2007-11-10

Hipokryzja laureatów "Kisiela"


W tym roku najprawdopodobniej nie zostaną przyznane słynne Nagrody Kisiela. - podaje Gazeta Wyborcza . Dlaczego?

Dwudziestu pięciu członkom kapituły nie podoba się działalność patrona medialnego wyróżnienia - tygodnika "Wprost"

- Wielu członków kapituły ten związek uwierał i chcieli zautonomizować tę nagrodę, oderwać ją od jakichkolwiek koniunktur, sympatii i antypatii politycznych - tłumaczy laureat nagrody z 1997 roku, obecny dyrektor programowy stacji telewizyjnej Tele 5 Tomasz Wołek. Wśród protestujących znaleźli się też miedzy innymi prof. Władysław Bartoszewski, Lech Wałęsa, Andrzej Olechowski, Jan Krzysztof Bielecki.

Ich zdaniem nagrody powinna przyznawać niezależna fundacja, którą mają zamiar założyć.

Cóż za apolityczny twór powstanie. Polecam kapitule słowa Kisiela, dobrze gdyby wzięli je sobie do serca:

Gdyby dureń zrozumiał, że jest durniem, automatycznie przestałby być durniem. Z tego wniosek, że durnie rekrutują się jedynie spośród ludzi pewnych, że nie są durniami.

Jacek Rostowski - Były doradca rządu Federacji Rosyjskiej do spraw polityki makroekonomicznej.

lo-pw Oficjalny kandydat na stanowisko ministra finansów w rządzie Donalda Tuska.

(ur. 30 kwietnia 1951) – ekonomista, prof. od 1995 roku W latach 1989-1991 doradca ekonomiczny wicepremiera i ministra finansów Leszka Balcerowicza. Od 2004 roku doradca zarządu Banku PEKAO S.A. Współzałożyciel Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych (CASE) oraz członek Rady Fundacji.

Źródło z Wikipedii: http://pl.wikipedia.org/wiki/Jacek_Rostowski

Otworzyć / Ściągnąć. Przeczytać - Kolportować

lo-pw @ All: http://www.polishamericancongressnj.org/BolekDonek.pdf

Protestuj!!!

lo-pw http://www.protestuj.pl/?gclid=CJTk35nU0o8CFQnEXgodnAUF7g

Rossijskaja Gazieta - prawda obiektywna

Rosja znów prowokuje Polskę. Choć już raz Moskwa przyznała, że to sowieckie NKWD wymordowało polskich oficerów w Katyniu, teraz rządowa rosyjska prasa w to powątpiewa. "Rossijskaja Gazieta" twierdzi, że nie ma dowodów, iż Polacy ginęli z rąk stalinowskich oprawców.

"Przy wszystkich +wybrykach+ (Lecha i Jarosława) Kaczyńskich, ich twarda antyrosyjska polityka - bez względu na to, czym była podyktowana - wciąż cieszy się poparciem znacznej części ludności i establishmentu" - wyjaśnia "Rossijskaja Gazieta". "Niezbędne są więc wzajemne ustępstwa i kompromisy" - akcentuje dziennik.

Rosyjski "Kommiersant", komentując desygnowanie Donalda Tuska na premiera, zwraca uwagę, że Tusk za jeden z priorytetów polityki stawia polepszenie stosunków z Rosją. Podobnie pisze też "Rossijskaja Gazeta"

Lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk zadeklarował dla rządowej "Rossijskiej Gaziety", że w najbliższym czasie jednym z najważniejszych zadań polskiej polityki zagranicznej będzie poprawa relacji między Warszawą i Moskwą. Według rosyjskiej gazety, relacje między Moskwą i Warszawą "powinny powrócić do stanu sprzed dwóch lat, czyli dojścia do władzy braci Kaczyńskich".

Komentarz pozostawiam czytelnikom...

Rosyjskie gazety ciepło o desygnowaniu Tuska na premiera ; Rosja: To nie NKWD mordowało w Katyniu ; Rosja: Tusk deklaruje współpracę z Moskwą ; "Rossijskaja Gazieta": w stosunkach z Polską potrzebne wzajemne ustępstwa

"Wszystko, co powie PiS, zostanie uzyte przeciw niemu" (J.Kwieciński)

Coś mi nie gra.Zapodaję bez bicia: mam zamiar użyć paru już wyśmianych truizmów.Rozumiem stress PiSu po wyborach.Ludzie - a politycy, wbrew pozorom, są jednak ludźmi - mają prawo do rozgoryczenia.Jednak nie spodziewałam się lamentu akurat w PiS, partii ludzi twardych,doskonale wiedzących, że świat nie jest sprawiedliwy, a dobrymi chęciami wybrukowana jest droga do piekła. Zwłaszcza jeśli nie ma praktycznie sposobu na przedstawienie wyborcom swoich racji w takim wymiarze, w jakim by się chciało.I to jest właśnie truizm, którego udawadniać nie zamierzam.Że już użyję argumentu z półki najwyższej:-"Nie jest prorok bez czci, chyba w ojczyźnie swojej".A za karę - TVN-owi spadło.
Truizm drugi: cały czas jestem tego samego zdania: najważniejsze jest, że mimo całej wściekłej nagonki partia nie utraciła wyborców - a wręcz przeciwnie.I nie jest to elektorat bezrozumny, wydzwaniający masowo do "Szkła kontaktowego", aby przez chwilę zaistnieć medialnie i rozładować rozpaczliwe "parcie na szkło", ku zazdrości sasiadów.Czego również nie zamierzam udawadniać.A jednak moja strona przegrała.
Nie wiem, czy ten nowiutki elektorat czuje sie komfortowo.
Nie potrzeba przekonywać mnie - ja wierzę, a nawet więcej: jestem pewna, że- mając prosty wybór między tymi, co rozszarpali "postaw czerwonego sukna" - a tymi, którzy chcą ocalić resztki i poszukać winnych, najzwyczajniej nie mam wyboru. Zakładam margines ludzkiego błędu, nie wymagam przywództwa, któremu nieskazitelnie białe, wielkie skrzydła wyrastaja z ramion, a z ust leje się sam miód.Od tego miodu mam zreszta ostatnio Tuska, w nadmiarze.
Ale nowy elektorat( naprawdę zakładam, że myślący i patriotyczny) nie jest to z pewnością wyłacznie arystokracja: ani krwi, ani ducha( w sprawie tej pierwszej mam ochotę się poznęcać, zresztą w sprawie tej drugiej też, ale...a kysz, pokuso!). Trzeba o nim, o tym nowiutkim elektoracie, pomyśleć - zamiast kłócić się już po zawodach. Bo autoryzuje się opinie byłej opozycji, że to ona była flekowana, znosząc w pokornym milczeniu ataki krwiożerczych Kaczorów. Ludzie maja krótką pamięć, a i z cierpliwością bywa różnie.
Z mojego "punktu siedzenia" wyglada to tak:
Uważam, że premier ma świetą rację, odmawiając rozmowy z arogantem wyposażonym w sitko, którego nie nauczyli w domu, że - rozmawiając z godniejszym od siebie - należy wstać.Jeśli zaś nie uważa, że premier jego państwa jest osobą bardziej godną od niego, może spokojnie udać się na emigrację wewnętrzną..
Jednak jest pewna różnica miedzy zachowaniem premiera, w końcu serio traktującego zarówno godność urzędu,jak godność własną - a wygłupami nieskończenie sympatycznego i nieskończenie złośliwego Ludwika Dorna.Premier ma rację: "wykształciuchy" były błędem. Właśnie to miałam na myśli, nawiązując do arystokracji, szczególnie ducha.Jeśli ta arystokracja( z nielicznymi wyjątkami) przeczytała ćwierć "Archipelagu Gułag" - to z czystego obowiązku, lub ze snobizmu. Cała reszta leży odłogiem.Osobiście odsyłałam przysłowiowych "wszystkich świętych" zarówno do Zinowiewa, jak do Sołżenicyna, "tylko po co"? - jak pyta Leski...Kto ma za arystokrację ducha czytać, co potrzeba? A nie byłoby całej awantury, gdyby wykształciuchy wiedzały, o co chodzi.
Niezależnie od powyższego: rolnik, który wykształcił dziecko, jak i wykształcone dziecko rolnika - oboje nie musieli wiedzieć, czego marszałek od nich chce, czemu się ich czepia, za ich ciężki wysiłek? "Słowo wylatuje ptakiem - wraca wołem".Już nie wspomnę o Sabie - bo w razie konieczności zrobiłabym dokładnie to samo, co zrobił Dorn ale - tu użyję kolokwializmu - olałabym całe gadanie na ten temat.
A`propos samego przywództwa i okolic - anegdotka: zdarzyła się kiedyś zapaść finansowa, bodajże Chryslerowi. O ratunek poproszono Lee Iacocca, który - po przejrzeniu raportów- oświadczył, że wszystko wyglada tak, "jakby tworzył to komitet".
Kiedy przychodzą ciężkie czasy, lejce powinna trzymać jedna para dłoni, jak uczą starożytni.Oczywiście potrzebny jest jakiś jet stream czy inna burza mózgów, jak zwał - tak zwał, ale decyzję powinien podejmować ten, kto ją firmuje.
Należałoby jak najszybciej wybrać się po rozum do głowy i skończyc z głupotami.Bo dzieje się coś dziwnego: oto premier postanowił udać się do sądu i wytoczyc proces GW...Jakiś miraż? Sen o - już zbudowanej, funkcjonującej - IV Rzeczypospolitej? Niczego sie premier nie nauczył przez czas sprawowania władzy?
Sądzę, redakcja GW natychmiast urządziła sobie bankiecik, za pańskie, Panie Premierze, pieniądze.O czymś tak pieknym nawet marzyć nie mogli! Gazeta ma kłopoty - a teraz nakład jej pofrunie pod niebiosa! Wykorzystają każde słowo, nadające się do odmieniania przez wszystkie przypadki, a dotyczące tej frajdy, która im się trafiła.Czy wytoczyłby Pan proces jakiemuś "Ilustrowanemu Kurierowi Polskiemu" w odpowiednim czasie? Niezależnie od tego, że właśnie nadał Pan GW zdolność honorową.
No i należałoby pamiętać: "kiedy mędrzec wskazuje na księżyc, głupcy spogladają na palec".
O niektórych politykach, którzy nie wyrośli z mentalności swoich podwórek - napisałam własną ręką, dołożyłam cegiełkę, ale ja - to ja. Ja mogę, premier - niekoniecznie, ponieważ już sprawa zaczyna żyć własnym życiem.Już zaczyna się histeria. Nawet tak inteligentni ludzie, jak np.mój ulubiony Ryszard Bugaj ( którego absolutnie wyłączam z grona tych, co spogladają na palec) - przegapili fakt, że wcale nie chodzi o podwórko, chodzi o to, że niektórzy wyrośli ze szczeniackiej mentalności podwórkowej, inni z o s t a l i na tych podwórkach na zawsze - i to jest clou sprawy.A teraz pozwalaja sobą manipulować, wpychać do rządu ministrów, gnąc sie w ukłonach, nie zauważając, że niektóre autorytety mocno sie zużyły, a dobro Polski niekoniecznie im przyświeca. Dobro Polski wymaga wspólpracy między prezydentem, a szefem MSZ - czego desygnowany nie rozumie, albo - co gorsza - rozumie, ale jakoś nie przyswaja.Oczywiście działając dla dobra kraju - jak mu podpowiedzieli Mędrcy.


