2009-05-07

Rogacz Hejke i sprawa Kurtyki

Służby pracują nad Kurtyką i nijak nie mogą się się Prezesowi dobrać do skóry. I ustawą go chcieli usunąć, i przypominaniem jak załatwił przeciwnika do fotela prezesowskiego, no i dobić go chcieli oczywiście książką Zyzaka o Wałęsie. Knują, knują i nic im nie wychodzi, bo Prezes kulturalnie im się wymyka z rąk, więc wymyślili niezawodny sposób - sprawę romansową. Rogacz Hejke - fotograf i wykładowca, współpracownik Gazety Polskiej, właśnie rozwodzi się z żoną a jako powód swej ,,napaści'' (list do Prezydenta RP i Parszałka Komorowskiego, Paczkowskiego i kolegium IPN) podaje odznaczenie Prezesa Kurtyki medalem przez Prezydenta RP. Prezydent dał, a ten Prezes miał złe intencje... nie wobec państwa, narodu, historii, ale wobec żony nieszczęsnego rogacza. Co ma państwowy medal do prywatnej żony obcego faceta? Hm... Widocznie zraniony mężczyzna potrafi zrobić z siebie kompletnego nieudacznika. Wygląda na to, że on sobie chodził patriotycznie fotografować ruiny na Kresach a żona mu sejf rozwiercała i spotykała się w hotelach z różnymi osobami (bo on ma rachunki, że ona spała poza domem), a do tego dzwoniła z komórki do prezesa IPN. On nie ma pewnie rachunków, bo spał w ruinach i do nikogo nie dzwonił. Zresztą nawet jakby dzwonił, to pewnie by się nie dodzwonił, bo jego żona w tym czasie rozmawiała z Prezesem. Tak czy inaczej o sprawie ,,podrywu na teczkę'' napisały już wszystkie gadzinówki: Dziennik, GW-no Prawda, Wprost. Pewnie romans z IPN w tle rozłożą na czynniki pierwsze Super Ekspres z Faktem w sezonie wakacyjno-ogórkowym. Przystojny Kurtyka nadaje się na okładki pism zabieranych z nudów na plaże.
Może być też pozytywny wynik tej sprawy. Jeśli nikt nie potwierdzi wersji rogatego Hejki, to tak czy inaczej, do części osób dotrze wiadomość, że jest coś takiego jak rejestr ZASTRZEŻONY IPN. To dokumenty z tego zastrzeżonego katalogu rzekomo przekazywał Prezes Kurtyka pani Katarzynie Hejke na tajnych schadzkach. A swoja drogą na miejscu pani Hejke nie dziwię się, że zostawiła takiego nieciekawego faceta. Nie dziwie się też facetowi, że wskazuje na przystojnego i kulturalnego Kurtykę, bo chyba mógłby być zazdrosny i to raczej nie z powodu jakichś ,,tajnych'' papierów.

Czekam teraz na pokaz histerii pana Krzysztofa Hejke przed kamerami. Zrobi to na Bolka czy na Sawicką? Na patriotę czy zakochanego faceta?



Krzysztof Hejke urodził się w 1962 roku. Absolwent Wydziału Operatorskiego PWS-FTiT w Łodzi oraz Instytutu Fotografii Artystycznej w Pradze. Profesor zwyczajny sztuk filmowych, wykłada fotografię w PWSFTiT. Jego prace prezentowano na ponad 50 wystawach indywidualnych w kraju i za granicą. Jest autorem kilkunastu albumów, m.in.: Polska Romantyczna (siedmiokrotnie nagrodzony w konkursach na najpiękniejszą książkę), Tam gdzie lwowskie śpią Orlęta, Polska - Duch Ziemi, Cmentarz Łyczakowski w fotografii Krzysztofa Hejke, Katedra lwowska obrządku łacińskiego, Mazury obrazy nostalgii, Kresy. Zapomniana Ojczyzna. Współpracuje m.in z magazynem "National Geographic". Jego fotografie znajdują się w zbiorach muzeów i w kolekcjach prywatnych.

