2009-06-13

Ajgor odpytuje blogerkę

,,Media przyzwyczaiły się do nieponoszenia żadnej konsekwencji swoich działań. Można kogoś zniszczyć i nie mieć z tego powodu żadnego poczucia winy - mówi blogerka Kataryna w rozmowie z Igorem Janke

Jak to się dzieje, że prywatna osoba zaczyna publicznie komentować rzeczywistość w blogu pod pseudonimem?

Do pisania blogu namówił mnie TeBe, który w czasach, gdy komentowałam aferę Rywina na forum „Gazety Wyborczej”, zajmował się jej portalem. Czytywał moje komentarze i kiedy zakładali serwis blogowy, namawiał mnie do pisania blogu. Sama na pewno bym na taki pomysł nie wpadła, zwłaszcza wtedy, gdy blogów politycznych nie było. Zaczęłam bez wielkiego przekonania.

Ale z czasem brak przekonania zmienił się w pasję. Zaczęłaś uprawiać taki biały wywiad, pisać analizy...''

Itd. itp.

P.S. Przypomniałam sobie, jak na forum GW-no Prawdy swego czasu cienki jak polsilwer Janke miał być wymarzonym redaktorem Rzeczpospolitej (zdaniem Kataryny). Zupełnie nie mogłam tego pojąć, jak inteligentna forumowiczka i blogerka może wspierać tak słabego dziennikarza, który nie napisał ani jednego znaczącego tekstu w Rzepie, którego kariera w najlepszym w Polsce dzienniku jest co najmniej zastanawiająca, o telewizyjnej karierze z kolegą Warzecha w tv Puls nie wspominając. Widać urok i czar Ajgora działa nadal. Co to ***** jest?

2009-06-10

Kaczyński must die

Który to już raz PiSowi wróży się rychły rozpad a Jarosławowi Kaczyńskiemu odejście w niebyt polityczny? Który to już raz część prawej strony blogosfery naiwnie przyłącza się do chóru medialnych szczekaczek i daje się sterować na szkodę naszego stronnictwa? Nie pierwszy i zapewne nie ostatni. O ile nie zdołamy ogarnąć pewnych faktów.

Kilka już razy pisałem o dezinformacji w mediach oraz w polityce, która ma wymusić dezintegrację PiS. Przykładów takich działań mamy od ostatnich wyborów parlamentarnych mnóstwo i jeszcze trochę. Już pod koniec września 2008 roku, gdy powstał słynny konflikt z Dornem a media z dnia na dzien zakochały się w tym polityku forsując jego i ludzi mu podobnych na nową alternatywę dla Prawa i Sprawiedliwości, część bloggerów na czele z moim ulubionym Rybą dała się zawieść za nos dokładnie tam, gdzie chcieli tego ludzie delikatnie mówiąc nieżyczliwi wobec partii Kaczyńskiego.

Pisałem wtedy w polemice z Rybitzkym - ,,Nieistniejące do tej pory w polskiej polityce koło młodych polityków o poglądach stricte prawicowych i patriotycznych, z dobrze przygotowanym i zaprezentowanym programem oraz zapleczem, nie wyrośnie nagle spod ziemi, by zastąpić wadliwych Kaczyńskich, swoimi nieskazitelnymi i doskonałymi w każdym calu ludźmi.'' I tak rzeczywiście jest. Żadna partia prawicowa nie przekroczyła progu kilku procent poparcia. Tylko Prawo i Sprawiedliwość jak na złość podwoiła ilość mandatów w europarlamencie i za cholerę nie chce szczeznąć podług wróżb a przepowiedni Ryby.

Więcej napisałem na ten temat tydzień później, gdy Rybitzky kontynuowal swe tyrady dewaluujące PiS (wymieniam ciągle tego bloggera, ponieważ ze złapanych na ten manipulatorski haczyk tylko jego pamiętam z racji dużej częstotliwości w łapaniu się nań - z resztą z nim chętnie polemizuję). Oto cytat wart przypomnienia - ,,To klasyczna manipulacja pochodząca z tego, co zawsze źródła. Środowiska zawłaszczające sobie dziś Polskę zdały sobie sprawę, że Polakom nie uda się wybić z głów zapotrzebowania na silną, centroprawicową partię. Chcą więc koniecznie doprowadzić do tego, aby tą partią przestało być Prawo i Sprawiedliwość.''

W grudniu 2008 pisałem notkę dedykowaną Rybie, stwierdzając, że ,,polska prawica, a moim zdaniem razem z nią Rzeczpospolita, nie mają interesu w podgryzaniu PiS z dwóch stron przez owe rozłamowe stronnictwa(Polska XXI oraz Prawica RP- przyp. autor). Dlatego też ich istnienie oparte na byciu opozycją do Prawa i Sprawiedliwości jest szkodliwe. Tak samo, nawoływanie do przerzucania swego poparcia z partii Kaczyńskich na formacje Marka Jurka czy Rokity i Dutkiewicza.''

W ten sposób przenosimy się do chwili obecnej, w której zabiegi dezinformacyjne poszły w ruch z okazji niedawno przeprowadzonych wyborów do Parlamentu Europejskiego. Tak jak pisałem kilka dni temu, w mojej ocenie PiS nie przegrał. Niestety również nie wygrał, ale zważając na stałą zawieruchę roztaczającą się wokół tej partii, i tak jest nieźle. Z kolei w ocenie polityków Platformy Obywatelskiej oraz jej mutacji, w partii Kaczyńskiego na pewno szykuje się przewrót a partia ta chyli się ku upadkowi. ,,Widać już, że te napięcia, te ruchy tektoniczne wewnętrzne w PiS są bardzo silne'' - stwierdził Sławomir Nowak w dzisiejszym programie Moniki Olejnik w Trójce.

Sam związek frazeologiczny pt. ,,ruchy tektoniczne'' jest w Platformie Obywatelskiej bardzo popularny i zapewnie starannie wyuczony w PR-owskich gabinetach Nowaka. Jeszcze w kwietniu 2009 roku Bronisław Komorowski użył tego samego sformułowania przy okazji konfliktu Libicki-Czarnecki. Oceniłem to wtedy jednoznacznie - ,,Jeśli foch i wycofanie się z wyborów Libickiego oraz groźby Mojzesowicza w sprawie ustawienia Czarneckiego na ,,jedynce'' w Lublinie to ruchy tektoniczne, to czym w takim razie było odejście Trzeciego Bliźniaka? Wybuchem wulkanu? Uderzeniem asteroidy?''. Po raz kolejny zastosowana tu manipulacja, której jedną ze składowych była wypowiedź wąsatego okularnika z PO, miała zdezintegrować PiS i odwrócić od niego wyborców. Nie udało się. Przetrwaliśmy Dorna, przetrwaliśmy Libickiego.

Powróćmy do obecnej akcji dezinformacyjnej. Nowak kontynuując swą wypowiedź u Olejnik stwierdza nt. PiS - ,, Ta partia buzuje wewnętrznie i widać też po wypowiedziach Jarosława Kaczyńskiego, że puszczają mu nerwy. Myślę, że ciekawym rozmówcą byłby dla niego psycholog''. Pomijając chamski wtręt na koniec, widzimy tu silną potrzebę stworzenia narracji rozpadu i frustracji wodza, o czym świadczą silnie nagromadzone związki frazeologiczne czy odpowiednio sformułowane określenia. Zapytam ponownie - który to już raz ci sami ludzie, z tego samego u gruntu środowiska wróżą dezintegrację Prawa i Sprawiedliwości?

Obecna kampania różni się jednak jej głównym celem. Zaczęło się od niefortunnej w skutkach wypowiedzi Zbigniewa Ziobry, w której krytykuje on pracę głównych speców od wizerunku jego partii. Najwyraźniej obecny konflikt między Ziobrą a specjalistami został stanowczo wyciszony przez Jarosława Kaczyńskiego. Jednak PR-owcy PO i reszta obozu antypisowskiego podchwycili sprawę od razu, prezentując ją, jakby chodziło w niej o konflikt Kaczyński-Ziobro o czym rzekomo miało świadczyć szorstkie potraktowanie świeżowybranego europosła przez prezesa. Śledząc dalej tę fałszywą narrację, postępowe media wywnioskowały, że Kaczyński traci władzę w partii, a Ziobrę ucisza z obawy przed całkowitą jej utratą.

