W 1989 roku Polakom ogłoszono w telewizji, że właśnie zakończył sie komunizm.
Ile prawdy było w tym oświadczeniu? Każdy z uważnych obserwatorów przemian zachodzących w III RP wie dobrze, że nie jest to prawdą. Instytut Pamięci Narodowej, powołany z dużym opóźnieniem i wciąż atakowany przez lewicę dokumentuje zbrodnie komunistów na narodzie polskim.
Dzisiaj wywiad z Januszem Kurtyką i kolejna informacja o zniszczeniu wystawy "Twarze bezpieki".
Niewygodna prawda
Już drugi raz w ciągu kilku ostatnich dni zniszczona została wystawa IPN w Tarnobrzegu pt. "Twarze rzeszowskiej bezpieki". W nocy z niedzieli na poniedziałek nieznani sprawcy zdewastowali osiem fotogramów z biogramami ubeków i esbeków. Kilka dni temu zniszczono trzy pierwsze tablice.
Wystawa została zorganizowana na wprost dawnej katowni komunistycznego Urzędu Bezpieczeństwa. Ekspozycja podsumowuje dotychczasowe badania historyków z IPN dotyczące funkcjonowania komunistycznego aparatu bezpieczeństwa w Polsce południowo-wschodniej w latach 1944-1989 i jak widać - mimo upływu lat - wciąż znajdują się ludzie, którym odkrywanie prawdy o czasach minionych się nie podoba.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=po&dat=20071030&id=po54.txt
Kurtyka: Pamiętajmy o ofiarach i zbrodniach komunizmu
W ramach programu "Śladami zbrodni" badamy w pierwszym rzędzie miejsca kaźni Polaków - blisko 500 obiektów b. siedzib powiatowych i wojewódzkich urzędów bezpieczeństwa, więzienia i areszty, obozy oraz placówki NKWD. Czy nie zasługują na zyskanie rangi zabytków? - pisze w "Fakcie" Janusz Kurtyka, prezes IPN.
Niech miejsca te zostaną na powrót odkryte dla lokalnych społeczności jako miejsca pamięci o zbrodniach, tych konkretnych, najtrwalszych, związanych z losami bliskich, niech staną się dla owych społeczności trwałymi - materialnymi dowodami - punktami odniesienia w toczącej się ogólnospołecznej dyskusji o istocie władzy komunistycznej w Polsce.
Zbrodnie popełnione przez polskich komunistów, przy znaczącym wsparciu sowieckiego aparatu bezpieczeństwa zdają się być już szczegółowo opisane i upublicznione. Jest to jednak obraz pozorny i powierzchowny. Mechanizmy powstawania owych zbrodni, a przede wszystkim ich skala nie jest dokładnie przebadana, a wiedza na ich temat ogranicza się nadal do wąskiego kręgu, historyków i rodzin bezpośrednio dotkniętych traumą tragicznych w skutkach represji.
Od momentu ujawnienia w latach 1955-56 cząstki prawdy o owych zbrodniach władze komunistyczne skutecznie dbały o maksymalne jej zafałszowanie. W ten oto sposób zostało ukute i ugruntowane w odbiorze społecznym określenie "zbrodnie stalinowskie", a także przekonanie o winie za owe zbrodnie ograniczające się wyłącznie do pewnej grupy funkcjonariuszy resortu.
Zdjęcie wykonane przez UB we wsi Malinówka. Ciała mjr. Antoniego Żubryda "Zucha" i jego żony Janiny, zastrzelonych przez agenta UB Jerzego Vaulina.
Owa przedziwna pewność kierownictwa PZPR i MSW sprawowania wiecznej roli kierowniczej w Polsce spowodowała, iż porzucone i zapomniane przez ową władzę ślady zbrodni dotrwały w sporym procencie do roku 1989 r., dając unikalną wprost szansę na pełne odkrycie prawdy o tym zbrodniczym systemie.
Wtedy na ścianach wielu katowni bezpieki z inicjatywy środowisk kombatanckich zaczęły się wprawdzie pojawiać tablice pamiątkowe informujące o ofiarach, jednak prawie nigdzie działaniom tym nie towarzyszyły akcje zmierzające do zachowania istniejących w ich murach pamiątek, nie mówiąc już o tworzeniu z nich placówek muzealnych.
W efekcie w latach 90. zniszczeniu bezpowrotnemu uległa większość substancji zabytkowej istniejącej jeszcze w katowniach komunistycznej bezpieki. Dotyczyło to zarówno terenu, jak i miejsc najbardziej znanych, wręcz symbolicznych, których ranga - z uwagi chociażby na skalę zbrodni - nie odbiegała od powszechnie uznawanej i niekwestionowanej pozycji - np. Pawiaka, czy siedziby gestapo przy al. Szucha.
Henryk Flame, Zabójstwo Bartka w gospodzie w Zabrzegu koło Czechowic-Dziedzico
W ten oto sposób bezpowrotnie stracono istniejące jeszcze ślady w areszcie śledczym przy ulicy Rakowieckiej – miejscu, w którym mordowano dowódców podziemia niepodległościowego, w sumie ponad tysiąc osób. Pięć lat temu - o czym warto wspomnieć - nieodnowione pozostawało nadal przejście podziemne do tzw. Pałacu Cudów, wraz z kotłownią, w której najprawdopodobniej wykonywano wyroki śmierci. W ramach kompleksowego remontu zniknęły ostatnie pozostałości poprzedniej funkcji Pałacu.
http://www.dziennik.pl/Default.aspx?TabId=209&ShowArticleId=65786
Warto przeczytać cały artykuł. Szef IPN ukazuje nam w nim politykę poprzednich rządów III RP sprzyjającą zacieraniu śladów zbrodni.
Zadaje retoryczne pytanie:
Czy pamięć o tych sprawach ma wygasnąć razem ze śmiercią ostatnich świadków? Czy pozostać ma jedynie na kartach książek - jako coraz mniej realny abstrakt? Czy rację historyczną mamy przyznać katom?
0 comments:
Prześlij komentarz