2008-07-30

Na nic apele

Galba w blogu Janiny Jankowskiej napisal:

Na nic apele

Do nich (właścicieli III RP) nie należy apelować tylko...

Bez kałasznikowa w ręce nikt nie wprowadzi w Polsce realnej zmiany. Niestety. Żadne pisanie, apelowanie czy demonstrowanie nie ma sensu.

2008-07-30 07:53

Galba



Wypada ponownie przypomniec, ze jedyne kraje ktore o wlasnych silach rozprawily sie z komunizmem to Hiszpania i Chile. W obu przypadkach niezbedna byla wojna domowa i w obu przypadkach zawodowa armia opowiedziala sie po stronie kontrrewolucji.
Armia jest tu nieslychanie istotna. Byc moze wlasnie dlatego gen. Janusz Bojarski, były szef Wojskowych Służb Informacyjnych, został nowym szefem kadr w Ministerstwie Obrony Narodowej.

Warto przy okazji wyjasnic, ze kryterium uliczne to nie to samo co kałach. Kryteria uliczne nie przynosza wolnosci od 1956 roku.

2008-07-28

Kwestia bezpieczeństwa energetycznego

Wiele mówi się o tym, że jesteśmy energetycznie uzależnieni od Rosji. W zasadzie od widzimisię zarządu Gazpromu, a ponieważ jest to firma państwowa, to również zarządców Kremla, zależy, czy nam zakręcą kurek, czy też nie. A w razie czego, to oni mogą się na coś takiego zdecydować, aby nas zdyscyplinować, jeżeli nie będziemy tańczyć tak, jak oni nam zagrają. Tego typu próby były już czynione w przypadku Ukrainy. Co więcej, na Kremlu, a zapewne w Centrali na Łubiance, powstał plan pozbycia się Łukaszenki ze względu na jego zbyt wielką samodzielność i megalomanię. Oczywiście, będzie polegał on na zakręceniu kurka, a wtedy inny kandydat wyznaczony przez Moskwę zacznie rządzić w Mińsku. Powinniśmy zdawać sobie sprawę z możliwości energetycznego szantażu. Co więcej, Gazprom oraz inne firmy rosyjskie zajmujące się wydobyciem gazu i ropy planują stworzyć kartel razem z wydobywczymi korporacjami z tej branży z krajów arabskich, ażeby w razie czego móc całej Europie podkręcić kurek. Co to oznacza? Teoretycznie Rosja jest w stanie uzależnić od siebie całą Europę, jakby się jej tak zachciało i sterować zza pleców polityką każdego jednego państwa znajdującego się na terenie Europy kontynentalnej (może z wyjątkiem Norwegii, która ma swoje złoża). A co to dla nas oznacza? Mianowicie, jeżeli jakaś władza u nas Rosji się nie spodoba, to będzie można zakręcić nam kurek, a przez to doprowadzić do znacznych niepokojów społecznych, które doprowadzą do jej kompromitacji, a w efekcie zniknięcia ze sceny politycznej. I to nie leży tylko i wyłącznie w sferze teoretycznych rozważań.

Jakkolwiek jestem śmiertelnym wrogiem etatyzmu, w takiej sytuacji muszę poczynić pewne ustępstwa. Polska nie jest takim krajem jak Singapur, w którym nic nie ma. A niestety, świat nie jest taki dziecinnie prosty, jak się niektórym może wydawać. Mogę sobie być wrogiem przymusu szkolnego, państwowej służby zdrowia, konieczności ubezpieczania się, przerostu fiskalizmu et cetera, bo tego być nie powinno - z punktu widzenia państwa są ważniejsze rzeczy - ale trzeba również patrzeć na kwestie niezależności i niepodległości Polski. Można twierdzić, podobnie jak Janusz Korwin-Mikke, że pieniądz nie ma narodowości. Lecz czy w takim razie pozwoli, abyśmy się de novo stali rosyjskim satelitą i to takim sensu stricto? To już przerabialiśmy w okresie istnienia komunizmu w Polsce. Oczywiście takiemu Wielomskiemu tego typu wariant bardzo by się podobał, sam nawet kiedyś tego typu sojusz wilka z owcą proponował. A tak będzie, jeśli nie zadbamy należycie o swoje bezpieczeństwo energetyczne.

Na czym to ma polegać? Istnieją pewne przedsiębiorstwa strategiczne, których nie powinno się prywatyzować. Chodzi tutaj o branżę wydobywczą, energetyczną i zbrojeniową. Wszystkie inne gałęzie przemysłu spokojnie można sprywatyzować, tak samo jak wiele sektorów gospodarki. Państwowe powinny być armia, policja, po części sądownictwo (można wprowadzić prywatne sądy arbitrażowe), część więzień, ochrona środowiska, no i te strategiczne przedsiębiorstwa, jakie wyżej wymieniłem. Cała reszta niech sobie będzie prywatna. A z jakich przyczyn proponuję właśnie taki układ?

Po pierwsze sami mamy u siebie na Podkarpaciu takie złoża ropy naftowej i gazu ziemnego, jakie by nam wystarczyły na ponad sto lat. Tak więc teoretycznie już w tym momencie jesteśmy niezależni od Rosji czy innych dostawców ciekłych kopalin na stosunkowo długi okres czasu. Z punktu widzenia zagranicznej polityki to bardzo dużo daje, ponieważ Rosja traci w sumie najważniejszy argument w dyskusji. W tym momencie, jeżeli rozpoczęlibyśmy eksploatację tych złóż, to oni kurek mogą sobie zakręcać Białorusi, Ukrainie, krajom bałtyckim czy Niemcom, ale nie nam. Stalibyśmy się od nich praktycznie niezależni.

Z drugiej strony z węgla można wyrabiać benzynę syntetyczną. Prace nad upłynnianiem węgla rozpoczęto w latach dwudziestych zeszłego wieku, ponieważ ów kraj został odcięty po pierwszej wojnie światowej od źródeł ropy naftowej. Pierwszy proces upłynniania został wynaleziony przez Fischera i Tropscha z Kaiser-Wilhelm-Institut. Składa się on z trzech etapów - wytwarzania i przygotowywania gazu syntezowego, konwersji gazu syntezowego do węglowodorów alifatycznych i wody oraz przygotowania i obróbki (krakingu, izomeryzacji) do porządanych produktów. Wykorzystuje się katalizatory oparte na tlenkach kobaltu oraz żelaza. Inny sposób to metoda Bergiusa. Proces ten pozwala węgiel zawarty w surowcu przeprowadzić w 97% w benzynę syntetyczną. A teraz, a gdyby otrzymywać paliwo z węgla, to można ograniczyć wydobycie ropy naftowej, a przez to złoża wystarczą na jeszcze dłużej. Wówczas niezależność energetyczną mamy jak w banku.

Teraz dochodzą jeszcze kwestię energetyki. Proponuję postawić na elektrownie geotermalne i atomowe. Wówczas węgiel można by w znacznej części przeznaczać na produkcję paliwa. Atom ma jeszcze jedną zaletę, ponieważ można by wyposażyć się w arsenał nuklearny. Wtedy to już inaczej z nami cały świat będzie rozmawiał, ponieważ zostaną zmuszeni do uznania nas za regionalne mocarstwo. A nadwyżki energii elektrycznej produkowane przez nas można by za grube miliardy sprzedawać za granicę.

Niestety, do tej pory żadna władza w Polsce nie zastanawiała się nad tego typu możliwościami. A takie my posiadamy! W Polsce rządzą niestety albo skończeni idioci, albo sługusy obcych wywiadów. Prawda zazwyczaj leży po środku, tak więc mamy zapewne pierwszych, jak i drugich. Nic nie wskazuje na to, żeby w naszym kraju ktoś zaczął myśleć na poważne o energetycznym zabezpieczeniu. Chyba w Polsce naprawdę potrzebna jest jakaś forma prawicowego autorytaryzmu, ale nie taka która doprowadzi do uzależnienia nas od neokomunistycznej Rosji. Wielomski czy Korwin-Mikke zatem odpodają, ponieważ ich wizje są nazbyt uproszczone, a przez to naiwne, a oni sami nie zdają sobie sprawy, że na kilkanaście do kilkudziesięciu lat mogliby wciągnąć nas w ciężkie tarapaty. Pytanie o normalną władzę w Priwislanskim Kraju pozostaje zatem bez odpowiedzi.

Czy grozi nam pełzająca ewolucja w stronę zła? (IGP

Bez żadnych wątpliwości, TAK. Wystarczy ujrzeć energię nienawiści emanującą ze Stefana Niesiołowskiego. Zagrożona jest Europa i cały Świat, w niebezpieczeństwie jest fizyczne, polityczne i gospodarcze istnienie cywilizacji homo sapiens. Jestem pod niezwykłym wrażeniem kilku ostatnio przeczytanych lektur, które zamieszały mi w głowie i pozwoliły wyobraźni jeszcze raz przewietrzyć moje pojęcie o rzeczywistości. Jak zawsze, Polska, Europa i świat są narażone na niezwykłe niebezpieczeństwa i tylko od nas zależy, czy uda się nam odsunąć prognozę Apokalipsy. Nie miejmy złudzeń, zagrożenia są rzeczywiste, bardzo w swej realności konkretne.