To oczywista bzdura. Prawdziwy konflikt, powtarzam, to niesnaski Ziobro-specjaliści. Kaczyński włączył się weń jako rozjemca (w końcu to jedna z ról przywódcy) i skutecznie owe przekomarzanie uspokoił. Nigdy nie istniał konflikt Ziobro-Kaczyński, a media usiłujące nam to wmówić grają na dezintegrację PiSu na dwa obozy pod przewodnictwem tych polityków. Chodzi też o ostateczne zdeprecjonowanie Jarosława Kaczyńskiego, czego faktem może być niedawny wpis na blogu Piskorskiego, w której stwierdza on, że ,,7 czerwca 2009 skończyła się w PiS dominacja Jarosława Kaczyńskiego.'' Dalej pisze, iż ,,przywództwo Jarosława Kaczyńskiego nie jest już w żadnym razie bezdyskusyjne i niepodważalne. W PiSie na dobre rozpoczęła się dyskusja o tym, co trzeba zrobić i co stanie się z tą partią po definitywnej porażce Jarosława Kaczyńskiego''.

I to jest sedno sprawy. Układ zdecydował. Kaczyński must die. Musi umrzeć - oczywiście w znaczeniu politycznym. Wmawianie nam, że Jerry już jest BE a Ziobro CACY ma służyć zdewaluowaniu wizerunku Jarosława Kaczyńskiego, bez którego Prawo i Sprawiedliwość rozleci się ogarnięta pożarami konfliktów, których ich partycypant Ziobro na pewno nie ugasi. Bez Kaczyńskiego nie ma PiS-u i obie strony konfliktu politycznego dobrze to wiedzą. Nikt ze skonfliktowanych polityków (Szczypińska, Masłowska, Kurski, Ziobro) nie postuluje zmiany na fotelu prezesa, nikt nie widzi sensu w przywództwie Ziobry. Zapewne przypadkiem to jedynie wrogowie partii Kaczyńskiego domagają się zmian w partii a docelowo odsunięcia Kaczora. Dołączając do tego usłużny medialny wrzask i naiwne nawoływania z prawej strony, możemy przed sobą przedstawić ogrom dezinformacji, jaka ogarnęła po raz kolejny scenę polityczno-medialną.

Jednak, jak słusznie stwierdził Triarius w swoim wczorajszym wpisie ,,Jeśli więc taka partia (PO) atakuje tylko jednego ze swych potencjalnych przeciwników - a więc tylko jedną partię spomiędzy całej opozycji - oznacza to, że pozostałych, z takich czy innych względów, nie uznaje za groźnych czy niewygodnych dla siebie przeciwników.'' Sparafrazuję ten cytat i poprowadzę dywagację naprzód - Jeśli więc PO atakuje tylko jednego z prominentnych polityków głównej wrogiej partii - a więc głównie jednego lidera spomiędzy całego kierownictwa - oznacza to, że pozostałych z takich czy innych względów nie uznaje za groźnych czy niewygodnych dla siebie przeciwników''. Dlatego, my, zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości powinniśmy tym goręcej wspierać przywództwo Jarosława Kaczyńskiego w Prawie i Sprawiedliwości, im goręcej będą nam to wrogowie tej partii odradzać.

PiS się nie rozpada, rzekome ruchy tektoniczne to zwykłe w polityce damskie fochy co słabszych psychicznie polityków. Partia trzyma się kupy dzięki silnemu przywódcy, którym jest właściwy człowiek na właściwym miejscu. Obecny jazgot medialny to psie zawodzenie wynikające głównie ze strachu bądź wyrachowania. Takie są fakty odarte z dezinformacji.

Apeluję do internetowej prawicy o przemyślenie tej sprawy.

Bilans rządów "miłości"

Dzień 21 października 2007 roku pamiętam dosyć dobrze. Poszedłem wtedy na wybory, zagłosowałem na Ligę Prawicy Rzeczypospolitej z nadzieją, że wreszcie uda się przełamać pięcioprocentowy próg wyborczy i wprowadzić do parlamentu trochę nowej krwi. Oczywiście, zamiast około 10%, jak wcześniej zakładali dostali tylko 1,3% poparcia. Wiadomo, odczułem trochę moralnego kaca, z drugiej strony zagłosowałem zgodnie z przekonaniami. Tego dnia stała się rzecz o wiele groźniejsza. Do władzy w Polsce dorwała się partia w założeniu konserwatywno-liberalna znana nam wszystkim jako PO. Widząc, kto wygrał wybory, wiedziałem, że do władzy doszli bezideowi grandziarze. Teraz po niecałych dwóch latach rządów widzę, że się nie myliłem ani o jotę.

Zacznijmy od tego, co miało być największym atutem PO, na który nabrała się część osób o wolnorynkowych przekonaniach. Chodzi tutaj o ekonomiczny liberalizm. Miało być uproszczenie życia przedsiębiorcom, podatki trzy razy 15% (PIT, CIT, VAT) et consortes. Co się natomiast dzieje?

Uproszczenie i obniżenie podatków okazało się być propagandową mrzonką. PO wcale nie ma w ogóle zamiaru zmniejszać fiskalizmu w Polsce. Ostatnio zaproponowali podniesienie podatku VAT - podstawowej stawki z 22% na 23% oraz na pewne usługi, w tym hotelarskie (w tym przypadku z 7% do 22%). Co to oznacza? Do Polski nie będzie się opłacało w ogóle przyjeżdżać na wczasy. Ludzie zaczną wybierać zagranicę z powodu niższych cen tych usług (mimo, że w euro!). Nie mówię już, ile pensjonatów i hoteli z tego powodu upadnie... Poza tym podnoszenie podatków pośrednich jest pozbawione sensu, ponieważ zmniejsza konsumpcję, a co za tym idzie - wpływy do budżetu państwa. To jednak nie pierwszy przypadek u obecnego (nie)rządu. W zeszłym roku chcieli podnieść akcyzę na paliwa, tak samo już wiadomo, że wzrosną ceny papierosów i alkoholi. No i takie to mamy ograniczanie fiskalizmu... Poza tym od zawsze PO trąbiło o liniowej stawce podatku dochodowego od osób fizycznych. Tylko wygrali wybory, to oni o tym zapomnieli. Dalej będziemy mieć podatkową progresję. PO również ani myśli rozprawić się z podatkiem Belki od transakcji giełdowych.

Gdyby PO było partią choć w najmniejszym stopniu liberalną ekonomicznie, dążyłaby do tego, żeby Polska w UE mogła prowadzić niezależną politykę celną i fiskalną. Przecież to dzięki UE VAT na większość towarów i usług wynosi 22%, bo taką oni ustanowili podstawową stawkę. Nie możemy również samodzielnie decydować o zmniejszaniu taryf celnych, ponieważ tutaj też istnieją unijne obwarowania. Powinien już być dawno wystosowany dokument dotyczący utrzymania niezależności w tych kwestiach. Niestety, PO upaja się mitami o wolnym rynku w UE - a mamy tam centralne sterowanie rodem z komunizmu. Jak kiedyś stwierdził Janusz Korwin-Mikke, UE to strefa szalejącej biurokracji.

Jak jesteśmy przy UE, powinni również wywalczyć co najmniej okres przejściowy, po którym tamta biurokracja w Brukseli mogłaby narzucać swoje normy dotyczące ochrony środowiska oraz sanitarne. Piszę "co najmniej", ponieważ taka partia - w założeniach konserwatywno-liberalna - walczyć powinna w ogóle o ich zniesienie, a przy okazji autonomię państw członkowskich w tym zakresie. Niestety, rzucają im się w oczy debilizmy takie jak unijne normy na rozmiar jabłek, krzywiznę ogórków bananów, przechowywanie odchodów zwierząt itd. Tak samo niedługo samochód będzie można naprawiać tylko i wyłącznie w serwisie firmy, która jest jego producentem. To też unijny wymysł, o którym jest zadziwiająco cicho. Jak zaznaczyłem wyżej, partia deklarująca się jako liberalna pod względem ekonomicznym, powinna z takimi rzeczami walczyć, uważając je za absurdy na kółkach.

