2008-07-28

Kwestia bezpieczeństwa energetycznego

Wiele mówi się o tym, że jesteśmy energetycznie uzależnieni od Rosji. W zasadzie od widzimisię zarządu Gazpromu, a ponieważ jest to firma państwowa, to również zarządców Kremla, zależy, czy nam zakręcą kurek, czy też nie. A w razie czego, to oni mogą się na coś takiego zdecydować, aby nas zdyscyplinować, jeżeli nie będziemy tańczyć tak, jak oni nam zagrają. Tego typu próby były już czynione w przypadku Ukrainy. Co więcej, na Kremlu, a zapewne w Centrali na Łubiance, powstał plan pozbycia się Łukaszenki ze względu na jego zbyt wielką samodzielność i megalomanię. Oczywiście, będzie polegał on na zakręceniu kurka, a wtedy inny kandydat wyznaczony przez Moskwę zacznie rządzić w Mińsku. Powinniśmy zdawać sobie sprawę z możliwości energetycznego szantażu. Co więcej, Gazprom oraz inne firmy rosyjskie zajmujące się wydobyciem gazu i ropy planują stworzyć kartel razem z wydobywczymi korporacjami z tej branży z krajów arabskich, ażeby w razie czego móc całej Europie podkręcić kurek. Co to oznacza? Teoretycznie Rosja jest w stanie uzależnić od siebie całą Europę, jakby się jej tak zachciało i sterować zza pleców polityką każdego jednego państwa znajdującego się na terenie Europy kontynentalnej (może z wyjątkiem Norwegii, która ma swoje złoża). A co to dla nas oznacza? Mianowicie, jeżeli jakaś władza u nas Rosji się nie spodoba, to będzie można zakręcić nam kurek, a przez to doprowadzić do znacznych niepokojów społecznych, które doprowadzą do jej kompromitacji, a w efekcie zniknięcia ze sceny politycznej. I to nie leży tylko i wyłącznie w sferze teoretycznych rozważań.

Jakkolwiek jestem śmiertelnym wrogiem etatyzmu, w takiej sytuacji muszę poczynić pewne ustępstwa. Polska nie jest takim krajem jak Singapur, w którym nic nie ma. A niestety, świat nie jest taki dziecinnie prosty, jak się niektórym może wydawać. Mogę sobie być wrogiem przymusu szkolnego, państwowej służby zdrowia, konieczności ubezpieczania się, przerostu fiskalizmu et cetera, bo tego być nie powinno - z punktu widzenia państwa są ważniejsze rzeczy - ale trzeba również patrzeć na kwestie niezależności i niepodległości Polski. Można twierdzić, podobnie jak Janusz Korwin-Mikke, że pieniądz nie ma narodowości. Lecz czy w takim razie pozwoli, abyśmy się de novo stali rosyjskim satelitą i to takim sensu stricto? To już przerabialiśmy w okresie istnienia komunizmu w Polsce. Oczywiście takiemu Wielomskiemu tego typu wariant bardzo by się podobał, sam nawet kiedyś tego typu sojusz wilka z owcą proponował. A tak będzie, jeśli nie zadbamy należycie o swoje bezpieczeństwo energetyczne.

Na czym to ma polegać? Istnieją pewne przedsiębiorstwa strategiczne, których nie powinno się prywatyzować. Chodzi tutaj o branżę wydobywczą, energetyczną i zbrojeniową. Wszystkie inne gałęzie przemysłu spokojnie można sprywatyzować, tak samo jak wiele sektorów gospodarki. Państwowe powinny być armia, policja, po części sądownictwo (można wprowadzić prywatne sądy arbitrażowe), część więzień, ochrona środowiska, no i te strategiczne przedsiębiorstwa, jakie wyżej wymieniłem. Cała reszta niech sobie będzie prywatna. A z jakich przyczyn proponuję właśnie taki układ?

Po pierwsze sami mamy u siebie na Podkarpaciu takie złoża ropy naftowej i gazu ziemnego, jakie by nam wystarczyły na ponad sto lat. Tak więc teoretycznie już w tym momencie jesteśmy niezależni od Rosji czy innych dostawców ciekłych kopalin na stosunkowo długi okres czasu. Z punktu widzenia zagranicznej polityki to bardzo dużo daje, ponieważ Rosja traci w sumie najważniejszy argument w dyskusji. W tym momencie, jeżeli rozpoczęlibyśmy eksploatację tych złóż, to oni kurek mogą sobie zakręcać Białorusi, Ukrainie, krajom bałtyckim czy Niemcom, ale nie nam. Stalibyśmy się od nich praktycznie niezależni.

Z drugiej strony z węgla można wyrabiać benzynę syntetyczną. Prace nad upłynnianiem węgla rozpoczęto w latach dwudziestych zeszłego wieku, ponieważ ów kraj został odcięty po pierwszej wojnie światowej od źródeł ropy naftowej. Pierwszy proces upłynniania został wynaleziony przez Fischera i Tropscha z Kaiser-Wilhelm-Institut. Składa się on z trzech etapów - wytwarzania i przygotowywania gazu syntezowego, konwersji gazu syntezowego do węglowodorów alifatycznych i wody oraz przygotowania i obróbki (krakingu, izomeryzacji) do porządanych produktów. Wykorzystuje się katalizatory oparte na tlenkach kobaltu oraz żelaza. Inny sposób to metoda Bergiusa. Proces ten pozwala węgiel zawarty w surowcu przeprowadzić w 97% w benzynę syntetyczną. A teraz, a gdyby otrzymywać paliwo z węgla, to można ograniczyć wydobycie ropy naftowej, a przez to złoża wystarczą na jeszcze dłużej. Wówczas niezależność energetyczną mamy jak w banku.

Teraz dochodzą jeszcze kwestię energetyki. Proponuję postawić na elektrownie geotermalne i atomowe. Wówczas węgiel można by w znacznej części przeznaczać na produkcję paliwa. Atom ma jeszcze jedną zaletę, ponieważ można by wyposażyć się w arsenał nuklearny. Wtedy to już inaczej z nami cały świat będzie rozmawiał, ponieważ zostaną zmuszeni do uznania nas za regionalne mocarstwo. A nadwyżki energii elektrycznej produkowane przez nas można by za grube miliardy sprzedawać za granicę.

Niestety, do tej pory żadna władza w Polsce nie zastanawiała się nad tego typu możliwościami. A takie my posiadamy! W Polsce rządzą niestety albo skończeni idioci, albo sługusy obcych wywiadów. Prawda zazwyczaj leży po środku, tak więc mamy zapewne pierwszych, jak i drugich. Nic nie wskazuje na to, żeby w naszym kraju ktoś zaczął myśleć na poważne o energetycznym zabezpieczeniu. Chyba w Polsce naprawdę potrzebna jest jakaś forma prawicowego autorytaryzmu, ale nie taka która doprowadzi do uzależnienia nas od neokomunistycznej Rosji. Wielomski czy Korwin-Mikke zatem odpodają, ponieważ ich wizje są nazbyt uproszczone, a przez to naiwne, a oni sami nie zdają sobie sprawy, że na kilkanaście do kilkudziesięciu lat mogliby wciągnąć nas w ciężkie tarapaty. Pytanie o normalną władzę w Priwislanskim Kraju pozostaje zatem bez odpowiedzi.

0 comments: