2010-07-13

Horyzont nie szerszy niz milicyjna czapka

Nastepny wujek ucholski ujawnia smetny stan swej swiadomosci.

Wujaszek okazal sie wysmienitym ekspertem w kwestii JOWow. Jego zdaniem:
Jeśli JOWy mają się sprawdzić [...] okręgi wyborcze muszą być na tyle małe, by wyborcy mieli szansę wiedzieć o kandydatach coś więcej niż z jego plakatów i 15-sekundowych spotów i "setek" w TV.

Nie muszą, wujaszku, nie muszą.
W Kanadzie JOWy funkcjonują skutecznie na trzech poziomach wladzy: federalnym, prowincyjnym i lokalnym. 308 czlonkow parlamentu federalnego i 30 mln mieszkancow. (97000 mieszkancow w obwodzie wyborczym)
Parlament Ontario : 107 foteli i 13,5 mln mieszkancow (126000 mieszk. w obw. wyb.)
Parlament Nowej Szkocji: 52 fotele i 1 mln mieszkancow (20000 mieszk. w obw. wyb.)
O dziwo, parlament Nowej Szkocji funkcjonuje znacznie gorzej niz parlament Ontario.

Podstawowy bląd Leskiego (z litosci nie powiem, ze oszustwo) to zalozenie, ze wszyscy wyborcy chca wiedziec wiecej o kandydatach.
W Kanadzie organizowane sa spotkania z wyborcami w takiej ilosci, ze kto chce sie spotkac ma taka mozliwosc, sztaby wyborcze odpowiadaja na telefony, a skrzynki email nie sa zapchane. Kandydaci kanadyjscy chca sie spotykac z wyborcami w odroznieniu od polskiego politycznego bydla, ktore jak ognia wystrzega sie nieuzgodnionych pytan.
Niektorzy kandydaci, zwlaszcza ci lokalni pukają osobiscie do drzwi wyborcow, są spotkania masowe, bardziej kameralne pikniki z hotdogami i colą, jak rowniez lunch lub obiad z kandydatem, takze z urzedujacym premierem, w eleganckim hotelu, na ktory czlowiek z ulicy moze kupic sobie bilet wstepu jezeli tylko ma ochote zaplacic od 300 do 2000 dolarow - pieniadze z takiej imprezy finansują kampanie wyborczą.

Niewielki procent wyborcow czuje potrzebe uczestniczenia w glebszym poznawaniu kandydatow. Gdyby bylo wiecej zainteresowanych sztaby wyborcze zaspokoilyby ich potrzeby.

Kilka lat temu byly w Kanadzie odosobnione glosy zachwalajace proporcjonalny system wyborczy. Odzywala sie w ten sposob lewizna z nieciekawych uniwersytetow i nikt tego nie traktowal serio.

Podsumowujac tok rozumowania Leskiego (o ile mozna o czyms takim mowic): Jowy są zle, bo nie mozna sie dowiedziec wiecej o kandydatach w duzych okregach wyborczych, aby posiasc te wiedze trzeba zmniejszyc okregi co do absurdu zwieksza liczbe poslow.
Domyslam sie, ze system proporcjonalny jest wolny od tych wad, w duzych okregach mozna tam znacznie lepiej poznac kandydatow, zwlaszcza tych przynoszonych do sejmu w teczkach wraz listą centralną.

Wydaje sie, ze Leski czerpie calą swą wiedze o swiecie zewnetrznym z zagranicznych podrozy organizowanych przez polskie biura turystyczne. Gdyby tylko sam zastosowal do wlasnej porady: "Aby o czymś dyskutować, trzeba coś o tym wiedzieć." nie musialby wypisywac takich idiotyzmow.

Jakie podroze taki horyzoncik.

0 comments: