Od jesieni 2005 roku trwa ostry spór o politykę zagraniczną Polski. Ośrodek kierowania polityką w Pałacu Prezydenckim i minister Fotyga są ostro atakowani przez byłych ministrów SZ i partie opozycyjne.
Warto przeczytać tekst Remigiusza Foryckiego : Uprowadzenie Europy
Premier Kaczyński miał rację przeciwstawiając dyplomację III i IV RP. Kontynuacja polityki zagranicznej, opartej na charyzmatycznych osobistościach, z jednoczesnym utrzymaniem ciężkiego aparatu rodem z PRL-u nie sprostała wymogom czasu. Samotny kowboj z plakatu "Solidarności" musiał pójść do lamusa. Polska "zacnych dziadków" przestała nadążać za dynamiczną Europą Angeli Merkel i Nicolasa Sarkozy’ego — pisze dyrektor Instytutu Romanistyki UW .
prof. dr hab. Remigiusz Forycki
Dotąd, wszyscy wiedzieliśmy za Juliuszem Słowackim, że „łudzona błyskotkami Polska pawiem narodów była i papugą”. Co prawda Władysław Bartoszewski wspominał coś o „pannie bez posagu”, a Tadeusz Konwicki o nosorożcu, ale przecież nikt nie brał tego do końca na poważnie. Aż tu nagle wielka bomba! Jarosław M. Rymkiewicz wyskoczył ze swoją wizją rozpędzonego żubra, ugryzionego w czułe miejsce przez prominentnego imiennika poety. I jakby tego było mało, zobaczyliśmy na własne oczy, jak rozjuszony zwierz staranował zapory i szlabany graniczne i – ku osłupieniu zacnych Europejczyków – ośmielił się paradować bezwstydnie po berlińskim, paryskim, londyńskim, a nawet dublińskim bruku.
Ponad milionowa masa Polaków na Wyspach Brytyjskich, wielkie rzesze sezonowych pracowników w Hiszpanii, we Włoszech i Francji, żołnierze na służbie w strukturach natowskich, ponad pięćdziesięcioosobowa reprezentacja w Parlamencie Europejskim... – to już nie bidula Karusia, ani „cepeliada”; rozpędzona włochata bestia wdarła się na europejskie salony i zaczęła szykować sobie wygodne żerowisko. Kosmaty żubr nie tylko ruszył na Polskę, ale – o zgrozo – porwał również zaskoczoną, i nie do końca przeciwną, Europę
Pod jednym dachem
Przełomowy był bez wątpienia rok 2005. Wejście do Unii Europejskiej stanowi punkt zwrotny naszej najnowszej historii. Staliśmy się integralną częścią politycznego, wojskowego i gospodarczego Zachodu, przy czym nie chodzi bynajmniej o jakiś abstrakcyjny powrót do mitycznej Europy, czy też restaurację tego, co już kiedyś było.
Integracja z Unią, a więc wejście Polski do zupełnie nowej przestrzeni społeczno-politycznej, była wydarzeniem dotąd nieznanym, dziewiczym, wymuszającym na polskiej klasie rządzącej zdefiniowanie na nowo racji stanu. Miał zatem słuszność premier Kaczyński, kiedy stanowczo przeciwstawiał dyplomację III i IV RP. Kontynuacja polityki zagranicznej, opartej na charyzmatycznych osobistościach, z równoczesnym utrzymaniem ciężkiego aparatu rodem z PRL-u nie wytrzymywała już próby czasu. Samotny kowboj z plakatu „Solidarności” musiał w końcu pójść do lamusa. Polska „zacnych dziadków” przestała nadążać za dynamiczną Europą Angeli Merkel i Nicolasa Sarkozy’ego. Stało się jasne, że odtąd obraz Polski, jej ranga i miejsce w Europie zależeć będą od profesjonalizmu dyplomatów, politycznej i etycznej klasy europosłów, a także od stylu zachowań milionów Polaków „zahaczonych” na Zachodzie.
Solidarność zaszczutych
Z całą pewnością notowania Polski na Zachodzie są dużo lepsze niż sugerują media. Czarna wizja naszego kraju to, ni mniej ni więcej, jak upartyjniona wersja fantazmatycznych wymysłów wtłaczanych w głowy potencjalnych wyborców. W dzisiejszym świecie medialnym natrętna kampania propagandowo-wyborcza trwa 24 godziny na dobę.
Polacy wolą jednak przeżywać sukcesy Roberta Kubicy, niż urojone zagrożenia francuskiej demokracji, a dla przeciętnego Francuza ważniejszy jest wynik finałowego meczu narodowej reprezentacji w mistrzostwach świata w rugby, niż wystąpienie Daniela Cohn-Bendita w Parlamencie Europejskim, gdzie porównywał Polskę Kaczyńskich do stalinowskiej Rosji i nazistowskich Niemiec.
Oskarżenia o homofobię, zapędy totalitarne, ksenofobię, a ostatnio „frustrację i psychiczną dewiację” (ma rację ambasador Jan Dowgiałło, że autor tych słów powinien przeprosić społeczeństwo za pogłębianie istniejących w nim podziałów) stały się wyświechtaną, propagandową sztampą. Pojawiło się zjawisko, które formaliści rosyjscy nazywali „automatyzmem percepcji”. Ostatnia kampania wyborcza we Francji może być dobrym przykładem tego zjawiska.
Z podobnymi, niewybrednymi oskarżeniami i zmasowanymi atakami mamy do czynienia również dzisiaj w Polsce. Powstaje opisane przez Jana Patočkę zjawisko „solidarności zaszczutych”. Analogie między Francją a Polską są zdumiewające i mam nadzieję, że doprowadzą one wkrótce do znacznego polepszenia stosunków polsko-francuskich, których degradacja w ostatnich latach jest czystym nieporozumieniem i koszmarnym błędem nieudolnych dyplomatów.
Pani Merkel daje nadzieję
Gorzej rzecz ma się z Niemcami. Z doświadczenia wiem, że nie jest łatwo pozbyć się uprzedzeń i stereotypów wobec naszych zachodnich sąsiadów. Propaganda PRL-owska zrobiła swoje, a bolesne doświadczenia większości polskich rodzin nie ułatwiają sprawy. Mimo gruntownej denazyfikacji i całkowitej demokratyzacji adenauerowskich Niemiec, uprzedzenia tlą się w sercach wielu Polaków.
Interesy narodowe trzeba twardo i rozumnie negocjować – od tego są dyplomaci, natomiast szacunek i pojednanie między narodami muszą płynąć z potrzeby serca i wiary w dobro człowieka. Francuzi z Niemcami przełamali te bariery w czasach Kohla i Mitterranda – teraz czas na nas. Ma rację szef sejmowej komisji spraw zagranicznych Paweł Zalewski kiedy pisze, „że sojuszników warto mieć blisko”.
Siła w tandemie
Ostatnio pojawiły się spekulacje, że Francja i Niemcy ostro rywalizują o przywództwo w Europie. Spór ten, stale powracający w stosunkach dwustronnych obu państw, jest czymś pozornym, bowiem przymierze niemiecko-francuskie jest niezniszczalnym fundamentem Europy. Ani Niemcy, ani Francja nie mogą, każde z osobna, aspirować do roli mocarstwa światowego. Ich siła leży w zgranym tandemie.
Polsce powinno – ze względu na Rosję – zależeć na trwałości tego przymierza. Rosja bowiem zawsze była silna słabością Zachodu. Największe zdobycze terytorialne władców Kremla przychodziły wówczas, gdy świat zachodni stawał w ogniu bratobójczych konfliktów. Jedną z podstawowych zasad polskiej racji stanu IV RP powinien być imperatyw godzenia, a nie pogłębiania podziałów na Zachodzie. Znakomite cechy integracyjne i mediacyjne Polaków (np. na Ukrainie, czy w skłóconej do niedawna Irlandii), powinno się szerzej wykorzystywać do pojednawczych inicjatyw w skali globalnej, również na kierunku rosyjskim. Czasy kiedy – zarzucał nam to Giedroyc – Polską rządziły dwie trumny, bezpowrotnie minęły. Ruszyliśmy mocno do przodu... Dobrze, że ktoś wreszcie ugryzł tego żubra!
Autor jest historykiem literatury, krytykiem, tłumaczem. Autor około 150 rozpraw z zakresu literatury francuskiej, komparatystyki, historii idei. Specjalista od polityczno-kulturalnych i dyplomatycznych stosunków francusko-rosyjsko-polskich. Od 2005 jest dyrektorem Instytutu Romanistyki Uniwersytetu Warszawskiego
całość tu:
http://www2.rp.pl/artykul/60852.html
4 comments:
Doncio tego nie strawi
już w sTrWaM zabawić ;)
Olek z Bolkiem coś knują
reasumując
będzie jak zwykle draka!
pewnie znów ten
jak zwykle no ten co przez płot
skakał :p
Hiob ;)
dobrej nocy życzę
ps. a niech to! miało być
już chciał w sTrWaM zabawić!
3maj się :)
Hiob!
Witam Piotrze ,
ja bym chetnie posłuchała, co słuchacze RM maja do powiedzenia Donkowi ;)
dobrej nocy!
Witaj Amazonko :)
jest jednak coś co mnie martwi to!!!
http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=po&dat=20071010&id=po23.txt
ja rozumiem nie ma zbyt wiele czasu,nie ma ludzi,trzeba kopać w archiwach!.Ale do licha studenci prawa z ochotą pomogą!.Panie dr.M.Ryba z całym szacunkiem dla pana osoby(bo naprawdę lubię pańskie felietony!),jeśli tego nie zrobimy!,ktoś kiedyś postawi zarzut,wybrał bo nie wiedział że....! :(,a to ma dalsze smutne,po wyborach konsekwencje!,niech przynajmniej IPN!,po wpadce z Jedwabnym odzyska twarz!(warstwa ziemi prawdy nie przykryje!)
jakem Hiob!
ps,a teraz możecie mnie wykosić!
Prześlij komentarz