2008-03-29

Dziwny tekst Sakiewicza. Muzyczne refleksje urażonej internautki...

(kt) Same dziwy mają miejsce od dwóch dni w naszych mediach. Dziwy tym większe, że dotyczą one cenionych, li szanowanych do niedawna przeze mnie postaci.

Najpierw zaskoczył mnie niemiło Jan Wróbel, który jeszcze kilka miesięcy temu (do momentu nagłego zamilknięcia w Salonie24; "Dziennika" już dawno nie kupuję) w moich oczach uchodził za wyważonego, acz i humorystycznego publicystę. Swoim nie najwyższych lotów pod względem merytorycznym tekstem "Czas odwołać prezesa PiS", tak mnie zadziwił, że nie omieszkałam pozostawić pod jego artykułem parę ostrych słów, wymierzonych w jego osobę. Pan nauczyciel historii, pewnie i wychowawca,a i ponoć swego czasu dyrektor szkoły, napisał tak niskich lotów pod względem kultury słowa i kultury społecznej tekst, że pomyślałam przez moment, że pomyliłam portale! Pomyliłam portal "Dziennika" z portalem "Wybiórczej"! Ciekawa jestem, jakby zachował się jako wychowawca, gdyby uczniowie szkoły zaczęli wykrzykiwać w jego stronę takie oto słowa: "Pozbyć się ze szkoły Wróbla! Precz z Wróblem!"?

Teraz zaskoczył mnie pan Tomasz Sakiewicz, z którym ostatnimi czasy chyba najbardziej się identyfikowałam. Na nowym portalu Niezależna.pl, autor zamieścił taki oto tekst (artykuł?):

"SAKIEWICZ: KIEDY ZACZYNA SIĘ CENZURA

TS, 29-03-2008 00:48

Jak zaczyna się cenzura
Ilość obelg i pomówień jakie wylała pod moim adresem Gazeta Wyborcza przekracza nawet ich bardzo szerokie normy. Jednak nigdy ich ani zadnego dziennikarza nie podałem do sądu.

Najlepszy przykład to choćby sprawa odejścia Wierzbickiego z "GP". Sprowokowana przez niego awantura od poczatku do końca mająca swój finał w wyssanym z palca donosie opublikowanym w GW. I choćby zakłamanie oczywistej prawdy łatwej do sprawdzenia w dokumentach sądowych, że byłem razem z Wierzbickim założycielem Gazety Polskiej, i tego że to ja wymyśliłem szesnaście lat temu "GP" i namówiłem go wbrew jego oporom na budowę nowego pisma. A szczytem paranoi jest to, że o tym jak powinna wyglądac Gazeta Polska chce rozstrzygać Gazeta Wyborcza.

Byłem przeciwnym procesom Targalskiego i publicznie wezwałem go do tego, zeby się z niego wycofał. Nie podałem TVN do sądu mimo, że wobec nas posługiwali się w pewnym momencie inwektywami.


A co do lustracji to stałem się wrogiem lewej strony, gdy opisaliśmy sprawę Suboticia i większości prawej gdy nagłośniliśmy sprawę abp. Wielgusa. Nie jest prawdą, że PiS miał cokolwiek z tym wspólnego. Było raczej dokładnie odwrotnie. Z obdywu stron posypały sie wtedy identyczne inwektywy.


Natomiast to co mnie przeraża to brak wrażliwości równiez wsród wielu internautów na wolność słowa. Nie kasuję nawet obraźliwych pod moim adresem postów w tym ewidentnie osoby chorej pschicznie niejakiego poczytnego, tylko dlatego, żeby dawać przykład innym. Każdy ma prawo wygłaszać swoje poglądy, a podjrzliwie nalezy patrzeć na tych,którzy je ograniczają, a nie na tych którzy mówią to co myślą
."

O ile zgadzam się z autorem w pierwszej części jego tekstu, to już w jego końcówce w ogóle. Oczywiście, również jestem zdania, że podawanie do sądu osób za same słowa krytyki, jak to ma miejsce w wydaniu dziennikarza Michnika, jest posunięciem absurdalnym, karygodnym, karykaturalnym i ośmieszającym samego pracownika mediów. To nie tylko przejaw jego bezsilności i niemocy intelektualnej, czy braku zdolności do prowadzenia polemik piórem, ale najwyższej bezczelności, bo chęci zamknięcia ust osobom o odmiennych poglądach i krytycznie patrzących na jego osobę. Można by rzec nawet, że to objaw przerośniętego "ego"!

Nie mogę się natomiast zgodzić w żadnej mierze z przekazem, jakoby kasowanie agresywnych, obraźliwych,napastliwych i nasyconych przemocą komentarzy jest przejawem podejrzanego braku wrażliwości internauty na wolność słowa w ogóle. Co tu jest podejrzane? Co tu się kryje? Głęboko skrywana tendencja anonimowego człeka do zapędów dyktatorskich? Co autor chciał przez to powiedzieć? Czy T. Sakiewicz uważa, że wolno dopuszczać się agresji i przemocy wobec drugiej osoby? Czy obrona własnych, bądź cudzych granic, obrona godności ludzkiej, mówienie NIE przemocy psychicznej jest przejawem braku wrażliwości na wolność słowa? A może odwrotnie? Może wyrazem asertywności, wrażliwości na emocje i odczucia człowieka? Wyrazem empatii i subtelności jego duszy? Czy jeszcze inaczej - inteligencji społecznej i emocjonalnej oraz przeciwieństwem schamienia, prymitywizacji, li nawet psychopatyzacji? Nie rozumiem, jak mam się do tego odnieść: czy Pan Sakiewicz,psycholog z wykształcenia i jednocześnie przeciwnik szerzenia przemocy w Chinach, jest jednocześnie zwolennikiem uprawiania PRZEMOCY PSYCHICZNEJ w Polsce? Nawet Pogotowie Przeciwdziałania Przemocy "Niebieska Linia" ostrzega potencjalnych KATÓW przed naruszaniem słowem granic psychicznych u drugiej osoby, opowiadając się jednocześnie za pociągnięciem do odpowiedzialności karnej werbalnego agresora! A redaktor co?

Pozwolę sobie przypomnieć co pisze Niebieska Linia nt. przemocy psychicznej:

pod pojęciem przemoc psychiczna, rozumie się takie zachowania, jak:

"wyśmiewanie poglądów, religii, pochodzenia, narzucanie własnych poglądów, karanie przez odmowę uczuć, zainteresowania, szacunku, stała krytyka, WMAWIANIE CHOROBY PSYCHICZNEJ, izolacja społeczna (kontrolowanie i ograniczanie kontaktów z innymi osobami), domaganie się posłuszeństwa, ograniczanie snu i pożywienia, DEGRADACJA WERBALNA (wyzywanie, poniżanie, upokarzanie, zawstydzanie),stosowanie gróźb itp."


http://old.niebieskalinia.pl/katalog.html it

Ponadto:

szerzenie przemocy psychicznej w jakiejkolwiek formie może być podstawą do wszczęcia postępowania karnego z art. 191 §1 k.k.

"Kto stosuje przemoc wobec osoby lub groźbą bezprawną w celu zmuszenia innej osoby do określonego działania, zaniechania lub znoszenia - podlega karze pozbawienia wolności do lat 3 (ścigane z urzędu)*."

http://www.niebieskalinia.pl/index.php?assign=informacje_prawne

Jak więc mam postrzegać słowa i intencje redaktora Sakiewicza i słowa specjalistów od człowieczej duszy? Czy pan redaktor jest przeciwnikiem, czy zwolennikiem przemocy? Czy autor jest zwolennikiem obelg, insynuacji, inwektyw, bo to wyraz zdrowej osobowości, która ceni własną i cudzą wolność a i godność zarazem, czy jest zwolennikiem anarchii społecznej, w której każdemu wolno robić, co żywnie się podoba? Aż dziw bierze, gdy nagle dostrzega się podobieństwo myślenia pana Sakiewicza do prof. Sadurskiego:) Ot, jaki liberał słowa odsłonił się nagle przed oczyma memi. Ale czemuż więc używa takich określeń, jak: obelga, inwektywa i pomówienie, skoro oznaczają one nic innego jak bolesne naruszenie granic u drugiej osoby? Ten przecież używa takich zwrotów, kto odczuwa psychiczny ból, gdy w niego się godzi! Pan Sakiewicz jest masochistą? :)

A jaką intencję miał, gdy napisał: "Nie kasuję nawet obraźliwych pod moim adresem postów w tym ewidentnie osoby chorej pschicznie niejakiego poczytnego" ? Oj, to ja takiego przykładu sobie nie życzę! Myślę, że nie godzien on naśladowania:( A i śmiem przypuszczać, że pan Sakiewicz próbował tym zdaniem zamknąć usta, a uwiązać palce, jakowemuś internaucie!

Memento dla Wróbla i Sakiewicza:

"Wyrazy i sylaby - to dźwięki. Zdania to frazy. Akapity to sekwencje melodyczne lub całe melodie. Wreszcie rozdziały to symfonie lub koncerty do zagrania. Eliminowanie fałszywych nut, fałszywych dźwięków, stanowi jeden z fundamentalnych sekretów pisarstwa profesjonalnego."

/Waldemar Łysiak/

9 comments:

michael pisze...

Venisso,
intrygujące jest to co piszesz o Sakiewiczu. Uważam, że robi bardzo dużo dobrej roboty. Ale jest w nim jakaś niepokojąca chimera, coś właśnie takiego jak "fałszywa nuta".
Od bardzo dawna lubię ten cytat z Waldemara Łysiaka.

Czasem ta fałszywa nuta zgrzyta okropnie, ale trudno jest znaleźć logiczne wyjaśnienie niepokoju, jest to przykre i niedefiniowalne wrażenie, jak mistral.

Ta konkretna wypowiedź Sakiewicza ten zgrzyt definiuje jako pisanie i robienie rzeczy i spraw "niedomyślanych", być może tylko na pokaz.
A dotknął sprawy CENZURY, która jest wyjątkowo obrzydliwym zjawiskiem, która ostatni dotknęła Triariusa, czyli trygrysa. Nie wiem co stało się przyczyną zablokowania jego blogu, ale moja intuicja mi mówi, że to jak kara śmierci.
Cenzura w internecie?

Cenzura jest złem i jest jak rak. Być może Sakiewicz ma rację, przy tak niewyżytych skłonnościach do szastania cenzurą, kasowaniem wypowiedzi z tysiąca czasem idiotycznych idiosynkrazji - temu trzeba się przeciwstawić. Przyjęcie stanowczej zasady: BEZ CENZURY! Tak, bo albo ona JEST, albo jej NIE MA.
To nie jest głupie.
Ale niedomyślane.
To nie może działać.
Bo pozostawienie bez restrykcji chamstwa i niedopuszczalnej napaści słowem - też jest złe.
A Sakiewicz nie zastanawiając się nad tym, że stanął w punkcie siodłowym, gdzie optymalizowane są dwie siły, równoważone dwie wartości.

Rozwiązanie takiego zadania: "Jak nie cenzurować i jednocześnie nie pozostawić bez eliminującej kary występnego nadużycia słowa?"
wymaga zastanowienia.

A pan Sakiewicz, nie rozwiązując tego problemu, bez zastanowienia, jak przedszkolak, chwaląc się jaki to On wspaniały jest, pojechał po bandzie, jaki to on ekstremalnie antycenzurny jest: On wcale nic a nic nie wycina. Zupełnie. Nawet najstraszniejsze teksty pozostają (nieocenzurowane).
To oczywiście jest niewiarygodne, wewnętrznie sprzeczne, bo polega na takiej walce z jednym złem, ze powoduje ignorowanie innego zła.

Nie sądzę, że Sakiewicz jest zwolennikiem albo przeciwnikiem przemocy, on to ominął, wcale nie myślał. On się cieszy i chwali jaki jest wspaniały, gdy z cenzurą walczy.

Dość długie to już jest. Kończę. Uważam, że mam moralne prawo i odpowiednie doświadczenie by napisać ten komentarz. Mianowicie, rozwiązałem praktycznie ten problem, który przed chwilą postawiłem.
Skutek - sprawdzalny.
Na moim blogu nie ma problemów z trollami.
U mnie prawie nie pisują. Zwykle nowy i nie zorientowany, pojawi się i więcej nie wraca.
Nikogo nie kasuję.
Ale bandytów atakujących słowem spotyka kara.
I jest nadspodziewanie skuteczna.

Pozdrawiam serdecznie.

Asienka pisze...

Moim zdaniem zbyt ostro podchodzisz do słów Sakiewicza.
Ja się z nim zgadzam, chociaż w jego felietonie zabrakło jednego zdania. O tym, że każdy ma prawo na swoim własnym podwórku postępować według własnych zasad.
A sposób traktowania niewygodnych wpisów świadczy również o kasującym.

Niemniej postawa Sakiewicza: nie kasuję niczego, daje odpór zmanierowanym Zesraelom czy Igłom, którzy kasują każdy komentarz, który ma czelność nie zgadzać się z ich bredniami.

I dlatego cieszę się, że pan red. Sakiewicz wszystkim gwiazdorom internetu dajeje lekcję tolerancji swoją własną postawą a nie pustosłownym gardłowaniem o wolności słowa. Byle to było lewackie slowo.
Ja kasuję tylko w wyjątkowych sytuacjach albo na prośbę osoby, która komentarzem czuje się dotknięta. Oczywiście jeśli wniosek uznam za zasadny :) To mój blog i mam prawo...
Pozdrawiam

Venissa pisze...

@Michael

Witaj Michaelu, dzięki za komentarz. Muszę przyznać, że jedynie Ty i Asieńska zareagowaliście na me blogowe refleksyje, za co jestem Wam szczególnie wdzięczna. W Salonie24 nikt nie zabrał głosu, aż w końcu pomyślałam sobie, że może mój tekst jest zbyt kontrowersyjny, a może i nazbyt krytyczny.

Oczywiście, że Sakiewicza sobie ceniłam i cenię za to co dotychczas robił, a w większości przypadków pozostawiałam w jego blogu niemalże czołobitne pod jego adresem komentarze.

Moje refleksje wywołał nie tylko przytoczony powyżej artykuł z Niezależna.pl, ale i dziwne doniesienia niektórych prawicowych internautów, jakoby ostatnimi czasy Sakiewicz w 1 progr. PR wypowiadał się bardzo krytycznie nt. polityki i poczynań Kaczyńskich; ktoś zauważył, że myślał iż słucha wypowiedź jakiegoś reżimowego dziennikarza z jakichś prywatnych mediów; ot taka dygresja, po zasłyszeniu owych doniesień; poza tym wciąż chodzą głosy, że tylko patrzeć, jak i "Rzepa" zmieni zwrot w lewo, czyli kier. PO, jak to miało miejsce w przypadku "Dziennika".

Jednym słowem obawiam się, że T. Sakiewicz również ma obecnie tendencje do zmiany kierunku polityki, stąd te odczucia fałszów i dysonansów w stosunku do tego, co było wcześniej.

Napisałeś:

"Nie sądzę, że Sakiewicz jest zwolennikiem albo przeciwnikiem przemocy, on to ominął, wcale nie myślał."

Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, czym jest przemoc i jakie może ona przyjmować formy i że sami często się jej dopuszczają. Rzeczywiście, dochodzi i to wcale nierzadko, do paradoksalnych sytuacji, kiedy to jedną przemoc, zwalcza się drugą przemocą. Niestety, takich sytuacji jest w naszym życiu wiele i warto sobie zdawać sprawę z tych sprzeczności, jakie siedzą w człowieku. Wg mnie ma tu miejsce, to co opisywał nie raz prof. Legutko: są środowiska, zwłaszcza te liberalne, co w imię szczytnych haseł o tolerancji, wykazują całkowity brak tolerancji wobec tych, co wyrażają odmienne stanowisko wobec def. toleracji w wydaniu liberałów. Niestety, są takie środowiska, które w imię szczytnych i wzniosłych celów, same sieją patologię, czy wręcz posługują się nią. I nie jest to powiedziane, że czynią to świadomie; one mogą to robić nieświadomie, co jednak nie zwalnia tego od odpowiedzialności za szczerzenie zła.
Często tzw. ekstremalne podejścia niczym się od siebie nie różnią; ot
choćby zachowania środowisk gejowskich, walczących z homofobią i np. środowisk LPR-wskich. I jedno i drugie środowisko często dopuszcza się przemocy i naruszania granic, czy to psychicznych, czy to fizycznych wobec oponenta.

