2009-07-31

Towarzysz Janke celebruje polską rocznice

http://jankepost.salon24.pl/117803,godzina-w-stajemy-w-calej-polsce

Wierny towarzysz michnikowszczyzny pisze tam:
"Czczą pamięć tych, którzy walczyli o wolną Polskę. [...] Dzisiaj cieszymy się tą wolnością wszyscy."
Jedno zdanie i dwa klamstwa. Po pierwsze nie wszyscy uwazaja pokomunistyczne bagno za wolnosc, a po drugie powstancy warszawscy walczyli miedzy innymi o wolnosc od bolszewii, a zatem nie jest to ta sama wolnosc ktorą cieszy sie tow. Janke w TokFM.

Nieco dalej towarzysz autor grzeznie w dywagacjach:
"Zamiast stawiania barykad, których na szczęście nie musimy już wznosić..." No coz, nie kazdy zalapal sie na barykade zwaną TokFM, a milcząca wiekszosc odnosi sie z pogardą do obroncow tej obcej, nienawistnej Polakom fortecy. W gruncie rzeczy tow. J. obawia sie, ze pierwsza zawierucha zmiecie te wlasnie barykade za ktora tak wygodnie ulokowal sie.

Czerwone karki wladajace PRLem probowaly zniszczyc pamiec o 11 listopada, nigdy jednak nie powazyly sie by przejac to swieto jako swoje. Dopiero michnikowszyzna probuje w pelni zrealizowac bolszewicką regule "czego nie mozesz zniszczyc musisz przejąc".

Jest cos wyjątkowo ohydnego w fakcie, ze platny funkcjonariusz Czerskiej probuje dyrygowac rocznicą powstania. Apel Jankego sprowadza sie do wezwania: "Polacy! Na sygnal z Czerskiej i na moją komende zatrzymajmy sie jutro o 17:00 i uczcijmy Powstanie Warszawskie!"

Gdzie Michnik nie moze tam Jankego posle.
Uzurpacja jest wyjatkowo bezczelna. Autor tej prowokacji powinien zajac sie organizacją takich rocznic jak PKWN czy rewolucja pazdziernikowa, najlepiej w wąskim gronie towarzyszy z Czerskiej, nie wychodząc z redakcji.

Zauwazmy, ze zarowno jawnej pogardzie dla powstancow jak i probom zawlaszczenia rocznicowych obchodow towarzyszy zamaskowany strach, ze wraz z pamiecia o nieudanych powstaniach przetrwa nadzieja, ze nastepny zryw wreszcie sie uda i nastapi autentyczne wyzwolenie.

Gloria Victis

Szukamy słów, by odnieść się do kwestii Powstania Warszawskiego, a przecież, jak w większości spraw, wszystko już dawnozostałopowiedziane.

Nowela Orzeszkowej pt. ,,Gloria Victis'' opiewająca dzieje Powstania Listopadowego, równie dobrze mogłaby opisywac Powstanie Warszawskie. Oto mamy niepowetowaną ofiarę z krwi ludzi młodych, którzy podjęli walkę z przeważającymi siłami, bo ,,tak trzeba''. Mamy okrutne zbrodnie na rannych wojakach i druzgocącą ich klęskę, która mimo wszystko nie zamazuje chwały pokonanych. Wreszcie przedstawia się przed nami obraz zapomnienia jakie otacza całą historię poświęceń i ostatecznej ofiary.

Analogie historyczne wszystkich naszych powstań były już roztrząsane wielokrotnie. Za każdym razem pojawiała się niewyobrażalna wola Narodu skłaniająca zwykłych obywateli do skrajnego wysiłku dla obrony najwyższych wartości. Za każdym razem szła za nią pogarda ludzi małego ducha dla przywódców i szeregowych żołnierzy, którzy rzekomo zginęli na darmo.

Czy rzeczywiście na darmo? W czasach antypolonizmu, o którym świetnie pisze Zbigniew Krasnodębski, to właśnie nasza martyrologia narodowa i wielkie czyny przodków dają nam pełne prawo do patrzenia prosto w twarz przedstawicielom innej nacji, bez obaw i wstydu z bycia Polakami. Bez tych uczuć które na pewno goszczą w sercach Brytyjczyków, którym przypomni się poczynania rządu Chamberleina, Francuzów, którym przypomni się o kolaborancie Petainie, czy w sercach Norwegów, przy których wspomni się o Quislingu, nie mówiąc już o wstydzie Niemców za Hitlera i Rosjan za Stalina - choć różnie z tym jest, słuszny wstyd powinien pojawiać się w każdym z tych przypadków.

Dzięki Kościuszce, Trauguttowi, ,,Grotowi'' Roweckiemu oraz Okulickiemu, my tego wstydu nie musimy odczuwać. Jedyne co pojawia się w tej chwili to wielka duma i potrzeba zachowania pamięci o Powstańcach. O ludziach, dzięki którym bycie Polakiem to powód do dumy i wielkie zobowiązanie. To chwała, której nikt nie ma prawa nam zabrać.

Chwała zwyciężonym!

Wojskówka na celowniku Rosjan, czyli próba przejęcia PZL Świdnik

Przed południem do opinii publicznej przedostała się informacja, iż BBN podejrzewa rosyjskie służby o próbę wrogiego przejęcia Polskich Zakładów Lotniczych Świdnik za pomocą czeskiej spółki-córki Aero Vodochody z kapitałem na Cyprze. Ustalenia Biura pokrywają się z danymi polskich służb specjalnych. AV dementuje te dane.

Czesi z Aero Vodochodów twierdzą, iż właściciel firmy - Penta Investments ,,nigdy nie miał źródeł rosyjskich''. Za słowami w mediach nie idą ujawniane publicznie dowody potwierdzające brak winy, miejmy jednak nadzieję, że o dalsze informacje zatroszczy się Służba Kontrwywiadu Wojskowego. SKW, czyli dziecko kontrwywiadu WSI rzekomo zdruzgotane reformą Antoniego Macierewicza.

Dlaczego Rosjanie mogliby być zainteresowani PZL Świdnik? Być może ciekawią ich technologie i dane związane z najnowszym śmigłowcem z świdnickiej stajni - PZL SW-4. Jest to lekka maszyna przystosowana do lotnictwa wojskowego oraz cywilnego, której cena rynkowa sięga 750.000 USD a jej kupnem zainteresowały się kraje takie jak Wielka Brytania czy Chorwacja. Jednak, patrząc na historię prototypu śmigłowca, można podejrzewać, że jego plany od dawna leżą w moskiewskich archiwach, bo prace nad projektem rozpoczęły się jeszcze w 1987 roku.

Zatem na czym mogło zależeć Rosjanom? Przyczyną ich zainteresowania mogła być chęć uzyskania wpływu na polski przemysł lotniczy, której najprężniejszym przedstawicielem w dziedzinie śmigłowców jest właśnie ta firma. W świetle drastycznych cięć budżetowych i masowych zwolnień w świdnickiej fabryce, zwerbowany przez Rosje z rozkazu nieudolny zarząd byłby gwoździem do trumny z wolna odradzającego się przemysłu.

Gdyby taki organ nie został rozpracowany, a problemy Świdnika zostałyby zrzucone na karb tradycyjnie postpeerelowskiej niegospodarności w naszych firmach, nawet najsprawniejsza władza dbająca o dobro strategicznych spółek nic nie poradziłaby w tej sprawie, ponieważ sama firma znajdowałaby się już w ,,czeskich'' rękach.

Bez względu na przypuszczalne motywacje strony rosyjskiej, odkrycie prób wrogiego przejęcia to sukces polskich służb (najpewniej SKW), a spalenie akcji w mediach przez BBN to majstersztyk. Samo podejrzenie o uwikłanie we współpracę z FSB to wilczy bilet dla Czechów, szczególnie, że takie informacje nigdy nie pojawiają się w mediach przypadkowo i bez uzasadnienia. To nie są ploty nt. nowego związku Dody, to gra służb na najwyższym szczeblu.