Mamy przed sobą wybór życia albo śmierci w najbliższej przyszłości. Jeszcze niedawno w takich chwilach ludzie rzucali się jak szaleni kupować cukier i sól. Teraz wygląda na to, że wszystko wszystkim wisi. Ale to są tylko pozory.

Pierwsza lektura to wywiad[2] szefa rządowego sztabu marketingu politycznego Eryka Mistewicza, udzielony „Dziennikowi”. Nic w tym wywiadzie nie jest ważne, ważna jest pointa. Pisałem niedawno o kombinacji operacyjnej Partii i Rządu[3], realizowanej przez rządowych funkcjonariuszy zadaniowanych do pracy w „Dzienniku”. Obrzydliwa misja, haniebnie instrumentalne posługiwanie się Palikotem, według gangsterskiego scenariusza, to jest już oczywiste. Nic ciekawego. Zwykłe rutynowe łajdactwo. Jedno z wielu. Rewelacją jest ostatnie zdanie tego wywiadu. Jest to deklaracja ideowa niezwykłej wagi.

To jest naprawdę ważne!

Eryk Mistewicz stwierdził:
"Tak. Tak, Platforma uprawia postpolitykę".
Kto nie wie czym jest postpolityka, ma problem, ja wiem i zdaję sobie sprawę z konsekwencji.
Co mogę zrobić?

Po pierwsze, Pan Mistewicz nie jest teraz zwykłym, przeciętnym politologiem, ani tylko komercyjnym lub naukowym ekspertem od marketingu politycznego. On pracuje w rządzie. Jest rządową osobą na bardzo wysokim stanowisku, podejrzewam, jest aż tak ważny, że on tym wszystkim kieruje[4].

Jego oświadczenie jest niezwykłej wagi, ponieważ w jednym słowie "postpolityka" określa fundament doktryny politycznej polskiego rządu. Operując porównaniem, jest to deklaracja, co do swojego znaczenia podobna do takich jak: "Platforma Obywatelska jest partią marksistowską", albo "Platforma Obywatelska jest partią faszystowską". Jest to deklaracja określająca fundament doktryny politycznej partii rządzącej w Polsce, jest to charakterystyka określająca najważniejsze kryteria wyborów strategii gepolitycznych polskiego rządu. Od takich rzeczy zależy przyszłość naszego Kraju. Pisząc o kombinacji operacyjnej Dziennika[3], wspominałem o tym, że jej celem było podstępne wyłudzenie zgody opinii publicznej na stosowane metody rządzenia. Nigdy by mi do głowy nie przyszło, że przemycana wiadomość jest tej rangi i ma aż takie znaczenie dla przyszłości Polski. Jestem naprawdę w trudnej sytuacji. Jak mam powiedzieć, to co muszę powiedzieć?[5] Jak przekonać, że nie chrzanię głupot?

Mogę tylko powiedzieć, że owa postpolityka jest naprawdę gorsza od faszyzmu, jest niebezpieczna jak piekło. Najprawdopodobniej jest to jedna z ostatnich masek ideologicznych komunizmu. Jest to skrajny nihilizm, absolutna pogarda do wszystkiego, ukryta pod pozorami pseudonaukowego bełkotu. Czysta ideologiczna szarlataneria, wywiedziona prawem kaduka z nieprawdziwej teorii Francisa Fykuyamy o końcu historii. Dam teraz link, kto może, kto ma jeszcze siłę i cierpliwość, bardzo proszę o przeczytanie. Wybrałem jeden z bardziej strawnych esejów[6] „Baudrillard – postmodernizm, postpolityka, postnihilizm”. Po jego uważnym przeczytaniu, dużo łatwiej wyczuć numer, który wykręca Polsce banda mistycznych szarlatanów. Łatwiej zrozumieć, jakim cudem zwarta grupa speców od marketingu politycznego przejęła od rządu jego władzę polityczną i zamieniła na nonsensowny festiwal, podporządkowany celom wyniszczającej Polskę propagandy. To jest jak prymitywny szamański obrzęd, które dzieje się sam dla siebie. To nie jest przypadek, to nie jest szaleństwo.
TO JEST METODA.
(O tej metodzie, a także jej promotorach nieustannie pisze w.s_media)

To jest prawdziwe porwanie Titanica, przez pijanych rowerzystów, którzy nie mają pojęcia, że walą wprost na górę lodową. Są w stanie delirium. Chleją non stop, kurczowo trzymając się steru. Dość trafnie opisał to Stanisław Michalkiewicz w krótkim tekście: "Recydywa saska"[7]. Można sobie w łeb strzelić.

Całość, razem z przypisami jest do czytania tutaj
[michael]