I wydaje mi się, że podobne zjawisko ma miejsce w przypadku tego, o co apeluje Sakiewicz.Walcząc z przemocą, jaką jest cenzura w stylu PRL-wskim,daje przestrzeń dla innego rodzaju przemocy. A przecież wiele środowisk pedagogicznych i psychologicznych, coraz częściej pisze o przemocy w mediach i szkodliwości ich dla życia psychicznego, zwł. młodego człowieka. Ale i ludzie dorośli nie są z żelaza i fala przemocy medialnej także i im się udziela.

W końcu zwróćmy uwagę na termin cenzura. Oznacza ona po prostu "osądzanie", a osądzanie przecież nie musi zawsze wiązać się z czymś negatywnym. Czasami jest ono potrzebne. Sam termin cenzura niekoniecznie musi kojarzyć się z negatywnym zjawiskiem, czyli ograniczaniem praw człowieka. Może ona po prostu oznaczać jedynie niedopuszczanie słów, które w sposób ewidentny naruszają czyjeś grnice psychologiczne. Tak pojęta, w sensie pozytywnym cenzura, ma miejsce np. na wielu portalach psychologicznych. Jak widać za cenzurą są także psychologowie!

Cenzurę dobrą i złą wyróżniał również Kisielewski:

"Cenzura nasza zresztą w ogóle nie jest żadną cenzurą, choć zapożyczyła swą nazwę od podobnej instytucji, działającej w Polsce przed wojną, a w krajach demokratycznych po dziś dzień. Tam, jeśli konfiskuje się jakiś tekst prasowy ze względów państwowo-politycznych, czyni się to w sposób jawny, p o wydrukowaniu owego tekstu, motywuje się swą decyzję, podając ową motywację do wiadomości publicznej, wreszcie wytacza się redaktorom pisma czy wydawnictwa sprawę sądową, której wynik wcale nie jest pewny, może on być również porażką władz odpowiedzialnych za konfiskatę. Jeśli zaś pismo boi się ryzykować koszta procesu, może poddać się dobrowolnie cenzurze prewencyjnej, wówczas to, w razie konfiskaty, trafiają się owe białe plamy, o których my, w naszych warunkach cenzuralnej konspiracji, możemy tylko marzyć.
Oczywiste jest, że nasza instytucja, zajmująca się kastrowaniem, przeinaczaniem czy usuwaniem w całości cudzych tekstów, nieraz politycznie całkiem niewinnych, nie ma nic wspólnego z czynnościami cenzury, pod której nazwę się podszywa. Jest to zupełnie co innego: działająca tajnie, bezprawnie i bezapelacyjnie fabryka fałszywych tekstów, wielka, a ukryta przed publicznością mistyfikacja, mająca podwójne cele:
a) zasugerowanie czytającym, że autorzy myślą tak właśnie, jak piszą;
b) przyzwyczajenie piszących, aby myśleli i formułowali swe myśli w pewien określony sposób, bo pisanie w inny sposób będzie likwidowane lub przez odpowiednie skreślenia zmieniane."

http://pl.wikipedia.org/wiki/Cenzura

Mówił o cenzurze przedwojennej i PRL-wskiej: "w swojej publicystyce wielokrotnie podkreśla odmienny charakter cenzury w krajach socjalistycznych od dawniejszych form cenzury. Cenzurę socjalistyczną ma według Kisielewskiego wyróżniać odmienność form działania, szczególnie pozaprawność przejawiająca się w nieinformowaniu autorów o przyczynach interwencji cenzorskich i braku możliwości odwołania się przez nich do wyższych instancji, oraz odmienność funkcji - cenzura nie ma tu służyć interesowi publicznemu, ale "zniewalaniu umysłu", panowaniu władzy nad sposobem myślenia ludzi."

Tak więc uważam,że Sakiewicz przegina i jego pojęcie cenzury może ostatecznie wywołać podobne efekty, jak cenzura PRL-wska. Brak stosowania cenzury do paszkwilanckich artykułów "Dziennika" odnośnie Sowińskiej może doprowadzić do wyeliminowania tej kobiety z życia publicznego. W PRL-u być może ocenzurowano by wypowiedzi Sowińskiej, w czasach nam współczesnych, paradoksalnie - opinia społeczna, otoczenie, różne środowiska polityczne.Bo czymże jest lincz medialny, jak nie odmianą zmutowanej, a w końcu zdegenerowanej cenzury?!

No i w końcu, zadziwiło mnie u Sakiewicza, że bądź co bądź w artykule (a nie wpisie blogowym) zamieścił takie oto zdanie: "Nie kasuję nawet obraźliwych pod moim adresem postów w tym ewidentnie osoby chorej pschicznie niejakiego poczytnego". Takich zwrotów używała również komunistyczna psychuszka. Zresztą takie zwroty są bardzo niegrzeczne i w tym przypadku osobiście zastosowałabym cenzurę...

Pozdrawiam

P.S.
Ciekawa jestem, jaki opracowałeś sposób na trolle i jaka to kara spotyka bandytów atakujących słowem ? :)

Venissa pisze...

"Ja kasuję tylko w wyjątkowych sytuacjach albo na prośbę osoby, która komentarzem czuje się dotknięta. Oczywiście jeśli wniosek uznam za zasadny :) To mój blog i mam prawo..."

Asieńko, no to uprawiasz od czasu do czasu i u siebie cenzurę:) Czyli słowa Sakiewicza odnosiły się także i do Ciebie. Do mnie oczywiście również:)

Jeśli potraktować dosłownie przekaz Sakiewicza, to on jest przeciwny jakiejkolwiek cenzurze, nie tylko tej PRL-wkskiej, o której pisał Kisiel...

A możesz mi powiedzieć, w którym miejscu wypowiadam się ostro nt. Sakiewicza? Czy rzeczywiście to agresywny i niegrzeczny tekst? Jeśli tak, to prosiłabym o uzasadnienie, bo tak jak powiedziałam wcześniej, miałam takie obawy, gdy zorientowałam się, że nie pojawił się w moim blogu żaden komentarz internauty,a szczególnie czytelników GP...

Pozdrawiam

Lista Obecnosci pisze...

Michaelu,

Typowy jet taki scenariusz: jakis lewusek wrzuca wpis z obelgami, albo wpis
ktory ma zmienic temat dyskusji na inny niz. zaproponowany przez autora, wpis lewuska zostaje wyrzucony przez wlasciciela bloga, lewusek wrzeszczy "CENZURA!" z nadzieja wywolania negatywnych skojarzen i odniesien do cenzury komunistycznej.
Usuwania wpisow z bloga nie da sie porownac zadna miara do komunistycznej cenzury, ktora powodowala znikanie tekstow, a nawet autorow z obiegu publicznego na dlugie lata. Przez 30 lat komuny nie bylo zadnego odwolania od decyzji cenzora, pozniej pojawila sie bibula (ze znacznie mniejszym zasiegiem oddzialywania niz rezymowe media).
W rzeczywistosci blogowej wolnosc slowa autora wycietego wpisu nie jest ograniczona, wyciety moze natychmiast napisac to samo z dodatkowym komentarzem na swoim blogu i wielu innych. Zasieg informowania o "cenzorskiej krzywdzie" nie jest mniejszy od zasiegu pierwszego wpisu gdyby nie zostal usuniety.
W wielu przypadkach wrzask poszkodowanego przypomina oburzenie dziennikarza, ktoremu w "wiadomosciach wedkarskich" nie przyjeli do publikacji artykulu o dzialkowej uprawie szpinaku.