Rosjanie zwiększają swą aktywność w Polsce, czego oprócz opisywanej sprawy, dowodem jest zwolnienie dwóch rosyjskich dyplomatów podejrzanych o szpiegostwo pod koniec kwietnia bieżącego roku. Cała odpowiedzialność za odparcie tej ofensywy spoczywa na barkach oficerów kontrwywiadów wojskowego i cywlinego. Miejmy nadzieję, że w naszych służbach nie zabraknie wystarczająco odpowiedzialnych ludzi, którzy poradzą sobie z tym problemem. Miejmy nadzieję, że sprawa PZL Świdnik, nie zapewni planującemu swą wizytę na 1 września Premierowi Federacji Rosyjskiej Putinowi dodatkowych powodów do zadowolenia.

2009-07-29

Świat potrzebuje Pax Americana

Od czasu gdy na fotelu prezydenckim w Waszyngtonie zasiadł były pacyfista i lewacki działacz Barack Obama, tak jak mogliśmy się spodziewać, polityka Stanów Zjednoczonych pogrąża się w coraz głębszym izolacjonizmie. Jednak nie takiej recepty potrzebuje świat w dobie kryzysu i permanentnego konfliktu politycznego.

Wszyscy wrogowie Stanów Zjednoczonych czekali na zwycięstwo Obamy. Dzięki jego naiwności w polityce zagranicznej i bezmyślnej polityce wewnętrznej nakierowanej na zabawianie tłuszczy i eksperymentowanie z lewicowymi projektami, kraje takie jak Rosja czy Chiny mają obecnie wolną rękę w sprawach, które zawsze stawały się obiektem krytyki Wielkiego Szeryfa, który obecnie zdaje się przemieniać w Wielkiego Zdrętwiałego Szeryfa na emeryturze.

Naszego emeryta nie interesuje już kwestia Czeczenii, w której znowu giną aktywiści niepodległościowi, nie zajmuje go masakra Ujgurów w Chinach (dysydentka z tamtych okolic Rebija Kadir podała, że jednej nocy zaginęło około 10 tys. ludzi), ów emeryt również nie robi sobie nic z faktu, że ChRL-D otacza swym wpływem Europę mieszając się w sprawy wewnętrzne Mołdawii oczekując korzyści politycznych w zamian za wielką pożyczkę tuż przed wyborami w tej postradzieckiej republice.

Wobec braku działań ogarniętego inercją Kraju Wolności Europa oddala się od zamieniającego się obecnie w taki sam socjalny padół naturalnego sojusznika zza Atlantyku, oddając się w zimny uścisk Moskwy. Francję i Niemcy w warunkach aktywnej polityki Stanów Zjednoczonych w regionie możnaby skłonić do spójnej polityki w ramach zachodniego kręgu cywilizacyjnego. W obliczu inercji Białego Domu kraje te staczają się w coraz silniejszą rusofilię.

Ostatnio lewicowy polityk Frank Walter Steinmeier zaproponował wręcz denuklearyzację RFN. Ostatni raz z taki pomysł pojawił się w Planie Rapackiego w 1957 stworzonym przez polskich komunistów i nawet ZSRR nie zgodziło się na takie osłabienie obronności państwa niemieckiego (fakt, że byłoby ono wówczas niekorzystne dla Sowietów). Niemcy bez atomu, z Bundeswehra w której żołnierze otrzymują przydziałowe dwa piwa dziennie i boją się strzelać w Afganistanie, to zniesienie ostatniej przeszkody na drodze do dominacji Rosji w regionie.

I tak jak w Afganistanie grubych, pijanych niemieckich żołnierzy w ich fachu zastępują marines, tak w twardej polityce wobec Federacji Rosyjskiej to Waszyngton zastępował Berlin czy Paryż. Wszystkie ciosy krytyki ostrego kursu uderzały w Biały Dom, za którego osłoną Francuzi czy Niemcy mogli załatwiać swe interesy z Rosjanami. Bo to Jankesi są źli, a dobrzy europejczycy chcą się dogadać. W zamian za ochronę Ameryka otrzymała pacyfistyczne i antyamerykańskie demonstracje w największych europejskich miastach i obojętność lub niechęć wobec inicjatyw wojska USA na całym świecie.

Aktywność Wielkiego Diabła w krajach arabskich odsuwała uwagę od antyarabskich działań we Włoszech czy Francji. Największym złem jest Ameryka, w porównaniu z nim słabe europejskie kraje, podejmujące śmieszne działania to pestka. Szczególnie, że w niektórych już teraz równoważnym kodeksem praw jest Szariat, a w następnych wystarczy spłodzić kilkaset tysięcy muzułmanów więcej, by przejąć inicjatywę. Płonące opony w Paryżu i rytualne zabójstwa religijne w Berlinie to dopiero początek. Bierność Stanów Zjednoczonych tylko ten proces przyspieszy.

Tak samo będzie z procesem pogrążania się Europy w lewicowym bagnie skazującym obywateli na coraz większą kontrolę i coraz mniejszą zdolność do podejmowania samodzielnych działań czy decyzji. Antyamerykańska lewica mimo wszystko triumfuje a pomysły będące fantastyką naukową jeszcze kilka lat temu, zyskują dziś szerokie poparcie w europejskich społeczeństwach. Teraz parasol ochronny jest powoli składany a Europa niedługo zatęskni za status quo gwarantowanym przez potęgę zza Atlanyku. Gdy tylko w Paryżu pierwszy muezin wyjdzie na Wieżę Eiffla, a w Helsinkach powstanie pierwsza rada komisarzy ludowych.

Kraje Europy środkowo-wschodniej potrzebujące wsparcia amerykańskiego, by nie stać się częścią rosyjskiej strefy wpływów oraz kraje, jak Gruzja czy Ukraina, które po latach cierpień chcą się z tej zależności wyrwać, obecnie zostały na lodzie i tylko arcyzręczna polityka ich rządów uchroni je przed dominacją Moskwy. A na cuda w postaci jednomyślnej współpracy rządów owych państw zgodnych z interesem regionu nie ma co liczyć. Partnerstwo Wschodnie to dziś slogan a NATO samo tępiące sobie zęby zamienia się powoli w kółko dyskusyjne dla pacyfistów marzących o samorozwiązaniu organizacji.

Opisywani wyżej Czeczeńcy, Ujgurzy, Mołdawianie, Ukraińcy, Gruzini i Europejczycy z krajów starej i nowej Unii - oni wszyscy potrzebują powrotu Wielkiego Szeryfa. Razem z nimi tego powrotu potrzebuje świat skazany na pastwę fundamentalizmu islamskiego i komunistycznego imperializmu odradzającego się w Pekinie i zależnej od niego Moskwie.

Świat potrzebuje pomocy tępych i ograniczonych Amerykanów co rusz zdobywających nagrodę Nobla, ludzi rzekomo gorszych od młodych emo z europejskich coffee-shopów dywagujących godzinami nt. najlepszego sposobu na samobójstwo.

Świat potrzebuje powrotu Pax Americana.

2009-07-28

Czas ucieka, nocnik czeka

Wywiad z Jarosławem Kaczyńskim opublikowany na łamach Gazety Polskiej może budzić wzburzenie. Może wywoływać gwałtowne reakcje i niechęć do przywódcy PiS. Ów wywiad może tak zadziałać głównie na tych którym siła słów w nim zawartych szczególnie zagraża.

Kaczyński się nie patyczkuje. W toku wywiadu prezentuje sprytny i niecny plan zablokowania Platformy Obywatelskiej przy władzy aż do końca kadencji. Jak wiadomo tendencja spadkowa poparcia dla Platformy raczej się nie zmieni i byłby to ewenement na skalę historii III RP, szczególnie, że działania polityków partii rządzącej wydają się tylko intensyfikować ten trend. Dlatego tylko przedterminowe wybory są w stanie utrzymać Platformę na powierzchni. I tylko politykom tej partii na tym utrzymaniu tak zależy.

Środowisko liberałów ma zamiennik w postaci Stronnictwo Demokratyczne, Sojusz Lewicy Demokratycznej dzięki sile PO jedynie traci część elektoratu, Polskie Stronnictwo Ludowe nakradło już do pewnej granicy, na której przekroczenie nawet Platforma nie chce pozwolić, z resztą sondaże wróżą ludowcom ciężką przyszłość. Zostaje jeszcze Prawo i Sprawiedliwość z Jarosławem Kaczyńskim na czele, którym w oczywisty sposób zależy na upadku partii Donalda Tuska. Przyspieszone wybory są na rękę tylko i wyłącznie PO.