PO miała ułatwiać życie przedsiębiorcom. Pracuje komisja "Przyjazne państwo" i jakoś nic się nie dzieje w tym zakresie. Przykład stanowi tutaj podniesienie stawki VAT. Więcej, PO wprowadziło takie zmiany w prawie budowlanym, że bez zgody urzędnika nie można na swojej ziemi nawet altanki postawić czy zrobić kapitalnego remontu swojego domu. Nie szykuje się również żadne uproszczenie prawa geologicznego. Dzięki PO mamy już 300 rodzajów działalności gospodarczej związanym ze wszelkimi pozwoleniami, koncesjami i licencjami. Taka partia powinna dążyć do ich ograniczenia. Wyciera sobie jednak swoimi własnymi założeniami tyłek. Nie tak dawno temu wprowadzono aż 30 pozwoleń na usługi około-medyczne, takie jak na przykład salony masażu. Co się dzieje w związku z tym, mamy znowu rozmnożenie biurokracji.

Liberalizm ekonomiczny PO, hucznie przez nich ogłaszany, mamy zatem rozliczony. Platforma Obywatelska okazała się być partią zwyczajnie socjalistyczną. Teraz pora się rozprawić z ich tzw. łagodnym konserwatyzmem. Abstrahuję już od tego, że przywódca tej partii, Donald Tusk, konserwatystą na pokaz stał się dopiero w 2005 roku, kiedy bierzmował się i wziął ślub kościelny. Wcześniej był to zagorzały antyklerykał i ateista, obnoszący się z tym, sprzeciwiał się również wprowadzaniu przepisów antyaborcyjnych.

Już na początku rządów PO wystąpiła z projektem refundacji zapłodnienia in vitro. Podchodząc od strony liberalizmu ekonomicznego, to projekt najzwyczajniej w świecie socjalistyczny. SLD by się czegoś takiego nie powstydziło. Oni powinni dążyć, aby stopniowo zmniejszać ilość zabiegów refundowanych albo w ogóle sprywatyzować służbę zdrowia czy ubezpieczenia. Równie dobrze jak refundacji zapłodnienia in vitro mogliby się domagać, żeby to samo czyniono w przypadku chirurgii plastycznej. To jedna rzecz. Secondo: nie mają oni żadnych dylematów moralnych dotyczących IVF, jak powstawanie zarodków w tysiącach sztuk?

Janusz Palikot swojego czasu chciał dyskusji na temat eutanazji. Zdaję sobie sprawę, że zostało to podjęte jako temat zastępczy celem maskowania nieróbstwa obecnego gabinetu. Można zatem podejrzewać, iż była to zagrywka na poziomie jego wygłupów - jak czytanie pracy doktorskiej prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego czy paradowanie z gumowym fallusem. Jednak samo podjęcie tego tematu wskazuje nie na żaden konserwatyzm światopoglądowy, tylko zwykły libertynizm. Można podejrzewać na podstawie pewnych przesłanek, że libertyńskie przekonania w PO są na porządku dziennym. Przecież Jarosław Gowin powiedział kiedyś, że to go w tej partii uwiera.

Jakkolwiek jestem zwolennikiem totalnej prywatyzacji szkolnictwo, zniesienia bolszewickiego przymusu szkolnego oraz odpowiedzialności rodziców za swoje dzieci, zdaję sobie sprawę, że w obecnych demokratycznych warunkach przeprowadzenie takiej operacji byłoby niewykonalne. Jestem zatem zmuszony popierać jakiś model oświaty państwowej z programem ustalanym przez MEN. A co robi PO w tej dziedzinie? Psuje to, co nie zdążyły zepsuć wcześniejsze gabinety. Obecna minister edukacji, Katarzyna Hall, w ogóle nie myśli, jak posprzątać stajnię Augiasza, jaką w ostatnich latach stało się polskie szkolnictwo. Nikt nie dba o to, aby zwiększyć efektywność edukacji, zadbać o porządek w szkołach, które stały się swoistymi ludzkimi zoo czy zwiększyć wymagania programowe. Obecnie mamy do czynienia z pogłębianiem chaosu, jaki zapanował w polskim szkolnictwie dzięki Wittbrodtowi, Handke czy Łybackiej.

Partia tego pokroju powinna bronić niepodległości państwa oraz dbać o jego międzynarodową pozycję. Co natomiast robi PO? Prowadzi dyplomację tak, jak wszystkie wcześniejsze gabinety za wyjątkiem rządu Kaczyńskich, czyli "politykę brzydkiej panny bez posagu", jak to ongiś określił Władysław Bartoszewski. Ta godna jest jedynie Vidkuna Quislinga. PO jednomyślnie głosowała za kasacją Państwa Polskiego, czyli za traktatem lizbońskim.

Na tej podstawie nie trudno określić zresztą, co to za ugrupowanie. To zwykła lewicowa partia, która z prawicą nie ma nic wspólnego poza na siłę przypinanym szyldem. Niczym się nie zajmuje - poza rozmnażaniem biurokracji i wprowadzaniem kolejnych prawnych kuriozów, nawet deklaruje, to że nie ma zamiaru kompletnie nic robić. Mimo to ludzie te rządy "miłości" - po pobiciu aktorki grającej w spotach PiS wypada ten wyraz pisać w cudzysłowie - popierają. Joseph de Maistre powiedział kiedyś, że naród ma taki rząd, na jaki zasługuje. Oby w tym przypadku się mylił...

2009-06-08

Rybitzky, czyli nożem w plecy prawicy

Naczelny wbijacz noży w plecy środowiska prawicowego i ekspert od wszystkiego Rybitzky, jak mogliśmy się spodziewać, skrytykował PiS za podwojenie ilości mandatów do europarlamentu we wczorajszych wyborach. Po raz kolejny oparł swoje przemyślenia na kilku błędnych przesłankach i dogmatach medialnych.

Ryba od dawna podgryza Prawo i Sprawiedliwość od strony centrum i ma do tego święte prawo. O ile robi to konstruktywnie. Jednak chciałbym po raz kolejny zachęcić jego i innych bloggerów tworzących swoje notki na podstawie informacji z mediów do sięgania po lepsze źródła informacji a przede wszystkim przesiewanie plotek, fantasmagorii ,,ekspertów'' i celowo tworzonych dogmatów typu ,,PiS to partia starych ludzi''.

W swojej notce pt. ,,PiS, czyli grabiami po głowie'' Rybitzky po raz kolejny daje mi powód do zadumy nad kwestią jego przynależności do naszego prawackiego środowiska, bo nie wiadomo jak to z Rybą jest. Niby w kwestiach historycznych się zgadzamy, jednak gdy przychodzi do podsumowania opinii opisywanego bloggera jeśli chodzi o elektorat czy wizerunek partii, możemy łatwo stwierdzić, że Rybitzky życzy Polsce PiSu który jest bardziej platformerski, cool i trendy niż sama Platforma Obywatelska. Wiele razy wskazywałem na bezsens takich postulatów - nikt nie przegoni w młodzieżowości Donka pykającego sobie w gałę i wciskającego nawet w przemówienia powyborcze słów typu ,,fajnie'' i innych slangowych figur językowych podyktowanych przez Sławomira Nowaka. Takich wodzów nie powinno być w PiSie, a samo Prawo i Sprawiedliwość nie powinno stawać się partią takich ludzi. Nie życzyłbym Rzeczpospolitej, by partia Kaczyńskiego dogoniła PO uderzając razem z nią w takie intelektualne dno.

Co nie znaczy, że jak twierdzi Ryba, PiS nie walczy o młodych ludzi. Targetem Prawa i Sprawiedliwości wśród młodzieży powinni być przede wszystkim studenci oraz młodzież zainteresowana polityką (tacy jeszcze są, naprawdę). Tylko tacy młodzi ludzie będą w stanie odnieść się do merytorycznych argumentów przemawiających za tą partią. Reszcie wystarczy rzucić przed nos kawał kiełasy a pobiegną za nim z wywieszonymi jęzorkami na koniec świata. Jak mniemam nikt nie złamie monopolu Platformy Obywatelskiej na ową kiełbasę wyborczą, więc celowanie w lemingi jest skazane na całkowite pudło. Myślę, że to powinno być jasne.