A na koniec - dygresja: zupełnie przypadkowo kliknęło mi się na nieznany mi dotąd blog Adama Biela, gdzie natknęłam się na taką sentencję: wykształciuch - osoba nie rozumiejaca znaczenia słowa "wykształciuch".Dornowi - ku przestrodze.
P.s. - nie obrażam się na PiS.Pozostanie moją partią, choć nadal nie jestem jej członkiem.Bo w tej partii nie ma miejsca na sprzedajne, łkające przed kamerami "Madonny", na hucpiarzy i krętaczy, bo nie wpycha sie w niej brudów pod dywan, nawet jesli to są własne brudy. Poczekam cierpliwie na fanfary.Ale nie dodawaj mi, drogi PiSie, niepotrzebnych zmartwień.

Rząd anegdot i Bohdan Osadczuk

Nie każdy widzi...W październikowym numerze „Odry” pomiędzy relacją z festiwalu Chopinowskiego i „Drogą Ikony” Mirosława Ratajczaka odkrywamy „Notatki Nieuporządkowane” Bohdana Osadczuka nie związane z żadnym z tych tematów. Traktuje on tam o „chorobie demokracji”, która została przeoczona na Zachodzie. Co prawda wspomina o „rozlegających się tu i ówdzie wezwaniach do bojkotu Polski lub takiego czy innego ukarania przywódców”, ale mają one raczej znaczenie marginalne.

Wczesny sprzeciw wobec nowej władzy w 2005 miał charakter raczej anegdotyczny. Między internetem i wszelakiego rodzaju grupami towarzyskimi krążyły dowcipy dotyczące nowego rządu.Szybko pojawiły się jeszcze wtedy lekceważone głosy o problemach demokracji. Rozczarowanie przeżyła lewica, która była zdecydowaną mniejszością.

Dalsze oskarżenia wobec władzy miały charakter skrótów myślowych i anegdot, które jednak można było w pewien sposób udowodnić błędami koalicji. Każda interwencja CBA czy ABW była okrzykiwana zmierzaniem w stronę „państwa policyjnego”, każde nawiązanie do tradycji narodowej i religijnej drogą do „państwa wyznaniowego”. Ukoronowaniem stała się afera Kaczmarka, który wykrzyczał wprost „żyjemy w państwie totalitarnym”. Jak zresztą zauważył Paweł Paliwoda, wszystkie działania antykorupcyjne były podsumowywane wzgardliwie „walką z irracjonalnym układem” czy „spiskową teorią dziejów”.

Kultura anegdot robiła dużą karierę. Warto przypomnieć zresztą konkurs na stronie internetowej Newsweeka na słownik IV RP oraz jego stałe felietony w których naśmiewano się z „znalezienia się w kręgu podejrzeń”.

Nikt na Zachodzie nie posiada rzecz jasna odtrutki na chorobę polskiej demokracji” stwierdza Bohdan. Jednak odtrutka się znalazła. Polska „dobrze (sic!) wykształcona młodzież” zadecydowała. Ta sama młodzież, która ledwo opuściła mury szkoły ogólnokształcącej, w których czas przerwy był okazją do opowiedzenia kolejnego dowcipu o „totalitarnym państwie kaczyńskich”. Młodzież, która nie może być dobrze wykształcona, bo jeszcze nie miała czasu by je zdobyć, która nagle zaczęła się interesować polityką, mimo iż wcześniej moda intelektualna kształtowała ich raczej apolitycznie.

WykształciuchWykształciuch” stał się synonimem inteligencji, powodem do dumy. Przypomina to sytuację Belgii, krótko po wporadzeniu kodeksu napoleońskiego. Zobowiązani do przyjęcia nazwisk obywatele określali się różnymi epitetami „spacerującego nago po trawie”, czy „z matki urodzonego”. Śmiechu było co nie miara. Oto obywatele w sposób symboliczny sprzeciwiają się władzy.

Zadziwiające jak w ciągu krótkiego czasu rzesze młodych ludzi potrafi zacząć się interesować polityką. Zaczyna czytać gazety i krótko po wyborach słychać stwierdzenia „awangardy antytotalitarnej” o uwolnieniu państwa spod władzy dyktatorskiej.

Tak więc obrano nowy parlament. Rząd anegdot i kpin, który zresztą nawet na salach sejmowych nie odbiega swoim zachowaniem daleko od publiczności stadionowej. Jaka będzie historia nowego „rządu anegdot”? I jaka będzie historia „dobrze wykształconej młodzieży”, czy ich potomkowie też będą ze wstydem mówić o przodkach „wykształciuchach”? Dokąd zmierza nowa „kultura anegdot”? Czy ta misternie zbudowana konstrukcja się utrzyma, czy może zostanie pogrążona przez doświadczenia kolejnych pokoleń?

Pozdrawiam

Matix

Młodszy syn zrobił mi dzisiaj test wyobraźni.

Przychodzi i mówi, tata ciekawe, czy potrafisz wyobrazić sobie Tuska jak myśli? No, spróbuj, wyobraź sobie, siedzi w skupieniu przy biurku pełnym papierów i sam myśli. Samodzielnie rozwiązuje jakiś problem.
- A co? A nie mówiłem? Idzie jak z kamienia, prawda? No widzisz, nie udało się. Fakt, nie poradziłem sobie z tym zadaniem.
- Widzisz tata, dlatego młodzież go tak lubi, szalikowcy, kibole, penerzy pod celi, wszyscy. Dragi i karaoke. Swój chłop. Dlatego w piątek, po desygnowaniu, zrezygnował z gabinetu.
Wyjechał do Gdańska, pokopać piłkę z chłopakami z podwórka.
Premiera kibola. Premier kiboli.
Zapraszam do czytania serialu o sztuce rozumienia rzeczywistości.

Klapa bezpieczeństwa

lo-em Całkowicie bez związku z przepychankami między Drogim Lechem a Drogim Radkiem i mrocznym wygrażaniem temu drugiemu czymś bliżej nieokreślonym ale za to tajnym, wiele osob emocjonuje się podwójnym polsko-brytyjskim obywatelstwem p. Sikorskiego.

Nic w tym wielkiego, ja też mam podwójne obywatelstwo, polskie i australijskie. Tak samo jak minister S., chętnie miałbym tylko jedno, ale rezygnacja z obywatelstwa polskiego na własny wniosek, na jaką polskie prawo zezwala, jest obecnie obstawiona murem obstrukcji administracyjnych napiętrzonych przez procedurę, przez którą normalnemu człowiekowi przedrzeć się zasadniczo nie sposób.

W odróżnieniu ode mnie, minister S. zrzekł się jednego z posiadanych obywatelstw bez kłopotu.


14 grudnia 2006 roku "Życie Warszawy" doniosło:

Minister Sikorski zrzekł się brytyjskiego obywatelstwa;
autor: Andrzej Walentek, pg, 2006-12-14

Radosław Sikorski nie jest już poddanym Jej Królewskiej Mości Elżbiety II. Jak dowiedziało się ŻW, po ponad dwudziestu latach zrzekł się brytyjskiego obywatelstwa. Czy poprawi to jego relacje z prezydentem? Informację, że minister obrony zwrócił brytyjski paszport, potwierdził nam rzecznik MON Piotr Paszkowski. Jeszcze do niedawna Radosław Sikorski był jedynym członkiem rządu legitymującym się podwójnym obywatelstwem.


Brytyjskiego obywatelstwa poddany JKM Elżbiety II zrzeka się następująco:

a. Czyta się jednostronicowe pouczenie w Internecie, proste jak budowa cepa:
http://www.ind.homeoffice.gov.uk/applying/nationality/formsandguidance/guidern1

b. Wypełnia się jednokartkowy formularz wniosku Home Ofice RN1, który można ściągnąć z Internetu.Formularz ma siedem punktów:

1. Imię, nazwisko, adres, data i miejsce urodzenia wnioskodawcy.

2. Oświadczenie że wnioskodawca posiada obywatelstwo brytyjskie (dołączyć brytyjski paszport albo metrykę urodzenia, albo certyfikat naturalizacji)

3. Oświadczenie, że wnioskodawca ma inne obywatelstwo, (dołączyć paszport albo certyfikat naturalizacji wydany przez inne państwo) , albo

4. Oświadczenie, że po zrzeczeniu sie obywatelstwa brytyjskiego wnioskodawca nabędzie inne obywatelstwo (dołączyć promesę nadania obywatelstwa przez inne państwo)

5. Jeśli wnioskodawca jest żonaty/zamężna: data zawarcia związku małżeńskiego (dołączyć metrykę ślubu)

6. Oświadczenie, że wszystkie informacje powyżej są prawdziwe, składane pod grożbą kary aresztu do 3 miesięcy lub grzywny do 5000 funtów, własnoręcznie podpisane przez wnioskodawcę.

7. Oświadczenie świadka, że zna osobiście wnioskodawcę, który jest pełnoletni i przy zdrowych zmysłach, własnoręcznie podpisane przez świadka (świadkiem może być dowolna osoba w wieku ponad 18 lat, która zna wnioskodawcę osobiście).

c. Dołącza się czek lub przekaz pocztowy na 120 funtów, albo ściąga się z internetu i wypełnia dodatkowy papier, w który wpisuje się numer karty kredytowej i dołącza do wniosku

d. Całość wysyła się listem poleconym do:

Home Office IND
Integrated Casework Directorate (Nationality)
Casework Support Unit
PO Box 12
Liverpool L69 2UX

albo do najbliższej ambasady lub konsulatu Wielkiej Brytanii.

Urząd stempluje kopię formularza i odsyla ją pocztą wnioskodawcy, razem z nadeslanymi oryginalnymi dokumentami, które były załączone do wniosku. Ostemplowana kopia wniosku jest formalnym dowodem, że wnioskodawca zrezygnował z obywatelstwa brytyjskiego. Minister spraw wewnętrznych Wielkiej Brytanii nie może odmowić przyjęcia rezygnacji z obywatelstwa brytyjskiego w czasie pokoju (może w czasie wojny). Zrezygnować z obywatelstwa moze tylko osoba pełnoletnia, zrzeczenie nie obejmuje dzieci ani innych członków rodziny.

I już. Bez furmanki papierów, dwóch lat chandryczenia się z urzędami, setek stron dokumentów ociekających podejrzliwością, poświadczeń, zaświadczeń, legalizacji umiejscowień, prohibicyjnych opłat, tajnej opinii dwóch ministerstw oraz osobistej i niezaskareżalnej decyzji głowy państwa, czyli bez tego wszystkiego, co jest obecnie wymagane przy rezygnacji z obywatelstwa polskiego.

Rozumiem, że minister Sikorski ma ten papier, czyli ostemplowaną przez Home Office kopię swojego formularza RN1, i w razie potrzeby może pokazać? Bo jeśli nie ma, to prawnie rzecz biorąc nie zrezygnował z obywatelstwa brytyjskiego.

Tak samo, jak nie da się zrezygnować z obywatelstwa polskiego poprzez odeslanie polskiego paszportu do konsulatu RP, samo tylko zwrócenie paszportu brytyjskiego władzom brytyjskim jest całkowicie bezskuteczne prawnie -zwracający nadal posiada obywatelstwo Zjednoczonego Królestwa, o ile nie dopełnił opisanej wyżej procedury i nie otrzymał potwierdzenia w opisanej formie.


-------------------


A teraz będzie deser polityczny.
Z frykasem, o którym praktycznie nikt w Polsce nie wie.

Otóż, rezygnacja z obywatelstwa brytyjskiego jest odwracalna. Też bez kłopotu.

http://www.ind.homeoffice.gov.uk/applying/nationality/formsandguidance/guidern1
Notes:

A declaration of renunciation affects only the status of the person making the declaration and does not affect the current status of any other member of his or her existing family. A person who renounces British citizenship has a right (once only) to resume that citizenship if the renunciation was necessary to enable him or her to keep or obtain some other citizenship.
-------------------

Miłych rozważań gabinetowych życzę państwu. Niech państwo tak robią, żeby państwu było jak najwygodniej.

2007-11-09

A u Donia dyńka pracuje

lo-hs


Przypadek Mr.Offa na Salonie24.

lo-pm

Swego czasu pan Terlikowski na blogu Rzeczpospolitej w Salonie24 napisał tekst pt. Islamska polityka historyczna, gdzie ja, w podpowiedzi na komentarz niejakiego "pandady", umieściłem linki wskazującego do materiałów nt. antysemityzmu w świecie arabskim.

W komentarzach pojawił się osobnik o pseudonimie Mr.Off, znany chyba wszystkim stałym bywalcom Salonu24 komentator, który wyrobił w chwili pisania tego tekstu prawie 2000 komentarzy. Praktycznie każdy z nich to krótkie rzucenie kilku haseł, zapewne w celu sprowadzenia adwersarzy do tego samego poziomu, na którym Offowi zapewnię łatwiej się wypowiadać. Nie inaczej było w tym wątku. Na początek pan Off porównuje Wahabityzm do polskiego katolicyzmu...

Reszta tutaj.

Subtelny szantażyk Grasia

Że pisowskie służby łamały prawo to pewne. Graś wie, bo czytał o tym w gazetach, głównie zaś od Kaczmarka i Kornatowskiego, niepokornych dysydentów, których kariery złamano za niezłomny opór przeciw kaczystowskiej opresji. Teraz tylko trzeba dowodów, lecz dowody są - to też Graś wie z gazet - przez reżym niszczone.


Ale nie spędza to Grasiowi snu z powiek. Graś śpi spokojnie, bo Graś wierzy w rozsądek funkcjonariuszy. A rozsądni funkcjonariusze, jak pisze Graś w Dzienniku, gdy zaczynają wyczuwać wiatr zmian, zaczynają się zabezpieczać. Więc kto rozsądny, niech nie czeka biernie, aż ruszą w pole sonderkommanda ds. dorzynania watah.


I panowie, nie martwcie się, jeśli nie zdołaliście zachomikować żadnych papierów, choćby z ich braku. Wystarczy akt dobrej woli “bo nawet jeśli znikają akta, nie znika ludzka pamięć” - delikatnie podpowiada Graś mniej kumatym. Chłopaki z ABW, myślcie więc! Myślenie ma kolosalną przyszłość. Graś wierzy w wasz rozsądek. Na pewno coś wymyślicie.

P.S. Znamiennym się wydaje, że ten komunikat dla watah nie został wypuszczony w świat z podpisem jakiegoś niezależnego dziennikarza z Dziennika. Podpis Pawła Grasia, niezależnego i apolitycznego specjalisty od służb, znacznie bardziej go uwiarygadnia. Słusznie. Funkcjonariusz powinien wiedzieć na czym stoi i czy warto wysilać mózgownicę. Teraz już wiadomo, że warto.

2007-11-08

Donald Tusk zapowiedział bezlitosne rozliczenie Geremka, Michnika i Mazowieckiego


Donald Tusk w kontekście obrony Lecha Wałęsy przed okrutnymi historykami wypowiedział takie słowa:

"Tego typu rzeczy świadczą o tym, że komuś przychodzą do głowy głupie pomysły toczenia ciągłej wojny politycznej, i na pewno zrobię z tym porządek. Co do tego nie miejcie wątpliwości. Tacy ludzie, którzy usiłują niszczyć autorytet Polski i życia publicznego w Polsce wewnątrz i za granicą, zostaną z tego bezlitośnie rozliczeni. Takich rzeczy nie wolno robić".

Strasznie się cieszę na tę wypowiedź. Czekałem na taką reakcje od dwóch lat. I w przypływie nagłej sympatii do wojowniczego Tuska życzliwie donoszę na:

Redaktora Michnika, który raczył w Die Welt (12.05.2007 r.) wypowiedzieć m.in. takie słowa:

"Dziś Polska opanowana jest przez koalicję postsolidarnościowych rewanżystów, postkomunistycznych prowincjonalnych wichrzycieli, następców szowinistów z czasów sprzed II wojny światowej, grupy wrogie wobec obcokrajowców i antysemickie oraz środowisko Radia Maryja, tubę etnoklerykalnego fundamentalizmu"

Aleksandra Kwaśniewskiego, który w wywiadzie dla Vanity Fair (6.09.2007 r.) pozwolil sobie na taką wypowiedź:

Gdyby po wyborach Kaczyńscy mieli pozostać u władzy, Niemcy powinny się zastanowić, czy nie zaostrzyć kursu.

Tadeusza Mazowieckiego skarżącego się w Avvenire (12.01.2007):

Wielkim bólem napełnia mnie to, gdy widzę, że moja Polska, naród, który czerpie z katolicyzmu, nie umie przebaczać i nie zna litości

Bronisława Geremka piszącego w Die Welt (15.07.2006) następujące słowa:

Następstwem tego - pisze Geremek - była rezolucja PE. Jej autorzy uznali Polskę za kraj, w którym nastąpił wzrost nietolerancji powodowanej rasizmem, ksenofobią, antysemityzmem i homofobią. Pomimo że jest to dla mnie bolesne, muszę stwierdzić, że Parlament Europejski miał jednak prawo do tak krytycznej reakcji na wypowiedzi przedstawicieli polskiego rządu

Marka Edelmana bezwstydnie stwierdzającego na łamach telegraph (24.06.2006):

Wskazując na podobieństwa do narodzin faszyzmu w latach trzydziestych p. Edelman powiedział: „Jeśli koalicja będzie w dalszym ciągu kształtować kraj to szczerze wierzę, że nasza wolność jest zagrożona. Prześladowania zaczynają się od drobnych spraw: najpierw język, potem pobicia, w końcu morderstwo.” (...) „Chcę zwrócić uwagę, że rząd daje wsparcie najbardziej reakcyjnym prądom ksenofobii i antysemityzmu”

Szymona Niemca prześladowanego dla potrzeb The Observer (Guardian) (12.03.2006):

Dla gejów i lesbijek dzisiejsza Polska jest jak Niemcy z 1930 – mówi – jesteśmy rządzeni przez faszystowską partię, która używa tego samego języka i symboli co Hitler

Niestety mógłbym tak długo wymieniać, bowiem lista ludzi, którym przychodzą do głowy głupie pomysły toczenia ciągłej wojny politycznej jest długa, ale wierzę, że nowy premier, na początku kadencji zrobi porządek przynajmniej z wymienionymi powyżej osobami. Wszak obiecał, że zostaną oni bezlitośnie rozliczeni. A wierzę, że premier Tusk nie będzie rzucał słów na wiatr.

Tusk Wszechmogący

lo-hs
Na początku stworzył Tusk Platformę. Platforma zaś wygrała wybory do Sejmu i Senatu. Sejm zaś był smutny, ciemny, jakby po przejściu ognia - Leppera i powodzi - Giertycha.

Aż Tusk rzekł: „Niech uczciwi politycy przejmą władzę!” I stało się tak: oto wyszli politycy PO i PSL, i przejęli władzę, i dzierżyli ją mocno. A Tusk widział, że to, co uczynił, było dobre. Tak upłynął wieczór i poranek, dzień pierwszy.

Potem Tusk rzekł: „Niech korupcji już odtąd nie będzie !” I stało się dokładnie tak, jak powiedział Tusk. Tak też upłynął wieczór i poranek, dzień drugi.

Po raz trzeci odezwał się Tusk tymi słowami: „Niech gospodarka się rozwija i żeby żadna jednostka nie była na garnuszku państwa!” I to, choć nie było łatwe, stało się: mianowicie osoby na garnuszku państwa, porzuciły je, i każda z nich przekształciła się w jednostkę, która zaczęła się rozwijać. A Tusk widział, że to, co robi, jest dobre. I tak minął wieczór i poranek, dzień trzeci.

Czwarty raz odezwał się Tusk w ten sposób: „Niech każdy oligarcha powróci z więzienia do domu, i niech każdy z nich pracuje uczciwie na rzecz państwa!” Nie było to łatwe, ale i to stało się, dokładnie tak, jak rzekł Tusk. Oligarchowie, wypuszczeni z więzień, rozpoczęli uczciwą i owocną pracę na rzecz państwa, każdy podłóg swoich najpełniejszych możliwości. Tak więc upłynął wieczór i poranek, dzień czwarty.

W końcu rzekł Tusk: „Niech PSL zajmie się wsią, rolnictwem i wszelkimi sprawami z tym związanymi! Niech odtąd nie będzie już głodu czy chłodu, czy niedostatku! Niech teraz już na wieki wieków zbiory rolników są pełne i wielkie!” I stało się tak: pola obrodziły, jak rzadko kiedy, chwasty nie porastały pól, łąki dały obfite pożywienie dla krów i owiec, i świń, i dla wszelkiego rodzaju zwierząt domowych i polnych, nawet i koty oraz psy przestały narzekać. A Tusk widząc to wszystko, wiedział bardzo dokładnie, że jest to naprawdę bardzo dobre. I tak upłynął wieczór i poranek, dzień piąty.

Na ostatek rzekł Tusk: „Uczyńmy media podobne nam! Niech panują nad naszym narodem, jak my i niech go nawożą i obrabiają!”. I stało się. Stworzył więc Tusk media na swój obraz, na obraz liberała je stworzył, stworzył prasę i radio, Internet i TV. Po czym Tusk rzekł: „Bądźcie mocne i nadawajcie wciąż, żebyście zaludniły serca i umysły naszą nauką i uczyniły je sobie poddane!”. I stało się tak. Upłynął więc wieczór i poranek, dzień szósty.

A kiedy siódmego dnia Tusk zakończył spisywanie swojego programu, odpoczął. A gdy ocknął się, skończył się jego cudowny sen.

Ze sztabu PO;
Jaromir Dowcipniś;
Dezinformacje

2007-11-07

Drobnomieszczański konformizm Krytyki Politycznej a sprawa outingu Kevina Rudda

lo-kt Bądźmy szczerzy: walka o tolerancję zaostrza się w miarę postępu tolerancji. Nietolerancja, zdawało się, już w jakimś miejscu nieodwołalnie wytępiona, objawia się nagle w jakiejś nowej, zaskakującej dla wszystkich formie, w miejscu najmniej przez wszystkim oczekiwanym. Dlatego szanuję środowisko Krytyki Politycznej za jej znojną i mozolną pracę na kujawsko-mazowieckich ugorach. Wiem że jest ciężko. Ale kochani - nawet największe trudności nie oznaczają, że można w walce o powszechną tolerancję iść na łatwiznę.

Za przykład niech mi posłuży przypadek Kevina Rudda, lidera australijskiej Partii Pracy, niemal pewnego kandydata na premiera rządu najstarszej demokracji antypodów. Niestety, akt bezprzykładnej nietolerancji niemal zaprzepaścił tak pięknie rozwijającą się karierę lewicowego polityka.

Otóż sfilmowano podstępnie Kevina Rudda w parlamentarnej ławie, jak skrupulatnie i namiętnie dłubie w swoim uchu, a wydobytą zawartość ze smakiem zjada. Oczywiście film obejrzało wkrótce na jutubie miliony Australijczyków, a sprawa stała się głównym tematem pytań dziennikarzy i złośliwych komentarzy. Tak to z powodu nietolerancji, zdawało się - w jednym z najbardziej cywilizowanych krajów świata - bez pardonu zaszczuto człowieka.

Pytam Was, drodzy publicyści Krytyki Politycznej: gdzie wtedy byliście, gdy bliskiego wam ideowo człowieka lewicy niszczono za jego upodobania i styl życia? Czy wystosowaliście choć list protestacyjny do australijskich mediów, by zaprzestano tego bezprzykładnego polowania na czarownice?

Nie oszukujmy się, nie jest dziś żadnym aktem odwagi ujawnić swój homoseksualizm w światku warszawskich celebrytów. W tym środowisku można tylko na tym zyskać dodatkowe pięć minut zainteresowania mediów, publiczności i towarzystwa. Ale spróbujcie choć raz w modnym klubie oświadczyć: “Cześć, jestem Tomek i lubię wyjadać gluty z nosa” a doświadczycie, czym jest prawdziwa nietolerancja.

Czy potraficie sobie wyobrazić, jak czuje się człowiek o podobnych upodobaniach, gdy inni bezwstydnie mogą oddawać się pożeraniu popkornu w kinie lub słonych paluszków na nudnej nasiadówce w pracy, lub gdy spotykają się z młodzieżą ostentacyjnie żującą gumę?

Dlatego wierzę, że w trakcie zbliżających się Parad Równości nie zabraknie miedzy Wami transparentów w obronie praw osób mających inny niż wy upodobania estetyczne i smakowe. Niech duszne, przestarzałe i nieracjonalne przesądy opresywnego społeczeństwa nie ograniczają stylu życia milionów współobywateli. Wasza walcząca i bezkompromisowa postawa w tej sprawie, tylko przyda Wam wiarygodności.
P.S. Niestety, także w naszym kraju pojawiły się objawy jaskiniowej glutofobii. Podobno jakiś tabloid opublikował zdjęcia Nelly Rokity dłubiącej w nosie, czyniąc z tego sensację dnia. Glutofobia jest chorobą! Glutofobię trzeba leczyć!

Hągkąg w budowie czyli Piterland

lo-pw Naiwność ludzka nie zna granic. Ludzie zmęczeni dwu letnią awanturą medialną wybrali hasło 'Przywróćmy normalność", cokolwiek pod tym hasłem rozumieli.

5 listopada rozpoczął pracę Sejm wybrany w wyborach i trwa budowanie nowej koalicji POPSL.

Jak nam się rysuje ta normalność? Wczoraj GW rozpętała kolejna awanturę pod hasłem : służby specjalne reżimu Kaczyńskich niszczą dowody zbrodni.

Na początek - jak wygląda prawda o tym "niszczeniu dowodów zbrodni".

AGENCJA SIĘ BRONI: ZARZUTY "GAZETY WYBORCZEJ" SĄ FAŁSZYWE

Od 23 października, czyli od dnia wejścia w życie zarządzenia premiera nie było powodów do niszczenia w ABW dokumentów legalizacyjnych, które umożliwiają funkcjonariuszom działania operacyjne - powiedziała w TVN24 rzeczniczka Agencji Magdalena Stańczyk.

"W artykule +Co tam niszczą w ABW?+ zawarto szereg fałszywych zarzutów, jakoby w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego prowadzono nielegalne działania" - czytamy w oświadczeniu ABW. „GW" napisała, że dwa dni po wyborach premier Jarosław Kaczyński wydał zarządzenie dotyczące „zasad i trybu postępowania z materiałami archiwalnymi i inną dokumentacją w ABW. Według gazety, może to być sposób na pozbycie się przez Agencję dowodów nielegalnych operacji służb specjalnych.

Zarówno zarządzenie Prezesa Rady Ministrów z dnia 23 października jak i termin jego wejścia w życie nie ma żadnego innego uzasadnienia, jak tylko wynikające z konsultacji międzyresortowych - napisała w oświadczeniu rzeczniczka ABW. Według Stańczyk, zarządzenie nie wprowadza innych reguł postępowania z dokumentami, niż poprzednie takie rozporządzenia. I przeszło pełen proces legislacyjny – dokument zatwierdziła m.in. sejmowa komisja ds. służb specjalnych.



Zanim przejdę do rozwinięcia Piterlandu, kolejne wystąpienie tego, co to miał budować "normalność".

Platforma boi się "budżetowego szantażu" PiS

BRAK BUDŻETU MOŻE OZNACZAĆ WCZEŚNIEJSZE WYBORY

Jednak rząd PiS nie zamierza tego robić. - Skierowaliśmy już budżet do Sejmu i nie zmierzamy tego powtarzać - powiedział tvn24.pl rzecznik rządu Jan Dziedziczak.
http://www.tvn24.pl/-1,1527594,wiadomosc.html
Temat ten wczoraj już wyjaśniałam, jak widać, Platos miał rację, Pan Chlebowski je za dużo schabowych!

Ja już nie wiem, kto tu zna się na słupkach?

http://maryla.salon24.pl/45212,index.html

Tutaj można zapoznać się z problemem niekompetencji najlepszych sił fachowych Platformy Obywatelskiej.

A teraz następna sztandarowa postać PO - Julia Pitera. Tej pani i jej pomysłom na pewno nie raz będziemy poświęcać sporo uwagi.

PITERA O PIERWSZYCH DECYZJACH SŁUŻBY DS. WALKI Z KORUPCJĄ

Pitera: sprawdzimy finanse o.Rydzyka

Mam już gotowy projekt funkcjonowania cywilnej służby ds. zwalczania korupcji - powiedziała w TVN24 Julia Pitera z PO. Ujawniła, że na początek miałaby ona zbadać sposób przyznania o. Tadeuszowi Rydzykowi dotacji z Funduszu Ochrony Środowiska.
Pitera ma być pełnomocnikiem nowego rządu w randze ministra, odpowiedzialnym za przeciwdziałanie korupcji.
Według Julii Pitery należy też jak najszybciej sprawdzić niszczenie akt przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Rozporządzenie premiera Jarosława Kaczyńskiego, wydane dwa dni po wyborach umożliwia ABW niszczenie dowodów nielegalnych operacji służb specjalnych. Według dzisiejszej prasy może to umożliwiać ukrycie nielegalnych działań służb specjalnych.

http://www.tvn24.pl/12690,1527569,0,1,wiadomosc.html

Pani Julia Pitera zaczyna z zapałem budować Piterland .

Trudno od niej wymagać trzeźwych ocen,wszak jest polonistką, chociaż nie jest amatorem - przez dwa lata funkcjonowała w Gabinecie Cieni jako minister sprawiedliwości.

Co jednak można powiedzieć o innym, prominentnym polityku PO zasiadającym w poprzednim sejmie w Komisji ds służb specjalnych?

"NIE PRZYJMUJE SIĘ ZARZĄDZEŃ O NISZCZENIU AKT ZA PIĘĆ 12"

Graś: myślałem, że sceny z "Psów" to już przeszłość

- Myślałem, że sceny z kultowego filmu „Psy”, gdzie esbecy na wysypisku palą akta, mamy już za sobą – tak Paweł Graś (PO) komentuje dla portalu tvn24.pl informacje o zarządzeniu premiera o procedurze niszczenia dokumentów ABW.

Przypomnijmy:

Zarówno zarządzenie Prezesa Rady Ministrów z dnia 23 października jak i termin jego wejścia w życie nie ma żadnego innego uzasadnienia, jak tylko wynikające z konsultacji międzyresortowych - napisała w oświadczeniu rzeczniczka ABW. Według Stańczyk, zarządzenie nie wprowadza innych reguł postępowania z dokumentami, niż poprzednie takie rozporządzenia. I przeszło pełen proces legislacyjny – dokument zatwierdziła m.in. sejmowa komisja ds. służb specjalnych.

Witamy w Piterlandzie.

by Politynka

To jest cytat z mojego nowego wpisu, setnego już w Salonie24:

lo-kt Serdecznie zapraszam do cytowanego wpisu, do paru poprzednich. Wygląda na to, że chodzi nam o coś podobnego.
______________________________________________________________________

"Niestety, po 160 latach rosyjskiego zaboru, w świadomość niektórych polskich elit wrosło zabójcze przekonanie, że zarządzanie i rządzenie polega na sprawowaniu władzy. To jest cała ich słodycz tego rzemiosła. Trzymanie ludzi za mordę. Radość płynąca z upokarzania ludzi, którzy nie mają żadnej szansy na skuteczny sprzeciw.
- A my wam nie pozwolimy wybrać Romaszewskiego!
_____________________________________________________________________

A sprawowanie władzy polega na rządzeniu. Każdy orze jak może. A rządzić każdy może.
Prawda jekie to proste?

Piszę tutaj o tym, że jest inaczej.

Kabaret Tuska i trupy cd.

2007-11-06

Jak ugryźć gdy nie ma tematu?

Mając świadomość braku obiektywizmu, opowiadania się za jedną opcją polityczną, promowania wiernych miernot nie można odmówić Gazecie Wyborczej jednego. Talentu do wyszukiwania tematów tak by uderzyć we wroga Gazety w chwili gdy jej polityczni sprzymierzeńcy maja poważne problemy wizerunkowe.

Dzień po tym gdy wielu "zawodowych" posłów i macherów otrzymało wilczy bilet od wyborców, do akcji wkroczył prokurator. Mamy już wnioski o aresztowanie byłej posłanki PO, dziś czytamy (wszędzie oprócz GW) o zarzutach dla byłej posłanki SLD. Zapewne jeszcze odpowiednie służby zastukają do drzwi posłów Samoobrony.

Ale żeby wykształcony czytelnik Gazety nie zapomniał kto jest tym złym w naszej opowieści należy mu o tym "subtelnie" przypomnieć. I tak z gracją słonia, niby przypadkiem mamy dziś nawiązanie do "afery Beger". A co jest punktem zaczepienia? A no to, że jakiś nie znany nikomu (oprócz grupki wyborców która go wybrała) poseł PO dostał pokój po Renacie Beger. Ktoś musiał. I co? Zastał tam ukryte kamery TVNu? Może Renatę? Nic z tych rzeczy. Po prostu dostał po niej pokój co pozwoliło autorowi artykułu po raz kolejny wbić szanownemu czytelnikowi do głowy - PiS korumpował posłów, TVN dostał za to nagrodę, PiS grał nieczysto, za taśmy Sawickiej nagrody nie będzie gdyż to manipulacja i PiS grał nieczysto.

Swoją drogą ciekawa metoda. Proponuję zatem by jutro przypomniano o aferze Rywina. Jako punkt zaczepienia może redaktor Harłukowicz wykorzystać taką historyjkę:

Nowo wybrany poseł na Sejm Pan Dzięcioł szedł dziś do nowego miejsca pracy. Idąc ulicą wdepnął w gó...no. O kur...a zakrzyknął. A jak już przy gó..e i ku...ach jesteśmy to pamiętacie Państwo jak Michnik handlował z Rywinem?

Premier Ludzkich Serc

Jak donosi prasa, wczoraj Donald Tusk przybył z Gdańska do Warszawy zwykłym subaru, osobiście je prowadząc, jak zwykły człowiek!

Dziś (jak donosi prasa) Przyszły Premier "mimo przejmującego chłodu, na spotkanie z prezydentem udał się pieszo"

Oto przewidywane nagłówki z pierwszych stron gazet w najbliższym czasie:

"Premier osobiście przeprowadził kulawą staruszkę przez ruchliwą jezdnię"

"Premier Tusk surowo napomniał oficera BOR, który nie dopuszczał do niego dopraszającego się rozmowy bezdomnego z Dworca Centralnego. Po szczerej i życzliwej wymianie zdań bezdomny obdarowany został przez Premiera obrazkiem z własnym wizerunkiem i kwotą 30 gr. z zastrzeżeniem, by bezdomny nie przepuścił otrzymanych pieniędzy na rybę w pobliskiej smażalni, lecz kupił sobie za nie wędkę."

"Premier uśmiechnął się do dziecka"

"Premier osobiście dogląda zbioru buraków cukrowych"

"Premier Donald Tusk uleczył wczoraj niewidomego"

"Premier Donald Tusk odwiedził zwykłe pielęgniarki. Pomimo nalegań, grzecznie lecz stanowczo, nie pozwolił wdzięcznym pracownicom służby zdrowia całować się po rękach."

Taki będzie Prawdziwy Premier Milionów Zwykłych Ludzi.

Po prostu Premier Ludzkich Serc!

Wielka kariera w stylu „uwolskim”



Mamy Marszałka Sejmu. Od wczoraj Bronisław Maria Karol Komorowski, zwany „Drogim Bronisławem mniejszym” (DBM) wyniesiony został, przez partyjnych współtowarzyszy oraz „kolalicyjną opozycję” LiDowską na ten zaszczytny urząd.

Tym samym marzenia i ambicje byłego „opozycjonisty” zostały spełnione. Komorowski nie ukrywał nigdy, że według własnej oceny stworzony wręcz został do kierowania i dowodzenia. Począwszy już od czasów szkolnych, w harcerstwie liderował a później instruował współczłonków hufca. W późniejszym, dorosłym życiu zawsze też starał się wcisnąć w pierwszy szereg i „grać w dobrej drużynie”. Tak przynajmniej opowiadają koledzy z tamtych lat.
Wielkim hobby Bronisława Komorowskiego jest nadmienianie i wzmiankowanie o swojej nieskazitelnej przeszłości i martyrologii, niby przypadkiem jako wtrącenie. Stwarzać to ma wizerunek „kryształowego” wzorcowego wręcz Polaka-patrioty i mądrego, wykształconego obywatela otoczonego aurą tajemniczości, do tego stopnia, że nie wypada o nic pytać. Toteż nikt z wielbicieli mistrza „bon motów” o nic nie pyta, tylko jako „ciemny lud” kupuje ”DBM” „w ciemno”. Tak tworzy się mity i legendy (być może nawet „platformowe dziatki” w ramach akcji Cała Polska Czyta Dzieciom, usłyszały już od swoich ojców niejedną bajkę o Kryształowym Bronisławie).
Rzeczywistość wygląda jednak trochę inaczej. Z publikowanych życiorysów „DBM” wynika, że nie zawsze był on liderem i prymusem. Tworzenie, na wzór życiorysu Włodzimierza Iljicza – życiorysu wielkiego Bronisława Marii Karola nie jest najlepszym pomysłem. Mówią o tym liczby i daty, a te ponoć nigdy nie kłamią. Z ogólnie dostępnych informacji wynika, że nie był Bronisław Maria Karol entuzjastą nauki. W każdym razie pogłębiał wiedzę przez następną dekaęy. Stał się też chyba najstarszym stażystą w kraju – ukończył staż w redakcji „Słowa Powszechnego” mając 28 lat (w 1980 roku).


Tak wyedukowany DBM już będąc „pod trzydziestkę” wszedł w dorosłe życie. Tu nastąpiła chyba największa tragedia życiowa, do dziś najżywiej obecna w pamięci bohatera. Za działalność opozycyjną DBM został skazany na (1) jeden miesiąc więzienia. W rolę okrutnej temidy wcielił się sędzia Andrzej Kryże. Tego do dziś Bronisław Maria Karol nie może mu wybaczyć, a powinien wręcz sędziemu podziękować. Nieświadomie stał się współtwórcą mitu i martyrologii Marszałka (czym innym mógł by się pochwalić, prócz oczywiście epizodu z internowaniem w Stanie Wojennym).


Dalej już poszło jak po maśle. DBM związał się z jedyną słuszną opcją polityczną – Unią Demokratyczną (później Unią Wolności), gdzie usługiwał w rządach Mazowieckiego, Bieleckiego, Suchockiej. Był też w latach 1993-95 Sekretarzem Generalnym tej partii. Ukształtowany politycznie, przepełniony ideą „Michnikizmu-Kuronizmu” pełnił coraz to znaczniejsze, zaszczytne państwowe funkcje. Wraz z całą partią umacniał pozycje „postkomunistów” i dbał o to aby krzywda im się nie stała. Kłóci się to jawnie z prezentowanymi dziś przez niego liberalno-konserwatywnymi poglądami. Pamiętając jednak „przepoczwarzanie się” wielkich liderów „koncesjonowanej opozycji” z pozornych bojowników antykomunistycznych w członków LiD – trzeba stwierdzić, że członkowie dawnej Unii Demokratycznej „tak mają”, niezależnie od miejsca swojego lądowania.
W pracy państwowej DBM szczególnie upodobał sobie wojsko. Zapewne zamiłowanie do ołowianych żołnierzyków i zabaw z drewnianym karabinem pchnęły Go w kierunku Ministerstwa Obrony Narodowej, bo o innych predysponujących faktach z życiorysu, jak na razie cicho. Spełnieniem jego ambicji była posada Ministra tego resortu, w rządzie Jerzego Buzka (dziś właśnie ten okres w życiorysie DBM ma być obiektem zainteresowania prokuratury).
Bronisław Maria Karol Komorowski przeszedł długą drogę. Nie za nadto się jednak zmęczył chodzeniem. Najdłuższym dystansem było pokonanie odcinków na trasie UD-UW-SKL-PO. Swoisty bieg na orientację. A może bardziej był to bieg na dezorientację?
Oczywiście dezorientację społeczeństwa.
Dziś Bronisław Maria Karol Komorowski jest Marszałkiem Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej. Trochę wstyd!


Yarrok

JEDZIE POCIAG Z LODZI CO ESBEKOW WOZI

2007-11-05

Kabaret Tuska i Trupy cd.

To człowiek tworzy metamorfozy

- Kiedyś byłem telewizyjnym Zulu Gulą...


- A teraz będę sejmowym Gul-Gul Zulą



„Kabaret, kabaret lecz śmiechu w nim mało
i słowa w nim proste, bez blasków i zalet
Bo tak proszę Państwa fatalnie się stało,
że życie przerosło kabaret”
( Tadeusz Ross )
Zdjęcia: PAP/internet

2007-11-04

Siostry syjamskie LiDiotki - ponowne zjednoczenie

Jesienny mrok wcześnie spowił pracownię Demiurgów Lepszego Jutra. Rozkołysane światło jedynej zwisającej z sufitu żarówki wydobywało tylko trochę matowego blasku ze stert zakurzonych retort i probówek, obrośniętych kunsztownymi koronkami starych pajęczyn. Środek izby zajmowała przysłonięta kotarą sporych rozmiarów żelazna klatka, wokół której słabo majaczyły cienie skulonych smętnie postaci.

-Poniekąd, prawda, mimo obiektywnych trudności, prawda, odnieśliśmy, prawda, pewien obiektywny sukces – ktoś z obecnych wreszcie odważył się przerwać ciążące wszystkim milczenie.

–Prawda? – dodał retorycznie, ze znacznie mniejszym już jednak przekonaniem.

-Tak tak! – zawtórowały ochoczo inne głosy. –Śliczne Kaczątko pokonało wszak Brzydkiego Kaczora zgodnie z przewidywaniami.

-No i co z tego, gdy ten nieopierzeniec połowę królestwa wziął, i owszem, ale zamiast przyjąć w komplecie rękę naszej księżniczki, wolał oświadczyć się temu fornalowi – ponuro zauważył ktoś z najciemniejszego kąta izby.

Pomruk niezadowolenia zadudnił pod wysokim sklepieniem.

-Może swatka z Gazowni zawaliła sprawę?

-A może Księżniczka nam wyszła jakaś jest nie teges? – wyrwał się ktoś znienacka, ale łoskot ciosu w potylicę zadanego w porę przez sąsiada, uciszył malkontenta.

-Siostry syjamskie LiDiotki są szczytowym osiągnięciem naszej postępowej myśli społecznej! Stworzyliśmy je wedle najlepszych założeń teoretycznych, jako idealną narzeczoną dla Ślicznego Kaczątka. Niestety, rzeczywistość znów nie dorosła do naszych słusznych teorii.

-Niestety – wspólne westchnienie rozczarowania wywołało przeciąg, który jeszcze silniej zakołysał żarówką.

-Ale uroda siostrzyczek jest trochę kontrowersyjna, przyznacie – zauważył ktoś nieśmiało schowany za wielką tarczą manometru.

-Bo materiał nie pierwszej młodości, z odzysku i po przejściach- zaprotestowano natychmiast

-Myślicie, że łatwo było na nowo zszyć razem siostry syjamskie tak brutalnie ongiś rozdzielone? W ’68 technika chirurgiczna nie była jeszcze tak subtelna jak teraz. Niektóre rany nie zagoiły się do dziś – dodał inny głos.

-No i te kłopoty z twarzą... Czasu nie było, brało się co pod ręką. Funkcję twarzy z konieczności musieliśmy powierzyć Mordzie. Ale też się nie przyjęła.

-Bo się znieczulała pokątnie na własną rękę! – zauważył ktoś z nieukrywanym wyrzutem.

-Eeeee tam, Morda była w porządku. Przez dziesięć lat się wszystkim podobała.

Gdzieś blisko błyskawica przeszyła niebo i przez piwniczne okno jej oślepiający blask na chwilę wydobył z mroku szczelinę w kotarze otulającej klatkę. Między kratami zabłysły na moment dwie pary czerwonych ślepi, ale natychmiast zasłoniły się przed światłem, jedna egzemplarzem „Tygodnika Powszechnego”, druga „Faktami i Mitami” które widocznie, pomimo panującego półmroku, rządne wiedzy, poczytywały w milczeniu. Na torsach błysnęły zgodnie znaczek „Solidarności” i podobizna Che, a w którejś z wolnych rąk wielki, różowy penis z lateksu. Potem znów zapadła ciemność, jeszcze głębsza niż przedtem.

-Ale najważniejsze, że żyją - zauważył ktoś po chwili.

-LiDiotki nasze kochane!

-Tiu tiu tiu – zagaworzył ktoś uroczo, pochylony z troską nad klatką, ale głośne kłapnięcie szczęk we wnętrzu spowodowało, że odskoczył na bezpieczną odległość.

Kolejna błyskawica rozświetliła wnętrze upiornym blaskiem.

Do Pana Premiera Tuska, słów kilka w imieniu pominiętych.

Szanowny Panie Premierze Tusk.
Jakie to szczęście, że pozostało jeszcze do zagospodarowania kilka ministerstw w Pańskim rządzie. Że nie wszystko jeszcze stracone i jest szansa docenić wiernych i oddanych nowej i odnowionej władzy obywateli.
Jak mawiał Pan Prezydent Wałęsa – „nikogo nie wolno spalać na starcie” i dlatego drobne potknięcia i załamania należy wybaczyć oraz traktować jako błahe i nieważne.
Niech przemówią czyny, a „przeszłość odkreślmy grubą kreską” – jak mawiał inny wieszcz.
Skoro powstaje „rząd fachowców”, będący alternatywą dla beznamiętnego i szarego rządu Jarosława Kaczyńskiego, Polacy winni poznać i zaakceptować najwybitniejszych z wybitnych.

Panie Premierze Tusk, jako zwykły i przepełniony troską o kraj obywatel, chcę zgłosić kilka wybitnych postaci, jako kandydatów do zaszczytnych ministerialnych foteli.
Moi kandydaci to:

Michał Boni - jako minister środowiska.
Pan B. Znany jako TW „Znak” przez wiele lat wykazywał się wielkim talentem w poruszaniu się, zarówno w środowisku opozycji jak i swoich mocodawców z SB. Oba środowiska przekonane o jego oddaniu, zapewne do dziś spierają się czyim człowiekiem był Boni. Czy był człowiekiem opozycji w SB – czy człowiekiem SB w opozycji. Na to pytanie, najprawdopodobniej zna odpowiedź jego wierny przyjaciel i druh z okresu „walki z komuną” – czyli Pan, Panie Premierze.
Ponadto tajemniczość i umiejętność „trzymania języka za zębami” będzie najlepszą rekomendacją dla kandydata.
Gorąco polecam!

Lesław Maleszka - jako minister gospodarki morskiej
Wybitny działacz epoki PRL znany jako TW „Ketman”. Osoba niezwykle zasłużona i posiadająca wiele fan-klubów. Najliczniejsze działają przy oddziałach „Gazety Wyborczej”, w której to do dziś kandydat jest zatrudniony. Na stanowisko w resorcie gospodarki morskiej, moim zdaniem predysponują kandydata niezwykłe wręcz umiejętności pływania w różnego rodzaju akwenach, niezatapialność oraz na koniec – wielki dar poruszania się i trzymania na powierzchni, także w gęstrzych konsystencjach - bagnie i urynie.
Ponadto jego kandydatura była by wyjątkowo przyjaznym gestem w stosunku do „Klubów Wielbicieli Gazety Wyborczej”, które to w rewolucyjnym zrywie doprowadziły do obalenia tyranii Jarosława Kaczyńskiego.

Andrzej Olechowski – jako minister sportu
Jeden z założycieli Platformy Obywatelskiej, znany w wielu środowiskach jako KO „Must” – rzetelny i sumienny wywiadowca. Nikt w tak wielkim stopniu nie zasługuje na zaszczyty jak właśnie Pan Olechowski. Jego niecodzienne umiejętności w wykonywaniu skoków i przeskoków, przez wiele lat zachwycały Polaków. Jako działacz PZPR i wysyłany na placówki agent – w uznaniu zasług, zasiadał obok „partyjnego betonu” po rządowej stronie przy „Okrągłym Stole”. W następnych latach był autorem m.in. udanego przeskoku do obozu Wałęsy, później trójskok: Rząd Cimoszewicza-Ruch Stu-Platforma Obywatelska, jednocześnie cały czas udzielając się w radach nadzorczych różnych nomenklaturowych spółek. Mistrz komauflarzu i rekordów. Wzór dla młodych kochających wyśrubowanie i wręcz nieprawdopodobne wyniki.

Milan Subotić – jako minister kultury i dziedzictwa narodowego
W uznaniu zasług dla nowej władzy i wręcz bajecznie wykonanej ogromnej kreciej roboty. Słynny już TW „Milan” wykazał się niezwykłą kulturą i przejawem dziedzictwa najgorszych narodowych przywar – w ogóle nie komentując osobiście i otwarcie nie odnosząc się do ujawnionej przeszłości. Do tej pory podobne zachowanie było domeną komunistycznych działaczy usuwanych w cień na zakrętach PRLowskiej historii. Brawo Panie Milanie! Dodatkowym plusem będzie zapewne posiadanie za sobą, wielkiej „tuby rządowej” w postacie TVN, otwarcie stojącej po stronie przyszłego ministra i wytaczającej wokoło, w jego imieniu procesy (przy kompletnym braku reakcji ze strony zainteresowanego).

Mam nadzieję, że Pan Premier doceni wkład oraz zaangażowanie wymienionych tu osób i pochyli się nad zasłużoną grupą wiernych, oddanych „patriotów”.
Gnący się w ukłonach - Yarrok.

Kabaret Tuska i trupy cd.

Szuler w kuchni!


Ślepy ślepego prowadziWydaje się jednak, że powoli fikcja zaczyna przechodzić do rzeczywistości. Długo ukrywający się za tłumem podnieconych dziennikarzy, Donald Tusk – do niedawna banita i opozycjonista, „człowiek w kapturze” naszych czasów – w końcu odzyskał władzę. Wraz z jego powrotem przywrócona została prawda i szczęście. „Milion much przecież nie może się mylić!”, a większość gazet oszukiwać pospolitych ludzi - ogłoszono nowy wspaniały świat, to takim się stanie. Tym którym odebrano, pozytywny bohater – zwraca i zachęca do pracy - „by żyło się lepiej”. Wywyższa pokrzywdzonych, upokarza tych którzy się wywyższali.

Nie powinno więc dziwić sytuacja Michała Boniego, który jest w o tyle lepszej sytuacji, że swoją pracę uskutecznia od wielu lat. To znany piętnastoletni wojownik o wolność i „honor”, który zadeklarował rozprawę sądową krzywdzącej liście Macierewicza. Przypomina on „jawnego szulera”, który w jednej z opowieści Sławomira Mrożka deklaruje: „- Jestem szulerem – oświadczył cudzoziemiec – I w grze ze mną nie macie żadnych szans. Wbrew zasadom nie ukrywam tego przed wami.”1

Jawny szuler nie dba o alibi – nie jest mu już potrzebne. Jawny szuler może skupić się całkowicie na ogrywaniu przeciwnika. Z jawnym szulerem nie ma się żadnej szansy na wygraną. Ma się tylko nadzieję. Czy warto grac z jawnym szulerem?

Pozdrawiam

Matix


[1] Sławomir Mrożek: "Szuler"

[2] Rysunek wykonał Wojciech Trojanowski.


Litwinienko? Wiemy już prawie wszystko

Piotr Chmielewski rozmawia z Jurijem Felsztinskim, współautorem książki "Wysadzić Rosję"

Czy prawie rok po tajemniczej śmierci Aleksandra Litwinienki można powiedzieć, że jej zagadka została rozwikłana?

Myślę, że znamy wszystkie odpowiedzi na prawie wszystkie pytania. Wiemy, że Litwinienko został zabity przy użyciu substancji radioaktywnej, wiemy że ta trucizna została wyprodukowana w Rosji i że została przemycona z Moskwy do Londynu. Wiemy, że 1 listopada 2006 spotkał się z trzema oficerami Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB), którzy - zdaniem Scotland Yardu – byli zamieszani w morderstwo. Wiemy też, że Rosja odmówiła wydania Andrieja Ługowoja, który jest głównym podejrzanym zdaniem brytyjskich służb. Wiemy więc prawie wszystko.

Czy zgromadzona wiedza pozwala stwierdzić, że prezydent Władimir Putin może być odpowiedzialny za to morderstwo lub wręcz, że zlecił je osobiście?

To dwa różne pytania. Moim zdaniem odpowiedź na pierwsze brzmi: tak – Putin jest odpowiedzialny. Co prawda nie możemy ani potwierdzić ani wykluczyć tego, że wydał rozkaz osobiście lub, że był informowany o operacji, która miała zostać przeprowadzona w Londynie ale znamy jego reakcje i działania po śmierci Litwinienki. Prezydent nie dążył do ukarania ani jednej osoby zamieszanej w morderstwo. Rosja nie jest demokratycznym państwem więc Putin nie może mówić, że to sprawa prokuratury i sądownictwa bo nikt w to nie uwierzy. Nikt nie uwierzy, że były szef FSB nie jest w stanie wpłynąć na ukaranie jej pracowników, jeśli są winni.

Wskazuje Pan, że rosyjskie służby są odpowiedzialne za morderstwo Litwinienki. Jak mogło do niego dojść? Czy FSB daje sobie prawo do fizycznej eksterminacji wrogów politycznych?

W lipcu 2006 roku uchwalone zostało prawo pozwalające służbom likwidację – również za granicą - wrogów państwa rosyjskiego. Teoretycznie to prawo było wymierzone w terrorystów a nie w ludzi takich jak Litwinienko. Na jego podstawie przygotowano zamach na Zelimchana Jandarbijewa, byłego prezydenta Czeczenii, który zginął w Katarze w lutym 2004. Ponieważ zgodę na taki zamach musi wydać sam prezydent, oznacza to, że albo zostało ono wykorzystane również w morderstwie Litwinienki i prezydent był w nie zamieszany albo, że morderstwa dokonano niezgodnie z rosyjskim prawem. Żadna z tych możliwości nie jest zbyt korzystna dla Putina.

Twierdzi Pan, że FSB kontroluje wszystkie ważne dla funkcjonowania państwa obszary..

Tak. Podkreślam, że kiedy w roku 2000 po raz pierwszy pisaliśmy o tym wraz z Aleksandrem Litwinienką („Wysadzić Rosję” wyd. Rebis – przyp. red.), nikt nie był w stanie uwierzyć, że ten proces przejmowania przez FSB kontroli nad państwem trwa. Dziś jest oczywiste, że już się dokonał.

Jeśli tak jest, jak to wpłynie na proces przekazania władzy w Rosji, na rezultat wyborów prezydenckich w 2008 roku?


Myślę, że nie będzie wyborów w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Kolejny prezydent zostanie wybrany przez grupę ludzi, grupę generałów FSB. Odnoszę wrażenie, że wybiorą jednego z pośród siebie. Tak naprawdę to myślę, że postarają się by tradycją stało się, że prezydentem zostaje generał FSB. Widać kilku kandydatów. Jednym z bardziej oczywistych jest generał Siergiej Iwanow, ale szanse ma też generał Wiktor Iwanow, ważna osoba w strukturach FSB. Niestety wydaje mi się, że następny prezydent będzie gorszym prezydentem niż Putin, ponieważ Putin był lojalny także wobec rosyjskiego biznesu, rosyjskich oligarchów, a przyszły prezydent będzie lojalny wyłącznie wobec FSB.

A może zrealizowany zostanie scenariusz, który sugerowały niedawno niektóre media – zmiana konstytucji, która pozwoliłaby zachować Władimirowi Putinowi realną władzę, tym razem jako premierowi?

Nie sądzę. Jeśli Putin chciałby zostać u władzy i zmienić konstytucję tak żeby zostać prezydentem na kolejną kadencję, a może raczej jeśli miałby wystarczającą siłę by to uczynić, zrobiłby to. Nie zrobi tego bo nie jest to możliwe w jego przypadku. A nie jest to możliwe bo pozostali generałowie nie chcą tak naprawdę silnego polityka w sterów władzy w Rosji, gdyż uniemożliwiłoby to im rządzenie Rosją kolektywnie, jako „grupie dyrektorów”. Nikomu nie jest potrzebny nowy Stalin. Nikomu. Wszyscy w Rosji wiedzą, że gdy tylko pojawi się ktoś taki, zacznie likwidować ludzi również ze swojego otoczenia. Gdyby prezydent pozostał na kolejną kadencję już prawie jak dyktator, zacząłby rywalizować ze swoimi dotychczasowymi współpracownikami utrudniając im współrządzenie. Dlatego nie sądzę byśmy zobaczyli Putina przy władzy po wyborach w maju 2008.


Jurij Felsztinski (ur. 1956 w Moskwie) – rosyjski historyk mieszkający w Stanach Zjednoczonych.

W 1974 rozpoczął studia historyczne w Moskiewskim Państwowym Instytucie Pedagogicznym. 1978 Emigruje do Stanów Zjednoczonych. Kontynuował naukę na Brandeis i Rutgers University, gdzie się doktoryzował. W 1993 doktoryzował się w Instytucie Historii Rosyjskiej Akademii Nauk. Jest wraz z Aleksandrem Litwinienką autorem książki Wysadzić Rosję, w której opisał teorię spiskową według której rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa przeprowadziła zamachy bombowe na budynki mieszkalne w Rosji w 1999.