Dlatego polityk nazywany czasami pogardliwie Wielkim Strategiem wypowiada się dziś, by ubiec przewidywane próby skrócenia kadencji Sejmu. Jarosław Kaczyński deklaruje, że PiS z pomocą swego brata może zablokować każdą próbę rozpisania wcześniejszych wyborów, po czym razem z pozostałymi partiami stworzyć makietowy, ,,bezpartyjny'' rząd zapewniający ciągłość władzy aż do konstytucyjnego terminu zmiany warty. Wiadomo, że słabnącym lewakom i ludowcom będzie zależało na przedłużeniu swej marnej egzystencji w parlamencie. Dlatego ewentualna propozycja dwóch Kaczyńskich może paść na podatny grunt. Szczególnie, że Pawlakowi coraz mniej po drodze z partią miłości, nie mówiąc już o Napieralskim.

Na miejscu Kaczyńskiego krzyknąłbym - ,,szach mat!'', bo w takim układzie Platforma Obywatelska ma do wyboru utratę władzy i przejście do opozycji bądź trwanie przy niej aż do mizernego finiszu za dwa lata. I tak źle, i tak niedobrze. Jak stwierdził przywódca PiS - ,,Tusk znajdzie się nie ręką w nocniku, lecz z głową''. Czas ucieka, grunt usuwa się pod nogami platformersów a oblicze jaśnie panującego nam Słońca Peru zbliża się coraz szybciej do metaforycznego żółtego zwierciadła.

P.S.: Wiem, że niektórych krew właśnie zalewa, niczym arcymistrza bon-ton Niesiołowskiego obrażonego niskim poziomem wypowiedzi Kaczyńskiego dla Gazety Polskiej. Wyznaję jednak zasadę ,,ogień ogniem zwalczaj'', dlatego dla poprawienia nastroju owych osób chciałbym zaprosić na seans przed PiS TV. Grają dziś krótki film fabularny pt. ,,Rzecznik polskiego rządu udaje się do pracy...''. W rolach głównych rzecznik rządu RP Paweł Graś i jego niemiecki pracodawca Herr Niemiec. Polecam:D

http://www.youtube.com/watch?v=ig7hcLYPNZg

2009-07-26

Ks. T. Isakowicz - Zaleski o schizoparanoidalnej religijności

Na stronie niezależnej.pl można przeczytać bardzo ciekawe spostrzeżenia ks. Isakowicza - Zaleskiego nt. katolicyzmu co poniektórych polityków polskich. Nie może się ksiądz nadziwić, jak to się nagle oni zmienili z nabożnych obywateli w przepełnione agresją "potwory". Co ciekawe, autor przytacza tu głównie takie postaci, jak: Hanna Gronkiewicz - Waltz, czy Stefan Niesiołowski.

Ks. Isakowicz - Zaleski pisze m.in.:

"Dziś po latach, widząc bicie kupców przez wynajętych osiłków i cyniczne wypowiedzi pani prezydent Warszawy, zastanawiam się, co sie stało z dawną charyzmatyczką Hanną, która tak łatwo przekształciła się w drapieżnego polityka? Jaki mechanizm zadziałał?

W 1995 r. uczestniczyłem w rekolekcjach, które prowadziła ... Hanna Gronkiewicz-Waltz, wówczas ulubienica wielu środowisk katolickich, afiszująca się swoją przynależnością do Odnowy w Duchu Świętym i narzucająca się swoją osobą wielu kuriom biskupim, które ustawicznie odwiedzała przy byle okazji. Do kościoła św. Andrzeja na przy ul. Grodzkiej poszedłem z ciekawości, bo widok kobiety przemawiającej do duchownych z ambony był jak na konserwatywny Kraków bardzo egzotyczny.

Nauki ówczesnej pani prezes NBP były nadzwyczaj egzaltowane i typowo neofickie, ale od strony teologicznej beznadziejne. Niektórzy z duchownych zagryzali wargi, aby nie wybuchnąć śmiechem, gdy charyzmatyczka Hanna popełniała lapsus za lapsusem. Mimo wszystko dałem się jej uwieść i za kilka miesięcy w wyborach prezydenckich zagłosowałem na panią prezes.