A swoją drogą, kiedy znajdzie się odważny w IPN i wyniesie zawartość zastrzeżonego katalogu IPN? Może należałoby w drugą stronę zastosować podryw - ,,podryw na pendriva''. Znaleźć jakiegoś uległego pracownika IPN, wręczyć mu pendriva i obiecać prawdziwe ,,trzęsienie ziemi'' za pełną zawartość. Trzęsienie ziemi będzie na 100%. I to bez żadnego seksualnego podtekstu.

2009-05-03

Kiedy prawica będzie zdolna strugać intelektualistów z patyka?

Tad9 w swoim tekście pod tytułem ,,Szczuka w szarym sosie (o sukcesie pewnej inżynierii społecznej)'' opisuje burzliwe dzieje rozwoju Kazimiery Szczuki, jako jednej z tuz ruchu feministycznego a przy okazji demaskuje powstały wokół niej i kilku innych feministek kult. Na tytułowe pytanie, które autor wspomnianego tekstu umieścił na jego końcu, postaram się pokrótce odpowiedzieć.

W odróżnieniu od wszelkiej maści ruchów lewackich, ruchy prawicowe cechuje wewnętrzna walka ideologiczna w której można stwierdzić rzeczywiste potyczki intelektualne mające na celu udowodnić wartość danego programu. Konserwatywni liberałowie spierają się z konserwatystami o zabarwieniu bardziej etatystycznym, umiarkowani światopoglądowo debatują z autorytarystami i monarchistami. Na prawicowej arenie myśli politycznej możemy obserwować ciągłą debatę, gdyż w naszych dywagacjach rzeczywiście o coś chodzi. Stąd również, niekiedy wspierane przez Salon, rozdrobnienie prawicowe obecne w Rzeczpospolitej i nie tylko - kruche porozumienia zrywamy nieraz tocząc bój o jeden szczegół, ponieważ kształt programu mający mieć wpływ na kraj jest dla nas ważny.

Nie można tego powiedzieć o ruchach lewicowych - czerwony marsz przez kulturę lat sześćdziesiątych rozpoczął tworzenie się w świecie zachodnim trendów intelektualnych, takich jak pacyfizm, socjalizm, ekologizm, antyklerykalizm, itd. To na kanwie tych elementów światopoglądowych powstawały lewicowe partie w całej zachodniej Europie ku radości przyjaciół znad Wołgi. Jeśli ich fundamentem ideologicznym jest kilka utopijnych hasełek, w które wierzą masy a promują najwięksi wewnętrzni kłamcy intelektualni, to każdy kompromis oparty na totalnym (nieprzypadkowe słowo) konformizmie jest możliwy. Czy to nie lewacy potrafią jednocześnie żądać totalnej sekularyzacji, a gdy przyjdzie co do czego wysyłać swoich przedstawicieli na pielgrzymki papieskie? Czy ktokolwiek inny, niż oni potrafią mówić o nowoczesnej polityce ekonomicznej kształtowanej rzekomo obecnie w Unii Europejskiej, jednocześnie promując skrajny socjalizm oraz pełną regulację życia gospodarczego?

To jest ich przewaga taktyczna nad prawicą znajdującą się obecnie w globalnym odwrocie. Lewacka zdolność do mutacji w zależności od potrzeby widoczna jest na przykładzie rodzimych komuszków. PZPR istniał, dopóki pozwalała na to dominacja komunizmu w Polsce. Kiedy czerwony system zaczął się sypać w całym Układzie Warszawskim, komuszki zamienili swe służby w kadry biznesmenów a sami przefarbowali się na socjaldemoratów nazywając obłudnie swa partię Socjaldemokracją RP. Zatrzymajmy się w momencie wyborów w 1991 roku - SdRP wchłania skrzyknięty lewacki plankton, po czym tworzy blok pod znaną nam dziś świetnie nazwą Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Negocjacje kończą się w mgnieniu oka a moskiewskie srebrniki pozostałe w łapkach komuchów w spadku po PZPR skutecznie wyciszają wszelkie spory. Dwa lata po rzekomym upadku komuny SLD zdobywa 60 miejsc w Sejmie, co jest najlepszym wynikiem w wyborach i tylko cudem zmontowana koalicja prawicowa odsuwa powrót czerwonych do władzy o kilka miesięcy.

