2008-04-12


 

Posted by Picasa

Motto:
"Kochamy rodziców, miłujemy dzieci, drodzy są nam krewni,
domownicy, ale wszystkie owe każdego z nas afekty łączy w
sobie jedna Ojczyzna, za którą kto będąc prawym człowiekiem
– wahałby się oddać życie, jeśli tylko mógłby się jej przysłużyć?
O ile zatem bardziej potępienia godna jest nikczemność tych,
którzy rozczłonkowali Ojczyznę swoimi zbrodniczymi postępkami i
zarówno uprzednio jak i teraz - działają na jej doszczętną zgubę”
Cycero, De officiis 1.57

Jestem Polakiem, mam więc obowiązki polskie.
Ale mam też prawa, mam prawo do podmiotowości
jako Polak w suwerennej Polsce.

Nosimy Polskę w naszych sercach.
Chcemy ją lepiej poznawać, jej służyć, budować ją i ulepszać.
Potrzebujemy rzetelnych informacji o Polsce i świecie i mamy do nich prawo


Niezbędne informacje o zwartej grupie z aspiracjami:
Pomysłodawcą jest Aspiryna, Liderem zwartej grupy jest maryla
, autorem tekstu Apelu jest MacGregor. Lista dalszych wojowników i sympatyków zwartej grupy: maryla, michael, …
będzie systematycznie uzupełniana.

2008-04-11

Barbarzyństwo pani minister Katarzyny Hall.

(kt)

Pan Łuksza Warzęcha, a w ślad za nim inni bloggerzy w tym Ribitzky i Unicorn poruszyli tematykę nowej propozycji kanonu lektur szkolnych. Pani Hall idzie z duchem czasów i wywala z spisu książek obowiązkowych "Quo Vadis", a także Gombrowicza (HALO! TU ZIEMIA! ZIEMIA DO MICHNIKOIDÓW! BIJĄ GOMBROWICZA!), "Potopu" (sic!), "Konrada Wallenroda" i… "Kubusia Puchatka".



Reszta tutaj

2008-04-09

W świecie absolutnej głupoty...

(kt)

Ciąg dalszy...

Czarne jest czarne? czyli zabrać nam Euro za rasizm

To niesamowite, jak wmawia się nam, że czarne jest białe i na odwrót. Już nauczyliśmy się z tym żyć, wiemy jakich gazet nie czytać, w którą stronę nie zerkać ale mimo to, wciąż natrafiamy na manipulacje. Dla mnie w większości przypadków tego typu prób to zwykła projekcja, znana z psychologii postawa, gdy projektuje się na kogoś własne cechy, których nie akceptujemy w sobie.

Klasycznym przykładem takiej projekcji, jest pisanie przez lewicowych publicystów, że prawicowe totalitaryzmy pochłonęły więcej ofiar niż jakikolwiek inny totalitaryzm. Nie będę wdawał się w szczegóły, bo chyba każdy wie jakie po kolei następują argumenty. Gdy zapytamy się jaki totalitaryzm prawicowy usłyszymy że nazizm i faszyzm, później jeszcze należy udowodnić, że mimo że są lewicowe to i tak mniej ofiar niż komunizm mają na sumieniu, no a na koniec usłyszymy że Pinochet to zbrodniarz i na pewno prawicowy no i że na pewno prawicowi byli faszyści Franco i Kaczyński. Z tym Piłsudskim maja problem bo Bereza by tak pasowała do teorii, no ale niestety.

Ok, ale po co to wyciągam. Ano chodzi mi o Anglików. Z czym kojarzy się przeciętnemu Polakowi Anglik? Hm? Pewnie to zależy od przeciętności owego Polaka. Jeśli należy do grupy młodych, wykształconych, to zapewne Anglik kojarzy mu się z pracodawcą. Może też kojarzyć się ze spotkanym w zaułku bandziorem lub... z kibicem. A cóż wiemy o angielskich kibicach? Posłużę się cytatem:

„Filmowcy brytyjscy podczas ostatniego mundialu w Niemczech śledzili ukrytą kamerą poczynania angielskich pseudokibiców, których uważa się za najbardziej agresywnych na świecie. Ujawniają w dokumencie powód, dla którego angielscy chuligani nawet pomimo zakazu przyjechali na rozgrywki o puchar świata.”

