(pw)
Toczy się w Polsce dramatyczna debata dotycząca ratyfikacji traktatu lizbońskiego. W cieniu demontażu naszej suwerenności, osładzanej spektaklem hipokryzji, prawie niezauważenie przemknęła informacja opublikowana przez "Rzeczpospolitą", która bardzo wiele mówi o mentalności tak zwanych elit politycznych. Otóż okazuje się, że minister Mikołaj Dowgielewicz, szef Komitetu Integracji Europejskiej, który ma dbać o interesy Polski w Komisji Europejskiej, jest jednocześnie pracownikiem Komisji Europejskiej na urlopie bezpłatnym. Zanim stanął on na czele UKIE, był członkiem gabinetu politycznego wiceprzewodniczącej Komisji Europejskiej Margot Wallstroem. Z tej pracy nie zrezygnował i ma zagwarantowany powrót na równorzędne - oczywiście znakomicie opłacane - stanowisko.
Trudno nie zauważyć, że mamy do czynienia z oczywistym konfliktem interesów. Tak uważa nawet Grażyna Kopińska z Fundacji Batorego, która od lat zajmuje się problemami korupcji. Podkreśla ona, że w zaistniałej sytuacji minister powinien zrezygnować z pracy w UKIE albo w Brukseli. UKIE to strategiczny i newralgiczny urząd w naszych relacjach z Komisją Europejską. Gdy wystąpi konflikt interesów między stroną polską a KE, można podejrzewać, iż szef UKIE nie zechce narażać się KE i nie będzie twardo negocjował z Brukselą, bo jest w niej zatrudniony.
Charakterystyczne, że jako urzędnik KE Mikołaj Dowgielewicz podczas negocjacji korzystnego dla nas systemu głosowania dezawuował stanowisko polskiego rządu, który dziś reprezentuje...
Jednak nie przeszkadzało to premierowi Donaldowi Tuskowi, który powołał go na stanowisko szefa UKIE 17 grudnia 2007 roku. Mikołaj Dowgielewicz jest kojarzony z tak zwaną korporacją Geremka, a więc grupą osób wprowadzoną do służby dyplomatycznej i struktur państwa zajmujących się integracją europejską przez tego byłego ministra spraw zagranicznych. W przeszłości Dowgielewicz był szefem zespołu ds. zagranicznych Unii Wolności, a 15 marca 2003 r. został doradcą w gabinecie przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Pata Coxa. Ukończył studia politologiczne i prawnicze w Wielkiej Brytanii oraz Kolegium Europejskie w Natolinie. Pracował m.in. w gabinecie politycznym ministra spraw zagranicznych Bronisława Geremka, był członkiem Rady Politycznej Unii Wolności.
Z informacji "Rzeczpospolitej" wynika, że na bezpłatnym urlopie, tyle że z PE, jest także wiceminister UKIE - Sidonia Jędrzejewska. W Parlamencie Europejskim była doradcą ds. budżetu Frakcji Europejskich Demokratów. Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden istotny fakt, otóż oboje są zadłużeni i mają do spłacenia bardzo wysokie kredyty zaciągnięte podczas pracy dla struktur europejskich: minister Dowgielewicz w wysokości 367 tys. euro, a wiceminister Jędrzejewska ponad 260 tys. euro. Konieczność wieloletniego spłacania kolejnych rat tych kredytów może pozostać zatem w sposób oczywisty nie bez wpływu na działalność zawodową obecnego kierownictwa UKIE.
W Polsce mamy już, niestety, pewną tradycję w stawianiu pytań o lojalność wysokich urzędników państwowych. Na przykład Jan Truszczyński - były główny negocjator wejścia Polski do UE na warunkach, których skutków doświadczamy, a w przeszłości współpracownik służb specjalnych PRL - w 2006 r. dostał w Brukseli świetnie opłacaną posadę na stanowisku wicedyrektora w dyrekcji generalnej ds. rozszerzenia. Czy to są przejrzyste zasady zgodne z żywotnymi interesami państwa polskiego? Czy w Polsce mają obowiązywać standardy jak w znamiennej anegdocie o agentach obcego wywiadu? Stary wyjadacz tłumaczy młodemu: "Jeśli pracujesz dla jednej agencji - to jesteś zdrajcą, jeśli dla dwóch, to dla pieniędzy, ale praca dla trzech central oznacza prawdziwego patriotę".
(Jackowski)
2008-03-15
Podwójna lojalność
Posted by żyłka at 09:47
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 comments:
Prześlij komentarz