jak widać Netanyahu nie zauważył diabelskiego dylematu który w analogicznej sytuacji gniecie Donalda Tuska i nie daje mu spać po nocach. Najwyraźniej są politycy, którzy bezkompromisowo walczą o interes swojego państwa i nie pozwalają nikomu pluć na swój kraj. Mało tego, zdołali sterroryzować opinię międzynarodową na tyle, by używać oskarżeń o nienawiści do własnego narodu jako ostatecznego argumentu. To jest skuteczna polityka historyczna i są na świecie politycy, którzy są zdecydowani ją prowadzić.

Niestety na poziomie władzy centralnej w Polsce takich polityków nie ma, bo na pewno nie jest nim premier Donald a.k.a. ,,bez ikry'' Tusk. Na nieszczęście dla Polski, prawdy historycznej i naszego interesu narodowego.

Niezmordowana jest oracja światów

Pan Aleksander Scios w polemice z FYMem pisze:
"Nie jestesmy przygotowani na wspólne dzialania, poniewaz poczucia wspólnoty narodowej nie buduje sie deklaracjami, a w trakcie uczestnictwa w konkretnych, waznych dla narodu zdarzeniach. Ile ich bylo w ostatnim 20-leciu i ile potrafilismy wykorzystac?"

Warto uzupelnic te diagnoze opisem kanadyjskiej wspolnoty narodowej. W ostatnich dwudziestu latach nie bylo szczegolnie waznych, przelomowych dla narodu wydarzen. Przezylismy dwie recesje, nieudaną probe uchwalenia konstytucji, obchody 125 rocznicy powstania Kanady, wyslalismy wojsko do Afganistanu i systematycznie liczymy powracajace z honorami skrzynki przykryte flagą z klonowym lisciem. Rządzili na przemian liberalowie i konserwatysci, premier konserwatywny uwiklal sie w jedna powazna afere, a liberalny w dwie. Twarze kanadyjskich premierow mozna zobaczyc tutaj:

Wspolnota narodowa budowana jest raczej w oparciu o wspolne poczucie realnej wartosci przyzwoitego panstwa, panstwa z ktorym moga sie identyfikowac nieomal wszyscy jego obywatele. Wspolnota kanadyjska jest diametralnie rozna od polskiej, wielokrotnie gwalconej, heroicznej i martyrologicznej. Kanadyjska w odroznieniu od polskiej nie musi walczyc z rakiem zdrady narodowej i gangreną obcych interesow.

A zatem zamiast koncentrowac sie na produkowaniu nowych heroicznych zdarzen, moze lepiej bedzie poswiecic sie budowie nowoczesnego panstwa, rzeczpospolitej nieubeckiej i niebananowej. Inna sprawa, ze autentyczna budowa takiego panstwa bedzie musiala obfitowac w heroiczne czyny i zdarzenia - silą oporu esbeckiego ukladu.

* * *

Kwestie integracyjno-dezintegracyjne nie sa u FYMa ujete wlasciwie. Pamietac nalezy, ze sa to naturalne procesy zyciowe, w kazdej chwili cos sie rozklada i cos powstaje. Drodzy Panowie, Niezmordowana jest oracja światów.
Zdecydowanie wole wykladnie Karlina: Chyba mylisz dwa obszary działania. Wymianę myśli, poglądów, spory ideowe czy programowe oraz działalność w sferze ścisle politycznej. "Dezintegracja", jak to nazywasz, w tej pierwszej dziedzinie jest gwarancją jej istnienia, a także stwarza nadzieję na sensowną i trwałą integrację w tej drugiej.
Bez takich pomysłów "integracyjnych", które owocują na przykład PISem z Marcinkiewiczem i Ujazdowskim w środku. A dezintegracji w PIS nie widzę.

Przypuszczam, ze ktos obarczony wizją harmonijnego, liniowego wzrostu szczesliwosci i potegi polskiej prawicy jest rownoczesnie bliski tworzenia nowych planow piecioletnich.

Atomizacja blogosfery prawicowej tez nie jest szczegolnie grozna, podroze w necie sa latwe, szybkie i wygodne, a adresy latwe do odnalezienia. Internet w swojej naturze jest rozproszony, na szczescie nie jest tak, ze kazde panstwo posiada jeden centralny serwer, czy ich farme. Rozproszenie serwerow utrudnia kontrole, trzeba to wykorzystac jako atut, a nie wypisywac jeremiady. Ktos w koncu znajdzie wlasciwa formule integracji konserwatywnych blogerow w sieci, nalezy liczyc sie z tym, ze jeszcze kilka nastepnych prob moze byc nieudanych.

Ostatnie klotnie na prawicy w jakiejs mierze dowodzą falszywosci lewackiego twierdzenia, ze prawica potrzebuje do dyskusji polskiego lewactwa, bo bez niego wieje nudą. Widac bylo wyraznie, ze prawica sama daje rade, trzeba miec nadzieje, ze z czasem poprawi sie poziom.

Salon24 (SB2024) pozostaje w dalszym ciagu glownym dezinegratorem konserwatywnej blogosfery. Jego wlasciciel ma szczegolną obsesje na punkcie totalitarnej kontroli powierzonego mu odcinka. Zjawisko takie jest malo znane w wolnym swiecie i przybyszom stamtad rzuca sie w oczy jako relikt komunizmu. (Korzystajac z okazji pozdrowienia dla Pyzola-Uwola). Janke otoczyl sie grupą lewackich cenzorow: Swiechowski, Wolodzko, chodzą sluchy, ze rowniez Eumenesie i Parakalain.
Janke ma bardzo wiele zajec, musi kontrolowac i nadzorowac, nie moze dopuscic, zapewnia nalezyty szacunek lewiznie z s24, usuwa i likwiduje itp itd. Jednym slowem obdarzony jest mentalnoscia komucha, posledniego aparatczyka z pewną dozą wrodzonego cwaniactwa. Zacierajac rączki z miną debilnego niewiniątka systematycznie rozpieprza prawą strone blogosfery.

Z drugiej strony mali i duzi z prawej strony lgną do tego sowieciarza jak cmy. Ci i owi robią to ze wzgledow taktycznych czego nie uwazam za naganne.

Ale, jezeli piszesz FYMie "Sternicy przemian – ludzie, którzy uznali, że na kompromisie z sowieciarzami można zbudować wolne, niepodległe i nowoczesne państwo..." i glosisz to z ambony u sowieciarza Janke nie potrafiąc wlasciwie zlokalizowac zrodla uciazliwej dezintegracji...

2009-08-24

Demokracja, socjalizm i lewicowość

Odbywa się dużo dyskusji na temat kształtu naszego systemu demokratycznego. Jedni bronią ordynacji proporcjonalnej, a inni chcą wprowadzenia okręgów jednomandatowych, no i bezustannie spierają się, co będzie lepsze. Moim zdaniem dyskusja ta toczy się nadal w jednej płaszczyźnie światopoglądowej. To tak jak ze słynnym hasłem Solidarności "socjalizm tak, wypaczenia nie". Tam system z państwową własnością środków produkcji i świadczeniami ze strony państwa został uznany za dobry, a komunizm za jego dewiację. Tak samo jest z demokracją. Ordynacja l'Hondta uważana jest za zboczenie, natomiast jak będą jednomandatowe okręgi wyborcze to wszystkie problemy znikną. Ale nadal mamy tutaj do czynienia z bałwochwalczym kultem bożka Demosa. Obydwie strony zakładają, że lud jest sam w stanie wybrać taką władzę, jaka będzie dążyć. Zarówno jedni jak i drudzy uważają, że ten zbiorowy suweren nie doprowadzi do stagnacji i stopniowego rozkładu. Dyskusja nadal się toczy w ramach demokratyzmu.

Najwybitniejszy myśliciel antyku, Arystoteles ze Stagiry, wyróżnił kiedyś trzy rodzaje sprawowania władzy oraz ich dewiacje. Pierwszym miała być monarchia. Zboczeniem miała być tutaj tyrania. Drugi typ stanowiła arystokracja; tutaj z kolei wypaczeniem stawała się oligarchia. Ostatni rodzaj to politea. Zakładała ona, że wszyscy są mądrzy, ergo mogą oni mieć wpływ na władzę. No i co miało być dewiacją tej ostatniej? A była to demokracja. Arystoteles zdawał sobie sprawę z pułapek tego systemu, no i nie bez kozery jemu oponował.

