2009-09-22

Czy Zachód da się oszukać Arabom?

Siatka terrorystyczna Al-Kaida opublikowała w piątek w internecie nowe nagranie wideo, w którym żąda wycofania niemieckich wojsk z Afganistanu i grozi Niemcom "niemiłą niespodzianką" po wyborach parlamentarnych 27 września - podała telewizja ARD.

Islamski radykał Bekkay Harrach, obywatel niemiecki pochodzenia marokańskiego, ostrzega po niemiecku: "Jeśli naród opowie się (...) za kontynuacją wojny, sam wyda na siebie wyrok. Wybory do Bundestagu dają ludziom jedyną możliwość kształtowania polityki swego kraju".

Nie ma to jak prosty rozkaz dla demokratycznego społeczeństwa wydany przez mentalnego jaskiniowca żądnego krwi niewiernych, nakazujący by ci własnoręcznie zawiesili sobie pętlę na szyi, po czym rozhuśtali taboret i zagłosowali na konkretną, powolną terrorystom opcję polityczną która wycofa wojska niemieckie z Afganistanu, ułatawiając w ten sposób walkę z umownym Zachodem, czyli także z nimi. Zapewne pacyfistyczne SPD lub jeszcze bardziej pacyfistyczną Partię Zielonych.

Do tego rozkaz do którego ów jaskiniowiec przekonuje Niemców (o ile to jeszcze potrzebne - szczególnie w przypadku zlewaczałej do cna młodzieży) popierając go obietnicami wycofania muhadżedinów planujących każdego dnia zamachy na terytorium RFN. Ta zachęta to jedna wielka bzdura. Po pierwsze kontrwywiad niemiecki BND radzi sobie świetnie z terrorystami na terenie tego kraju, czego dowodzi zero na liczniku zamachów terrorystycznych tam przeprowadzonych. Po drugie, mniejszości tureckiej w Niemczech, będącej jedynym nieusuwalnym, a wręcz powiększającym wpływ potencjalnym źródłem muhadżedinów, nigdy nie będzie się dało zbiorowo eksmitować, dajmy na to na Madagaskar. Jeden Hitler na jedną erę po Chrystusie to wystarczająco wiele.

Zatem ani nie ma potrzeby ani nie ma takiej możliwości, by zgodzić się i zrealizować scenariusz zaproponowany przez oświeconego przez islam zdrajcę własnej ojczyzny. Co z tego, że Niemiec? To jednak też jakaś tam ojczyzna. Żarcik.

Dla usystematyzowania wiedzy teoretycznej, należy też przypomnieć, że cel walki radykalnego islamu z Zachodem, który jest jego kardynalnym wrogiem ze względu na swoje zepsucie i zgnuśnienie (tu w ocenie kondycji naszej cywilizacji się z brodatymi kolegami zgadzam), to dla naszych milusińskich stworzenie globalnego kalifatu - by żyło się religijniej, a leniwi sułtani rośli w dostatek na plecach europejskich niewolników. Dlatego walka będzie trwała aż do zwycięstwa albo do czasu, gdy nasze służby zaczną czytać w myślach arabskich terrorystów, jeszcze zanim ci nimi się staną. Innych opcji nie ma.

Narzędziem służącym do mydlenia oczu Zachodowi jest taktyka udokumentowana w setkach wystąpień arabskich terrorystów, których pacyfistom i innym alterglobalistom nie chce się analizować - taktyka o wdzięcznej nazwie Taakiya. Zakłada ona, że w sytuacji przeważających sił niewiernych imamowie mogą kłamać na temat zasad Islamu, pozorować pacyfizm oraz chęć asymilacji, i nie będzie to grzechem, o ile po uzyskaniu przewagi natychmiast nie przejdą do ofensywy i wrócą do starego dobrego podrzynania gardeł każdemu kto myśli odrobinę inaczej.

Dokładniej przygląda się temu barbarzyńskiemu wrzodowi na dupie świata jakim jest zjawisko radykalnego islamu wspomniany już Mark Steyn w swej książce pod tytułem ,,America alone''. Polecam, jeśli ktoś zna angielski, bo książka nie jest wydawana w Polsce. Nie wiem czy wydają ją w Wielkiej Brytanii - kto wie, czy nie znalazła się razem z czajnikiem i żarówką na indeksie sprzętów AGD, źródeł światła i dzieł zakazanych w Europie.

Tak więc Bekkay Harrach ględzi podług zapewne wykutej na pałe w przyświątynnej szkółce linii propagandowej a jego słowa nigdy nie znajdą potwierdzenia w rzeczywistości. Ciekawe, czy Niemcy, wzorem swoich zniewieściałych przyjaciół Hiszpanów, skapitulują w walce z nieprzyjacielem, wyrzekną się swoich korzeni i ugną się pod groźbą człowieka przez nakazy swej religii sikającego tylko i wyłącznie plecami w stronę Mekki. Czy w Niemcach pozostało jeszcze coś z Niemców?
Reblog this post [with Zemanta]

0 comments: