Traktat Reformujący (swoją drogą, jak można reformować coś co nie istnieje?) to po prostu Konstytucja Eurosojuza ante portas. Rozumie to chyba każde względnie myślące dziecko. Nasuwa to jednak tę niezbyt przyjemną myśl: nasza klasa polityczno-medialno-gadająca (ang. the chattering classes) składa się z umysłowych karłów i dzieci, które nie są za bardzo sapiens, lub z oszustów, zdrajców dla których przyrzeczone bądź przywidziane apanaże i korzyści z członkostwa w konstytucyjnie usankcjonowanym Eurosojuzie są ważniejsze niż Polska, polska racja stanu, Naród.
Reszta na:
http://the-real-mustrum.blogspot.com/2007/10/czonkostwo-w-eurokochozie.html
2007-10-05
Członkostwo w Eurokołchozie
Posted by Anonimowy at 07:08
Labels: EU, eurokonstytucja, suwerenność, traktat, wolność, zdrada
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 comments:
Traktat Reformujący,no cóż jest się o co bić,gdyby owi politycy którzy nas do UE wepchnęli słuchali tego co mówił wspaniały śwp.Polak J.P II,Europa mogłaby się pienie rozwijać,i nie starzałaby się tak jak obecnie.Bowiem to dzieci są majątkiem
rodziny i narodu,one zmieniają świat!
pozdrawiam :)
Hiob
Prześlij komentarz