Dodam też, że w rekolekcjach tych oprócz duchownych uczestniczył prawie cały krakowski establishment, w tym wielu bankowców. Wśród nich dwóch panów, którzy już wtedy znani byli ze swych afer, a którzy w kościele siedzili w pierwszej ławce z rękami złożonymi jak aniołki.

W tym samym czasie uczestniczyłem w poświęceniu Warsztatów Terapii Zajęciowej na os. Dywizjonu 303 w Nowej Hucie. Pani prezes uroczyście przecinała wstęgę. Pod adresem osób niepełnosprawnych złożyła szereg deklaracji, ale żadnej z nich nie zrealizowała. Typowe gruszki na wierzbie. Nie mniej jednak wszyscy jej wtedy mocno klaskali.

Dziś po latach, widząc bicie kupców przez wynajętych osiłków i cyniczne wypowiedzi pani prezydent Warszawy, zastanawiam się, co sie stało z dawną charyzmatyczką Hanną, która tak łatwo przekształciła się w drapieżnego polityka? Jaki mechanizm zadziałał? Jaki mechanizm zadziałał także w przypadku np. Stefana Niesiołowskiego, który swego czasu jako aktywista Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego też afiszował się ze swoim katolicyzmem, a dziś jako aktywista PO jest "dyżurnym opluwającym", poniżającym publicznie kogo tylko sie da ?
"

No cóż, to klasyczy przykład fałszywej religijności, o której raczył wspomnieć już przeszło 100 lat temu Zygmunt Freud. Klasyczne rozszczepienie pomiędzy fasadową religijnością a nieuświadomioną popędowością, czyli seksualnością i destrukcyjną agresywnością. Tak charakterystyczne dla osób, które zatrzymały się w rozwoju na pozycji schizoparanoidalnej,o której z kolei wspominała Melanie Klein. Konflikt między nadmiernie surowym superego a potrzebami niższego rzędu, odcinanie się od nich, zaprzeczanie im (chodzi tu o potrzeby właściwe dla każdej jednoski ludzkiej, czyli: seksu, władzy, agresji, przyjemności, potrzeby materialne), tworzenie wizerunku "idealnego ja", przy jednoczesnym odcinaniu się od własnego destrukcyjnego "ja", co z kolei prowadzi do jego rzutowania na tzw. "obiekty zewnętrzne" (np. na kupców z KDT, czy polityków PiS-u), prędzej czy później kończy się utratą kontroli nad niedojrzałymi mechanizmami obronnymi i niekontrolowanym zrzucaniem "masek". Osoba "świętoszkowata", zaczyna traktować ludzi jak "bydło" (nawiązanie do słów Bartoszewskiego, też lubiącego zakładać maski, nie tylko profesorskie,ale i "przykościelne") i z niespotykaną zawziętością walczy,czy to werbalnie, czy to fizycznie z urojonymi wrogami.

Ten sam mechanizm, co u Hitlera (chwalił chrześcijańskie dziedzictwo, niemiecką kulturę chrześcijańską i wiarę w Jezusa Chrystusa, a jednocześnie wykazywał obsesyjne postawy antyżydowskie i antyklerykalne; nie tylko na poziomie werbalnym, ale i fizycznym), można dostrzec i u Wałęsy (z "Matką Boską" w klapie i załatwiającym swe potrzeby do kropielnicy) i u Niesiołowskiego (niegdyś aktywisty ZChN-u, a dziś wyzywający Kaczyńskich od paranoików, czy schizofreników) i u Gronkiewicz - Waltz (afiszującej się z księżmi i jednocześnie pałującej kupców z KDT), czy u Donalda Tuska (który przed wybormi prezydenckimi poszedł do spowiedzi, przystąpił do Komunii Świętej, wziął ślub kościelny, a po doznanej klęsce - zaczął wyzywać katolików od "moherów" i podzielił Kościół na "łagiewnicki" i "toruński").

Ot, miłość i wiara schizoparanoidalna...

PS.

Ciekawa jestem, co na to jedynie "zdolni do miłości i przeżywania wdzięczności" psychologowie, li psychoterapeuci, tak silnie identyfikujący się z polityką "miłości", panującego nam premiera Tuska...