Najniebezpieczniejsi na świecie, chuligani to określenie zbyt łagodne, po prostu bandyci. Co w związku z tym należy zrobić? Ano, znaleźć ofiarę na którą przeleje się te cechy by choć troszkę wybielić bandziora:

„ W reportażu BBC Polskę przedstawiono jako kraj przepełniony nienawiścią do obcych. Według brytyjskiej stacji, na polskich stadionach szerzy się agresja i rasizm. Dlatego... nasz kraj nie powinien organizować Euro 2012.”

I teraz najciekawsze. To, że Angole robią sobie terapię i przygotowują materiał o innej nacji pozwalający im się troszkę lepiej poczuć jest w pewnym sensie zrozumiałe, oczywiście nie u nas, takich rzeczy się nie robi, bo nie wolno uprawiać polityki historycznej ani pisać źle o innych narodach. Tylko o własnym, to lekcja, którą od 18 lat udziela nam GW, więc doskonale wpisał się w to nauczanie prezes Legii Leszek Miklas udzielając głosu BBC: nawet jedna piąta fanów Legii to neonaziści.

No tak. Neonaziści. Słowo klucz. Anglikom się na pewno poprawiły humory. I na pewno nie tylko im. A jednak te obozy w Polsce to prawda. Do dziś na pewno czatują ci naziści na porządnych ludzi i obmyślają jak by tu uruchomić piece w krematoriach. Do tego Polacy to rasiści, wyssali rasizm z mlekiem matki, od czasów podbojów kolonialnych nienawidzą murzynów:

Rasizm wciąż jest głęboko zakorzeniony w polskim środowisku kibicowskim - słyszymy w reportażu BBC. W ciągu czterech lat można zbudować wiele dróg i stadionów, ale czy uda się zmienić rasistowskie nastawienie ludzi? - zastanawia się dziennikarz brytyjskiej stacji.

Wersję BBC potwierdza Jacek Pulski z antyrasistowskiej organizacji "Nigdy Więcej". Mówi: W Polsce wciąż obecny jest budowany przez ludzi dzikich klimat podziału na "nas" i "ich". Jako ilustrację do słów, co podkreśla w materiale, wskazuje fakt, iż stowarzyszenie nie posiada stałej siedziby, bo jest zagrożenie atakami ze strony przeciwników propagowanych przez nich idei.

Reportaż kończy próba wejścia czarnego reportera do jakiegoś Pubu gdzie ponoć bawią się kibice. Nie został wpuszczony z kamerą. Uznał, że to potwierdza jego tezę o rasizmie w Polsce.

W Polsce rasiści to 15-20 procent fanów. U nas w Anglii to może 20 osób.

Ciekawe co na to Olisadebe..

A tu fakty dotyczące Anglii:

"Dyskusja na temat chuligaństwa rozgorzała w Anglii na nowo po wyemitowaniu przez BBC programu dokumentalnego o oficjalnych chuliganach Chelsea - Headhunters. Cały sezon dziennikarz BBC Donal Mcintyre spędził w towarzystwie jednych z najbardziej brutalnych angielskich chuliganów. Mcintyre i inni dziennikarze BBC filmowali z ukrycia stadionową przemoc i ustawiane walki. Być może ważniejszy jest fakt, że widzowie mieli możliwość wglądu w mentalność i osobowość angielskich hool’s.

Mcintyre zaprzyjaźnił się z Jasonem Marrinerem, trzydziestodwuletnim chuliganem i lojalistą. Dzięki Marrinerowi poznał najbardziej znane postaci świata chuligańskiego: Andy Fraina o ksywie Koszmar, który chwalił się pocięciem podczas podróży do Szkocji policjanta; bliźniaków Davida i Iana Simów, którzy później wylądowali w więzieniu za atak na fanów Spurs; Stuarta Glassa, którego uwieczniono na filmie podczas wciągania kokainy wprost stolika w pubie i Tonego Covele, jednego z najbardziej znanych w kraju chuliganów.
Większość zapoznanych przez Mcintyrego chuliganów Chelsea miała po trzydzieści lat, jednak dziennikarz poznał również Reading Youth Firm - młodą grupę kibiców Reading (nie Chelsea!), zamieszanych w handel narkotykami, odznaczających się okrucieństwem i identyfikujących się z ruchem nazistowskim. Nie ma, co się dziwić, że Mcintyre podczas swoich podróży spotkał najbardziej skrajnych brytyjskich nazistów.

W gronie Headhunters jest szeroko rozpowszechniona ideologia nazistowska i rasistowska, wielu z kibiców ma powiązania z grupami nazistowskimi jak Combat 18, Ku Klux Klan czy brytyjska Partia Nacjonalistyczna."

Już nie chcę wyciągać wszystkich napaści RASISTOWSKICH na Polaków w Anglii. Kopać leżącego nie będę...

Źródła:
Fronda
www.mojbristol.co.uk
Forum Mieszkańców Doncaster i okolic

2008-04-07

Pomódlmy się za Tuska

Tydzień temu, czołowy felietonista Rzeczypospolitej wystąpił z apelem większej liberalizacji gospodarki w Polsce. Wildsteinowi, bo nim mowa, nie podoba się nadmierna regulacja ekonomii. Drażni go zbędna biurokracja ograniczającą działalność gospodarczą. Narzeka na zbyt duże ilości własności państwowej.

Wszystko ładnie, pięknie, ale czy te zarzuty trzymają się kupy? Czy jest to tylko wynik myślenia człowieka traktującego ideę totalnego wolnego rynku jako panaceum na wszelkie zło?

Problemy gospodarcze jednego kraju najlepiej rozważać z perspektywy doświadczeń, błędów i sukcesów innych państw. Daje to pewien, w miarę obiektywny, punkt odniesienia. Porównajmy więc gospodarki Singapuru i Polski.

Państwowych zakładów w Singapurze jest procentowo o wiele więcej niż w Polsce. Rok tremu firmy państwowe dostarczyły rzadowi azjatyckiego tygrysa 26% przychodu. W tym samym czasie, identyczny sektor przysporzył rządowi polskiemu około 5% przychodu (2007 Index of Economic Freedom).

Singapur zajmuje drugą pozycję na świecie w rankingu wolności gospodarczej (2008 Index of Economic Freedom), a Polska okupuje zaszczytne 83 miejsce, tuż tuż za Kenią, ale przed Tunezją, Egiptem, Sri Lanką i kilkudziesięcioma krajami o nazwach znanych tylko zapalonym geografom.

Powyższe porównania dowodzą nieprawdziwości tezy o prostej zależności pomiędzy wielkością własności państwowej a wolnorynkowością gospodarki. W obecnych warunkach większe znaczenia mają zasady na jakiej działają firmy państwowe. Te w Singapurze są w 100%. komercjalne. Dlatego też rząd PO-PSL powinień raczej zrezygnować z prywatyzacji paruset niedobitków, w głównej mierze strategicznych zakładów państwowych, i rozważyć opcję ich komercjalizacji. Prywatyzacja bowiem nie bedzie miała większego wpływu na stan polskiej ekonomii. Co najwyżej stworzy możliwości prowadzenia niejawnych interesów na styku polityczno-biznesowym, jak to miało miejsce wiele razy w przeszłości.

Analiza* porównawcza wyników indeksacji 20 najbardziej wolnorynkowych gospodarek z tymi osiągniętymi w Polsce potwierdza powyższą tezę. Cztery spośród 10 indeksowanych czynników, (1) udział rządu w gospodarce, (2) handel, (3) podatki i (4) polityka monetarna prowadzona w Polsce przez NBP - nie różnią sie statystycznie od tych w 20 najbardziej urynkowionych krajach (Wykres).
Dane z 2008 Index of Economic Freedom

Istotne różnice** na niekorzyść Polski występują w przypadku
(1) korupcji (44% różnicy),
(2) prawa własności (36% różnicy),
(3)
łatwości otwierania, prowadzenia i zamykania biznesu (35% różnicy),
(4) praw pracowniczych (23% różnicy),
(5) łatwości inwestowania dla obcokrajowców (19% różnicy),
(6) systemu finansowego-bankowego ((19% różnicy).

Naturalnym wydawałoby się podejmowanie przedsięwzięć w zakresie tych czynników, które w największym stopniu ograniczają wolnorynkowość. Walka z korupcją i ograniczanie biurokracji powinny być jednym z głównych celów obecnego rządu. Nic takiego jednak się nie dzieje.

A szkoda bo te działania nie wymagają większych nakładów finansowych i miałyby również pozytywny wpływ na łatwość i atrakcyjność inwestycji w Polsce.

Warto przypomnieć, że według National Irish Bank / OCO Investment Performance Index, Indeks Inwestycyjny Polski wyniósł 4,3 po trzech pierwszych kwartałach 2007 roku, i był drugim po Indiach wynikiem na świecie. Na ten doskonały rezultat złożyło się zapewne wiele czynników, ale nie można ignorować wpływu antykorupcyjnych działań rządu PiS/LPR/SO. Co ciekawe, po wygraniu wyborów przez PO, Indeks Inwestycyjny Polski w czwartym kwartale 2007 spadł prawie o połowę do wartości 2,4.

Podstawowe zastrzeżenia do prawa własności w Polsce dotyczą niestałości i niejasności przepisów w połączeniu z powolnością działań sądów. Negatywną też rolę odgrywają zapewne zaniedbania w księgach wieczystych. Innymi słowy, zakup w Polsce nie zawsze oznacza nabycie.

Dodatkową komplikacją jest brak jasno określonej politycznej woli jednoznacznego uregulowania tak zwanych żądań reprywatyzacyjnych.

Podobnie jak walka z korupcją i biurokracją, działania w zakresie prawa własności nie wymagają większych nakładów finansowych.

Odnośnie problemu rekompensat potrzebna jest jednolita i zdecydowana postawa partii rządzących i opozycyjnych, która odrzuciłaby żądania organizacji żydowskich i niemieckich do reprezentowania poszkodowanych. Ograniczenie wniosków do osób prywatnych z pewnością zmniejszy monstrualne kwoty przedstawiane przez Światowy Kongres Żydów (WJC). W przeszłości kalkulacje rekompensat przeprowadzane przez tę organizację cechowało balonowate rozdęcie bliskie nieskoczoności. Dodatkowymi wskazaniami na wykluczenie instytucjonalnej reprezentacji pokrzywdzonych są kontrowersje związane z dystrybucją poprzednio uzyskanych rekompensat przez WJC, a także uwikłanie czołowych działaczy tej organizacji w afery korupcyjne.

W świetle analizy porównawczej 20 najbardziej wolnorynkowych gospodarek i gospodarki polskiej, zapowiadana przez rząd PO-PSL prywatyzacja przedsiębiorstw państwowych i zmiany w polityce podatkowej można uznać za działania pozorne, ponieważ nie będą one miały w obecnych warunkach większego wpływu na wzrost wolnego rynku i umocnienia konkurencyjności Polski na międzynarodowych rynkach.

Polski system podatkowy cechują wysokie podatki od dochodu i niskie podatki od działalności gospodarczej. Nie jest to jakieś polskie kuriozum. W identyczny sposób funcjonują systemy podatkowe wielu krajów.

Jakiekolwiek próby obniżenia podatków w Polsce będą się obecnie wiązały z ograniczeniem wydatków na politykę prorodzinną, służbę zdrowia, naukę i inwestycje. Efektem będzie dalsze niedofinansowywanie sektorów krytycznych dla dalszego rozwoju kraju. Kosztem przyszłych pokoleń osiągnie się poprawę sytuacji ekonomicznej wąskiej, ale całkiem już zasobnej grupy społeczeństwa. Zmiany w systemie podatkowym byłyby prawdopodobnie łatwiejsze do przeprowadzenia gdyby próbowano powiększyć wartość dodatkową ograniczając korupcję i biurokrację. Niestety, obecny rząd nie wykazuje zainteresowania tymi problemami.

Miejmy nadzieją, że Donald Tusk i jego ministrowie powstrzymaja się od prób poluzowania kontroli nad instytucjami finansowymi w Polsce. Klimat na światowych rynkach finansowych nie sprzyja takim działaniom. Niektórzy ekonomiści przyrównują wspólczesną zapaść na giełdach do wielkiego kryzysu z roku 1929.

Jako przczynę obecnych problemów na światowych rynkach finansowych podaje się nadmierne rozluźnienie rządowej kontroli nad bankami w USA i innych krajach. Ten rozbuchany liberalizm doprowadził do wystąpienia oczywistych konfliktów interesów i korupcji. Ot, kolejny przykład fałszywości koncepcji zakładającej brak kolesiostwa w obrębie systemu prywatnej własności.

Obecny rząd głoszący „politykę miłości” prawdopodobnie nie posunie się do prób dlaszego urynkowienia gospodarki drogą liberalizacji i drakonizacji prawa pracy. Jest to chyba jedyny pozytywny aspekt działań Premiera Tuska i jego ministrów.

Przez kilkanaście ostatnich lat prawa pracownicze ulegały stopniowemu pomniejszaniu i eliminacji. Dalsze pogarszanie warunków pracy z pewnością nie skłoni emigrantów do powrotu do ojczyzny. A rąk do pracy trzeba. Ktoś przecież musi zrealizować obiecany cud gospodarczy. To nadprzyrodzone wydarzenie, jeżeli tylko się przytrafi, będzie pozbawione jakiegokolwiek rządowego pierwiastka. Umocni się tym samym wiara Polaków w boską interwncję. I to może byłby drugi pozytywny aspekt działań Tuska i jego pionierskiej drużyny. Wszystko w rękach Stwórcy.



Źródła:
http://blog.rp.pl/wildstein/2008/03/24/opor-ktorego-nie-bylo/
http://www.heritage.org/research/features/index/index.cfm
http://www.nationalirishbank.ie/20071017
http://www.economist.com/finance/displaystory.cfm?story_id=10881318

*, Wilcoxon Signed Rank Test
**, statystyczna różnica P<0.05

2008-04-06

Europa Środkowo- Wschodnia i ryby głosu nie mają

(kt)W świat wysłana została wiadomość, że na szczycie NATO w Bukareszcie, na którym politycy krajów członkowskich mieli zdecydować o przyszłym rozszerzeniu Sojuszu, minister spraw zagranicznych Polski Radosław Sikorski, zachowując się agresywnie, forsował pomysł przyłączenia do Paktu Północnoatlantyckiego sąsiada Polski - Ukrainy oraz Gruzji. I chwała mu za to. O ile to rzeczywiście on odegrał w tej sprawie główną rolę.

Nasz minister od moskiewskich ukłonów, wobec sprzeciwu Niemiec i Francji w kwestii przyjęcia do Sojuszu wyżej wymienionych krajów, wykazał się podobno postawą nonkonformistyczną (Radek w końcu się postawił - piwa mu) i walczył o rozszerzenie Sojuszu najostrzej ze wszystkich. Razem z innymi politykami państw nowej Unii, bronił on ponoć swego stanowiska tak twardo, że wg. Sueddeutsche Zeitung, kanclerz RFN Angela Merkel była wręcz "fizycznie" naciskana, by zmieniła zdanie w sprawie Ukrainy i Gruzji. Co to za naciski i czy podlegają one pod jakiś paragraf gazeta nie podaje.

Lecz sprawa nie jest taka jasna, bo obecny na spotkaniu minister spraw zagranicznych Czech - pan Karel Schwarzenberg, twierdzi, iż największą rolę w obronie wspomnianego rozwiązania, miał prezydent RP Lech Kaczyński. Według niego to tylko dzięki naszemu prezydentowi Gruzja i Ukraina uzyskały deklarację NATO o woli przyjęcia owych państw do Sojuszu.

Jakkolwiek by nie było - czy w rzeczywistości przeciwstawił się bardziej Radek, czy sam Lech, czy zadziałali oni wspólnie, ważne jest jedno - otóż Francja i Niemcy poczuły się zaatakowane. No bo jak to, cała Europa Środkowa, na czele z Polską, śmie nie zgadzać się z ich stanowiskiem i jeszcze twardo obstaje przy swoim? Rzecz niesłychana. Kraje będące jedynie kartami przetargowymi w negocjacjach dyplomatycznych silnych państw tej części świata znów przegapiły moment, w którym powinny siedzieć cicho.

Postawa partnerów Moskwy jest zrozumiała, w interesie Federacji Rosyjskiej jest, aby Gruzja i Ukraina, kraje tradycyjnie znajdujące się w jej strefie wpływów, nadal w tej strefie pozostały. Francja i Niemcy widocznie podzielają i ten ruski pogląd, tak uporczywie broniąc się przed rozszerzaniem NATO na wschód. Kiedy Rosja grozi rakietami, piętnuje europejską politykę zagraniczną i Bóg wie co jeszcze, to taki styl negocjacji jest do zaakceptowania, bo interes tego państwa jest zbieżny z interesem Angeli Merkel oraz, jak widać, Nicolasa Sarkozy'ego. Interes państw takich jak Polska, Czechy czy Ukraina, nie mówiąc o Gruzji, nigdy nie był i nie będzie z nim zgodny. Moim zdaniem fakt ów wynika co najmniej ze złej kalkulacji geopolitycznej Niemiec i Francji, żeby wprost nie oskarżyć tych krajów o jawne działanie na rzecz Wielkiego Brata znad Wołgi. Stąd też histeryczna i emocjonalna reakcja niemieckiej gazety, oceniająca obronę racji stanu państw Europy Środkowo-Wschodniej jako działanie agresywne.

Drogie niemieckie media, nie kłopoczcie się tak o swych przywódców. Gdyby Angela Merkel nie potrafiła sobie radzić w ciężkich warunkach psychicznych panujących podczas międzynarodowych negocjacji, już dawno wycofałaby się z wielkiej polityki. Jeśli rzeczywiście, sprawa powszechnie spotykana w rozmowach międzypaństwowych, jaką jest twarda postawa negocjujących, jest dla pani Kanclerz problemem i sprawia jej cierpienie, to niech da sobie ona spokój z polityką i pobiegnie do misia Knuta na pieszczoty.

Po raz kolejny należy przypomnieć, że kraje obstające za przyjęciem Ukrainy i Gruzji do NATO, mają prawo do własnego stanowiska, w tej i każdej innej sprawie. Humory Rosji nie mają tu nic do rzeczy, bo jest to sprawa wewnętrzna Sojuszu. Nie dzielmy sojuszników na ważniejszych i mniej ważnych - halo, w UE/NATO/Europie mamy podobno demokrację.

Natomiast postawa prezydenta i domniemane działania Sikorskiego zasługują na pochwałę. Umacniają one jedność państw Europy Wschodniej i dają nadzieję na pogłębienie sojuszu politycznego znajdujących się na jej terenie państw a ostatecznie mogą doprowadzić do zabezpieczenia przed zakusami Rosji. Między Niemcami, Austrią i Włochami a terenami byłego ZSRS nie ma ziemi niczyjej. Istnieją tu dobrze kooperujące ośrodki polityczne, połączone wspólną racją stanu. Nie pozwólmy o tym nikomu zapomnieć.