Wspomniany przeze mnie elektorat umownie nazwany młodzieżą zaangażowaną jest systematycznie indukowany politycznie przez młode kadry polityczne której przedstawicielami w tych wyborach byli np. Marek Migalski we Wrocławiu czy Krzysztof Szczerski w Krakowie. Na podstawie danych ze wspomaganej przeze mnie kampanii Doktora Szczerskiego mogę stwierdzić, że spotkania przedwyborcze pełne studentów UJ, efekciarskie przejazdy busów z telebimami 5x10 metrów i zwykłe kserówki rozdawane przez młodych ochotników przed kościołami, w punktach spotkań studentów, jak stołówki uczelniane, itp. świadczą o dużym zaangażowaniu w ,,docieranie do młodych'' samego Szczerskiego ale i centrali dającej na to pieniądze, co natrętnie neguje Ryba. Gdyby znał przebieg kampanii przedwyborczej PiS i oparł swoje przemyślenia na jakichś faktach, np. takich, jak wymienione powyżej, na pewno zrewidowałby swe stanowisko do czego gorąco go zachęcam. Mit ,,partii starych ludzi'' obalony. Tak samo, jak mit braku skutecznego PR-u skierowanego do młodzieży.

Jeśli chodzi o kolejną legendę ,,o wymieraniu starego elektoratu'', to dał jej skuteczny odpór Kokos w swoim dzisiejszym wpisie. Emerytów przybywa, nie ubywa. To czysta demografia. Rybizkiemu nie udało się sięgnąć po coś tak nieosiągalnego jak suche dane statystyczne dostępne dla każdego od lat.

Przejdę teraz do argumentu o naiwnej wierze Prawa i Sprawiedliwości w siłę niskiej frekwencji. Ryba twierdzi, że politycy PiSu wierzyli, iż w eurowyborach zwyciężą dzięki mobilizacji twardego elektoratu, który uda się do urn w przeciwieństwie do lemingów. Nie wiem na czym oparł tę tezę Ryba, i skąd wie jakie nadzieje i w czym pokładają ludzie z partii Kaczyńskiego. Wiem jednak, że wybory do europarlamentu to wielkie święto dla każdego lewackiego hurraoptymisty w kwestiach europejskich czego dowodem są wspaniałe wyniki Danuty Hübner w Warszawie na które złożyły się głosy eseldowskich lewaków (stąd osłabiony Olejniczak) i lemingów. Tutaj motywacje rozkładają się zgoła inaczej, niż w krajowych wyborach. Należałoby to wziąć pod uwagę w swoich rozważaniach, szczególnie mieniąc się przedstawicielem i znawcą kręgów młodzieżowych.

Jeśli chodzi o kolejny mit dotyczący partii Kaczyńskiego, tzn. cytując Rybitzkiego ,,uwiąd struktur terenowych'' to jako jeden argument obalającym tę tezę podam dane z krakowskiej młodzieżówki Forum Młodych PiS - stan osobowy w minionym roku prawie się podwoił. To przykład na bzdurność tego jednostronnego i krzywdzącego sądu opartego na niekontrolowanej erupcji intelektualnej, niczym więcej. Innym argumentem może być również efekt działań rzekomu zwiędłych struktur jakim jest wciągnięcie w samym Krakowie doktorów Andrzejewskiego (Uniwersytet Ekonomiczny) i wspomnianego wyżej Krzysztofa Szczerskiego z UJ. Panowie nie należą do partii, jednak zostali skutecznie wypromowani odpowiednio przez ludzi Zbigniewa Wassermanna oraz prof. Krzysztofa Legutko i prof. Ryszarda Terleckiego. Takiego uwiądu życzę PiSowi po wsze czasy.

Opisane i obalone przeze mnie mity to niepokojące zjawiska obecne nie od dziś w publicystyce Rybitzkiego. Lekceważenie sukcesów Prawa i Sprawiedliwości i dramatyzowanie pod dyktando mediów to dla niego chleb powszedni. Tak jak dla mnie czerpanie nieskończonej inspiracji z tekstów tego bloggera. Za to wszystko Rybie dziękuję i życzę kolejnych tekstów opartych na wydumaniach i fantazjach, dających mi tyle przyjemności w poddawaniu ich słusznej krytyce.

Pozbądźmy się dogmatyzmu i odrzućmy narzucany nam na siłę ton dyskusji. Porozmawiajmy merytorycznie.