2009-01-22

Kto nie ucieka do przodu, ten ginie

Mamy prawdziwy głęboki kryzys cywilizacyjny, a przed nami jest zadanie porównywalne z dwunastoma pracami Heraklesa. Przed cywilizacją łacińską stoi wyczyszczenie niejednej stajni Augiasza.

Ogromne zadanie, wymagające długotrwałego wysiłku intelektualnego i wielkiej pracy.

To jest zadanie i praca, która nie ma żadnego historycznego precedensu. Mam pytanie, czy Barack Obama, a także elity z nim związane, zdają sobie sprawę z rangi zadania, przed którym stoją?
Mam poważne wątpliwości.

To nie jest tylko kryzys ekonomiczny, jakich przez ostatnie stulecie kapitalizmu zdarzyło się wiele. To coś naprawdę poważniejszego, piszę o tym od dawna, wręcz specjalizuję się w analizowaniu współczesnego kryzysu cywilizacyjnego.
Sytuacja jest naprawdę groźna.

Błąd w ocenie sytuacji, wybór niewłaściwej drogi może otworzyć drogę do prawdziwego i być może nieodwracalnego końca ziemskiej kariery naszej cywilizacji.
Cóż z tego ma szansę ocaleć?
Trudno przewidzieć, w każdym razie nic z tego, co może mieć dla nas jakąś wartość.

"Powiadam, wszystko zależy od trafnej diagnozy i konsekwentnej roboty, mierzonej na skalę pokoleń".

Tu jest miejsce na treść polskiej polityki.
Zwracam uwagę na interesujący fakt. Barack Obama, w swoim przemówieniu inauguracyjnym ani słowem nie wspomniał o Polsce, nawet całej Europy nie był łaskaw zauważyć. Zgadzam się z hierarchią ważności spraw globalnych, proponowaną przez nowego Prezydenta Ameryki. Europa marginalizuje się sama, a Polska w jej wnętrzu, razem z nią. Zadziwiający jest protekcjonistyczny anachronizm polityczny Europy, ideologiczny i gospodarczy. Nie dziwota, że światowe centrum kulturalne, polityczne i gospodarcze, ośrodek intensywnego rozwoju wyniósł się dawno na obrzeża Pacyfiku. Powoli migruje do jego zachodnich, azjatyckich okolic. Chiny, Indie, Korea, Hong Kong, Australia, Nowa Zelandia. Tam się dzieje przyszłość.

Ameryka Południowa i Północna, patrzą przez Ocean Spokojny, na Zachód.
Polska, nieoczekiwanie dla samej siebie, lokuje się na zadupiu całego światowego interesu, na wschodnich krańcach zaścianka tradycyjne nazywanego Europą. Taka dziura, gdzieś pomiędzy Berlinem, a Kijowem.

Tu jest miejsce na treść polskiej polityki.
___________________________________________________________________

Trafna diagnoza może pojawić się wszędzie, także i w Polsce.
Wtedy możemy mieć wielką szansę na zdobycie statusu leadera światowych przemian i ośrodka intensywnego rozwoju XXI wieku.

Wystarczy aktywna postawa intelektualna.

Zaścianek i zadupie jest wszędzie tam, gdzie myśl jest zaściankowa, inicjatywy wtórne, a mentalność kolonialna. Zaścianek może rządzić także i w Waszyngtonie.

Nikt w naszym zastępstwie nie rozpozna i nie sformułuje za nas treści naszych interesów, nie wystąpi z nimi nigdzie w naszym imieniu, nie będzie ich bronił i starał się o ich sensowne załatwienie, jeśli nie zrobimy tego sami.

A nasz Polski interes jest w zupełności globalny, bo interes globalny w swojej regionalnej funkcji jest lokalny.

Ale to musi być nasza polska inicjatywa, polskie staranie, polska wola, aby nam Polakom chciało się chcieć.
___________________________________________________________________
Nie jest to pusty postulat!
Nie jest to pusty postulat, ponieważ jest to oczywiste przeciwstawienie obowiązującej doktrynie polskiej polityki, polegającej na ograniczaniu się rządu tylko do bieżącego administrowania, biorącego się z przekonania, że wszystko, co dla Polski ważne, decydowane jest w Brukseli, ewentualnie w Waszyngtonie.

Niestety, taka jest strategia polskiej polityki zagranicznej, praktykowana przez wszystkie lewicowe rządy III RP. Jest ona przejawem typowym dla kolonialnej mentalności i zaściankowego myślenia polskich elit.
Wydaje się im, że jedyne co można zrobić, to podlizywać się wielkim tego świata.
Może wtedy coś z pańskiego stołu kapnie.
Pokorne cielę, dwie matki ssie.

To nie żart,
ale opis wyobrażenia Polski jako „brzydkiej panienki”, o której tak dobitnie i obrazowo opowiadał pan Władysław Bartoszewski. To jest realne streszczenie programu i poglądu politycznego SLD i Platformy Obywatelskiej wypowiadanego ustami ich naczelnych programistów politycznych, w ich programach i programowych wystąpieniach parlamentarnych. To są słowa o „interesie unijnym”, o którym Polska powinna nauczyć się myśleć, rezygnując z własnego narodowego, jako o znaku „niewspólnotowej postawy”.
Doradzam tekst karlika*), który bardzo przekonująco pisze o tym, jak to widzą Niemcy.

Wtedy i w tych warunkach, zawołanie o aktywną postawę przestaje być pustym wezwaniem do tego co oczywiste, przestaje być truizmem, ale jest bardzo istotnym wezwaniem do zmiany.

Jest strategicznym postulatem przekształcenia biernej i pasywnej polityki na aktywną, jest wezwaniem do przejęcia inicjatywy, w bardzo asertywnej, a może nawet agresywnej formie.

Jest to stanowcze przeciwstawienie się serwilistycznej polityce uśmiechów rządu Platformy Obywatelskiej. Szczególnie, gdy wiemy, że ta służalcza polityka podyktowana jest ekonomicznym interesem kręgów piekła, o których pisał Aleksander Ścios.
Przeciwstawić powinniśmy się nie tylko przyczynom, ale także i skutkom.
___________________________________________________________________
Przypisy:
*) karlik - czytaj tutaj

**) Powyższy tekst jest nieco tylko przeredagowanym i uzupełnionym fragmentem wpisu "198 Światowy problem: OBAMA. Treść polskiej polityki VII IGP".
Niniejszy fragment wykorzystałem jako komentarz do tekstu Łażącego Łazarza, pod tym samym tytułem: Kto nie ucieka do przodu, ten ginie Polecam ten tekst.
Całość mojego wpisu jest tam jest tam [michael]
____________________________________________________________________

2 comments:

viilo pisze...

Milo widziec Cie tu znowu, Michaelu.

Nie mysle by Obama (Kenia, USA) podejmowal sie jakiejs przebudowy swiata w imie lacinskiego porzadku. Coz to moze obchodzic Amerykanow z korzeniami w Indiach, Chinach i Pakistanie.
Mysle, ze nie jest najgorzej, stary porzadek jest werbalnie i medialnie podgryzany, ale pod powierzchnia pozostaje jednak niezmieniony, jak alfabet lacinski. Mowie tu oczywiscie o Ameryce, a nie o Polsce.

Z amerykanskiego punktu widzenia mamy teraz do czynienia z plaską korektą rozwoju cywilizacyjnego. Zastoj, albo bezkierunkowa szarpanina. Z polskiego punktu widzenia ta korekta okazuje sie byc mocnym trendem spadkowym, od czasow zaborow, z krotka przerwa na dwudziestolecie miedzywojenne.

Patrzac z Polski na wschod dostrzegamy Azje. Kiedys spogladajac z pogarda na bolszewickie porzadki, agresje i chamstwo mowilo sie w Polsce "azjatyckie obyczaje". Dzis tamta Azja uciekla do przodu, zmienila sie, mozna jej szukac juz tylko w Rosji i na Syberii. Z drugiej strony Rosja tez ma swoj kawalek Pacyfiku, Wyspy Kurylskie, a swa obecnosc technologiczna w regionie zaznacza lodziami podwodnymi w okolicach Wladywostoku.

Sama "aktywna postawa intelektualna" nie wystarczy. Trzeba miec "guts" jak mowia Amerykanie.
Tu otwiera sie znacznie szersze pole tematyczne. Zeby nie przeciagac o tak poznej nocnej godzinie, aby wyjsc z zadupia potrzebne jest aktywne centrum, tygiel, swobodna konkurencja. Dzisiejsza Warsiafka absolutnie nie nadaje sie do tej roli. I tyle.

michael pisze...

"guts", to nawet bardziej precyzyjne i obrazowe, o niebo lepsze niż tylko "assets", już nie mówiąc o "proof of good"

Trzeba mieć "masę", charakter i serce, aby ruszyć z posad bryłę świata.
Aktywne centrum, tygiel,...
Tak.