2008-09-19

Ucieczka od siebie

W dzisiejszym wpisie , poświęconym osobie prof. Wolszczana, ks. Artur Stopka pisze:

"Media twierdzą, że prof. Wolszczan w związku z ujawnieniem jego współpracy z esbecją rozważa zerwanie kontaktów z Polską. To się może udać. Ale czy da się zerwać raz na zawsze kontakty z własnym sumieniem?"

Cóż, pytanie trudne i chyba retoryczne, ale postaram się na nie znaleźć odpowiedź.

Zapewne Wolszczan wychodzi z założenia (jakże niezwykle racjonalnego), że jak zmieni położenie w przestrzeni, to uwolni się od siebie, od swego prawdziwego JA. Już na samym wstępie wydaje się, że pan profesor głęboko się myli. To autentyczne ja z paskudną przeszłością, jest jego własnością i będzie podążać za nim, jak cień. Bo jego przeszłość, to właśnie cień.


Właściwie odnosi się wrażenie, że Wolszczan zachowuje się, jak jakiś socjopata, który nie tylko, że nie ma żadnego kontaktu z własnymi uczuciami (a tym samym z uczuciami innych osób ; stąd całkowity brak empatii i z ZIMNĄ KRWIĄ donoszenie na innych, nawet na NAJBLIŻSZE MU OSOBY!), ale ma niedorozwiniętą uczuciowość wyższą i sferę moralną.

Czy on ma sumienie? Ktoś powiedział kiedyś, że psychopaci, najwięksi zwyrodnialcy, to ci, którzy przeżywają przewlekłą utajoną depresję. Dlaczego więc przeciętny Kowalski wraz z samym psychopatą tego nie widzą/nie czują? Bo socjopata tak odciął się od uczuć, a więc i sumienia, że nawet nie wie, że cierpi.Tak je wyparł głęboko do podświadomości, tak je zdusił i zamroził, że gdyby dopuścił do świadomości całe ZŁO, jakie wyrządził innym, zapewne popełniłby samobójstwo. Wypracował sobie zatem latami najbardziej przewrotny mechanizm obronny, by zachować komfort psychiczny i dobre samopoczucie.

Sumienie u Wolszczana zapewne jest głęboko zakopane i zakryte pod grubą warstwą neurotycznej racjonalizacji.Albo w ogóle nie jest rozwinięte dostatecznie, skoro miało się za ojca zatwardziałego komunistę i wieloletniego członka PZPR-u. Czego można spodziewać się po osobowości takich ludzi? Że to ludzie normalni? O prawidłowo ukształtowanej osobowości? Z wykształconą uczuciowością wyższą? Ich intelekt był i jest ograniczony, bo podporządkowany niskim instynktom, popędom i potrzebom, czasami neurotycznym.Totalny egoizm i ślepota emocjonalna.Dla takich ludzi najważniejsze były i są pieniądze, przyjemności zmysłowe i egoistyczne ambicje.

Prof. Kazimierz Dąbrowski - polski psycholog, psychiatra i filozof, twórca teorii dezintegracji pozytywnej oraz pionier ruchu higieny psychicznej, który miał możliwość w czasie II W.Ś. obserwować różnego typu zwyrodniałe postawy nie tylko wśród Niemców, ale i Polaków, w ramach swojej teorii wyróżniał IV poziomy rozwoju osobowości człowieka. Wg autora,najniższy szczebel - tzw. integracji pierwotnej - zajmują jednostki prymitywne (ale niekonieczne niewykształcone, czy upośledzone umysłowo!), bo z ograniczoną emocjonalnością i uczuciowością wyższą. Profesor wyjaśniał: "Integracja pierwotna – jednostka kieruje się swoimi popędami i potrzebami fizjologicznymi. Działania podejmowane automatycznie, zgodnie z nawykami. Brak poczucia odrębności psychicznej. Jednostki przystosowane do aktualnej rzeczywistości. Postawa bezrefleksyjna."1

Na poziomie integracji pierwotnej zwykle znajdują się dzieci, bądź jednostki upośledzone uczuciowo i społecznie, czyli tzw. psychopaci. Wg K. Dąbrowskiego, psychopatia to " zintegrowana na niskim poziomie struktura prymitywnych popędów. Brak konfliktów wewnętrznych "psychopata jest głuchy i ślepy na wyższe wartości. W realizacji swoich ambicji jest silny i realizuje je nie bacząc na innych."2

Przeciwieństwem psychopatów są tzw. psychonerwicowcy (tak często nazywani przez komunistów "wariatami"), zdolni do wielopoziomowego rozwoju. Jak podaje profesor: " Psychonerwicowcy są zahamowani, bojaźliwi, przeżywają lęki i depresje. Są wybitnie wrażliwi na hierarchę wartości. Cechuje ich empatia wobec innych, zdolność rozumienia i współodczuwania z innymi, jednak ze względu na skonfliktowanie wewnętrzne nie potrafią tych postaw wyrażać. Jest „pozytywnie nieprzystosowany” – twórczo, samodzielnie dąży do rozwoju."3

Proszę sobie teraz przyrównać osobowość prof. Wolszczana, prof. Dąbrowskiego oraz wszystkich tych, którzy nigdy w życiu na nikogo nie donosili, zawsze kierowali się w życiu empatią i nie niszczyli cudzego życia, do przytoczonych wyżej definicji. Która z wymienionych tu postaci plasuje się na najniższym poziomie rozwoju osobowości , a która przekroczyła własne ograniczenia i niskie, zautomatyzowane instynkty?


Czy prof. Wolszczan swoje racjonalizowanie na usługach podkorowych popędów skonfrontuje ze swoim sumieniem? Bardzo trudne pytanie. Jeśli w trakcie jego życia wykształciły się w nim zalążki sumienia, to prędzej czy później go dopadnie, bez względu na kraj, który będzie zamieszkiwać. Wybuchnie, jak lawa z uśpionego wulkanu.Dopadnie go w najmniej spodziewanym momencie. Może na łożu śmierci? Kto wie. Natomiast, jeśli ojciec Wolszczana w ogóle nie wypracował u syna nawet zalążków sumienia,to facet pozostanie martwy na zawsze! W każdym razie na pewno nie ucieknie od siebie.

1. http://pl.wikipedia.org/wiki/Kazimierz_D%C4%85browski_(ur._1902)

2.Ibidem

3. Ibidem

1 comments:

viilo pisze...

Wolszczan to dosc interesujace nazwisko. Cos jakby Witkacy zabral sie za przerobke Bulhakowa. A moze zwyczajnie wzielo sie od Browaru Wolszczan?
Jego przypadek z kolei banalny, w zasadzie prawie taki sam jak tysiace innych mlodych naukowcow wyjezdzajacych z PRLu na zachodnie stypendia by wymienic tu takich luminarzy zycia stypendialnego jak Geremek i Cimoszewicz. W odroznienu od nich Wolszczan zrobil wszystkim przyjemnosc i nie rzucil sie na starosc w wir polityki. Kto jednak wie, czy tak by sie nie stalo gdyby nie zostal drugim Kopernikiem. I tu docieramy do najwazniejszego zbiegu okolicznosci. W momencie podpisywania kwitow ani Wolszczan, ani SB nie wiedzialo, ze doktorek okaze sie naukowcem z krwi i kosci, a nie jakąs zalosną miernotą protegowaną przez bolszewickich rodzicow.
Najbardziej interesujaca jest w tym wszystkim rola bolszewickiego panstwa, ktore w swoj brudny terror polityczny wiklalo uzywajac policji politycznej nawet astronomow z definicji bujajacych zupelnie gdzie indziej.
A Wolszczan? Kij mu na grob i nagroda Nobla.