W trakcie kampanii wyborczej zostaliśmy mile zaskoczeni głosem Adama Michnika, który po aferze Rywina zabiera głos w sprawach najwyższej wagi i wsłuchujemy się z najwyższa uwaga, co tez nam chce przekazać.
Ten uznawany przez szerokie kręgi inteligencji autorytet wołał do wyborców:
Czas odzyskać Polskę
"Gazeta Wyborcza":
Polityka polska przeobraziła się w odrażający spektakl niegodziwości. Stało się tak za sprawą Jarosława Kaczyńskiego i jego partii - zwącej się, jak na ironię - Prawo i Sprawiedliwość.
Oto jesteśmy świadkami bezprecedensowego upartyjnienia prokuratury i mediów publicznych, a także zdumiewających ataków na niezawisłe sądy, oskarżane o "imposybilizm". Tworzy się prokuratorskie specgrupy ręcznie sterowane przez pisowskiego ministra sprawiedliwości.
Polska warta jest obrony i wspólnej troski. Przez dwa lata patrzyliśmy - sparaliżowani niczym królik przez węża - na proces stopniowej konfiskaty państwa polskiego przez Jarosława Kaczyńskiego i jego sojuszników. Teraz nadszedł moment by odzyskać Polskę.
http://wiadomosci.onet.pl/wybory2007/1623530,news.html
Koncern Agora wespół z PO, która napisała "Raport o mediach" dzielnie czuwa nad morale dziennikarzy, którzy mogli ulec szantażowi, przekupieniu lub zwykłemu zaślepieniu.
Jak PO chce "odzyskac Polske ", już wiemy. Z zadowoleniem przyjmujemy kolejne pomysły ogłaszane przez wybitnych fachowców, desygnowanych do tworzenia nowego rządu.
Koncern Agora również ruszył dziarsko do wsparcia tego zbożnego celu, wychwytując "zatrute ziarno", które mąci ogólna radość i nadzieję.
Usiłuje im przeszkodzić w tym znany mąciciel i oszołom, redaktor niszowej gazety, która nie wiedziec czemu, wciąż ukazuje sie w kioskach.
Ludzie Michnika w TVP
Przypomnijmy, że od połowy lat 90. aż do czasu afery Rywina obowiązywała w telewizji publicznej niepisana umowa, dotycząca podziału stanowisk w telewizji między SLD a centrolewicowym środowiskiem Unii Wolności, "Gazety Wyborczej" i "Polityki". Podział był prosty: programy informacyjne przejęli postkomuniści i ich marionetki (np. Sławomir Jeneralski – prezenter "Wiadomości", były agent służb PRL, potem poseł SLD), natomiast publicystyka i audycje kulturalne trafiły w ręce "demokratów" z Agory.
I tak: w latach 1994–1997 Jarosław Kurski (dziennikarz "GW" od 1992 r., obecnie zastępca redaktora naczelnego) prowadził w telewizji publicznej poprawne politycznie "Rozmowy Jedynki" – czyli przygotowywane pod odpowiednim dla "Wyborczej" kątem wywiady z politykami. Nieco później dołączył do niego kolejny znany dziennikarz "GW" – Witold Bereś, który w 1996 r. został mianowany szefem (!) działu publicystyki TVP1 (jaka byłaby reakcja gazety Michnika, gdyby to samo stanowisko objął dziś "anarchista" Piotr Lisiewicz?). W latach 2000–2002 Bereś zmienił front publicystyczny na kulturalny, a widzowie "Jedynki" mogli zapoznać się z przygotowanym przez niego cyklem filmów dokumentalnych pt. "Archiwum polskich wydarzeń kulturalnych". Na czym polegały filmy Beresia? Na przedstawieniu najważniejszych momentów w polskiej kulturze od roku 1945 z właściwym komentarzem właściwych ekspertów, m.in. Jerzego Urbana, Włodzimierza Czarzastego (opowiadał o Jarocinie), Krzysztofa Teodora Toeplitza i Wojciecha Orlińskiego ("GW"). O pluralizmie Beresia najlepiej świadczy dobór komentatorów do odcinka poświęconego "Cesarzowi" Kapuścińskiego – byli to Mieczysław Rakowski (b. premier PRL), Marcin Meller ("Polityka"), Artur Domosławski ("GW"), Paweł Smoleński ("GW"), Tomasz Łubieński (pisarz "salonu") oraz Wojciech Giełżyński (reporter, były agent SB). Z Łubieńskim, a także z Kazimierą Szczuką, prowadził Witold Bereś również program "Dobre książki", ukazujący się na antenie TVP1 od 2001 r.
W najlepszych latach współpracy między SLD a środowiskiem "inteligentów" (2000–2001) swoją autorską audycję w TVP miał mieć nawet sam Adam Michnik, ale wskutek narastającego konfliktu między Agorą i "grupą trzymającą władzę" projekt ambitnej audycji o historii najnowszej i kulturze został zarzucony. Nie wyklucza to jednak faktu, że wcześniej interesy Michnika z Robertem Kwiatkowskim (prezesował TVP w latach 1998–2004) układały się bardzo pomyślnie: naczelny "Wyborczej" w najlepszej porze oglądalności opowiadał w studiu o niebezpieczeństwie lustracji, występował wraz z Kwiatkowskim w programach rozrywkowych, wreszcie polecał mu swoich ludzi. A ponieważ od grudnia 1995 do kwietnia 1999 r. przewodniczącym KRRiT był Bolesław Sulik – prywatnie przyjaciel Adama Michnika – swobodny przepływ kadr między "GW" a TVP nie budził wątpliwości liczących się wówczas mediów.
W telewizji publicznej "zahaczyli się" zatem tacy wieloletni dziennikarze "Wyborczej" jak Jacek Żakowski i Piotr Najsztub, którzy od 1997 r. prowadzili w TVP słynny "Tok Szok" (w latach 2004–2005 Żakowski występował w "Jedynce" z własną, niezwykle stronniczą "Summą zdarzeń"). W tym samym czasie dla Telewizji Polskiej pracowała m.in. Maria Wiernikowska, znana korespondentka "GW", czy reporter "Wyborczej" Wojciech Tochman, prowadzący w TVP1 od 1996 do 2002 r. program "Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie". W mediach nie słychać było też protestów, gdy inny dziennikarz z gazety Michnika – Tomasz Lipko – dołączył jakiś czas temu, tak jak niedawno Rdesiński i Wichowska, do ekipy przygotowującej telewizyjne "Wiadomości". Zadziwiająca różnica w potraktowaniu obu tych przypadków wynika zapewne z tego, że Lipko ma odpowiednie, centrolewicowe poglądy (w sierpniu 2007 r. odszedł z tego powodu z TVP), oraz z długoletniej tradycji zatrudniania ludzi związanych z "Gazetą Wyborczą" w programach informacyjnych. Wystarczy wspomnieć choćby Macieja Stasińskiego (współpracownik "GW", brat wicenaczelnego tej gazety), który w 1994 r. objął wpływową posadę szefa sekcji zagranicznej w "Wiadomościach", czy Jerzego Modlingera, korespondenta TVP na Litwie.
I tak redaktor niszowej Gazety Polskiej zazdrości i zazdrości, ze sam załapał sie przez te lata tylko na kilkuminotowe felietony w raio, i to tylko na półtora roku.
0 comments:
Prześlij komentarz