2007-12-02

Brońmy statusu quo!

(pm)Wokoło problemu zapłodnienia in vitro narosło pełno nieporozumień. Z jednej Tomasz Terlikowski nie mogąc nawiązać dyskusji nazwał problem „bezpłodnych par” - „szantażem moralnym” z drugiej strony Marcin Król na łamach „Dziennika” stwierdził, że „kościół sam sobie szkodzi” walcząc z zapłodnieniem in vitro. Wynika to z pewnego niezrozumienia problemu, które widać nawet w środowiskach prawicowych. Spotykam się z sytuacją, kiedy wiele osób identyfikujących się jako ludzie prawicy stwierdza, że nie wie jakie zająć stanowisko w tej sprawie, albo wręcz staje po przeciwnej stronie. By zrozumieć problem należy zastanowić się jakie stanowisko powinno obierać prawo wobec zapłodnienia in vitro.

Prawo moralne, a prawo państwowe

Realia w jakich żyjemy postawiła nas do odpowiedzialności nie tylko przed prawem państwowym, ale również przed prawem moralnym. Różnica między tymi dwoma zjawiskami jest taka, że prawo państwowe jest powszechnie znane, musi być akceptowane i jego złamanie grozi konsekwencjami prawnymi na podstawie kodeksu cywilnego bądź karnego. Prawo moralne zaś jest indywidualne i jego złamanie w realiach ziemskich nie grozi poważniejszymi konsekwencjami prawnymi. Pomijając fakt wiary, że nastąpią one po śmierci lub w pewien nadprzyrodzony sposób. Każdy z nas z przestrzegania prawa moralnego rozlicza się sam przed swoim sumieniem.

DzieciZapłodnienie in vitro jest złamaniem prawa moralnego dla każdego katolika, czy człowieka dla którego szacunek coś znaczy. Przeprowadzenie takiej operacji świadczy nie tylko o braku poszanowaniu godności ludzkiej, ale także o złym traktowaniu „dziecka”, które staje się środkiem do szczęścia, a nie celem w samym sobie.

Konsekwencje prawne

Obowiązkiem każdej osoby wierzącej i prawicowca jest wobec tego obrona statusu quo, który zezwala na przeprowadzenia zapłodnienia in vitro, ale przy użyciu własnych środków. Człowiek prawicy nie chce, by jego podatek finansował przeprowadzanie tego typu operacji. Podjęcie decyzji leży w gestii moralnej każdej pary i łamanie tego prawa nie powinno mieć regulacji prawnych. Stanowisko to jest podobne do tego jakie obejmuje prawica wobec homoseksualizmu, czy innych objawów zepsucia moralnego.

DzieciPowstaje jednak pytanie czy aborcja nie podchodzi pod tą kategorię w której matka jest rozliczana tylko przez samą siebie i swoje sumienie. Różnica polega na tym, że w grę wchodzi śmierć drugiej osoby jaką jest dziecko. W ten sposób można też zrozumieć dlaczego zwolennicy aborcji tak usilnie starają się pozbawić dziecko owej tożsamości. Należy się też zastanowić, czy dobre jest postrzeganie zjawisk obejmujących swoim zasięgiem wiele tysięcy ludzi przez pryzmat ponad trzystu kobiet, które dokonały aborcji, czy kilku bezpłodnych par, dla których rzeczywiście celem jest dziecko. Czy liberalizacja prawa pozwalając na pewien grzech kilku tysiącom osób jest właściwie postrzegana w kwesti kilkunastu.

Pozdrawiam

Matix

1 comments:

Asienka pisze...

"Obowiązkiem każdej osoby wierzącej i prawicowca jest wobec tego obrona statusu quo, który zezwala na przeprowadzenia zapłodnienia in vitro, ale przy użyciu własnych środków. "

Cieszę się, że w morzu propagandowego bełkotu mogę przeczytać takie zdanie. Dodałabym jeszcze do tego delikatne, ale konsekwentne propagowanie adopcji jako złotego na aborcję i jednoczesne zapładnianie in vitro.
W każdym położniczym szpitalu można dziś zostawić malucha, podpisac odpowiednie dokumenty i wrócić do dawnego życia. Widoczna dla osób postronnych ciąza to okres ok. 4-5 miesięcy, można w tym czasie się ukryć, można powiedzieć, ze dziecko urodziło się martwe a i można powiedzieć otwarcie o oddaniu malucha, bo tak dla niego było lepiej. Tutaj kosciół, szczególnie parafie w małych społęcznosciach, może zrobić wiele dla akceptacji adopcji.
Niestety kościół katolicki z jednej strony słusznie broni prawa do życia, a z drugiej, rękami głupich proboszczów i usłużnych dewotek, uprawia straszliwą hipokryzję i nagonkę.

No i temat antykoncepcji. Bierzesz pigułki, zakładasz kondom czy wkładkę - to grzeszysz. Nawet z własnym ślubnym partnerem. NIe potrafię tego zrozumieć.