Dlaczego demokracja jest systemem, który nie jest się w stanie sprawdzić? Ludzie tylko jako jednostki mogą działać w pragmatyczny i racjonalny sposób. W przypadku większej grupy nie działa tutaj prawo superpozycji. Gdyby tak było, to skoro jednostka może działać logicznie, to i zbiorowość będzie w stanie. A tak zwyczajnie nie jest! Mamy tutaj do czynienia z emergentną sumą. Owszem, w tym tłumie trafią się jednostki o inteligencji ponadprzeciętnej. Jednakże tłum będzie zwyczajnie głupi. I czy taka zbieranina jest w stanie o czymkolwiek decydować? Wiadomy fakt stanowi, że nie. Tłum będzie podatny zatem na działanie demagogów, którzy będą w stanie przekonać go do największych głupot. Na ten paradoks zwrócił już Platon. Zauważył on, że gdy staną obok siebie lekarz trzymający lek oraz demagog z trucizną, to ludzie wybiorą tego drugiego. Obecnie widzimy wielką sprawność wszelkich populistów. Wystarczy na przykład obiecać drugą Irlandię, a już pójdą ludzie i zagłosują na taką partię. Trzeba ludziom wmówić krainę mlekiem i miodem płynącą, to oni takich ludzi wybiorą. To jest proste i logiczne. Mało kto przecież zagłosuje na ludzi twardo stąpających po ziemi, którzy stwierdzą, iż będzie krew, pot i łzy.

Niektórzy prawicowi publicyści (jak na przykład Łukasz Adamski czy Tomasz Cukiernik) po zwycięstwie PO w październiku 2007 roku zachłysnęli się, że o to Polacy odrzucili socjalizm i wybrali wolny rynek. Mylili się, ponieważ nie zauważyli prostej prawidłowości. Abstrahuję już tutaj od obiecywania drugiej Irlandii, która w swoim populizmie zbliżała się do gierkowszczyzny. Demokracja jako taka stopniowo prowadzi do socjalizmu. A dlaczego? Jedną z plag demokratycznych był przymus szkolny. Demokraci doszli bowiem do wniosku, że ludzie muszą umieć, co nieco czytać i pisać, żeby potem móc na danego delikwenta zagłosować. To już doprowadziło do zwiększenia się rozmiarów sektora publicznego. Państwo przestało pełnić swoje wcześniej założone funkcje jak stanowienie i egzekucja prawa, zapewnianie bezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego oraz podstawowa infrastruktura. Pojawił się zatem jeden z elementów socjalizmu. Poza tym ten system zwalnia ludzi z odpowiedzialności za ich czyny. Ludzie, podobnie jak wszystkie obiekty w przyrodzie, dążą do najniższych możliwych stanów energetycznych. Z tego zatem względu socjalizm jest bardzo wygodny. Poza tym pojawią się lobby, którym będzie on bardzo na rękę. Z jednej strony będą wielcy wytwórcy przemysłowi, którzy będą dążyli do zwiększania ilości regulacji rynku takich jak płaca minimalna, przepisy antymonopolowe, koncesje, licencje, pozwolenia na prowadzenia działalności gospodarczej. Z drugiej strony będą pewne grupy robotników oraz związki zawodowe, które będą się domagać praw pracowniczych. One będą lobbować za tym, żeby było jak najwięcej socjalizmu. Ludzie, jacy z kolei będą myśleć, że im będzie lepiej, też będą głosowali na partie socjalistyczne. Później dojdzie do następnego paradoksu. Oponenci ugrupowań socjalistycznych zaczną przejmować od nich postulaty. Odbędzie się to celem pozyskania wyborców. Zadziała tutaj klasyczny mechanizm zapadkowy. Jeżeli jedni zaczną obiecywać Państwo Boże na ziemskim padole, to automatycznie wszyscy w niedługim czasie będą tak czynić. Tutaj nietrudno przytoczyć przykłady, które to potwierdzają. Bismarck, który był przecież konserwatystą, wprowadził w 1883 roku państwowe ubezpieczenie emerytalne, a cztery lata później - zdrowotne. Zrealizował część postulatów swoich ideologicznych przeciwników tylko dlatego, żeby nie dopuścić ich do władzy. Całkiem niedawno kilku członków Partii Konserwatywnej skrytykowało NHS za nieudolność. Dostali za to burę od przywódców partii, ponieważ po dojściu do władzy torysi nie planują nic z państwową służbą zdrowia robić. W warunkach demokratycznych po prostu prawica i lewica przestały się od siebie różnić pod względem konstrukcji państwa. Po prostu mamy do czynienia z lewicą i lewicą tak naprawdę (ten pleonazm jest celowym zabiegiem!). Po prostu jedni są pobożni, a drudzy ateistyczni. Na naszym rodzimym podwórku pierwszą funkcję spełnia na przykład PiS, a drugą SLD. Obok tych dwóch kast mamy jeszcze całkowicie bezidowych w postaci obecnie rządzącej koalicji PO i PSL.

Socjalizm jest pierwszym elementem lewicowości, który jest w warunkach demokratycznych forsowany. Szybko bowiem znajdowane są inne proletariaty niż te wyznaczane przez majątek, pochodzenie czy wykonywany zawód. Są mianowicie różne dziwadła, umysłowi kalecy oraz im podobne indywidua, które chcą być traktowani tak samo jak reszta, mimo różnych dysfunkcji. Ideolog lewicy, Gramsci, stwierdził, że obyczajowość można wywrócić tak samo jak gospodarkę. No i z czym zaczynamy mieć do czynienia? Po prostu partie lewicowe stwierdzają, że należy pewnych ludzi "wyzwolić". No i czynią to przy głośnym akompaniamencie współczesnych demagogów w postaci mass-mediów. Ci robią ludziom pianę z mózgu, a potem głosują na partię postulującą progresywne postulaty światopoglądowe. Należy jeszcze pamiętać, że socjalizm wcześniej doprowadził do społecznego zepsucia. Przecież nie trzeba już starać się wychować dzieci - jest bowiem państwowa szkoła i takowe ubezpieczenie. Nie grozi śmierć w przytułku bądź pod płotem - bo jakiś ZUS lub podobny mu byt wypłaci na starość emeryturę. Wszystkie normalnie istniejące więzy społeczne zastąpione zostały przez biurokrację, co prowadzi do atomizacji społeczeństwa. W takich warunkach liberalizm obyczajowo-światopoglądowy może zapuścić korzenie. No i tak się dzieje. Przy tej okazji również partia wcześniej konserwatywna zaczyna takie postulaty przejmować. Chodzi tutaj znowu o tani populizm, bo ludzie mogą się obrazić i nie zagłosować. Jaki jest tego wszystkiego finalny skutek. Wszystkie główne partie polityczne stanowią po pewnym czasie jedną magmę. Jakie są bowiem różnice między CDU a SPD w Niemczech czy między Partią Socjalistyczną a UMP we Francji? Znalazłoby się coś dopiero na piętnastnym miejscu po przecinku, a tak to wszyscy popierają rozbudowany sektor państwowy oraz obyczajowe zepsucie.

Tak się bowiem kończy demokracja. No i czy takie społeczeństwo nie zostanie w niedługim czasie wchłonięte przez coś większego? W starożytnych Atenach zabawy z demokracją skończyły się po bitwie pod Cheroneją, kiedy zostały one podbite przez Macedonię. Tego typu państwo jest po prostu słabsze i po pewnym czasie po prostu niezdolne do żadnej konkurencji. Gdyby zostało ono zaatakowane, mieszkańcy byliby pewnie tak zniewieściali, że nawet nie broniliby się. Pozwolić bowiem rządzić lewicy, to jak dać małpie żyletkę. Po jakimś czasie przyjdzie ktoś większy i zwyczajnie się takim państwem pożywi.

Dziwię się zatem, że część konserwatystów popiera demokrację i tak chętnie dyskutuje, jak by ją ulepszyć. Czy nie widzą, że to jest droga donikąd. Co bowiem zna konserwatyzm? Hierarchię i autorytaryzm. Dla mnie jako konserwatysty oczywistym faktem jest, że na czele państwa musi stać charyzmatyczna jednostka. Samo pojęcie władzy ludu to czysta abstrakcja; takie rzeczy w naturze nie występują. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że na ten całkowicie sztuczny konstrukt myślowy daliśmy się nabrać...