Tak właśnie działa lewactwo. Kiedy zachodzi potrzeba chwili, cała ich ,,piękna różnorodność'' i kalejdoskop światopoglądowy znikają, a komuszki lgną do siebie aż miło. Tak było w przypadku wspomnianego SLD, tak było w przypadku LiD i w następnej odsłonie odbędzie się to w ten sam sposób przy okazji następnych wyborów parlamentarnych. To światowa reguła i taktyczna (podkreślam, jedynie taktyczna) wyższość lewactwa nad szeroko rozumianą prawicą. Im nie chodzi o wartości, im chodzi o zwycięstwo.

Dlatego też, po tym długim wstępie przejdę do meritum. Lewacy strugają swoje ,,elity'' z patyka i moglibyśmy wypunktować wiele przypadków, w których do strugania użyto wyjątkowo przegniłych i spleśniałych cepów. ,,Intelektualistami'' promowanymi w lewackich salonach są ludzie bez matury, profesorowie marcowi, specjaliści od wszystkiego oraz zawsze pewni siebie polityczni astrolodzy. W przypadku tej ideologii nie ważne kto mówi, ważne by dołączył do szeregu innych wystruganych i powtarzał te same, jedynie słuszne hasła dopóki oporna zaściankowa masa nie przyjmie ich w końcu jako swoje.

Prawica nigdy na coś takiego nie będzie sobie mogła pozwolić. Dla ideowej prawicy konformizm to słabość a nonkonformizm to cnota. Tak właśnie, nonkonformizm to cecha lansowana przez ideologię prawicową, dzieci - choćby panie i panowie Autorytety stawali na głowie, by przypisać tę cechę swoim środowiskom, nic tej prawdy nie zmieni. Lesbijka z barykady Parad Miłości mająca poglądy takie same jak milion innych lesbijek, ekolog zbierający podpisy dla Greenpeace'u obok setek kolegów robiący to samo, z tych samych pobudek rozbudzonych przez lewackie elyty, lewak z młodzieżówki socjaldemokratycznej powtarzający do znudzenia te same hasełka, co jego przyjaciele na całym świecie - to jest nonkonformizm?

Nonkonformizm to wiecznie spierający się Kaczyńscy oraz Olszewski. To Korwin punktujący wszystkich rzekomo na lewo od siebie i Marek Jurek osłabiający siłę swojej partii dla obrony swoich wartości. To środowisko nie wystruga intelektualistów z patyka.

Patrząc na nasze blogowe podwórko będące namiastką środowiska intelektualnej prawicy, to linczujący wszystkich dookoła Kirker i umiarkowany DoktorNo. To tropiący komunę we wszelkiej postaci Free Your Mind i wyluzowany Dixi. W tym środowisku trzeba prezentować konkretne poglądy, by w ogóle wejść w dyskurs. I nie znajdziemy tu ściągawek w postaci Karty Praw Podstawowych, Karty Praw Człowieka, a idąc dalej w przeszłość Manifestu Komunistycznego. Tu trzeba użyć półkul mózgowych, co gorsza obu!

Dlatego na prawicy nie ma miejsca dla Szczuk, Żakowskich i innych czerwonych królików z rękawa. Dlatego być może prawica w obecnej absolutnie masowej rzeczywistości skazana jest na porażkę. Ale nawet jeśli tak właśnie ma się stać, to walczyć i metaforycznie zginąć za wartości, w które wierzymy to honor i obowiązek. Bo w przeciwieństwie do walki czerwonych przyjaciół, nasza walka ma sens.