(hp)
Erna Pfannenstiel-Wallisch - córka urzędnika pocztowego z Turyngii, urodzona w lutym 1922 r. W roku 1941 na ochotnika zgłosiła się do służby w obozie koncentracyjnym, w latach 1942 - 1944 służyła jako strażniczka więźniarek w Majdanku. Przyczyny opuszczenia przez nią Majdanka nie są do końca jasne, wszystko wskazuje na to, że opuściła obóz po tym jak zaszła w ciążę. Jedna z więźniarek, Jadwiga Landowska, w procesie w Dusseldorfie w latach 1957-1981 /największy proces o zbrodnie wojenne obejmujące obóz w Majdanku/ zapamiętała z tamtych czasów ciężarną strażniczkę o sadystycznych zapędach. Erna Wallisch nie znajdowała się wówczas na ławie oskarżonych, a zeznań polskiej więźniarki nie potwierdzili inni świadkowie. /źródło/
Obecny Dyrektor Państwowego Muzeum na Majdanku ustalił, że zeznanie byłej więźniarki nie dotyczy Wallisch a Edith Witthuhn, strażniczki która wiosną 1943 r. z powodu ciąży została zwolniona ze służby. Jej tożsamość i bestialskie traktowanie więźniów potwierdziła przed sądem w Duesseldorfie inna z esesmanek.
Ernę Wallich z kolei pamięta Ewa Walecka-Kozłowska z Lublina. Była więziona na Majdanku rok i cztery miesiące. "Pamiętam, że krematorium ciągle pracowało, ciągle dowożono trupy. Ona brała udział w tym piekle, jak inne strażniczki brała udział w selekcjach ludzi do komór gazowych. Powinna stanąć przed sądem.
"Sama Erna Wallisch była przesłuchiwana przez niemieckich prokuratorów w charakterze świadka w 1965 r. podczas przygotowania do procesu w Dusseldorfie. Przesłuchiwano wtedy również setki dawnych więźniów Majdanka. Nie postawiono wówczas eksstrażniczce żadnych zarzutów.
Erna Wallisch żyje obecnie w Wiedniu i posiada austriackie obywatelstwo.
Sprawa odżyła na nowo na początku roku, kiedy to zacne Centrum Szymona Wiesenthala w ramach akcji "ostatnia szansa" /nazwa!/ zaoferowało nagrodę pieniężną za doprowadzenie przed wymiar sprawiedliwości umierających co chwila z racji sędziwego wieku byłych nazistowskich oprawców. Taka swoista łapanka skierowana na tych bandziorów, którzy dożyli dzisiejszych czasów. Dziś 80-90 letnich schorowanych staruszków.
Zainteresowano się sprawą Erny Wallisch. Jednakże rząd austriacki poddał w wątpliwość czy czyny popełnione przez Niemkę nie uległy przedawnieniu. Zwracam uwagę - nie zakwestionowano jej prawdopodobnego udziału w zbrodniczych praktykach obozu koncentracyjnego, tylko zakwestionowano ich wagę traktując je jako przestępstwa pospolite.
Organizacja do ścigania zbrodni przeciwko narodowi żydowskiemu wraz z dziennikarzami /Superekspresu?/ nie popuszczają. Odszukali Ernę w Wiedniu, gdzie mieszka jako pogodna, uśmiechnięta staruszka otwiera drzwi, która konsekwentnie nie chce jednak rozmawiać o przeszłości" /źródło/
Nikt nie ma wątpliwości, że zbrodnie muszą być przykładnie ukarane i nie ma znaczenia, że oskarżona dziś jest dobrotliwą schorowaną staruszką.
Fajga Mindla Danielak znana bardziej jako Helena Wolińska-Brus, rocznik 1919. prokurator stalinowska oskarżająca w procesach politycznych w Polsce, m.in. w sprawie Augusta Fieldorfa "Nila", ofiary późniejszego stalinowskiego "mordu sądowego". Awansowana w wieku 30 lat do stopnia podpułkownika. W 1968 na fali czystek antysemickich po wydarzeniach marcowych wyjechała wraz z mężem do Wielkiej Brytanii, gdzie mieszka do dziś. /Za wikipedią/
Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie postawił Wolińskiej zarzut mordu sądowego na gen. Fieldorfie. Wezwana na przesłuchanie była prokurator nie stawiła się. Od 1998 r. zarzuty wobec Wolińskiej o stosowanie bezprawnych aresztów rozszerzono. Jest podejrzana już nie tylko o takie działania wobec legendarnego generała AK, ale i innych osób, w tym m.in. Władysława Bartoszewskiego oraz działacza komunistycznego Zenona Kliszki. Wydano nakaz aresztowania a od 1999 strona polska stara się o ekstradycję. Bezskutecznie. W czerwcu 2006 r. brytyjskie Home Office uznało, że wszczęcie postępowania ekstradycyjnego "nie byłoby właściwe", powołując się na "przesłanki natury humanitarnej - wiek Wolińskiej, stan jej zdrowia i okoliczności osobiste". Biedna schorowana staruszka. Tyle, że mniej sympatyczna niż Erna. Staruszka twierdzi, że jest niewinna, zaś jej sprawa ma charakter polityczny i antysemicki i w związku z tym nie może liczyć na sprawiedliwy proces w Polsce. A tak w ogóle nowe starania o jej wydanie "nic jej nie obchodzą" i określa je jako "kretyńską sprawę". "Jeśli prokuratorzy w Polsce nie mają niczego innego do roboty, to niech rozkręcają tę sprawę".
Za prokurator Wolińską wstawia się cała rzesza humanitarnych obrońców godności staruszki, jak zawsze czujnych jeśli chodzi o obronę przed szkalowaniem byłych stalinowskich UBeków, a jednocześnie nadaktywnych jeśli chodzi o piętnowanie równie stetryczałych byłych nazistów.
Wolińska jest postacią kontrowersyjną, chociaż są niezbite dowody na jej udział w sądowych zbrodniach, Wallisch to podła zbrodniarka chociaż niczego jej tak naprawdę nie zdołano udowodnić poza faktem służby w Majdanku. Wolińskiej ze względów humanitarnych i osobistych niepokoić nie wypada, ale już Wallisch można objąć płatną łapanką "ostatnich do ukarania". Byle odpowiednia osoba oskarżała.
Wolińska jest Żydówką i brała udział w mordowaniu Polaków, Wallisch jest Niemką i brała udział w mordowaniu Żydów.
Nikt o zdrowych zmysłach nie postawi znaku równości pomiędzy obiema kobietami. Z głupoty, z braku zdolności samodzielnego myślenia a może ze strachu. Czyżby przed pomówieniem o antysemityzm?
Ja zaryzykuję i postawię. Zbrodnie są zbrodniami i udział w nich, nawet w białych rękawiczkach nie zwalnia od odpowiedzialności.
2007-11-20
Historia dwóch staruszek
Posted by Asienka at 20:32
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 comments:
bardzo dobry wpis,
pozdrawiam
Zgadza sie , bardzo dobry wpis.
Poza tym potwierdza sie to co opowiadal mi zacny lekarz weterynarii. Mowil, ze po wojnie wielu zydow wstepowalo do SB i wyzywali sie na Polakach. Mordowali "w majestacie ubeckiego prawa", donosili, byli jak scierwo, jak kanalie. Mowil, ze stanowisk nizej majora nie brali w SB i UB. Wallisch powinna powiedziec tej zydowskiej suce wolinskiej see you in hell.
Pozdrawiam
Prześlij komentarz