Coraz czesciej czytajac komentarze w s24 aby unikac czytania zalosnego badziewia musimy skrolowac w dol az do nicka komentujacego i tam podejmowac decyzje, czy wrocic do poczatku komentarza, czy nie. Jest to procedura wyjatkowo szarpana. Zwroc uwage, ze Blogspot jest o wiele bardziej user friendly w tym wzgledzie niz s24, czytanie komentarzy zaczynasz od nicka autora i poruszasz sie jedynie w dol (czytajac lub opuszczajac) i nie musisz szarpac sie w dol i w gore.

Tu dochodzimy do rzeczywistego problemu, cenzura zostala w miare skutecznie zastapiona manipulacja. W s24 i nie tylko. Nawiasem mowiac inz. Radzia Krawczyk wyjatkowo nie sklamal w sprawie Triariusa. Triarius sam skasowal wlasne posty i pozostawil w tytule cos w stylu "pocalujcie mnie w d... pajace". Tak bylo.

W czasie gdy I. Janke (TOKFM) rozplywa sie nad demokratycznymi zaletami Web2 na frontowej stronie (co prawda tylko po to aby przykopac Kaczynskiemu, ale jednak) jego wierny przydupas w zaciszu serwera wycina z nowej wersji s24 mozliwosc uzywania podstawowych narzedzi wspomnianego Web2. Takie dzialanie jest o wiele grozniejsze od wyrzucania komentarzy.
Tyle na teraz, temat manipulacji zostanie rozwiniety w odpowiednim czasie.
Inna sprawa, jak dlugo normalni ludzie beda znajdowac satysfakcje z pisania na platformie ktorej cwiercinteligenccy zarzadcy nieustannie ich popychaja, strofuja, smagaja bacikiem i pokazuja marchewke.

politynka pisze...

A ja do pana Sakiewicza mam sporo zastrzezen. Sprawa Wielgusa jest wciaz dla mnie niewytlumaczalna. Zamiast Wielgusa jest obecnie Nycz, ktory w tvp i na mszach opowiada o Tybetanczykach. Z calym szacunkiem, ale to jakies kuriozum.
O audycjach n/t Castro juz wspominalam. Slowo daje, ze mialam wrazenie, ze slucham jakiegos Wronskiego z GW, a nie Sakiewicza.
Wywiad z Kaminskim z CBA byl jakby wyciety z Rzepy... GP kupuje tylko dla dodatkow IPN, a od czasu, gdy wycofal sie z niej Lysiak ograniczam sie do miesiecznika.
Nie podoba mi sie ten gosc.
Mam jednak wrazenie, ze w Polsce nie ma ani jednej gazety (z katolickimi i NCzasem wlacznie), w ktorych nie pojawialoby sie reczne sterowanie.
Nasz Dziennik tez ma swoje interesy i fobie.

politynka pisze...

A co do wycinania komentarzy wydaje mi sie, ze obrazliwe teksty nalezy wycinac. MOwieni, nie wycinam chociaz mnie opluwaja, jest taka martrologia michnikowska. Na pokaz. Czym innym sa poglady a czym innym chamstwo. Kwestia manipulacji jest tez wazna, bo srodowisko lewackie ma swoich trolli, ale ma to znaczenie drugorzedne.

politynka pisze...

Nie wyslowilam sie poprawnie. Odwolywanie sie do sytacji Tybetanczykow w mszy wielkanocnej i w czasie truduum przez Nycza jest kuriozalne. Dziwnym trafem na tych mszach byl teleekspres, tvn i inne media, ktore nagrecaja tybetanska afere.

michael pisze...

Venisso.
Co do kar dyscyplinujących.
Nie ucinam ręki, ale wypalam na niej znak.
Dosłownie, jeśli widzę objawy ewidentnego już zdziczenia, czysty sadyzm i brudzenie słowem, szczególnie gdy sprawca atakuje gości na mojej stronie przenoszę drania w dalekie rejony, pozostawiając na miejscu, zamiast zesłanej noty rzeczową informację: "komentarz tego a tego drania, z powodu takiej to a takiej zbrodni, został przeniesiony tam a tam. Adres w formie linka.
I uwaga.
Jeśli ktoś jest ciekaw, przeniesiony tekst tego autora jest dostępny pod wskazanym adresem.

Do końca nie wiem jaki jest psychiczny mechanizm działania tej formy. Wydaje mi się, że ukarany w ten sposób łobuz nie może mówić o cenzurze - bo jego tekst nie jest skasowany - jest przecież nadal dostępny i to z miejsca w którym był opublikowany. Każdy może kliknąć i przeczytać. Jest jednak napisane "transfer z powodu np. chamstwa". Ktoś klika i widzi "chamstwo".
Przeniesiony tekst, wyjęty z kontekstu, z jasną informacją w tle:
To jest ośla ława - staje się uderzająco oczywisty.
Jest to 373 razy efektywniejsze od zwykłej "konfiskaty cenzury", od skasowania. Po skasowaniu jest czysto, a po draństwie nie pozostaje nawet ślad. A sadysta jest nawet szczęśliwy:
- Popatrz, popatrz, tak gościu się spienił, że aż mnie skasował.

Widuję u Maryli, uporczywie meldują się trolle tylko po to, aby zirytować autorkę, i sprowokować ją do skasowania prowokacyjnego draństwa, by później opowiadać o niej cuda, o haniebnej cenzurze, o jej fanatycznej nietolerancji dla przeciwników politycznych.
A tak, facet zmywa się w popłochu, bo corpus delicti - jakie jest, każdy może obejrzeć, wystarczy kliknąć.
Nie tworzę też szczególnego śmietniska. Nie chcę masochistom dać szansy na babranie się w szambie i porównywanie się z innymi draństwami. Może to wywołać chęć do konkurowania w bezeceństwach.
Odsyłam w przypadkowych kierunkach, najczęściej poza końcówki starych dyskusji, na dolne marginesy MOICH DAWNIEJSZYCH postów. Tam kwitną w osamotnieniu.
Nawet takie podłe skorpiony jak Zbigg, nawet tacy aroganccy szydercy jak Chevalier des Arts nie wytrzymują takiej opresji.

Jaka jest praktyka?
Byłem zmuszony zastosować ten zabieg trzy do czterech razy w ciągu roku. W żadnym miejscu mojego blogu nie wisi szczególne ostrzeżenie. Nie chcę nikogo prowokować wywieszaniem regulaminu. Reguły dobrego wychowania powinni znać wszyscy, próby ich kodyfikowania natychmiast ujawniają miałkość takich procedur.

Po prostu, widzę draństwo, nie oceniam natychmiast, podejmuję próbę wzięcia czegoś takiego za dobrą monetę, z szacunkiem do śladów treści w takiej wypowiedzi. Staram się dać możliwie najwyraźniejszy znak mojej dobrej woli i pozytywnego nastawienia. Daję facetowi szansę nawiązania kontaktu, daję szansę wyjścia z twarzą. Skoro jednak nie.

Gdy widzę jasno, co się dzieje, bez ostrzeżenia robię transfer, ex post informując, że mam taki zwyczaj. Nie karczuję wszystkich wypowiedzi łotra. Pozostawiam jego grę wstępną, każdy widzi jak się troll podkręca, ale zamiast jego satysfakcji i efektu dywersji - wyprowadzka.
Koniec.

Zastanawiające, ukarani w ten sposób jegomoście nie protestują, nie dyskutują, nie odwołują się, nie tłumaczą się, nie robią nic.
Po prostu koniec.

Nie protestuję, gdy facet później pojawia się z normalną wypowiedzią.
Zwykle jednak koniec.

Dwa trzy razy w czasie roku.
Ostatni w tym miesiącu, niejaki "predator".

Zasada: Maksimum pozytywnego nastawienia i zarazem ZERO tolerancji dla draństwa.
Bez cenzury. Tylko kary za łajdactwo.
I to działa.
Być może dlatego, że staram się robić, to co robię, bez ostentacji, w absolutnym jej przeciwieństwie.
Opisując tę metodę W TYM MIEJSCU, mam nadzieję, że nie naruszam reguły braku ostentacji, jest to miejsce, które uważam za względnie intymne, dalekie od pohukiwania trolli.


Tak to wygląda Venisso.
Serdecznie pozdrawiam.