2009-05-20

10 lat SLD - historia i dziedzictwo

Marek Siwiec na swym blogu słusznie zauważył, że SLD to w rzeczywistości formacja będąca bezpośrednią kontynuacją SdRP. Od siebie dodam więcej. To partia sięgająca korzeniami dużo dalej, anomalia polityczna i sadystyczny żart historii - wrzód, który od tylu lat jątrzy Polskę i nie potrafi uczciwie zdechnąć.

Jeśli spojrzeć wstecz, to rodowód polityczny Sojuszu Lewicy Demokratycznej sięga samych początków tworzenia sowieckiej ekspozytury w Rzeczpospolitej. Stopniowo cofając się od czasów współczesnych w przeszłość, zauważyć możemy delikatną nić ciągłości pomiędzy kolejnymi czerwonymi nowotworami pączkującymi jeden z drugiego na przestrzeni XX wieku. Dostrzec możemy, że owa nić prowadzi bezpośrednio do kłębka jakim w przypadku wszystkich lewackich ruchów na świecie niezmiennie jest Moskwa.

Przenosząc się wstecz od ,,postępowego'' SLD, poprzez ,,nowoczesną'' SdRP, późny i wczesny PZPR, po czym PKWN, a wreszcie obydwa Proletariaty możemy zauważyć, iż pan Siwiec ma słuszność uznając Sojusz za kolejną zmianę makijażu na niezmiennie prostackiej i śmierdzącej, czerwonej facjacie. Oczywiście sam będąc komuchem Marek Siwiec nagromadza więcej eufemizmów w opisie swojej partii. Ja jednak pozwolę sobie zerwać maskę pięknych słówek, by przybliżyć czytelnikom wyżej opisaną bolszewicką japę.

Świętujący 10-lecie istnienia SLD pożyteczni idioci w istocie świętują kolejny etap w istnieniu ruchu komunistycznego w Polsce, występującego tym razem w postaci socjaldemokratycznego przetrwalnika. A mają co świętować. Czerwony nowotwór rozniósł się z życia politycznego na wszystkie dziedziny życia publicznego. Zaczynając od kultury i mediów, kończąc na światopoglądzie szarego obywatela oraz życiu rodzinnym. Wszędzie tam możemy dziś obserwować czerwone przerzuty eseldowskiego i zagranicznego pochodzenia. Ów rak trawi wszystkie te domeny, a szanse na całkowite jego wyplenienia maleją z każdym rokiem. Zaiste jest, co świętować. Wszystko idzie zgodnie z planem.

Nie zmienia tego żałośnie niskie poparcie dla komunistów, które akurat na dziesięciolecie wyniosło 10 procent, o których Siwiec mówi, że to ,,za dużo, by umrzeć, ale i za mało, by żyć''. Należałoby się cieszyć, tym, że lewacki polityk stwierdza iż czerwone truchło chwieje się nad trumną i wystarczy ją ostatni raz kopnąć w czerwoną dupę, a wieko trumny historii zatrzaśnie się nad nią samo. Jednak w rzeczywistości bliska końca jest jedynie stara gwardia, beton, aparatczycy - jakkolwiek ich nazwać. Nawet gdy guz pod tytułem SLD zostanie wycięty, to pozostaną przerzuty w postaci narybku z Krytyki Politycznej, niezwykle płodnych intelektualnie lesbijek i mniej kreatywnych pederastów skupionych w postępowych kręgach, nie wspominając o nawiedzonych ekologach i lewackich organizacjach pacyfistycznych, czy niezawodnym postępowym skrzydle Platformy Obywatelskiej oraz jej bękarcie Stronnictwie Demokratycznym, które mają się do Sojuszu jak rak ma się do AIDS.

Tak więc wspomniany przez Marka Siwca rodowód SLD oraz jego przedłużenie przypomniane przeze mnie to nie jedyna z wątpliwych chlub tej drugiej w historii RP, a na pewno pierwszej antypolskiej partii w Polsce. Kolejną chlubą tej formacji jest wspomniane ogromne dziedzicwo, które z prikazu Polska otrzyma w spadku po ostatecznym zwiędnięciu tej czerwonej poczwary. Świętujcie czerwoni, bo jak każdy rak, wasz komunistyczny nowotwór jest nieśmiertelny i wszystko wskazuje na to, że powoli przejmuje kontrolę nad ciałem Rzeczpospolitej.

0 comments: