Pisałem ostatnio o SSS, czyli o Strasznej Sitwie Smolara albo Soros & Smolar & Sachs Co na jedno wychodzi. SSS jest z pewnością integratorem, ojcem, matką, starszym z Wielkich Braci w Układzie. Tak jest, bo cały ten polski kapitalizm startował do wielkich fortun goły i wesoły, bez kasy. Starzy arystokraci, rody kupieckie i przemysłowe zostaly zgniecione nacjonalizacją i reformą rolną do końca czasów PRL co najwyżej udało im się dobić statusu dobrze sytuowanego rzemiosła albo bardzo dobrze prosperującego gospodarstwa rolnego. Szczęście miały te rodziny, które zachowały lub odtworzyły kapitał gdzieś za granicą. I tyle, polski kapitalizm startował bez kapitału. To jest fakt.
Proszę zauważyć, na liście 500 najbogatszych Polaków do niedawna ton nadawali ludzie specjalizujący się w "wygrywaniu uczciwych przetargów" na bardzo intratne zamówienia publiczne, ludzie którzy nie mieli nic, albo prawie nic i którzy nieoczekiwanie w latach 1987 -1994 dzięki jakiemuś szczególnie szczęśliwemu błogosławieństwu administracji państwa nagle okazali się faktycznym monopolistą na jakimś rynku, niezwykle szczęśliwie coś sprywatyzowali, gdzieś się dorwali...
Krauze - informatyzacja, kasa z budżetu, - "układ gdański"
Kulczyk - prywatyzacjaTP SA - zarobił jako pośrednik France Telecom - "układ poznański"
"układ wrocławski", "układ warszawski"
... dość długa lista.
I tu proponuję takie oto socjologiczne spostrzeżenie, wszystkie te układy były większymi albo mniejszymi kopiami powiatowych sitw komunistycznego PRL. Ta sama zachłanność, ten sam prymitywny egoizm, ta sama knajacka przedsiębiorczość wspólnie polujących powiatowych bonzów, zawistnych, egoistycznych, gnojących wszystko co żyje i na drzewo nie ucieka, a co nie jest jego własnością. Zadeptują ludzi zupełnie bez sensu, bez wyobraźni utrącają, upieprzają, wszystko to, co samo i bez przyzwolenia chce rosnąć. Niestety, często są to sitwy z gatunku tych co same nie zeżrą, a nikomu nie dadzą. Do dzisiaj takie wojewódzkie czy powiatowo-gminne sitwy są zmorą polskiej rzeczywistości, naturalni bohaterowie programów Elżbiety Jaworowicz, "sprawy dla reportera".
Trzeba być zupełnie wypranym z wrażliwości społecznej, kompletnym hipokrytą, albo zupełnym kretynem, aby publicznie udawać, że społeczne zjawisko sitwy nie istnieje. Niestety, w pierwszorzędnych programach radia i telewizji i szmatławców wszystkich "primetimów" praktycznie wszyscy prezenterzy, komentatorzy i pożeracze newsów, pod tym względem rżną głupa idealnie.
Układy gdański, poznański, warszawski, wrocławski, to ten sam styl, "wicie rozumicie", kalka codziennej peerelowskiej drętwej mowy, rządy ciemniaków, którzy się dorwali. Rozpoznawalny wspólny język taśm Rywina, Olina, Kaczmarka, Prezia,
I między nimi, jak rodzynki, mądrzy ludzie, dystyngowani profesorowie wszelkich akademii, którzy mają wszędzie "przełożenie". Idealni, znakomicie zakonspirowani szefowie lokalnych mafijek. Tacy, którzy oprócz właściwego "przełożenia", mają jeszcze odpowiednie "przyzwolenia".
Uwaga do socjologów!
Dystyngowani profesorowie wniknęli do wszelkich nieformalnych sitw z powodu naturalnego prestiżu i fatalnego sposobu opłacania pracowników nauki. Taki nawet byle jaki "naukowiec", zwykły profesor miał "głodową pensję", mógł dorobić oficjalnie na różnych limitowanych "godzinach zleconych" i koniec. Podstawowe źródło dochodów to fuchy. Cały świat interesujących, dobrze poukładanych miejsc.
I mały słowniczek:
Przełożenie to odpowiednie dojście, czyli układ zapewniający wygranie intratnego przetargu, otrzymanie koncesji albo zezwolenia, kredytu, zabezpieczenia polisą, ulgi, zwolnienia, albo nawet zaniechania poboru, śledztwa lub kontroli.
Przyzwolenie to to samo co przełożenie, tylko że na służby. Są takie ważne kontrakty, zawierane przez różne bogate strategiczne firmy, gdzie kontrakt może być podpisany włącznie pod warunkiem, że kandydaci na kontrahentów przejdą przez wirówkę i otrzymają przyzwolenie.
Tak bywa w powiecie i jest w wielkim świecie.
Jest to historia karier zbudowanych na układach, historia firm które rozkwitały w blasku "szczęśliwego układu" i usychały razem z układem, choć byli tacy którzy potrafili nieźle wykorzystać "pierwotną akumulację kapitału" kontynuować interes o własnych siłach, choć wtedy układy psuły im interes jak tylko mogły, często wbrew oczywistej polskiej racji stanu.
Polskie układy w dupie mają polską rację stanu. Głęboko i w pogardzie.
Dopiero po 1994 roku zaczynają pojawiać w historii polskiej gospodarki firmy, których kariery są transparentne, firmy o których wiadomo skąd wzięły pieniądze, na czym się wzbogaciły. Często są to wzorowe przykłady pięknych karier prawdziwej dobrej roboty, sukcesu prawdziwej przedsiębiorczości i czystej ludzkiej myśli.
Fundację Batorego założył George Soros w 1988 i od tego czasu istnieje SSS i wikipedia podaje, że firma Sorosa - cytat z wiki: "Open Society Institute z Nowego Jorku (10 224 463,94 PLN dotacji w 2005 r.)" To w haśle "Fundacja Batorego" w dziale "Finanse".
Dotacji w 2005? To zapewne zlecenie na udupienie PiS.
Dwa lata przed oficjalnym końcem PRL Fundacja Batorego była jedynym w Polsce think thankiem, który miał prawdziwe pieniądze.
Był jedynym prawdziwym think tankiem w Polsce,
który miał pieniądze na zmonopolizowanie polskich reform 1989-1990 i zrobił to.
Jest to układ polskich profesorów, którzy tam znaleźli miejsce na swoje fuchy.
Pytanie dlaczego ten układ tak mocno wspiera LiD i PO?
Głupie pytanie.
Interesy.
PO to układ wrocławski i gdański
LiD to ....
2007-09-15
Układ, to stado drapieżników
Posted by michael at 07:49
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 comments:
Opisałeś to tak,że nic dodać nie potrafiłbym. Jedyna uwaga: dlaczego
"polscy "profesorowie? Oni nie są polscy.
Prześlij komentarz