2007-11-01

Esbecy i TW ujawnijcie się. Są wolne miejsca w rządzie Tuska!



- Od 1987 roku wiedzieliśmy, że Boni na nas donosił. Zaczęły wtedy wpadać nasze offsety, czyli tajne drukarnie - powiedział serwisowi tvn24.pl prof. Mirosław Dakowski, który w latach 80. prowadził wraz z Andrzej Urbańskim (obecnie szefem TVP) podziemne wydawnictwo. Michał Boni był tam redaktorem.
- Ja współpracowałem na szczęście tylko z Andrzejem Urbańskim i dzięki temu Michał na mnie nie mógł donosić. Natomiast później "ostra szefowa" mikroregionu, w którym pracował Boni, przyznała, że wydusiła zeznanie, że Boni na nas donosił - powiedział Dakowski.

Stwierdził również, że środowisko pisma "Wola" od 1987 roku wiedziało, że "Michał sypie". Stało się tak, ponieważ po wielu wpadkach działacze podziemni zaczęli sprawdzać, skąd może pochodzić przeciek. Wówczas, według relacji Dakowskiego, Boni przyznał się do donoszenia. - Po odcięciu się od niego wpadki nadal się zdarzały, więc być może donosił jeszcze ktoś, wydaje mi się jednak, że ich ilość zmalała - dodał w rozmowie dla tvn24.pl. Boni, wymieniany jako kandydat na ministra pracy, wyznał, że w 1985 roku, pod groźbą szantażu, podpisał deklarację współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa. Opowiadał, że pod koniec sierpnia 1985 r. do mieszkania jego przyszłej żony w związku z jej działalnością opozycyjną weszła Służba Bezpieczeństwa. On sam szantażowany, poddany presji związanej z zagrożeniem, "że trzyletnia dziewczynka trafi do milicyjnej izby dziecka" podpisał dokumenty. - Ponieważ byłem w innym formalnym związku, będę narażony na plotki i informację o zdradzie małżeńskiej, po rozwiezieniu nas w różne miejsca, przy szantażu podjąłem decyzję, bojąc się, podpisania deklaracji współpracy z SB - mówił Boni.

Jak powiedział, SB nagabywała go od końca 1987 roku, przez cały 1988 do początku 1989 r. Zapewnił, że ani razu nikogo nie naraził na żadne niebezpieczeństwo.

W czyim imieniu mówi Frasyniuk: ,,Ludzie Solidarności wiedzieli...''?

0 comments: