2008-01-25

Michnik o hipokryzji i Kościele - echa sabatu mędrców w Krakowie

Jest jeden autorytet moralny w naszym kraju, który zawsze ma rację, nigdy się nie myli, wzorowy obywatel świata, obrońca Kościoła i Synagogi, lewicy i centrum, który zawsze chętnie nam powie co mamy myśleć, kto jest świnią a kto przyjacielem i któremu na pewno nie można zarzucić hipokryzji.

Oczywiście tytuł zdradził nam już, że nie chodzi o Tuska, Kwaśniewskiego czy Geremka, których przy tej okazji pozdrawiam i przepraszam, że odbieram zaszczytne tytuły, ale dziś chciałbym pochylić się nad ich kolegą, że tak powiem po fachu w zaklinaniu rzeczywistości.

Życie Warszawy uprzejmie doniosło, że w Krakowie odbył się wczoraj jakiś sabat mędrców, którzy dostali zlecenie na obronę prześladowanego w naszym kraju Grossa (i niech ktoś mi powie, że Polacy są tolerancyjni, a gdzie wolność słowa? Pytam poważnie, Gross to nie Irving, nie mamy prawa go kneblować!). No ale wyprzedzam fakty, po to właśnie zwołano sabat, żeby nam wytłumaczyć, kto jest ofiarą całego zajścia. Żeby operacja się powiodła, starym zwyczajem mędrcy pokazali też paluchem, kto jest wrogiem. Bez tego jak wiemy ordalia nie mają głębszego sensu.

Tak więc zebrano najmądrzejszych z mądrych w świątyni mądrości przy Uniwersytecie Jagiellońskim, bo jak pamiętamy na uniwersytet wstęp ma każdy oświecony, nie wpuszcza się jedynie ciemnych katoli a już szczególnie w osobie papieża, ober-ciemniaka. Zebrano więc tychże mędrców, co by wyjaśnili ciemnemu ludowi, kto jest odpowiedzialny za prześladowanie Żydów podczas i po wojnie. I tu należy się szanownemu czytelnikowi wyjaśnienie, a nawet dwa. Pierwsze dotyczy składu osobowego wspomnianego sabatu mędrców, bo nam umknie i wszystkie zaszczyty Tel Awiw i Moskwa przeleją na Michnika. Tak więc informuję, że drugim wiedzącym z Krakowa był Marek Edelman. Drugim, że wcale Niemcy nie mieli nic wspólnego z holocaustem a katolicka część tego narodu (mniejszość) plus wszyscy Polacy.

Wróćmy jednak do tematu, bo wyjdzie nam traktat czego, nie ujmując rangi wydarzeniu, nie miałem na celu. Wiec spotkanie dotyczyło literatury, a dokładnie literatury science-fiction. Tak drogi czytelniku, także się zdziwiłem, że na takie spotkanie z literatem zaproszono gości zajmującymi się w naszym kraju zupełnie inną działką, ale to jakiś nowy trend. Politycy zajmują się dziennikarstwem, sportowcy polityką a mędrcy recenzują powieści. I to żeby literaturą faktu się taki mędrzec zajął, a oni nie, ale to chyba ze względu na osobę autora, bo nie widziałem ich nigdy na spotkaniu np. z Sapkowskim. Tak więc znawcy literatury omawiali walory artystyczne opartej na faktach historycznych książki „Strach”. Jak zgodnie ustalili inni krytycy literaccy, autor dość swobodnie odnosi się do prawdy historycznej, ale to nie przeszkadza przy tego typu gatunku literackim.

No dobra, mówię, że mówili mędrcy dużo ale nie mówię co mówili, już się poprawiam i przechodzę do meritum. Michnik mówił, że za zło świata odpowiada Kościół i powinien przeprosić. Jego zdaniem Kościół zamiata brudy pod dywan a to uczy nas konformizmu, zakłamania i hipokryzji. Tu nasz mędrzec zapomniał dać przykład ze swojego życia, a na to liczyłem i chyba po to go tam zaprosili, żeby świadczył. Bo przecież on pierwszy nawołuje do Prawdy w życiu publicznym i jest pierwszym zwolennikiem lustracji i nie zamiatania brudów pod dywan. Albo jakoś tak. Następnie Michnik powołując się na autorytet Jana Pawła II wezwał wszystkich, którym nie podoba się literatura Grossa do konfesjonałów. Wg. niego, za pisanie książek w tym samym nurcie ale na inny temat (miał na myśli np. pisanie o mordach rytualnych wśród Żydów) powinno odpowiadać się z tego samego paragrafu co za morderstwo! Bo mówienie o mordach rytualnych jest jak aborcja i należy się z tego spowiadać. Bardzo ciekawa koncepcja, Kongregacja ds. Wiary powinna się nad tym głęboko zastanowić. Bo, że Ćwiąkalski zaczął to nie mam wątpliwości.

Po tej pasjonującej wypowiedzi, z wypiekami na twarzy uczestnicy spotkania domagali się wypowiedzi samego autora. Niech powie co o tym wszystkim myśli, przecież wie że to nie literatura faktu, jak mógłby pisać takie brednie jako Prawdę gdy jego ojciec uratował jego matkę żydówkę podczas wojny i tak powstało nowe życie, które tak pięknie dzisiaj pisze. Ale Gross jak zwykle skromnie, odpowiadał raczej lakonicznie. Mimo, że na pewno chciał tyle nam powiedzieć wolał się wycofać, bo bojaźliwy jest i nie lubi rozmawiać z ludźmi którzy nie wykazują empatii. Dlatego zamiast do Pospieszalskiego wolałby być zaproszonym do Drzyzgi, ona jest taka…empatyczna.

Żeby ratować sytuację, głos zabrał drugi zaproszony mędrzec. Stwierdził, że książka Grossa niestety nie wejdzie zbyt szybko do kanonu literatury faktu i nadal w księgarniach będzie leżeć między Fantasy a Horrorami, bo – tu cytuję – „Musi wymrzeć pokolenie, które widziało tę Zagładę. Bo ma albo w sobie wstyd i nie mówi, albo nienawiść” i mówi prawdę.

Niestety nie doczekaliśmy się na koniec przeprosin silnego lobby literatury Science Fiction w Polsce, które miało przeprosić innego autora tego nurtu, którego wyrzucono z targów książki kilka miesięcy temu, ale sytuacja ta pokazuje, ze jednak monopol na literaturę tego typu jeszcze będzie utrzymywany, i wspierani będą tylko autorzy z pewnego klucza. Jest to próba przywrócenia dawnej tradycji pewnych grup literackich, które przed wojną silnie oddziaływały na rodaków (np. grupa Skamandra, Żagaryści, futuryści). Jeszcze nie znana jest nazwa nowej grupy ale novum będzie to, że nie ogranicza się ona tylko do literatów. Nie życzę powodzenia temu przedsięwzięciu ale bacznie obserwuję, kto się koło niego kręci, o czym szanownym czytelnikom nie omieszkam donieść.

0 comments: