2007-09-14

Czeczenia

Trudno zresztą zachować chłód kiedy człowiek czyta o dramacie niewinnych dzieci, szczególnie jesli samemu ma się dzieci w podobnych wieku.
Nie zamierzam rwać tutaj na blogu szat nad osobistą tragedią 36-letniej Kamisy. Nie dlatego, że jest mi to obojętne, bo nie jest. Mozecie wierzyć lub nie, ale zatyka mnie jak sobie pomyślę o tym. Ale ... w Czeczenii, według różnych źródeł w ciągu ostatnich 10 lat zginęło 100-200 tys. ludzi, w tym ok. 40 tys. dzieci. Takich samych jak Xae, Ceda i Elina. Tyle, że anonimowych dla cywilizowanego świata. W świecie gdzie rządzą media w zbiorowej swiadomości jest wyłącznie to, o czym donoszą agencje informacyjne. Reszta, przemilczanej, nie przyjmujemy do wiadomości, czasem z niewiedzy, a czasem dlatego, że nie pasuje do wizji świata. Sama się często łapię na tym, że widzę świat wyłęcznie przez wąski pryzmat medialnego przekazu. Dlatego chę pisać o wszystkich czeczeńskich dzieciach.
Aby brać się za rozwiazywanie jakiegoś problemu, trzeba go wpierw właściwie zdefiniować, poznać źródło jego powstania. I wyznaczyć sobie cel.
Pomysły aby pomóc Czeczenii dzielą się na dwie kwestie: pierwsza - jak pomóc uchodźcom. Druga - jak pomóc Czeczenii jako państwu. Pierwsza to zaklejanie ropiejacej rany, często ładnym transarentnym plastrem, aby nie rzucał się w oczy. Metoda dobra na moment, na zagłuszenie wyrzutu sumienia. I nie łudźmy się. Ani Polska ani żaden inny kraj europejski nie jest w stanie przyjąć każdego uchodźcy, który się do nas zgłosi.
Druga kwestia to skuteczne wyleczenie rany, bolesne, kosztowne i długookresowe, do tego nie da się go rozwiazać bez rozdrażnienia wielkiego niedźwiedzia. Chętnych brak. Zalepiamy więc plasterkiem.
Problem Czeczeńców zaczyna się w chwili upadku ZSRR. Czeczenia ogłosiła niepodległosć w roku 1991, jednakze żadne państwo jej nie uznaje, traktując ją jako część Federacji Rosyjskiej. W 1992 roku Czeczenia odmówiła podpisania umowy stowarzyszeniowej z Rosją. Spowodowało to wybuch w 1994 roku I wojny czeczeńskiej, zakończonej w roku 1996 zwycięstwem zwolenników niepodległosci republiki. Druga wojna wybuchła w roku 1999 jako odpowiedź Moskwy na zamachy terrorystyczne. O związkach FSB z tymi zamachami pisali Aleksander Litwinienko i Anna Politkowska. Oboje zginęli w zeszłym roku w wyniku zamachów, których sprawców do dziś nie ustalono. W 2004 roku Władimir Putin oficjalnie ogłosił koniec wojny czeczeńskiej, jednakże do dziś giną w Czeczenii ludzie. Kraj jest zniszczony, gospodarki nie ma, bezrobocie sięga 3/4 populacji.
Oficjalny powód zbrojnych działań w Czeczenii jest ten sam od lat: walka z czeczeńskimi separatystami i obrona Rosji przez terroryzmem. Kreml we wrześniu 2001 roku zgrabnie podczepił się pod światową akcję zwalczania muzułmańskiego terroru, wykorzystując fakt, że większosć mieszkańców republiki to islamiści sunniccy. Dowodem racji Kremla są zamachy co jakiś czas wstrząsajace światowa opinią publiczną. Biesłan, Dubrowka, Moskwa ... Wszystkie te zamachy łączy jedno. Od razu wiadmo, że to sprawka Czeczeńców, a po krwawej akcji ratunkowej giną wszyscy terroryści. Któryś z polskich komentatorów /jak przypomnę sobie nazwisko to podam/ wygłosił ciekawą tezę na temat zamachów. Ich częstotliwość jest zbieżna z notowaniami popularności prezydenta Putina. Popularność prezydenta rosła dzięki zdecydowanej reakcji administracji Kremla i zaostrzeniu polityki względem Czeczenii. Ale od jakiegoś czasu, w wyniku coraz częściej pojawiających się głosów o prowokacjach Rosjan, nastroje społeczne się zmieniły. I skończyły się zamachy. Spiskowa teoria?
Ostatnio agencje prasowe milczą na temat sytuacji w Czeczenii. Kamisa ze swoimi dziećmy dziś uświadomiła nam, że problem wcale się nie rozwiązał. Że wciaż giną tam ludzie.
Co możemy zrobić dla Czeczenii? Pomóc uchodźcom, owszem. Dziś zgłosiła się do RMF-u kobieta, która zaoferowała Czeczeńce pomoc i mieszkanie. Pewnie niewielu z nas stać na taki gest.
Możemy jednak zrobić coś, co nic nie kosztuje. Przestańmy mówić o walczacych o niepodległość i wyniszczonych wojną Czeczenach jak o terrorystach.
Polecam lekturę blogu Geralta. Nie bądźmy tak zakłamani jak on o tym pisze.

0 comments: