Mieliśmy dzisiaj w pracy spend urodzinowo/imieninowy. Obchodziliśmy urodziny i imieniny czworga pracowników i jednej doktorantki w zakładzie. Mniejsza z tym. W każdym razie, się w końcu przetrzebiło trochę szanowne grono. Niestety pech chciał, że zamiast czmychnąć przy pierwszej okazji jak zazwyczaj to robię, byłem w pokoju socjalnym na dalszą część dyskusji, która nieuchronnie zeszła na tematy polityczne. A jak to bywa w gronach niedokształciuchów „dyskusja" wzięła formę napierdzielanki na Kaczorów.
Reszta tutaj
2008-06-03
Nasza świetlana młodzież, a raczej ci, co taką ją czynią.
Posted by Anonimowy at 21:08
Labels: elyta, Niedokształciuchy, świetlana młodzież, tolerancja, wychowawcy
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
5 comments:
Mustrumie,
widzę, że się pytałeś o mnie... zostałem powtórnie orwellowsko zniknięty, dzięki bolszewickiej bojówce Galopmajora (który na mnie doniósł), Pandadzie oraz Quasiemu.
Nie planuję tam wracać. Po prostu nie mam zamiaru pisać na jednym portalu z ludźmi o mentalności NKWD.
Pozdrawiam.
Na szczęście jest jeszcze Lista i blog.media. Dalej pisać i na pohybel czerwonym skurwielom i ich kundelkom.
No na szczęście, a cała historia to było tak...
Pandada od oszustów, Quasi (który myli konserwatyzm z nacjonalizmem) od gówniarzy i paranoików, a ja im tylko JKM-em wyjechałem, że socjaliści* to są zwierzęta i że tak się powinienem jako człowiek do nich odnosić. A Galopek zapomniał widocznie o tym, jak go uczono prawa rzymskiego i musiał wkuć na pamięć taką grubą książkę. Tam był taki punkt, że prawo nie działa wstecz. Poraz kolejny zostałem wyrzucony za kał. Pierwszy raz to pomioty coś nabrzdyngoliły o homosiach, to ja im napisałem, że jak zgadzają się na homoseksualizm, to na jakieś strefy, gdzie można by jeść kał i się nim rzucać, też powinni się zgadzać. No i za to zostałem wyrzucony. Teraz za aferę z koprofagią poleciałem poraz drugi, czyli prawo zadziałało wstecz, a dyplom Galopka można w kiblu powiesić, bo jest wart tyle co srajtaśma w tym momencie. No jeszcze przypomniałem Pandadzie, że jego stary był w MO. I tyle tego.
No i mnie wyrzucili. I bardzo dobrze, że jest Lista i blog.media.pl. Jest gdzie się podać, gdzie żadne NKWD** nawet nie przypełznie.
*Quasi broni się przed określeniem go jako socjalisty. W rzeczywistości to on takie brednie kosmiczne pisał o wolnym rynku na poziomie Fołtyna czy innego Pandady, że można tak go zakwalifikować. Jak ja zdaniem tej bolszewickiej zakłamanej kurwy byłem libertarianinem-minarchistą.
**odnośnie NKWD opublikowałem wtedy następujący tekst pt. NKWD czuwa:
Właśnie czytam sobie, no i patrzę, co obrodził Galopujący Major. Do tego typka nie zaglądam, ponieważ jego ego napuchło do rozmiarów czerwonego nadolbrzyma najprawdopodobniej, a teksty to lewacka propaganda rodem z WybGazu. Otóż domaga się mojego usunięcia! Ujawnia aferę z koprofagią, tak jakby zapomniał, że sam jako lewak takich zboczeńców broni, co to robią.
Ja się zastanawiam, co ja jemu zrobiłem i czy jego obecność go aż tak mocno kłuje po gałach. Byłbym wówczas dla salonowego lewactwa podobnie uciążliwy jak szata Dejaniry. Za przeproszeniem, co ja tym Jaśnie Oświeconym zrobiłem... że ich parę razy Franco i Pinochetem postraszyłem?
Można tutaj dojść do jednego wniosku. Najnormalniej w świecie NKWD czuwa. Wzorem tej formacji, jak się nie zabije pierwszym strzałem, to walić do skutku. A ja nie wiem, dlaczego tak im przeszkadzam, że chcą się mnie pozbyć.
Czyżbym był wrogiem ludu?
Pozdrawiam.
Owszem, Panie Kirkerze. Jest Pan wrogiem ludu... jakim powinien być każdy szanujący się konserwatysta. Tak trzymać ;)
Skoro zostałem wyrzucony za tak lichy zarzut i jeszcze zadenuncjowany, to chyba byłem dla tego lewactwa groźny.
Istniał jeszcze drugi powód mojej likwidacji - tak moim zdaniem. Byłem jednym z tych, którzy nagłośnili sprawę Arystotelesa2 - bloga, na którym lewacy wylewali najgorsze pomyje (na przykład wyzywaniem Paliwody od skurwysynów). Quasi, Barista i paru innych śmierdzieli dostało dzikiej furii na wieść o tym. Tak więc musiałem polecieć jako kość w gardle.
Prześlij komentarz