Coś mi nie gra.Zapodaję bez bicia: mam zamiar użyć paru już wyśmianych truizmów.Rozumiem stress PiSu po wyborach.Ludzie - a politycy, wbrew pozorom, są jednak ludźmi - mają prawo do rozgoryczenia.Jednak nie spodziewałam się lamentu akurat w PiS, partii ludzi twardych,doskonale wiedzących, że świat nie jest sprawiedliwy, a dobrymi chęciami wybrukowana jest droga do piekła. Zwłaszcza jeśli nie ma praktycznie sposobu na przedstawienie wyborcom swoich racji w takim wymiarze, w jakim by się chciało.I to jest właśnie truizm, którego udawadniać nie zamierzam.Że już użyję argumentu z półki najwyższej:-"Nie jest prorok bez czci, chyba w ojczyźnie swojej".A za karę - TVN-owi spadło.
Truizm drugi: cały czas jestem tego samego zdania: najważniejsze jest, że mimo całej wściekłej nagonki partia nie utraciła wyborców - a wręcz przeciwnie.I nie jest to elektorat bezrozumny, wydzwaniający masowo do "Szkła kontaktowego", aby przez chwilę zaistnieć medialnie i rozładować rozpaczliwe "parcie na szkło", ku zazdrości sasiadów.Czego również nie zamierzam udawadniać.A jednak moja strona przegrała.
Nie wiem, czy ten nowiutki elektorat czuje sie komfortowo.
Nie potrzeba przekonywać mnie - ja wierzę, a nawet więcej: jestem pewna, że- mając prosty wybór między tymi, co rozszarpali "postaw czerwonego sukna" - a tymi, którzy chcą ocalić resztki i poszukać winnych, najzwyczajniej nie mam wyboru. Zakładam margines ludzkiego błędu, nie wymagam przywództwa, któremu nieskazitelnie białe, wielkie skrzydła wyrastaja z ramion, a z ust leje się sam miód.Od tego miodu mam zreszta ostatnio Tuska, w nadmiarze.
Ale nowy elektorat( naprawdę zakładam, że myślący i patriotyczny) nie jest to z pewnością wyłacznie arystokracja: ani krwi, ani ducha( w sprawie tej pierwszej mam ochotę się poznęcać, zresztą w sprawie tej drugiej też, ale...a kysz, pokuso!). Trzeba o nim, o tym nowiutkim elektoracie, pomyśleć - zamiast kłócić się już po zawodach. Bo autoryzuje się opinie byłej opozycji, że to ona była flekowana, znosząc w pokornym milczeniu ataki krwiożerczych Kaczorów. Ludzie maja krótką pamięć, a i z cierpliwością bywa różnie.
Z mojego "punktu siedzenia" wyglada to tak:
Uważam, że premier ma świetą rację, odmawiając rozmowy z arogantem wyposażonym w sitko, którego nie nauczyli w domu, że - rozmawiając z godniejszym od siebie - należy wstać.Jeśli zaś nie uważa, że premier jego państwa jest osobą bardziej godną od niego, może spokojnie udać się na emigrację wewnętrzną..
Jednak jest pewna różnica miedzy zachowaniem premiera, w końcu serio traktującego zarówno godność urzędu,jak godność własną - a wygłupami nieskończenie sympatycznego i nieskończenie złośliwego Ludwika Dorna.Premier ma rację: "wykształciuchy" były błędem. Właśnie to miałam na myśli, nawiązując do arystokracji, szczególnie ducha.Jeśli ta arystokracja( z nielicznymi wyjątkami) przeczytała ćwierć "Archipelagu Gułag" - to z czystego obowiązku, lub ze snobizmu. Cała reszta leży odłogiem.Osobiście odsyłałam przysłowiowych "wszystkich świętych" zarówno do Zinowiewa, jak do Sołżenicyna, "tylko po co"? - jak pyta Leski...Kto ma za arystokrację ducha czytać, co potrzeba? A nie byłoby całej awantury, gdyby wykształciuchy wiedzały, o co chodzi.
Niezależnie od powyższego: rolnik, który wykształcił dziecko, jak i wykształcone dziecko rolnika - oboje nie musieli wiedzieć, czego marszałek od nich chce, czemu się ich czepia, za ich ciężki wysiłek? "Słowo wylatuje ptakiem - wraca wołem".Już nie wspomnę o Sabie - bo w razie konieczności zrobiłabym dokładnie to samo, co zrobił Dorn ale - tu użyję kolokwializmu - olałabym całe gadanie na ten temat.
A`propos samego przywództwa i okolic - anegdotka: zdarzyła się kiedyś zapaść finansowa, bodajże Chryslerowi. O ratunek poproszono Lee Iacocca, który - po przejrzeniu raportów- oświadczył, że wszystko wyglada tak, "jakby tworzył to komitet".
Kiedy przychodzą ciężkie czasy, lejce powinna trzymać jedna para dłoni, jak uczą starożytni.Oczywiście potrzebny jest jakiś jet stream czy inna burza mózgów, jak zwał - tak zwał, ale decyzję powinien podejmować ten, kto ją firmuje.
Należałoby jak najszybciej wybrać się po rozum do głowy i skończyc z głupotami.Bo dzieje się coś dziwnego: oto premier postanowił udać się do sądu i wytoczyc proces GW...Jakiś miraż? Sen o - już zbudowanej, funkcjonującej - IV Rzeczypospolitej? Niczego sie premier nie nauczył przez czas sprawowania władzy?
Sądzę, redakcja GW natychmiast urządziła sobie bankiecik, za pańskie, Panie Premierze, pieniądze.O czymś tak pieknym nawet marzyć nie mogli! Gazeta ma kłopoty - a teraz nakład jej pofrunie pod niebiosa! Wykorzystają każde słowo, nadające się do odmieniania przez wszystkie przypadki, a dotyczące tej frajdy, która im się trafiła.Czy wytoczyłby Pan proces jakiemuś "Ilustrowanemu Kurierowi Polskiemu" w odpowiednim czasie? Niezależnie od tego, że właśnie nadał Pan GW zdolność honorową.
No i należałoby pamiętać: "kiedy mędrzec wskazuje na księżyc, głupcy spogladają na palec".
O niektórych politykach, którzy nie wyrośli z mentalności swoich podwórek - napisałam własną ręką, dołożyłam cegiełkę, ale ja - to ja. Ja mogę, premier - niekoniecznie, ponieważ już sprawa zaczyna żyć własnym życiem.Już zaczyna się histeria. Nawet tak inteligentni ludzie, jak np.mój ulubiony Ryszard Bugaj ( którego absolutnie wyłączam z grona tych, co spogladają na palec) - przegapili fakt, że wcale nie chodzi o podwórko, chodzi o to, że niektórzy wyrośli ze szczeniackiej mentalności podwórkowej, inni z o s t a l i na tych podwórkach na zawsze - i to jest clou sprawy.A teraz pozwalaja sobą manipulować, wpychać do rządu ministrów, gnąc sie w ukłonach, nie zauważając, że niektóre autorytety mocno sie zużyły, a dobro Polski niekoniecznie im przyświeca. Dobro Polski wymaga wspólpracy między prezydentem, a szefem MSZ - czego desygnowany nie rozumie, albo - co gorsza - rozumie, ale jakoś nie przyswaja.Oczywiście działając dla dobra kraju - jak mu podpowiedzieli Mędrcy.
A na koniec - dygresja: zupełnie przypadkowo kliknęło mi się na nieznany mi dotąd blog Adama Biela, gdzie natknęłam się na taką sentencję: wykształciuch - osoba nie rozumiejaca znaczenia słowa "wykształciuch".Dornowi - ku przestrodze.
P.s. - nie obrażam się na PiS.Pozostanie moją partią, choć nadal nie jestem jej członkiem.Bo w tej partii nie ma miejsca na sprzedajne, łkające przed kamerami "Madonny", na hucpiarzy i krętaczy, bo nie wpycha sie w niej brudów pod dywan, nawet jesli to są własne brudy. Poczekam cierpliwie na fanfary.Ale nie dodawaj mi, drogi PiSie, niepotrzebnych zmartwień.
2007-11-10
"Wszystko, co powie PiS, zostanie uzyte przeciw niemu" (J.Kwieciński)
Posted by mona at 13:47
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 comments:
Prześlij komentarz