2009-06-25

Chcieliście wydymać Freda...

Nie będę powielał interpretacji decyzji Prawa i Sprawiedliwości w kwestii głosowania nad nowelizacją ustawy medialnej. Faktem jest, że dzięki wczorajszej zgodzie między Platformą Obywatelską a PiS rozpadł się kruchy alians PO z Sojuszem Lewicy Demokratycznej. Dzięki temu możliwe będzie odwołanie ministra Jacka Rostowskiego, który otrzymał dziś celny pseudonim ,,minister kryzys''.

Prawo i Sprawiedliwość miało problem w skutecznej kontroli władzy do której predystynowana jest zwyczajowo opozycja. Wszelkie próby poddania pod ocenę Sejmu dokonań członków rządu Donalda Tuska kończyły się wsparciem Sojuszu dla Platformy, co umożliwiało przetrwanie nawet najbardziej nieudolnym ministrom. Nie będę rozpisywał się w peanach na cześć Kaczyńskiego, bo nie mam twardych dowodów na to, że wczorajszy zabieg, miał na celu wywołanie sytuacji w której znalazła się dziś polska scena polityczna. Pewnym jest jednak, że się to stało i jeśli ów rozwój sytuacji był zaplanowany w biurze Wielkiego Stratega, to było to posunięcie genialne.

Wczorajsza bierność PiS w głosowaniu, umożliwiająca przyjęcie senackich poprawek o potrzebie prezentacji chrześcijańskich wartości w telewizji publicznej, doprowadziła do wrzenia Grzegorza Napieralskiego oraz pozostałych milusińskich lewaków. Napieralski zmarszczył swe demoniczne brwi, Szmajdziński zrobił się czerwony (hehe) a Kalisz jeszcze bardziej spuchł - w szeregach Sojuszu zapanował popłoch. Bo jak to tak - jak można promować chrześcijaństwo w dzisiejszych czasach ponowoczesnych, w których liczą się tylko Prawa Człowieka i inne przepoczwarzenia Manifestu Komunistycznego? Do tego głosując wespół z Ciemnogrodem spod znaku Kaczki??

To policzek w szeroko pojętą lewicę, która tak przykładnie dogadywała się z Platformą. Otóż, dzięki wspólnemu głosowaniu PO oraz PiS, SLD poczuło się wydymane, a wbrew progejowskiej propagandzie szerzonej przez jej członków, dymania nie toleruje - przynajmniej w zakresie czerwonego zadka własnej partii. Tak więc lewica ma poczucie złamania układów politycznych zawartych z Donaldem Tuskiem. Sam Tusk jeszcze wczoraj zapewne czuł spełnienie, ponieważ projekt ustawy niszczącej media publiczne w końcu przeszedł. Do tego z poprawkami, którym z pewnością przyklaśnie katolicki elektorat. Dziś zapewne w Kancelarii Premiera rozpętała się burza a Schetyna prawdopodnie nie raz musiał fundować swemu wodzowi relaksujący masaż skroni.

Okazało się, że Kaczka wydymał wszystkich - lewicę spotkało to drugi raz (po wolcie Tuska), a samego Donka po raz pierwszy, ale na pewno równie mocno zabolało. Wczorajsze złamanie obietnic politycznych przez Premiera rozsierdziło SLD, które pragnie dziś politycznej zemsty. Tymczasem, oczywiście przypadkowo, Prawo i Sprawiedliwość podsuwa świetną sposobność. Już dzisiaj przegłosowany zostanie wniosek PiS o odwołanie Jacka Rostowskiego - pana ,,oczy szeroko zamknięte'' i mistrza ignorancji ekonomicznej. Lider SLD, Grzegorz Napieralski zapowiedział z rana, że jego formacja poprze ów wniosek.

Patrząc z punktu widzenia realnej polityki hipotetyczny plan Kaczyńskiego to arcydzieło strategii. To ucieczka do przodu rozbijająca rodzący się sojusz SLD i PO. Do tego okupiona marnym kosztem, bo sama nowela ustawy medialnej ma zostać podobno zaskarżona do Trybunału Konstytucyjnego - lewacy na pewno tego tak nie zostawią. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że Trybunał ową ustawę zablokuje. Posunięcie to doprowadzi do sytuacji, w której w mściciel Grzegorz Napieralski sam przyniesie Jarosławowi Kaczyńskiemu głowę ministra Rostowskiego na złotej tacy. Po ewentualnym odrzuceniu nowelizacji przez TK koszta takiego rozwoju wypadków poniesione przez PiS się wyzerują.

Realna polityka stawiająca nacisk na pragmatyzm i zgrabne lawirowanie polityczne doprowadziła do kłótni między Sojuszem a Platformą. Doprowadziła wręcz do pojedynku słownego odbytego na oczach obywateli pomiędzy przedstawicielem Polskiego Stronnictwa Ludowego Eugeniuszem Kłopotkiem a panią poseł z Platformy Obywatelskiej Iwoną Śledzińską-Katarasińską. Jeśli na antenie między politykami koalicji ma miejsce taka wymiana retorycznych piorunów kulistych, to strach pomyśleć co obecnie dzieje się w kuluarach sojuszu PO-PSL.

A wszystko to dzięki jednej zmianie frontu ufundowanej sojusznikom przez samego Donalda Tuska, który był pewien, że w ten sposób wygra wszystko i to dzięki walnej pomocy wrogiego Prawa i Sprawiedliwości. Zamiast tego wszystko stracił. Nie będzie sojuszu z lewicą, ludowi sojusznicy już teraz głośno zastanawiają się nad sensem trwania koalicji. Trawestując klasyk - Chcieliście wydymać Freda, to teraz Fred wydymał was.

0 comments: