(pw)
Trwa w najlepsze dyskusja, a właściwie krzykanina nad ratyfikacją Traktatu Lizbońskiego. Padają ciężkie argumenty, zarówno ze strony eurokratów skupionych wokół PO, jak i eurosceptyków związanych z PiS. Tylko te argumenty, to bardziej muzom padają, mijają się, a nie służą przekonaniu stron przeciwnych do swoich racji.
Głównym argumentem PiS jest to, że tak ratyfikowana ustawa bez żadnej preambuły, mówiącej o nadrzędności Konstytucji Rzeczypospolitej spowoduje ograniczenie naszej suwerenności. Wydaje się, że strona przeciwna, eurokraci, zasypią nas kontrargumentami mówiącymi o tym, że Traktat Lizboński w żaden sposób nie umniejszy naszej suwerenności, że możemy być absolutnie bezpieczni, ze jest wprost przeciwnie i Polska jeszcze nigdy nie będzie tak suwerenna jak po ratyfikacji Lizbony. I tu jest w myśleniu błąd. Bowiem główny kontrargument eurokratyczny brzmi tak: jaki ten PiS jest wredny!. Bo sam Pan Prezydent Rzeczypospolitej uznał zakończenie negocjacji za swój wielki sukces. A tu nagle wychodzi na to, że PiS jest przeciw własnemu sukcesowi.
Nie wiem czy eurokraci zdają sobie sprawą z istnienia takiego zjawiska w polityce międzynarodowej, w łacinie pięknie zdefiniowanego jako rebus sic stantibus, czyli zasadnicza zmiana okoliczności. Dajmy na to przykład: Polska, podpisująca z Turkami Traktat Buczacki 1672 roku, odnosiła swój sukces ponieważ godząc się na oddanie Podola i Bracławszczyzny, zatrzymywała dalszy, jeszcze bardziej zgubny marsz wojsk osmańskich. Jednakże rok później, kiedy zebrano już armię, obrona takiego „sukcesu Buczackiego” nie miała już najmniejszego sensu. Chociaż miała by sens, gdyby szlachta podatków na wojnę nie ustanowiła i wojska do pokonania Turków nie było. Na tym polega polityka międzynarodowa.
Sukcesem Pana Prezydenta Kaczyńskiego było, to że podpisał Traktat Lizboński wraz z gwarancją nie stosowania wszystkich postanowień Karty Praw Podstawowych w Polsce (tzw. Protokół Brytyjski). Premier Tusk wraz ze swoim zwyczajem nie mówienia niczego konkretnego, nie narażania się i nie obrażania nikogo zadeklarował. Tak właściwie nic nie zadeklarował. Bo z początku mówił, że Polska wchodzi w protokół. Z jego ostatnich zaś wypowiedzi wynika zaś, że jednak Polska nie wchodzi w protokół. Bądź tu mądry. Uznajemy bowiem, że sukcesem było podpisanie Traktatu Lizbońskiego wraz z Protokołem Brytyjskim, i to przede wszystkim ze względu na Protokół był to sukces. I nie można oczekiwać od PiSu, że będzie bronił czegoś, co sukcesem już nie jest.
(Grudeq)
2008-03-16
Bo to wielki sukces był!
Posted by żyłka at 19:11
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 comments:
Prześlij komentarz