2009-04-17

Dupek Stanu

Polityka jest trudnym przedsięwzięciem, bardzo trudnym, wymagającycm anielskiej cierpliwości oraz nad podziw wielkiej klasy intelektualnej.
Powiedzmy, chodzi o klasę AAA.

Zdarzają się tacy ludzie, gdy trafią do polityki, stają się mężami stanu.
Gdy mają klasę AAA, oczywiście.

Przykładami takich osobistości był Napoleon Bonaparte, może Winston Churchill albo Margaret Thatcher, Ronald Regan albo Karol Wojtyła.
Szczególnie Karol Wojtyła, albo jego znakomity protektor Stefan Wyszyński, byli niewątpliwie osobami o klasie osobowości AAA.

Gdy ktoś tej klasy nie ma, gdy brakuje mu choć jednej literki A, staje się dupkiem stanu
Oczywiście, szanse ludzi z prawdziwą klasą, są w polityce minimalne. Przytłaczająca liczebna przewaga dupków stanu najniższych autoramentów, jest prawie nieprzekraczalną barierą dla rzetelnych i naprawdę wartościowych ludzi.
Mało który z nich chce się taplać w takim błocku.

Najtrudniejsi są jednak ludzie z klasą AA. Niby wszystko w porządku, bardzo dobrze wykształceni, sprawni, aktywni ludzie z poczuciem misji, przystojni i fotogeniczni, dowcipni, pełni charyzmy. Mają w sobie coś.

Ale brakuje im tej jednej literki A. Tak jak Ludwik Dorn, albo Marek Jurek. Brak tej jednej literki, niby nic, maleńki uszczerbek, drobiazg, jakaś małostkowość.

I TA MAŁOSTKOWOŚĆ JEST BARDZO POWAŻNYM PROBLEMEM,
wartym solidnego eseju.


Polega ona na niezrozumieniu strategicznej struktury misji politycznej, które prowadzi do zakłócenia priotytetów pomiędzy własną misją, a misją organizacji. Misja organizacji składa się z wielu odrębnych priorytetów, które jak włókna w węźle gordyjskim, wiążą się w strategiczny splot, przenikając się, budując relacje, różne struktury i porządki składające się na hierarchie pomiędzy tymi włóknami.

Trzeba umieć rozumieć węzeł gordyjski, aby dorastać do klasy AAA.


Marek Jurek zachowywał się w czasie konfliktu, który doprowadził do jego wyjścia z PiS, jak człowiek nagle pozbawiony inteligencji, działający w amoku. Było tak, ponieważ okazało się, że jego osobista misja, w sposób oczywisty pierwsza na jego liście, przesłoniła mu wszystkie inne cele partii, pozbawiła zrozumienia wszelkich innych priorytetów.

W STOSUNKACH OSOBISTYCH POMIĘDZY PARĄ OSÓB,
TAK MOŻE BYĆ.

W osobistej relacji pomiędzy Markiem Jurkiema, a Jarosławem Kaczyńskim, tak może być. Może ustąpić albo jeden, albo drugi, mogą także obaj okazać cierpliwość i odłożyć sprawę na później, albo wybrać rozwiązanie kompromisowe.
To jest ich sprawa.

ALE W DZIAŁANIU ZORGANIZOWANYM WIELU OSÓB,
TAK BYĆ NIE MOŻE.

Wtedy pojawia się konieczność, zmuszająca obu, zarówno Marka Jurka jak i Jarosława Kaczyńskiego do ustąpienia przed wynikiem analizy, uznania hierarchii priorytetów oraz podporządkowania osobistych aspiracji strategicznej racji stanu.
Dupkowie tego nie potrafią.

Jeden z nich wykluczył możliwość analizowania efektwności podjętego działania, z uwzględnieniem "innych priorytetów".
To był Marek Jurek

Konsekwencje dzisiaj są widoczne.
Pisze o tym Foxx w tekście "Politycy(?)"
http://blogmedia24.pl/node/12458
Rozpełzła się inicjatywa i dorobek około 60 polityków, tworzących, kiedyś dość zwarte ugrupowanie, dzisiaj...

Podobna jest kategoria problemu Ludwika Dorna, nieco tylko inna jest sytuacja Marcina Libickiego, choć kontekst, niby wyraźnie inny...

TO PROBLEM DO KTÓREGO CZĘSTO WRACAM - HASŁO w google:
- BOLSZEWIZATOR, który jak sekator rozcina inicjatywy i niszczy zorganizowane ludzkie działania. Jest to jak dywersja przy budowie wieży Babel. Wystarczyło pomieszać ludziom języki, aby utracili zdolność porozumiewania się. To wystarczyło, by budowa wieży Babel nie doszła do skutku.

Na tym polega ten mały uszczerbek, jedno brakujące "A", które często prowadzi do niebezpiecznych zaślepień.

To jest trochę tak, jak na okręcie konflikt kapitana ze sternikiem, który nagle odmawia współpracy w skomplikowanych manewrach pomiędzy rafami, w czasie sztormu, ponieważ jest akurat jego czas na przegląd techniczny maszynki sterowej.

Lewica nie ma takiego problemu, bo tam u nich nikt nie musi myśleć samodzielnie. Tam jest "Ordnung muß sein". Dlatego u nich jeden Hitler, Stalin albo Tusk wystarczy, pełna komitywa, konfliktów brak.
A kto się wychyli, tego w łeb.
Nikt nie myśli, wszyscy czytają instrukcje,
albo naśladują ruchy swoich oficerów prowadzących.

[To jest a propos dziwnego głosowania parlamentarzystów europejskich, wybranych w Polsce, a głosujących w sprawie pamięci rotmistrza Witolda Pileckiego.]
*) Nie piszę "polskich" europalamentarzystów, bo to nie byłoby przyzwoite.

0 comments: