Po 89' roku coraz trudniej znaleźć przykłady niezakamuflowanej i otwartej rosyjskiej propagandy mającej zmanipulować społeczeństwa Zachodu. Jednak na początek nowego miesiąca prezydent Federacji Rosyjskiej sprezentował światu koncept, będący kolejną próbą złamania solidarności świata zachodniego. Otóż Dmitrij Miedwiediew oznajmił, iż Rosji marzy się ,,Europa od Atlantyku do Uralu''.
Pomysł jest tyle śmieszny, co przerażający, bo podobny miał już niejaki Włodzimierz Ilijicz Lenin. Poza tym, pomimo oczywistej próby włączenia państw europejskich w kremlowską strefę wpływów oraz jednoczesne odsunięcie ich jak najdalej od Stanów Zjednoczonych, czym w rzeczywistości jest wysunięcie tego pomysłu, nie widać żadnego głosu krytyki ze strony Zachodu. Czyżby Merkel i Sarkozy byli już zajęci omawianiem planów przyszłego podziału władzy między Berlinem, Paryżem a Moskwą? Czyżby prezydent największej potęgi świata, Barack Obama na dobre dał sobie spokój z koncepcją ,,globalnego szeryfa'' i skierował USA na powolny dryf ku nowemu izolacjonizmowi? Nie zapytam o Donalda Tuska, bo wyliczenie tych polityków w jednym zestawieniu jest co najmniej komiczne.
Kraje Europy środkowo-wschodniej już dziś powinny zacząć modlić się i realnie działać, by wizja wielkiego euroazjatyckiego molocha nie została nigdy wprowadzona w życie. Iluzja nieaktualności Paktu Północnoatlantyckiego może skłonić możnych Europy do głębszego przemyślenia pomysłu podsuniętego przez prezydenta Rosji, co nieuchronnie doprowadzi do upadku NATO, a co za tym idzie do rozluźnienia więzi transatlantyckich. Czego, na co wszystko wskazuje, izolacjonista-Obama, marzący o potędze swych państw Merkel i Sarkozy oraz imperialista Miedwiediew szczerze pragną.
Dla Polski i innych krajów byłej radzieckiej strefy wpływów oznaczałoby to utratę ostatniej gwarancji nietykalności ze strony rosyjskiego imperializmu, co z kolei doprowadziłoby do powrotu czasów bilateralnej polityki Rosji i Niemiec w sprawach dotyczących Europy środkowo-wschodniej prowadzonej ponad głowami państw tego regionu. Nie ważne, czy Polska dostałaby się w całości, czy w części w strefę wpływów rosyjskich, bądź niemieckich - w każdej z możliwych opcji Rzeczpospolita na nowo utraciłaby pozycję na którą pracowały pokolenia walczące o niezawisłość naszego kraju. Zamiana NATO na egzotyczną współpracę Europy z Rosją równa się utracie suwerenności m.in. przez Polskę, o losie Gruzji czy Ukrainy nie wspominając.
Jedyne co pozostaje krajom naszego regionu, to lobbować za wzmocnieniem sojuszu transatlantyckiego i utrzymaniem Paktu Północnoatlantyckiego w jego pierwotnej formie w której USA pełniło jedną z głównych ról. Jeżeli podpiszemy cyrograf z Moskwą, nasze państwa, a w dalszej perspektywie również Europę Zachodnią czeka marginalizacja i podporządkowanie partykularnych interesów interesowi Wielkiego Niedźwiedzia, który chyba nigdy nie przestał śnić o światowej rewolucji.
2009-03-01
Europa od Atlantyku do Uralu?
Posted by Jaku at 22:13
Labels: imperializm rosyjski, polityka zagraniczna, Rosja, Unia, USA
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
0 comments:
Prześlij komentarz