2008-03-10

Wykształciuch czyli człowiek przystosowany?

(kt) Igor Janke oznajmił dzisiaj w swoim blogu, że jutro w siedzibie redakcji "Rzeczpospolitej" odbędzie się dyskusja nt.: "Inteligent, wykształciuch, modernizator. Która z tych postaw jest bardziej przydatna w modernizacji kraju". W spotkaniu wezmą udział: Ludwik Dorn, Paweł Śpiewak, Dariusz Gawin i Aleksander Smolar. Spotkanie poprowadzi Joanna Lichocka.

We wpisie blogowym, Igor Janke przypomina słynną definicję wykształciucha Ludwika Dorna: ""Wykształciuchy to o mocno ignorancka, egoistyczna, narcystyczna warstwa wykształconych, która nie ma wiele wspólnego z polską inteligencją. (...) Ta znaczna część warstwy wykształconej posiada pewną profesjonalną kompetencję. Natomiast straciła ona kontakt z resztą Polski, w gruncie rzeczy na własne życzenie" i jednocześnie pyta się, czy słuszna była teza Michnika, że "Kaczyński, jak Gomułka podzielił inteligencję, na właściwą i niewłaściwą". Autor pyta się: "Czy ten podział jest prawdziwy? Czy służył wyłącznie ośmieszeniu inteligentów niepopierających PiS, czy też prawdziwie oddawał różnice postaw wśród ludzi posiadający wyższe wykształcenie? Czy są to dwa różne światy, czy to całkowicie sztuczna konstrukcja stworzona na potrzeby bieżącego sporu politycznego? Czy można jednocześnie odwoływać się do "Rodowodów niepokornych" Bohdana Cywińskiego i być euroentuzjastą? Jakie postawy są potrzebne dzisiejszej Polsce?".

Z całą pewnością rozróżnienie na tzw. inteligentów i wykształciuchów jest jak najbardziej słusznym. O wykształciuchach podobnie wypowiadzał się swego czasu Jacek Santorski w książce: "Jak żyć żeby nie zwariować". Grupę ludzi z formalnym wykształceniem określił mianem tzw. przystosowanych.

Przystosowany, to człowiek, który: "Nastawiony jest na dziś i jutro. Zaprzecza przeszłości, o czym już wspomniałem. Nie jest ważne, skąd przychodzisz - ważne, czy jesteś w stanie działać. Zaprzecza nadmiernym wewnętrznym dylematom, nie ujawnia swoich rozterek. "Staram się być zawsze uśmiechnięta", mówi w radio żona prezydenta [chodzi o Kwaśniewską], szokując tysiące Polaków przyzwyczajonych do zaczynania dnia od skarżenia się i narzekania. Ale młodzi kupują to na pniu!Bohater naszych czasów jest pragmatyczny, skoncentrowany, energiczny, dąży do wyznaczonego przez siebie celu. Takim schematem myślowym kierowało się wielu młodych ludzi w latach siedemdziesiątych. Licealiści zapisywali się do ZMS-u, studenci - do partii. I nie było w tym żadnych szczególnych idei.Przynależność do odpowiednich organizacji gwarantowała im szybką karierę. I już wtedy nie mieli skrupułów, zbędnych dylematów. Ta młoda generacja lat siedemdziesiątych była po prostu praktyczna. Zmieniali stroje w zależności od wytyczonego sobie celu. To ci ludzie predystynowani są dzisiaj do tego, by zajmować się ekonomią, polityką i życiem społecznym kraju. Bo są praktyczni.Lepiej przystosowani. Bardziej odporni na stres. Co nie znaczy, że w pełni realizujący ludzki potencjał. Bo tzw. dobre przystosowanie może oznaczać zaprzeczanie życiu wewnętrznemu, zaprzeczanie moralnym niepokojom, emocjonalnym rozterkom. I nieprawdą jest, że ludzie pozbawieni dylematów, to tylko tak zwani byli komuniści. Należą do nich na przykład młodzi lekarze, dopiero po studiach, którzy nie podejmują pracy w szpitalach, tylko w zagranicznych firmach handlujących lekami (nie chcę wymieniać ich jednym tchem z tymi, którzy za każdy zabieg biorą kopertę). I dziennikarze, prawnicy, inni "konsultanci" - do sierpnia partyjni, potem pomocni Solidarności, dziś bliscy lewicy. Robi się to, co się opłaca. Mając pieniądze i władzę dopiero można się realizować"

- Jakaż to realizacja siebie, skoro nie ma w niej prawdziwego "ja"?

Chodzi o zewnętrzne atrybuty powodzenia, takie jak aplauz publiczności, jak korzyści finansowe umożliwiające lepsze urządzenie biura, lepsze mieszkanie, lepszą markę samochodu, wyjazdy za granicę. A za tym idzie popularność we własnych, lokalnych środowiskach. Ten typ charakterologiczny ludzi nie odwołuje się do swojego prawdziwego "ja", o które Pani pyta. Oni nakładają kolejne kostiumy. To wszystko.Jest w tym niebezpieczeństwo, że postawy dobrego przystosowania mogą doprowadzić do rządów TOTALITARNYCH.

(...)

Jest to pokolenie nastolatków z lat siedemdziesiątych, kiedy to pojawiły się realne możliwości osiągnięć związanych z awansem społecznym, zawodowym. Takie postawy zostały zajęte - przede wszystkim - przez środowiska małomiasteczkowe, rzemieślnicze,urzędnicze, a więc te, którym rzeczywiście w ówczesnych czasach wiodło się najgorzej. Rodzice postrzegali, że drogą awansu jest nauka, a więc studia. Natomiast młody człowiek już sam zorientował się, że dopiero wzmocniony odpowiednią legitymacją tytuł inżyniera czy magistra staje się szansą sukcesu.

Tak więc, reasumując: ton życiu we współczesnej Polsce nadaje pokolenie ludzi wychowanych przez dorosłych ze szkoły epoki Gierka.

(...)

Dzisiaj jest czas dla innych ludzi. Powyżej pewnego poziomu stresu osoba neurotyczna zaburza się,psychopatyczna zaś mobilizuje i "czuje, że żyje". Dziś nie ma miejsca dla narcyzów "neurotycznych", ale dla "psychopatycznych". Dla nich problem z własnym "ja" nie polega na tym, że trzaskają drzwiami, gdy ktoś ich obrazi.Oni kombinują, jak wrócić na to miejsce przez okno.Godność? Bez przesady.Raczej władza!
"

Taki jest portret wykształciucha, czyli tzw. przystosowanego, czyli jeszcze inaczej wykształconego w czasach PRL-wskich. Człowieka bez wglądu we własne "ja" i potrzeby innych Polaków, człowieka płytkiego, powierzchownego, który dla różnych maskotek, zabawek i świecidełek zrobi wszystko, rezygnując z ethosu - ethosu inteligenta... To człowiek bez systemu wartości, zakorzenionych w chrześcijaństwie, czyli praktycznie bez kręgosłupa moralnego i rozwiniętej sfery duchowej. Taki typ, który swój umysł podporządkowuje przyziemnym i egoistycznym potrzebom. Bliżej mu do stylu barbarosso i psychopatii, niż do empatii i PIĘKNA Platona...
Potrzeba więc nam człowieka wykształconego i zarazem harmonijnie ukształtowanego, człowieka dojrzałego, który ma kontakt ze sobą i kontakt ze społeczeństwem. Człowieka wrażliwego nie tylko na siebie, ale i na potrzeby innych Polaków. Człowieka, które ma na uwadze przede wszystkim dobro wspólne, dobro własnego kraju, człowieka z silnym kręgosłupem i wyzbytego lęków oraz wszelkich skłonności do uległości. Jednym słowem potrzebny nam człowiek inteligentny z poczuciem tożsamości i wolny od lęków społecznych. Osoba odważna, wolna od opinii środowiskowych i nie obawiająca się niepoprawności, np. politycznej. Ktoś, kto nie myśli w kategoriach: "Co ludzie powiedzą? Co powiedzą sąsiedzi? Co powiedzą media? Co powiedzą w Unii?", lecz osoba autentycznie WOLNA. Nie wykształciuch "przystosowany"...

0 comments: